List nr 40 - Co sądzisz o "Egzorcyzmach Emily Ross"?

Twoje pytanie jest podstępne, bo wiesz, że filmu nie widziałem i nie zamierzam go oglądać. Również książki Felicitas D. Goodman Egzorcyzmy Anneliese Michel nie przeczytałem do końca, jednak odpowiem Ci, bo moje zdanie na temat egzorcyzmów wyrobiłem sobie w oparciu o kilka innych pozycji, a w szczególności Zakładników diabła Malachi Martina. Książka ta opisuje losy pięciu księży, którzy w zmaganiu z Szatanem, gdy nie mogli go zwyciężyć rzucali na szalę swoje życie ofiarowując je Bogu za uwolnienie duszy z opętania. Druga część książki to opis społeczeństwa (amerykańskiego), w którym istnieją tysiące tajnych zborów czcicieli Szatana, gdzie regularnie odprawia się czarne msze połączone często z ofiarami z ludzi. Opis chłodny, prawie beznamiętny, w którym wyczuwa się ból bezsilności graniczący z rozpaczą. Martin był wybitnym egzorcystą w społeczeństwie które uważa Szatana za świetny biznes. Jednak ja uważam, że cała ta historia z opętaniami to jedno wielkie nieporozumienie. Opętanie to błąd i porażka Szatana, to jego klęska. Opętanie to sytuacja w której się ujawnia i zamiast ze swą ofiarą musi się zmagać z wyspecjalizowanym i mocnym wojownikiem - z egzorcystą.

Powiedzmy to sobie otwarcie: nie wierzę, że do opętania dochodzi przypadkiem. To zawsze jest skutek zaproszenia Szatana lub skutek handlu: daj mi sławę, urodę, mądrość, moc lub pieniądze, a ja dam ci siebie. (...jestem tego warta!) Anneliese Michel to wyjątek, bo jest wielką ofiarą, podobnie jak Marta Robin, którą zabił Szatan. Jak pisze Martin, takie spektakularne opętania są rzadkie, o wiele częściej zdarzają się opętania typu "zimna skuteczność", gdzie człowiek jak perfekcyjny automat realizuje dzieło śmierci, przeważnie duchowej. I to jest to opętanie, którym chcę się zająć, tylko pozwól, że nieco inaczej je nazwę. To UWIEDZENIE.

Wydaje mi się, że czymś sprzecznym z Naturą jest wzywanie Szatana z własnej inicjatywy - to nigdy nie ma miejsca, chyba że z Bożego wyroku. Jednak ten świat jest jak wiesz miejscem próby, to ziemia po której krąży potwór patrząc kogo by pożreć. Upolować nas jest trudno bo mamy obrońców i demaskatorów pułapek, jednak ten świat to wystawa pokus. Najpotężniejszą bronią Szatana jest kłamstwo. Opętanie to jak gdyby gwałt na zapraszającym po wpuszczeniu demona do domu; wszyscy w okolicy widzą co się stało i biegną z pomocą. Uwiedzenie to co innego. Ofiara chce jeszcze i jeszcze. I chociaż jest świadoma i słyszy głosy rodziny, domowników, życzliwych sąsiadów, wszystko ma za nic, bo jest odurzona kłamstwem. Ma jeszcze wolną wolę, ale jest otumaniona i kłamstwo postrzega jako prawdę. Jak sądzisz, czy dużo jest takich opętań? Rozejrzyj się, ja sądzę, że 99% ludzi to uwiedzeni. Jeszcze są świadomi, jeszcze mogliby się wyrwać, ale nie zrobią tego bo kłamstwo przyjęli za prawdę.

Najniebezpieczniejszym kłamstwem jest pozór prawdy. Łatwo jest zwieść człowieka głupiego, leniwego, pełnego wad i słabości, o wiele trudniej oszukać człowieka pełnego dobrej woli i chcącego działać dla Boga. Zwierzyną najtrudniejszą do upolowania dla Szatana jest kapłan i to na nim Szatan wypróbowuje swoje sztuczki. Pozory dobra to jedno, drugi sposób to wykorzystanie ludzkiej pychy. W tym wszystkim co napisałem nie ma niczego nadzwyczajnego, sto lat temu możnaby taki tekst napisać, ale ostatnio doszedł jeszcze jeden element: informacja o zbliżającym się końcu czasów. Objawienia prywatne jakie ostatnio Kościół otrzymuje to test robiony przez samego Boga.

Rozmawialiśmy kiedyś o słowach: ...i nie wódź nas na pokuszenie. Tłumaczyłem Ci, że Bóg poprzez wystawienie nas na pokusy Szatana wypróbowuje naszą miłość. Zawsze możemy wtedy liczyć na pomoc w postaci sił do wytrwania na drodze zgodnej z wolą Bożą, ale i na pomoc w rozeznaniu w postaci głosu sumienia. Jednak głos sumienia nie zawsze daje się słyszeć, wtedy to Bóg wypróbowuje naszą wiarę i zaufanie, czyli sprawdza, czy nie idziemy na łatwiznę. Taka jest ludzka natura, że bez sprawdzenia w działaniu nie wiadomo, czy nasza wola jest "naprawdę" dobra. Dla kapłana test objawień prywatnych jest szczególnie trudny, bo Bóg testuje jego sumienie. Tak się składa, że kapłan jest wojownikiem świetnie wyszkolonym i jego największy problem przy kontakcie z objawieniami prywatnymi to pytanie komu zaufa: Bogu, czy szkolącym go teologom podpartym autorytetem władzy. Zwróć uwagę, że Kościół nie wypowiada się na temat objawień "zasadniczo poprawnych", które trwają, czyli nie ocenia żyjących zostawiając ocenę samemu kapłanowi. Jednak wystarczy jedno podejrzenie i Roma locuta, causa finita, milknie sumienie kapłana i czuje się rozgrzeszony z trudu oceny. A jeżeli to Bóg dopuścił do tej sytuacji?

Gdy Bóg wyróżnił Abrahama i jego potomstwo, nie stawiał mu żadnych wymagań z wyjątkiem wierności. Z czasem pojawiło się kilka podstawowych przykazań, które określilibyśmy z grubsza jako zasady przyzwoitego zachowania, ale poza tym najważniejsze było przykazanie posłuszeństwa Bogu. Posłuszeństwo przed przyzwoitością. Jeśli Bóg mówił zabij, należało zabić! Jednak z upływem czasu coś się zmieniło, bo gdy Jezus pyta uczonego w piśmie jakie jest najważniejsze przykazanie to on nie wymienia wierności i posłuszeństwa, tylko miłość. Jezus nie przekreśla starych przykazań tylko przesuwa ich ważność w stronę miłości. Z genialnym wyczuciem pokazał Mel Gibson w swojej Pasji scenę na zboczu góry gdzie Jezus mówi: "Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował bliźniego swego a swego wroga będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za waszych prześladowców." W czasach Jezusa to była rewolucja, a dzisiaj po dwóch tysiącach lat czy te słowa już stały się normą? A powinny.

Kiedy jakiś czas temu znalazłem w sieci list polskiego księdza, który przyjechawszy do USA zetknął się z materiałami mówiącymi, że tuż po wojnie polskie seminaria duchowne przeżyły zalew młodych polskich chłopców żydowskiego pochodzenia, pomyślałem iż mam do czynienia z kolejnym przejawem szowinizmu. Ale od pewnego czasu sądzę, że ten list w gruncie rzeczy mówił prawdę. Po owocach ich poznacie... Jeżeli tyle ostatnio mówi się w Kościele o powrocie do tradycji i czerpaniu pełnymi garściami z dorobku naszych "starszych braci w wierze", to daje to do myślenia. Czyż nie tradycja i ludzkie przepisy były głównymi wrogami Jezusa w nauczaniu? Czyż nie obrona tego co się osiągnęło jest głównym wrogiem sumienia? A jakie są główne zastrzeżenia względem objawień współczesnych? Objawienia mówią, że sumienie jest ważniejsze od chrztu, a przecież nie ma zbawienia poza Kościołem! I tu Szatan ma używanie: jak sumienie może przekreślić wszystko czego możemy się uchwycić? Czyż sumienie żyda lub mahometanina może prowadzić do zbawienia?

W objawieniach jest mowa, że Nowy Kościół musi być pokorny i biedny, inaczej nie potrafi być czysty. Aby Kościół mógł się oczyścić musi pozbyć się wszystkiego. Wszystkiego. Ma się zjednoczyć i iść z ufnością do przodu licząc tylko na Bożą opiekę i Boże prowadzenie. Jednak to jest baaaardzo trudne wymaganie. Który ksiądz przyjmie objawienie mówiące, że dla Jezusa ważniejsze jest jego poświęcenie i posłuszeństwo sumieniu, podczas gdy przełożeni rozliczają go z posłuszeństwa władzy i efektów liczbowych? Przecież duszpasterski sukces usprawiedliwi wszystko? Liczy się frekwencja i osiągi! Mówienie z ambony o objawieniach, które nie mają imprimatur to prawie walka z Kościołem. A w objawieniach Jezus mówi, że kto milczy o objawieniach ten popełnia grzech ciężki. Kogo słuchać?

I Ty mój drogi siostrzeńcze dziwisz się, że uważam 99% księży za uwiedzionych?