Anna – BOŻE WYCHOWANIE –

 

 

Niedziela Miłosierdzia

22 IV 1990 r. Anna, Grażyna, o. Jan, Grzegorz

Mówi Pan:

– Moje dzieci, nadchodzi czas czynnej współpracy. Zawdzięczacie to prośbom mojej Matki, która pragnie przyspieszyć wszystko, co wam przyobiecałem. (...)

Mówi Maryja:

– Chciałabym, aby każdy, kto wyjedzie na misje niosąc słowa Syna mego (w znaczeniu: Słowo Boga to ogień, moc wewnętrzna, światło...), miał pewność, że zostawia tu przyjaciół troszczących się o niego, aby zachował ścisłą łączność ze swoją rodziną duchową tutaj. Ponadto jest moim pragnieniem, aby taka rodzina uczestniczyła w misjach poprzez listy, książki, przesyłanie potrzebnych rzeczy i choćby czasowe przyjazdy (odwiedziny). Pragnę, aby ludność miejscowa widziała, że się naprawdę kochacie i zależy wam na sobie wzajemnie (te „rodziny” z Polski mogą obejmować swoim zainteresowaniem i miłością coraz to więcej osób).

Moje dzieci, Ja wam wkrótce to wszystko ułatwię, ale zaczynamy od Białej Rusi, bo tam jesteście najgoręcej witani, a Ja pragnę, aby was oczekiwano i witano was z wdzięcznością. To są moje dawne ziemie. Syn mój został z nich bezprawnie wypędzony, a ludzie straszliwie skrzywdzeni. Tyle lat odmawiano im sakramentów, odmawiano im wolności, nawet sumienia, wiarę swoją musieli ukrywać, podczas gdy jawnie i głośno szydziła z nich złość i przewrotność nieprzyjaciela. Wy nawet nie wiecie, ilu Ja tam mam męczenników (np. zadenuncjowanych za mówienie o Bogu, którzy zmarli w więzieniach i łagrach). Tak bardzo pragnę ich jak najszybciej pocieszyć. Ale troszczę się także o ludność niedawno tam osiadłą. Połączyć ich w jeden lud Boży może wyłącznie religia żywa, gdzie będzie działał Chrystus (obraz: Rosjanka może wybrać pozostanie na Białorusi, gdzie będzie wolność religii, wolność życia duchowego, a nie powrót do Rosji). Dlatego musicie bardzo dbać o szacunek dla ludzkiej wolności, o tolerancję i wyrozumiałość (np. dla niewierzących). Pragnę umożliwić wam kontakty z ludźmi wyjeżdżającymi (na misje). Czy macie, dzieci, jakieś pytania do Mnie?

Anna:

– Myślę o tym żałobnym ornacie w Anglii (wstawionym do komisu w Londynie), o którym opowiadał Grzegorz, jako o złowróżbnym znaku zaniku szacunku dla religii.

Maryja:

– Złowróżbna jest przyszłość Anglii, i to nie z powodu jednego ornatu, lecz z powodu odrzucenia etyki mojego Syna, z powodu zlekceważenia Jego Ofiary i z powodu ogólnej obłudy w stosunku do Boga. Prezentują się światu jako naród chrześcijański, a Bóg dla nich nic nie znaczy; wstydzi się za nich całe niebo.

O. Jan:

– Chciałem wrócić do dawnych ostrych słów jednego z przyjaciół Anny, Bartka, które niedawno czytałem, o zbrodniach władz komunistycznych.

Maryja:

– Mój synu, każdy z was przychodzi do królestwa niebieskiego z własnymi doświadczeniami i nie dziw się Bartkowi, który przeszedł to, czegoś ty nawet nie dotknął. Tym bardziej że Bartek występuje w tym tekście w obronie dziesiątków swoich przyjaciół, kolegów, których szanował, cenił i których śmierć nim wstrząsnęła. Nie zapominaj też, że Bartek miał naturę artysty i bardzo głęboko emocjonalnie przeżywał zbrodnie przeciwko swojemu narodowi. Nie zapominaj, że on był wychowany w polskiej szkole: znał historię, kulturę i wartości polskie i bardzo wysoko je cenił, a tu zobaczył, jak naród pozbawia się pasterzy, następnie z niebywałym cynizmem szkaluje się zamordowanych i uwięzionych, narzucając ślepym, bo niewykształconym (dostatecznie lub właściwie) rzeszom ludzkim pojęcia sprzeczne z ich dziedzictwem, a przede wszystkim ukute w kuźni nieprzyjaciela. To, co Bartek uważał za zbrodnię, było nią. Przebaczać można osobiste krzywdy, ale nie można łagodnie i pobłażliwie odnosić się do szatana, przebaczając mu w imię miłości bliźniego wszystkie dzieła kierowane nienawiścią bliźniego. Nie zapominaj, synu, że szatan nie jest waszym bliźnim, jest śmiertelnym – i nieśmiertelnym – wrogiem wszystkich ludzi, a jeśli działa przez niektórych z nich i staje się to widoczne, nie dziw się, że budzi grozę, oburzenie i pragnienie przeciwdziałania. (...)

Grzegorz:

– Czy będąc w Anglii mam reagować na okazje, tak jak je dostrzegam i rozumiem?

Maryja:

– A jak możesz inaczej?

Grzegorz:

– Czy zdążę wrócić? Chciałbym być w Polsce, z rodziną...

Maryja:

– Wszystko, co powiedzieliście, wszystkie wasze prośby przyjmuję i zachowuję. I tak jak mój Syn mówił, powtarzam: w okresie katastroficznym będziesz Mi tu potrzebny i nie miej żadnych obaw, bo taka jest wola Jezusa.

Grzegorz:

– Mówię (tam w Anglii) raczej o zaufaniu niż o ostrzeżeniach, bo to ważniejsze. Czy mam dalej tak postępować?

Maryja:

– Zawierzenie Jezusowi jest zawsze ważne, a kto prawdziwie zawierza, dla tego nie są groźne żadne wydarzenia.


Bóg Ojcem wszystkich ludzi i narodów

4 V 1990 r. Anna, o. Jan

Mówi Pan:

– Moje dzieci! Wy często chcielibyście uzyskać ode Mnie jednoznaczną odpowiedź. Ale Ja mam inną metodę postępowania: staram się w każdym z was zdobyć sobie przyjaciela, gdyż tylko przez miłość i zaufanie mogę otworzyć ku sobie serce ludzkie.

Bardzo rzadko się zdarza, iż człowiek, wybierający moją drogę od wczesnej młodości, idzie nią prosto, bez żadnych odchyleń. Ja zaś wszystkim daję prawo do poszukiwania, a więc do zdobywania doświadczenia. Jeżeli przypomnicie sobie, że do Judasza, który przyszedł ze strażami kapłańskimi, aby im Mnie wydać, zwróciłem się: „przyjacielu”, to zrozumiecie, że Ja nigdy z nikogo nie rezygnuję. Uznawałem go nadal za swojego przyjaciela, chociaż bardzo w tej chwili błądzącego (w znaczeniu: Pan chciał zdobyć jego miłość). Dlatego nawet o moich wrogach, którzy sami za takich się uważają, Ja nie mówię „wrogowie”. I zapewniam was, że bardzo wielu z nich zdobyłem sobie w ostatnich chwilach ich życia.

Dlatego nie chcę mówić wam o innych w sposób, który was do nich zrazi. Mogę wam tylko wskazać własne miejsce w moich planach i wasze zadanie, które zaakceptowaliście uprzednio, a odwracać was od spraw niepotrzebnych. (...)

Wasze zadanie jasno określa to wszystko, co wam objawiam z moich zamierzeń dotyczących waszego kraju i przezeń innych narodów w nadchodzących czasach – co zaczyna się i będzie się ciągnęło długo. (...)

Co uznajesz, synu, za najważniejsze ze wszystkiego, co wam przekazałem?

O. Jan:

– Dziś w świecie bardzo mało mówi się o Bogu.

Pan odpowiada z uśmiechem:

– Zobaczysz, jak umilkną i ucichną ludzie niereligijni, kiedy świat stanie na krawędzi istnienia. Wtedy wszystkie ich spory wydadzą się im śmieszne i nie mające żadnego znaczenia dla potrzeb ludzkości. Takimi w istocie są.

Teraz, synu, najważniejsze dla ludzkości jest to, co jej daje nadzieję (sens tego oddaje widziany w wyobraźni obraz: Miłosierdzie rozpięte jest nad ziemią jak łuk tęczy, a pod nim ludzkość kochająca się, narody starające się sobie wzajemnie służyć i pomagać; tak samo wewnątrz społeczeństw: jest współpraca, szukanie podobieństw i tego wszystkiego, co zbliża i łączy i jest wspólne). A cóż jest nam wspólne? Co narody mają wspólnego? To, że wszyscy jesteście dziećmi moimi. To jest najistotniejsze i pierwsze. Stąd wynika, że wszyscy otrzymaliście i macie moją ojcowską miłość, a między sobą jesteście braćmi. („Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego”. Mk 12, 30–31)

– Wy, dzieci moje, macie podstawowe, niezwykle ważne zadanie. Musicie przyoblec je w ciało, uczynić faktem dokonanym na obszarze całego narodu, a wynik tego zadania postawić przed ludzkością. Jeśli mowa o narodzie wybranym, to pytającym cię możesz wyjaśnić, że do tego celu wybrałem was, ponieważ dałem wam odpowiednie przygotowanie: dziesięć wieków historii; a dwa z nich były okresem cierpienia. Matkę zaś moją dałem wam za Przewodniczkę.

Każdy z moich narodów ma swoje własne uzdolnienia i swoje miejsce w budowie gmachu ludzkości (w znaczeniu: cała ludzkość w zamierzeniu Pana ma stać się Kościołem; ludzkość dojrzała ogarnięta Kościołem to jest królestwo Boże na ziemi).

Dałem wam już posmak wolności i zobaczcie, co z niej robicie. Natychmiast przejmujecie z Zachodu wszystko, co jest najgorsze, najnędzniejsze i najmarniejsze. Natychmiast prowadzą was w bagno ludzie służący nieprzyjacielowi lub ludzie żądni zysku. Z tym trzeba walczyć, synu.

Ja wam dam mocniejsze lekarstwo. Kiedy nastąpi mobilizacja, w wojsku znajdą się elementy najbardziej skrajne, liczę na to, że wojsko potrafi ich ująć, zdyscyplinować – a lęk o własne życie nauczy myśleć i tęsknić do pokoju i ładu wraz z całą ludzkością.

Dałem wam Maryję, dam wam wszystkie moje dzieci w niebie do pomocy. Wojska anielskie już walczą, ale to są dopiero nikłe utarczki w porównaniu z tym, co będzie się działo. Bo teraz nieprzyjaciel już wie, że przegrywa i musi odejść. Dlatego stara się w dzień i w nocy niszczyć i zabijać wasze dusze, gdyż postanowił zabrać Mi jak największą ilość dzieci i skazać je na zgubę. Nie będzie to walka ludzi z ludźmi, a walka nieprzyjaciela ze Mną o wasze wieczne szczęście. Ważne jest więc, abyście trwali we Mnie. Strzeżcie się lekceważenia mocy zła i nienawiści.

I tu znowu wracamy do konieczności szerzenia wiedzy o moim miłosierdziu. Mów, synu, mów ciągle o mojej miłości, która nie jest podobna waszemu miłowaniu. Moja miłość jest bezgraniczna, wiecznie trwająca, bezwarunkowa, wspaniałomyślna. Tym więcej daru miłosierdzia wam daję, im bardziej wam go potrzeba.


Mam dla was obietnicę wyzwolenia, ochrony i ratunku

8 V 1990 r. Mówi Pan:

– Moja córko! Przestań się martwić, przecież wiesz, że pragnę z wami rozmawiać, że serce moje wyrywa się ku wam, zwłaszcza teraz, w przededniu światowej katastrofy, katastrofy dotykającej przede wszystkim białą rasę – tych, którzy stali się sługami nieprzyjaciela i wedle jego zamiarów deprawują sumienia, niszczą wszelkie wartości, wyszydzając je i zohydzając; niszczą też wasze zdrowie fizyczne i zdrowie mojego globu.

Pomyślałam o rasie żółtej i o Afryce; Pan odpowiedział zaraz:

– Inne rasy czerpią z nich (z przedstawicieli białej rasy) wzorce, od nich otrzymują broń, nauki, fachowców zbrodni i jeśli ich skutecznie naśladują, stają się również mordercami dusz i ciał ludzkich. Azja i Afryka, a także poszczególne grupy ludzkie i państwa (np. Mała Azja, muzułmanie afrykańscy, Kuba itd.), stały się również groźne i szkodliwe dla istnienia ludzkości, biorąc przykład ze zbrodniczych „osiągnięć” narodów najbogatszych, najbardziej posuniętych w „postępie” technicznym, w zepsuciu, cynizmie i zaprzeczaniu wszystkim prawom moim. Konsekwencje długotrwałych, destrukcyjnych działań kumulują się i okażą wam swoje złowrogie, zabójcze oblicze.

Lecz jeśli chodzi o was, o wszystkich skrzywdzonych, zniewolonych, ograbionych i upokorzonych – ludzi i narody – Ja wam obiecuję wyzwolenie, ochronę i ratunek. Tym bardziej z nich skorzystacie, im mocniej staniecie przy Mnie. Jeśli opowiecie się przy prawach moich – a najważniejszymi z nich będą teraz: utrzymanie rzeczywistego pokoju (a więc wynikającego ze zrozumienia potrzeby spokoju i solidarności wzajemnej w społeczeństwie), przebaczenie wrogom, miłość wzajemna i miłosierdzie względem potrzebujących, jak również usilne starania o zwiększenie dobra powszechnego, o ład i bezpieczeństwo, zwłaszcza dla najbardziej tego potrzebujących – wtedy ocalę was.

Mówię to waszemu narodowi, bo na was liczę najbardziej, lecz ostrzegajcie jak możecie innych, by wracali do Mnie co prędzej poprzez prawa moje, które znają. Kto do Mnie zwróci się o pomoc, tego ocalę – lecz wtedy, gdy czynami dowiedzie Mi, że słowa moje przyjął do serca i stara się postępować wedle nich. Ewangelia jest wam znana, a Słowo Boga trwa wiecznie i to, co było dobre dla ludzi z rodu Abrahama, jest nadal dobre dla ludzkości, zwłaszcza że Jezus oświetlił wam te słowa i uzupełnił nauką życia społecznego (Błogosławieństwami) i sam własnym przykładem wskazał wam, jak żyć powinniście. (...)

Wszystkie udręki, których doświadczyliście, niech ostrzegają was przed powtórzeniem błędów, które do nich doprowadziły. Wszelka myśl mądra, żyjąca w waszym narodzie, niech służy wam radą i pomocą, a jeśli oprzecie się na opoce moich praw, stanie się wasz wspólny dom krajem prawdziwie wielkim, wzorem dla powstającej z ruin, wygłodzonej i sponiewieranej w swej pysze Europy i innych kontynentów. Jeżeli nie odrzucicie Mnie – Ja was nie odstąpię, a wesprę całą mocą Boga Niezwyciężonego, zaś Matka moja, Królowa Nieba, wspomagać was będzie wraz z całym królestwem niebieskim.

Gdy nadejdzie groza i śmierć, oprzyjcie się mocno na obietnicy mojej i zawierzcie Mi, gdyż runą wszelkie inne potęgi budowane przez człowieka i nie pozostanie wam nic, prócz wiary w miłość Boga – lub ulegniecie rozpaczy. (...)

Mówię ci, Grzegorzu, o tym co najważniejsze i pozostawiam ci wolność wyboru – ile i komu z tego przekazać (dla Polonii). Wszystkim Polakom na obczyźnie powtarzam jedno: w porze grozy postępujcie jak dzieci Ojczyzny waszej, która przez wieki przynosiła Mi chwałę – ofiarnością i bezinteresownością służby, zdolna darzyć wolnością wiele obcych narodów, płacąc za nią własną krwią. Dlatego zapewniam was, że żadne dobro, dane przez was bliźniemu, nie zmarnowało się, bo Ja je znam. Gdziekolwiek żyjecie, darzcie współmieszkańców waszych dobrem, gdyż każdy czyn wasz, każda myśl, każde dzieło przyczyniało się i nadal przyczynia do wzmocnienia budowy Ojczyzny waszej – Polski. I kilku pokoleń potrzeba, lub zaparcia się, abyście przestali świadczyć za nią. A to dlatego, że wszystko, czym staliście się, czerpaliście z jej gleby, jej tradycji, nauki, kultury. I jeśli staliście się ludźmi prawymi, jej to zawdzięczacie. Łańcuch pokoleń budował wiekami ten kraj, którego Koroną stała się teraz Maryja, gdyż pozostaliście Jej wierni. Rośliście przesiąkając wartościami waszej własnej kultury, aby móc tam, gdzie żyjecie – a iluż z was wbrew swej woli, o tym wiem Ja – dzielić się swoim dziedzictwem i obdarzać nim tych, pośród których mieszkacie. Jeśli czynicie dobro, Ja zaliczam je Ojczyźnie waszej, bo ona was uczyniła zdolnymi do udzielania się i darzenia. Tak więc wiedzcie, iż nie jesteście odrzuceni od wspólnoty, nie jesteście niepotrzebni – przeciwnie, włączacie się w budowę przyszłości waszego kraju, tak jak byście mu szkodzili postępując niegodnie.

Teraz Ja zapragnąłem wypełnić obietnice moje, gdyż prośby milionów waszych rodaków, od wieków składane przede Mną, złączone z ofiarą Krwi Jezusa, oczekiwały sprawiedliwego sądu, aż czas się dopełni. I oto nadchodzi czas wypełnienia, czas oczyszczenia świata, pora straszliwej grozy i pora wylania sprawiedliwości mojej na tych, którzy ją wyzywali. Dla was stanie się on czasem miłosierdzia i ocalenia.

Proszę was, dzieci, gdziekolwiek będziecie, nie lękajcie się, nie wierzcie głosom rozpaczy, bo to jeszcze nie koniec ludzkości, lecz jej oczyszczenie. Powróci ku narodom świata zło przez nie czynione i ono osądzi te narody. Ja zaś dopuszczam tę grozę, gdyż ziemia musi zostać oczyszczona ze zgnilizny zepsucia, byście na niej nadal żyć mogli i byście róść mogli KU MNIE w pokoju i zdrowiu. (...)

Bądźcie samarytanami miłosiernymi jak cały wasz naród, który czynię misjonarzem sąsiadów waszych i idę wraz z nim w głodny Mnie świat. Przyciskam was do serca i błogosławię was. +


Proście o ratunek przez Niepokalane Serce Matki mojej

15 V 1990 r. Anna, Andrzej, o. Jan

Andrzej od kilku miesięcy czuje się atakowany przez kierownika z pracy, który przejawia dziwne napady nienawiści wobec niego. Andrzej współczuje mu i odwleka zmianę pracy, bo liczy, że mu pomoże wydobyć się z tego stanu, lecz czuje się strasznie osłabiony. Podczas modlitwy wspólnej Pan mówi:

– Moje dziecko, dlaczego wcześniej nie zwróciłeś się do Mnie? Przecież wiesz, że pragnę z wami przebywać i wspomagać was. A Ja patrzyłem, jak męczysz się tak długo... Jak sądzisz, czy Ojcu nie sprawia to bólu, kiedy widzi, że Jego dzieci będąc w potrzebie chcą się obyć bez Jego pomocy...?

Nie chcę ci nic narzucać, synu, ale pamiętaj, że nieprzyjaciela rodzaju ludzkiego mogę pokonać tylko Ja sam, a twoja obecność na polu walki nie jest konieczna. Natomiast niezbędne jest, abyś stale trwał przy Mnie. Jeżeli ty użalasz się nad człowiekiem napastowanym przez zło i współczujesz mu, czy sądzisz, że górujesz nade Mną w tych uczuciach?

Synu, weź poważnie do serca to, co dzisiaj słyszałeś (mówiliśmy o działaniu szatana w Polsce, o satanistach i różnych ruchach – pozornie religijnych, a walczących z Kościołem), że należy wszystkich ludzi żyjących z dala ode Mnie, zagrożonych na duchu lub zniewolonych (ujarzmionych przez nieprzyjaciela) oddawać miłości mojej i waszej Matki. Proście też przez Jej Niepokalane Serce o ratunek dla nich. Serce mojej Matki jest przeczystym naczyniem zawierającym w sobie pełnię miłosiernej Miłości Boga (dla ludzi – bytów wciąż potrzebujących miłosierdzia). Dlatego mówicie „Niepokalana”, iż w Sercu Maryi mieszka pełnia umiłowania i uwielbienia Boga – bez śladu grzechu – a w odpowiedzi na taką miłość spoczęła i mieszka w nim pełnia chwały Bożej.

Chciałbym, synu, abyś pozbył się nieśmiałości w stosunkach ze Mną. Ja pragnę tego i spodziewam się po was, że będziecie Mi stale mówić o waszych pragnieniach względem innych ludzi, oddając Mi ich w opiekę lub prosząc o ratunek dla nich.

Uklęknijcie, dzieci, dam wam moje błogosławieństwo. +


Abyś kochał ze Mną tych, których Ja kocham

17 V 1990 r. Anna, ks. Adam i kilka innych osób

Pan odpowiada na rozterki kapłana dotyczące wyboru kierunku działania:

– Mój synu, nałożyłeś na siebie bardzo ciężkie brzemię. Nic dziwnego, że ono cię przytłacza. Ale czy to jest potrzebne? Oddaj je Mnie jak najszybciej. Przecież Ja na to czekam, żeby zdjąć z Ciebie te ciężary. Powiedz: Oddaję Ci, Panie, całą odpowiedzialność za wszystko, co czynię, ponieważ wiem, że znasz moje serce i moje pobudki, wiem też, że kochasz mnie takiego, jakim jestem.

Synu! Ja od ciebie niczego innego nie chcę, jak tylko tego, abyś kochał wraz ze Mną tych, których Ja kocham. Całą resztą zajmę się Ja sam. Odrzuć wszelkie skrupuły, odrzuć wszystko, co cię niepokoi, nie poddawaj się sugestiom nieprzyjaciela. Bo on usiłuje cię przerazić. Pomyśl, synu, jeżeli widzisz potrzebę służenia innym, to dlatego że Ja ci ją wskazuję. A ty usłyszałeś Mnie, zrozumiałeś moją troskę o najbardziej upośledzonych.

Odpowiedz mi, synu, czy już usłyszałeś huk kamienia, który spadł ci z serca?

Pan używa tej przenośni, aby rozładować atmosferę, powagi; i rzeczywiście – śmiejemy się, a kapłan odpowiada, że tak: spadł mu z serca wielki ciężar.

– No i widzisz – po co było się tak martwić? Przecież zawsze jestem Ja, który cię zna pełniej i głębiej niż jakikolwiek ojciec ziemski swoje dziecko. Pytałeś, czy masz wyjechać. Powiedz Mi, czy sądzisz, że ten wyjazd poszerzy twoje serce i nauczy cię bardziej miłować?

– Nie! A więc nie muszę jechać?

– A tutaj potrzebny Mi jesteś już. Mówiłeś, synu, że tyle trudu i cierpienia kosztowały cię te sprawy. Obawiaj się wszystkiego, co przychodzi łatwo i gładko, gdyż ciągle jeszcze trwa walka pomiędzy księciem tego świata, który ma tutaj wielu przyjaciół, sług i niewolników (świadomych i nieświadomych), a Maryją, Matką moją i waszą. Ale Maryja zwycięży (ze zrozumienia: nie może przegrać, bo wykonuje wole. Boga).

(Obraz: Anna widzi węża i Maryję, potem kraj Jej szaty. Jedną stopą w szarym trzewiku Maryja opiera na ciele waza. Wąż nie ośmiela się Jej ugryźć, a tylko wije się i usiłuje uciec).

Jeżeli, synu, czujesz miłość, współczucie, chęć dopomożenia wszystkim słabszym od siebie – podzielasz miłość naszą, a wtedy nie jesteś sam. Jesteśmy z tobą. Masz Matkę, która troszczy się o ciebie i nie da ci uczynić krzywdy. Cieszy Ją każdy twój czyn miłosierny, każdy wysiłek, odruch miłości, bo przecież Ona pragnie być Matką dla tych przede wszystkim, którym jest najbardziej potrzebna. Spodziewaj się zatem nieustającej opieki i pomocy.

Zaczynaj, rób co możesz i bądź spokojny, bo to moja sprawa.

Synu, Ja cię zapraszam. Jeśli będziesz przybity, będziesz potrzebował moich słów, przyjdź. Ja chcę się wam udzielać. No, chyba teraz nie macie wątpliwości, że to Ja was tu zgromadziłem. Pamiętajcie, że każdy z was jest dla Mnie niezastąpiony, ukochany odrębnie. A Ja jestem tak szczęśliwy, kiedy mogę was zgromadzić przy sobie, chociaż na krótko.


Twoją pielgrzymką jest choroba

22 V 1990 r. Anna, Grażyna, o. Jan

Mówi Pan:

– Chcę, żebyście wiedzieli, że wszystko to, co robicie z trudnością, przemagając się, cieszy Mnie i wzrusza. Wtedy pragnę wam wynagrodzić wasz wysiłek. Dlatego proście Mnie o wszystko, czym chcielibyście obdarzać bliźnich.

Twoją pielgrzymką, córko, jest choroba. Prawdziwa pielgrzymka jest trudem.


Ja wam proponuję współudział w zbawianiu świata

23 V 1990 r. Anna, Grażyna, o. Jan, Szczepan

Pan pyta:

– O czym, dzieci, chcielibyście ze Mną rozmawiać?

O. Jan:

– Czy w obecnym orędziu jest ta sama linia co w Apokalipsie?

Pan:

– Tak, masz rację, Janie, jest to ta sama linia. Ja swoich planów nie zmieniam i tak jak zamyśliłem, tak swoje dzieło rozwijam, prowadzę i zakończę (dzieło doprowadzenia całej ludzkości do królestwa Bożego; obejmuje ono tych wszystkich, którzy nie odmówią kategorycznie).

O. Jan:

– Według Apokalipsy ludzie będą bluźnić Bogu w odpowiedzi na kary.

Pan:

– W tej chwili to jeszcze nie jest koniec świata, chociaż są to czasy ostatnie: jest to okres bliższy końca. To będzie sąd nad narodami, to będzie wstrząśnięcie.

Wy, ludzie, nie żyjecie na ziemi sami. Ziemia jest terenem walki o was, o wasze szczęście, pomiędzy Mną a księciem tego świata. Ja wykupiłem was Krwią Syna mojego i Jego ofiarą, podczas gdy szatan posiadł was, gdy przyjęliście jego propozycje (w znaczeniu: grzech pierworodny był odmówieniem zaufania Ojcu Dobroczyńcy i uwierzeniem obcemu, który ludziom nie dał nic). I jak sami dobrze wiecie, te propozycje są coraz szerzej akceptowane. Nie mogę uratować tych, którzy z wyboru własnej woli chcą być niewolnikami.

Ale gdybym miał dostateczną ilość pomocników wśród was, takich zniewolonych byłoby o wiele mniej. Dlatego proponuję wam współudział w zbawianiu świata. (My, ludzie, rozprzestrzeniamy zgniliznę, jaką wprowadził szatan, a zatem to my powinniśmy również współpracować w usuwaniu jej skutków). Moje dzieci, przecież macie oczy i uszy otwarte dzięki licznym środkom przekazu i orientujecie się w tym straszliwym skażeniu grzechem (nienawiść wzajemna, ciągle ktoś kogoś zabija – krańcowe odejście od miłości bliźniego; ponadto wyuzdanie, perwersja, zboczenia afirmowane publicznie, alkoholizm, narkotyki, handel bronią, terroryzm, wzrost zbrodni, nietolerancji i pogardy dla człowieka).

Pamiętacie, jak mówiłem o tym, co chcę dopuścić na świat. Ale innego ratunku nie ma. Mógłbym was wszystkich przemienić w jednej chwili, ale gdzież byłaby wasza wola, wasz wolny wybór? A przecież on jest podstawą naszych stosunków (między Bogiem a ludzkością) od momentu pierwszego „nie”. Bo wy sami tak zadecydowaliście. A Ja zezwoliłem wam na wybór takiej, a nie innej drogi rozwoju. (Ze zrozumienia: Tak samo Bóg zezwolił szatanowi na wolny wybór: „Nie chcesz służyć Dawcy życia i Dawcy wolności, niech tak będzie”. Bóg swojej naturze nie zaprzecza. Z Niego wyłoniła się wolność – z „nadmiaru” miłości Bożej.)


Żyjesz cały zanurzony w mojej miłości

l VI 1990 r. Anna, Grażyna, Zbyszek

Zbyszek:

– Czy nie blokuję w swoim sercu działania i przepływu łaski, gdy chcę mówić ludziom o Bogu (w podtekście: czy nie pragnę od ludzi osobistego uznania)?

– Mój synu, rodzaj człowieczy żyje w wierze. Nawet teraz, kiedy mówię z wami, korzystam z waszego zawierzenia, gdyż inaczej rozmowa nasza byłaby niemożliwa.

Musisz, synu, stanąć na opoce pewności, że jesteś kochany. Od chwili twojego zaistnienia pokochałem cię na wieczność moją miłością niezmienną, bezgraniczną, wyrozumiałą i wszystko wybaczającą. Jakże mogłaby być inna moja miłość względem was, ludzi, jeśli nie byłaby miłością Matki i Ojca zarazem. Bo wam potrzebna jest właśnie taka miłość. Dlatego wszystko, co w tobie budzi niepokój i niepewność w stosunkach między Bogiem a tobą, pochodzi z twojej natury emocjonalnej (której u Boga nie ma) lub poprzez nią próbuje na ciebie oddziaływać wieczysty nieprzyjaciel rodzaju ludzkiego – ten, który pragnie tylko jednego: oderwać moje dzieci ode Mnie. Chcę ci więc wyjaśnić, synu, że twoje odczucia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością (ze zrozumienia: jest to odczuwanie subiektywne, wypływające z emocji, zmienności, chwiejności natury ludzkiej i braku zawierzenia).

Prawda jest taka: powołałem cię do istnienia z miłości, przeznaczyłem do współżycia wiecznego w miłości z Bogiem, żyjesz cały zanurzony w mojej miłości. Ona dała ci pełnię wolności na zawsze. Wszelkie twoje codzienne działania nakładają się zaledwie na to, co jest istotą naszego stosunku – mojego z tobą i każdego człowieka z Bogiem. Dlatego wszelkie twoje wątpliwości są skrupułami wynikłymi z miłości własnej, a podtrzymywanymi przez przeciwnika.

Chciałem ci przedstawić, synu, to co jest istotne, najważniejsze i niezmienne. Cała reszta to sprawy przemijające. I ty się zmieniasz, a Ja nie patrzę na to, co robisz, tylko cieszę się twoją dobrą wolą – i ona jest tym, co naprawdę Mi ofiarowujesz i czym radujesz moje serce. Nie jesteś doskonały, w twoim postępowaniu mogą być błędy, a nawet muszą, ponieważ błądzenie jest cechą ludzką. A ty jesteś człowiekiem, osobowością odrębną, niepowtarzalną, jedyną spośród miliardów innych, i twoje błędy przynależą do twojej osobowości. Pragnę ci powiedzieć, żebyś się nie przejmował sądami ludzkimi, ponieważ każdy sąd jest zależy od mentalności własnej sądzącego. Dla ciebie, synu, ważny jest jedynie sąd twojego sumienia, ponieważ je zachowałeś (nieskażone).

A teraz odpowiedz Mi, synu, czy chcesz Mnie kochać.

– Panie, chyba wiesz, że chcę.

– Czy pragniesz tego mniej niż dawniej, czy bardziej?

– Sądzę, że nie mniej. Chciałbym z Tobą, Panie, urządzić życie.

– A teraz powiedz Mi, czy starasz się niszczyć mój obraz w duszach ludzkich, odrywać ode Mnie, ośmieszać moje przykazania. Czy usiłujesz odsuwać ludzi od mojej miłości?

– Uważam, że nie.

– Odpowiedz Mi jeszcze na jedno pytanie. Czy pragniesz uznania, miłości ludzkiej, wyniesienia własnego bardziej niż chwały mojej – słowem, czy stawiasz w oczach ludzkich siebie przede Mną?

– Nie, świadomie nie chcę tego.

– To jest, synu, przykazanie: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”.

Po krótkiej przerwie Pan pyta Zbyszka:

– Co cię naprawdę trapi, synu? (...) To, co teraz robisz, jest przejściowe. Ty się ciągle jeszcze uczysz i przygotowujesz, a właściwie Ja cię uczę i przygotowuję poprzez okoliczności i środowiska, w jakich cię stawiam. Kiedy cię wezwę ku tej formie służby, którą ci w miłości mojej wybrałem, nie będziesz miał wątpliwości, bo dam ci też miłość do niej, chociaż wcale ci nie obiecuję, synu, że zobaczysz cały obraz i zakres twojego działania. Zależnie od sposobu, w jaki podejmujecie zadania, które przed wami stawiam, Ja wam poszerzam lub zawężam teren pracy. Nigdy nikogo nie obciążałem ponad siły, a zwłaszcza ponad jego chęci. Dlatego będą to zawsze propozycje, a nie żądania. Propozycje zawsze możecie odrzucić; Ja i wtedy kocham was równie gorąco, ale wy sami tracicie swoje szanse zawiązania ze Mną ściślejszej przyjaźni (...).


Otwarłem dla was drzwi więzienia

13 VII 1990 r. Anna, o. Jan

Jesteśmy zaskoczeni tym, że sytuacja europejska rozwija się inaczej, niż było to zapowiadane przed laty przez zmarłych przyjaciół Anny. Nie wiemy, co o tym myśleć. Pan wyjaśnia:

– Posłuchajcie, dzieci (Pan się uśmiecha), każdy rok przynosi zmiany w sytuacji wśród państw ziemskich. Nad wami, to jest nad narodami zawłaszczonymi przez Rosję, Ja sam się zlitowałem, jak to niejeden raz obiecywałem. Czyżbyście mieli żal do Mnie o moje dobre serce? O to, „żem jest dobry?” Nie widzę, żebyście Mi tak serdecznie i szczerze dziękowali. Mówię o waszym narodzie. W innych narodach nie odnoszą swego wyzwolenia do Mnie, ale wy – powinniście (choćby z tego powodu, że wiemy i wierzymy Panu).

Wcześniej niż zamierzałem, otwarłem dla was drzwi więzienia, abyście mieli czas na przygotowanie się do życia w wolności. I oto okazało się, że wszystkie ludy stały się poprzez długoletnią niewolę niezdarne, nieumiejętne i same nie wiedzą, czego naprawdę chcą. (...) Macie żal do Mnie, że wydarzenia nie przebiegają tak, jak wam to powiedziały moje dzieci. Z części (Pan się uśmiecha) już się „usprawiedliwiłem” – bo was kocham. Przekazywano wam z mojej woli obraz wydarzeń, które mogły się stać, gdybym do tego dopuścił. Od tej pory broń stała się o wiele bardziej zabójcza, szkodliwa nawet dla roślin na ziemi; nie mogę dopuścić do tego, by cała Europa wymarła z głodu. (W znaczeniu: gdyby była użyta broń jądrowa w Europie, nawet ci ludzie, którzy ocaleliby w schronach, po wyjściu z nich znaleźliby skażoną ziemią, martwe rośliny, martwe zwierzęta i martwe ryby w morzach. A przecież mogą już być przygotowane typy broni, o których nie mamy pojęcia...)

Jednak oczyszczenie ziemi, które zamierzyłem, wypełni się. Zginą miliony ludzi, przestanie istnieć wiele państw, nastąpi ruina gospodarcza, bo Ja chcę podważyć waszą pewność siebie, wykazać wam waszą słabość i głupotę wynikłą z waszego oddalenia się ode Mnie, a poddania się sugestiom nieprzyjaciela.


Odnowię oblicze ziemi

Jednak pozostawię wam ziemię, rośliny, zwierzęta, abyście mieli z czego żyć i na czym rozpocząć powolne odradzanie się. Dla Mnie ważne są wyłącznie rezultaty, nie zaś metody. I jeżeli w mojej łaskawości wybieram „mniejsze zło”, możecie Mi dziękować. Dlatego stanie się to, co wam zapowiedziałem. (...) To wszystko nastąpi na skutek kataklizmów światowych, które wstrząsną cała planetą. Bardzo szybko sami to zobaczycie i będzie to świadczyło o prawdziwości moich obietnic dla was, Polaków, i moich ostrzeżeń dla innych narodów, które ich nie przyjęły. (...)

Pan mówi, że w Rosji nie uda się żadne dzieło odbudowy realizowane przez komunistów, bo szatan nie dopuści do polepszenia bytu swoich niewolników przez choćby częściowe odwrócenie się od niego. Dlatego chaos będzie się pogłębiał. Razem z głodem przyjdą coraz liczniejsze strajki, waśnie między narodami i usiłowanie oderwania się od ich ginącego imperium.

Za Rosję, za biednych, uciemiężonych i głodujących ludzi prosi moja Matka. Ale zbrodniczy ustrój runie i rozsypie się pomimo wysiłków wielu grup, m.in. wojskowych. Pogłębi się głód. Nie obawiajcie się Rosji, gdyż pogrąży się ona w swoim rozprzężeniu wewnętrznym (narodowościowym, gospodarczym, politycznym). A wtedy nadejdzie wojna i rozpoczną się kataklizmy. (...) Przestańcie się niepokoić, czujcie się tak, jakbyście zamieszkiwali wyspę, bo królestwo mojej Matki stanie się taką wyspą pokoju wśród tragedii świata, podczas gdy inne wyspy i półwyspy, dotąd oszczędzane, ulegną zniszczeniu, a niektóre nawet całkowitej zagładzie.

Jak już wam mówiłem, poruszą się podstawy ziemi. Chcę, abyście wy, to jest ludzkość, zrozumieli, że żyjecie pod moją opieką, w nieustającej trosce i łaskawości. Kiedy je cofnę, tak jak wy odsunęliście się ode Mnie, zobaczycie, że mądrość i wiedza ludzka nie potrafią sobie poradzić nawet z własnym globem. Wasze pełne arogancji i chełpliwości plany podboju innych planet zakończy ruina własnej planety, gdyż dopuszczę, aby spełniły się niektóre z waszych strategicznych koncepcji wojennych. I dopuszczę, że spełnią się one na was samych.

Dzieci, nie chcę przedstawiać wam szczegółowo losów innych narodów, gdyż byłoby to tylko zaspokojenie waszej ciekawości, jako iż doświadczyliście już, że przestrogi wasze nic nie znaczą, a moje ostrzeżenia są lekceważone i wyśmiewane. (...) Mówię wam, spodziewajcie się, że będziecie świadkami. Na własne oczy zobaczycie upadek wszystkich znaczących a bezbożnych ustrojów świata na wschodzie i na zachodzie. (...) Powiedziałem: „przygnę karki możnych” i uczynię to. Kiedy będzie się to działo, będę od was żądał próśb i modlitw za ginących.

Mówcie ludziom, ale nie o przebiegu kataklizmów i wojen w poszczególnych rejonach świata, lecz ogólnie o sądzie nad narodami, o globalnych zniszczeniach na ziemi, o tym, że zmienione zostaną wszystkie układy polityczne, gospodarcze, wszystkie sojusze i pakty. Odnowię oblicze ziemi. A jak przebiega sąd nad narodami, możecie zbadać sięgając do historii ludzkości. Jest to zawsze działanie potężne, straszliwe, niszczące, bo dopiero na ziemi zaoranej po dawnym „porządku” można rozpocząć nową budowę. I to wszystko nastąpi jeszcze w tym wieku, również rozpoczęcie nowej budowy.

Każdy naród będzie osądzony na miarę swoich win.

Błogosławię waszej pracy, waszej służbie, wspomagam was moimi siłami. Bądźcie tego pewni. Zapraszajcie Mnie do współpracy.


Zawierzeniem swym człowiek uznaje Mnie Ojcem i Przyjacielem

19 VII 1990 r., Anna, Bogusia, Jola, Wojtek

Jola, mająca wziąć udział w Ogólnoeuropejskim Kongresie Młodzieży w Szwajcarii pod hasłem „Chrystus nadzieją Europy”, zwraca się. do Pana:

– Oczekuję, Panie, Twojego słowa na kongres młodzieży dla wszystkich tych, którzy pragną służyć.

– Cieszę się, że tego pragniesz. Spotkasz się tam z Polakami. Staraj się im przede wszystkim przekazywać to, co ci powiem i co zabierzesz ze sobą.

– Dlaczego im właśnie?

– Bo znam wasz naród i wiem, że prędzej Mi uwierzą niż inni. Przede wszystkim mów im to, o czym teraz sami powiedzieliście w rozmowie, że pełnia zawierzenia Mi jest waszym ratunkiem i ma moc nad sprawiedliwością moją. Jeśli człowiek tak słaby, bezbronny i chwiejny zawierza Mnie, a tym zawierzeniem mówi, że uznaje Mnie swym Ojcem i Przyjacielem, apeluje do mojego miłosierdzia, które jest dla was zawsze dostępne.

Miłosierdzie moje jest niezmierzone i ciche wołanie jednego człowieka może wyzwolić nieskończoność mojego zmiłowania. Pragnę więc, abyście wzywali Mnie, obejmując swoim współczuciem jak największą ilość ludzi. Najbardziej cieszy Mnie wasza troska o bliźnich, bo pragnę, aby wasze serca się poszerzały, tak abyśmy kiedyś mogli stanowić jedno (J 17, 21).

Nie chcę was straszyć, dzieci, dlatego nie podam, które kraje i miasta będą zagrożone, a tylko powiem ogólnie, że teraz jest czas oczyszczenia świata. Rozpadnie się cywilizacja Zachodu. Najbardziej zagrożone są państwa i tereny stykające się z oceanami i morzami (niektóre z nich przestaną istnieć); dotyczy to również terenów górskich i wysp. Nie chciałbym jednak, aby stało się tak, że ci, którzy uznają się za mniej zagrożonych, mniej gorliwie prosić będą.

Mów, dziecko, mów to, co usłyszałaś ode Mnie, ale powtarzaj wciąż, że wasze ocalenie jest jedynie we Mnie. Więc odwracajcie się od waszych powszechnych grzechów: egoistycznego dążenia do osobistej kariery, bogactwa, sławy, znaczenia – od tego wszystkiego, co z dóbr ziemi pragniecie sobie przywłaszczyć; przeciwnie, dzielcie się, służcie innym, udzielajcie się sobie wzajemnie wedle rozmaitych waszych uzdolnień i umiejętności. Moje dziecko, mów, że czas oczyszczenia jest już bardzo bliski. Nigdy dotąd nie było ono tak powszechne, ale nigdy też jedna cywilizacja zepsuta moralnie i bezideowa nie zdołała narzucić reszcie świata tak wiele ze swojej własnej zgnilizny. Dlatego zmycie jej z powierzchni ziemi będzie miało tak szeroki zasięg. Jeśli zaś niektóre państwa, narody i terytoria pozostaną nie zniszczone, to przynajmniej pozbędą się fascynacji cywilizacją Zachodu, który na ich oczach upadnie. A jego upadek będzie haniebny i budzący odrazę.

Mów też, że odrodzenie świata zapragnąłem rozpocząć od waszego narodu, ponieważ wy pragniecie być Mi wierni pomimo waszych słabości i wad i pomimo prób, jakimi was doświadczyłem. Dlatego miłość moja obroni was i podniesie. W was jest nadzieja świata, bo tu powstanie ustrój oparty na moich prawach, który stanie się wzorcem dla innych skrwawionych, ocalałych narodów.

Uwaga. Po powrocie Jola powiedziała, że prawie nikt nie uwierzył w ostrzeżenia; księża polscy również. Zetknęła się natomiast z przekazem o zbliżonym charakterze: młodzież z pewnej grupy charyzmatycznej, bodajże ekumenicznej, widziała krwawy deszcz spadający na kilka krajów europejskich (być może były to ich kraje).

 

Pan zamierza przymierze z narodem polskim

21 VII 1990 r., Anna, o. Jan

Mówi Pan:

– Mój synu, chciałbym, żebyś wiedział, że moje przymierze z rodem człowieczym jest wciąż żywe: przymierze to może być podjęte przez każdego człowieka i przez każdy naród, jeśli tego zapragniecie sami. Przypomnij sobie przypowieść o zapraszaniu na ucztę królewską włóczęgów i żebraków z gościńca. Raz zaprosiłem Izraela, który sam zerwał przymierze (Pan mówi, że Izrael zrywał je wielokrotnie; ostatecznie zerwane zostało przez osądzenie i ukrzyżowanie Mesjasza). Od tej pory nie Ja was wybieram, ale wy wybieracie Mnie. Bo Ja przychodzę na każde gorące i szczere wezwanie. Tak samo „przymusza Mnie”, apelując do mego miłosierdzia, wasza zbiorowa wola. Łatwo ci zrozumieć, że dotyczy to zgromadzeń zakonnych lub nowych ruchów i dzieł w Kościele. Dotyczyć to może również całych narodów – do tej pory jednak żaden z nich nie zapragnął uczynić Mnie swym sprzymierzeńcem.

Wyjaśnię ci to, gdy będziesz mówił o Moim – zamierzonym przeze Mnie – przymierzu z narodem polskim. Powiedziałem, że ono już istnieje, ale tylko potencjalnie (ze zrozumienia: ze strony Boga jest wola i zamiar zawarcia go, ze strony narodu – intencja Jana Pawła II wyrażona na zakończenie III pielgrzymki oraz bardzo silne pragnienie ogromnej ilości ludzi, również tych, którzy teraz żyją z Panem w niebie). (...)

Chciałbym, synu, żebyś przeczytał Księgę Izajasza; żebyś ją czytał powoli, uważnie. (...) Bo proroctwo Izajasza jest już teraz aktualne. Widzisz, synu, Ja was na tym tekście (chodzi o komentarz do Księgi Izajasza, zamieszczony w II części „Bożego wychowania”) uczyłem czytania moich słów wciąż żywych i mających odniesienie do sytuacji całych narodów, a nawet całej ziemi – wedle czasu, w jakim się je czyta. Ale najważniejsze są Ewangelie, bo ze słowem przyszedł do was Bóg w osobie Jezusa Chrystusa, który świadczył nie tylko słowem, ale i czynami miłosierdzia, podczas gdy poprzednie relacje były tylko ludzkie.

– A Księga Apokalipsy (czy nie jest aktualna?)

– Synu, czasy Apokalipsy, czasy ostateczne, jeszcze są przed wami (przed ludzkością). To, co przyjdzie, stanie się apokalipsą dla wielu narodów, ale nie dla waszego narodu. Dlatego zamiast zachęcać was do rozważania jej treści, mówię wam o nieustannym orędownictwie i prośbach waszych za te narody, które obecnie będą płacić za całą swą historię: to będzie osądzenie ich ludzkiej historii w świetle moralności, a nie polityki. (Ze zrozumienia: Niektóre narody nigdy nie posługiwały się etyką w stosunkach między sobą – odrzuciły Dawcę dobra i Dawcę praw. Dlatego sąd dla nich będzie wstrząsającym odczuciem krzywd, które wyrządziły innym w czasie swego istnienia). Tym narodom, którym pragnę zwrócić uwagę na Apokalipsę, nie przychodzi to na myśl. Dlatego i Ja ich nie ostrzegam. Przypomnij sobie, synu, iż powiedziałem już kiedyś, że sprawię, aby uszy słuchających nie słyszały i oczy patrzących nie widziały, aby się nie nawrócili i nie ocaleli (Mt 13,13–15). Albowiem dawałem im na to setki lat, a oni czas ten wykorzystali jedynie dla własnych planów. Zaś plany ich były zbrodnicze. (Narody te dążyły do wzrostu potęgi, by później podporządkować sobie i grabić kraje słabsze).

Przypomnij sobie, synu, co mówiłem nie tak dawno, że wyzwolę z niewoli i wyprowadzę na światło więźniów, zniewolonych, upokorzonych, podbitych i bezradnych – ludzi i narody. Wy zaś będziecie pierwszymi w tym moim dziele miłosierdzia.


Dziękujcie za wszystko, co was spotyka

26 VII 1990 r. Anna, Zofia, Lucyna, Wojciech

Mówi Pan do Zofii:

– Tobie, córko, chciałbym powiedzieć, że spodziewam się, iż zechcesz wykorzystać swoje studia w służbie mojej. Chciałbym was wszystkich zatrudnić do wspólnego budowania chrześcijaństwa w waszej ojczyźnie, a prawdziwie – dla przywrócenia jej mojego Ducha. Wy, którzy doświadczacie mojej obecności i moich słów, mojej troski o was, czyż nie powinniście stawać się moimi świadkami dla wszystkich, którzy Mnie jeszcze nie poznali tak jak wy? (...)

W odpowiedzi na prośbę o wskazanie kierunku pracy Pan mówi:

– W tej chwili najbardziej potrzebne jest wszystkim zawierzenie Miłosierdziu Bożemu. (Panu zależy na przybliżeniu do Niego ludzi, a nic tak nie przybliża, jak ukazanie postawy Boga jako postawy ojca i matki zarazem; chodzi o Jego miłość i troskliwość). (...)

– Wam obu chcę powiedzieć, bądźcie dobrej myśli, córki, bo Ja o was pamiętam. A jeśli chcecie uprosić u Mnie to, co wam się wydaje niemożliwe, (chodzi o ważne sprawy dotyczące Polski), dziękujcie za wszystko, co was spotyka.

Ty, Anno, wczoraj przyjęłaś mój dar z radością (w przeddzień imienin – werdykt lekarski dotyczący nieuleczalnej choroby reumatycznej, której towarzyszą nasilające się bóle, prowadzącej do bezwładu). Trwaj w tym usposobieniu, bo wszystko inne jest atakiem nieprzyjaciela na ciebie. Odrzucaj go i wierz w moją troskliwą miłość. Jakże inaczej możecie się sprawdzić, jeżeli nie w próbach? A ciężar prób jest miarą waszej dojrzałości.

Anna:

– Panie, w zasadzie zaszczycasz mnie.

– Czyż nie wiecie, że jesteście moimi córkami?

Pan zwraca się do Wojtka:

– Mój synu, wiem, co cię trapi, znam twoją sytuację, ale proszę, pozostaw Mi jeszcze czas. I ten czas (czekania na odpowiedź) ofiarowuj Mi za wszystko i wszystkich, którym chciałbyś pomóc. Bo czekanie też jest cierpieniem.


Przede wszystkim zależy Mi na tobie samej

29 VII 1990 r. Anna, o. Jan

– Panie, zapraszam na Mszę świętą („imieninową”, która miała być odprawiona wieczorem) tych wszystkich, którzy pragną nam pomagać.

– Ty, Anno, walczysz w tej chwili z załamaniem. Jesteś atakowana specjalnie, bo szatan wie o twojej chorobie i osłabieniu odporności fizycznej i psychicznej. Dlatego dużo zależy od tego, czy się nie dasz pokonać. Trwaj przy Mnie, licz na Mnie, ufaj w moją miłość.

– Jestem atakowana ciągle, bez przerwy.

– Chciałbym, żeby Jan ci pomagał ze wszystkich sił, z całą mocą w modlitwach. Dla Mnie – Pan mówi to jakby z uśmiechem – nie ma znaczenia odległość pomiędzy Warszawą i Krakowem (o. Jan mieszka w Krakowie). Janie, proś o współmodlitwę Stanisławę, bo Ja z radością jej próśb słucham. Chciałbym, żebyście się wspomagali, dzieci, zwłaszcza w czasie Mszy św. (...)

Pamiętaj, córko, że przede wszystkim zależy Mi na tobie samej, i nawet współpraca musi być podporządkowana dobru twojej duszy. Nigdy nie dopuściłbym, aby ten, kto Mnie się powierza i służy Mi, został zaniedbany w swoim rozwoju duchowym. To samo dotyczy każdego z was. Ale ty, Anno, jesteś najbardziej narażona na ataki i pokusy nieprzyjaciela, ponieważ na tobie ta współpraca się opiera. Mądrze ci Jan radzi, byś w wyobraźni nie wymyślała sobie przyszłych trudnych sytuacji, bo twoją przyszłością jestem Ja w całej pełni swego miłosierdzia i łaski dla ciebie. Wszystko inne nie ma dla ciebie najmniejszego znaczenia (ze zrozumienia: wszystko inne jest złudzeniem, „fata marganą”, które szatan nam podsuwa strasząc nas; a we wszystkim, co jest dzisiejszą rzeczywistością, jest łaska Pana).

Anna wspomina dziwne uczucie radości na wiadomość od lekarki, że choroba jest nieuleczalna i będzie się posuwać; to uczucie, które trwało cały dzień, traktuje jako znak od Pana. Pan nawiązuje do tego:

– Twoja dusza zrozumiała, jak wielki dar ci powierzam. I radowałaś się nim. Chciałbym, aby ten stan radości z choroby trwał. Wszystko, co cię teraz spotyka, ofiaruj z góry za najlepszą współpracę dla dobra waszego kraju i was wszystkich.


Wdzięczność swoją wyrazić możecie służąc bliźnim swoim

3 VIII 1990 r.

Pan mówi do osób jadących do USA:

– Chcę ci powiedzieć, córko, że żadne z wielkich miast nie pozostanie nienaruszone, i to nie zawsze z powodu działania żywiołów. Otóż w czasie zagrożenia i paniki nastąpi chaos wśród władz administracyjnych, gdyż ujawnią się i wypłyną na powierzchnię wszystkie siły dotychczas ukryte (np. gangi, mafie).

Mówiłaś, córko, o uniwersytecie Notre Damę i mieście obok. Tego typu niewielkie miasta i mniejsze, a nawet osady, jeśli znajdzie się dostateczna ilość obywateli dobrej woli umiejących zorganizować życie miasta w warunkach ekstremalnych (np. śniegi, brak komunikacji, dostaw energii, opału, brak żywności) i jego obronę – mogą nie ponieść strat.

Konieczna jest miłość społeczna przejawiająca się we współdziałaniu wszystkich dla dobra całości. Całej ludzkości nadałem przykazanie miłości społecznej („abyście się wzajemnie miłowali” J 15, 12). Ci z was, co zaczną działać wedle prawa miłości bliźniego, wejdą w ten sposób na drogę, którą pragnę poprowadzić całą ocalałą i obmytą w chrzcie krwi ludzkość. Chyba rozumiecie, dzieci, że każdy, kto wypełnia słowa moje, wyznaje, że jest synem Bożym prawdziwie; każdy więc może liczyć na pomoc, wsparcie i opiekę Ojca swego, Boga niezwyciężonego, Pana żywiołów i dawcę życia.

Mówię to całemu Zachodowi. Ale w Stanach Zjednoczonych mam wiele różnorodnych grup wyznawców, więc wzywam was, moje dzieci: Jeżeli prawdziwie Mnie kochacie, kochajcie bliźnich swoich (Mt 22, 36–40). Kochajcie ich czynnie, niosąc jedni drugim wszelaką możliwą pomoc, podnosząc na duchu, dodając odwagi, budząc ufność w miłość moją – zachęcając przez to do naśladownictwa.

Daję wam moje słowo – obietnicę, że każdego człowieka, który będzie niósł miłosierdzie, ratunek, pomoc bliźnim swoim, uznam za swego syna i nie wyprę się go, chociażby nigdy przedtem o Mnie nie słyszał, a nawet gdyby nienawidził Mnie przedtem i walczył ze Mną, bo Ja żyję w każdym dziecku moim, a najbardziej cierpię i oczekuję wsparcia, pomocy, pocieszenia w bezbronnych, biednych, potrzebujących pomocy.

Zrozumcie, dzieci, że nikt z was nie może się odwdzięczyć za mnóstwo dóbr, jakie ode Mnie otrzymał razem z darem istnienia (na wieczność), ale swoją wdzięczność możecie wyrazić służąc bliźnim swoim – i nigdy inaczej.


Możecie zyskać dla swych wspótrodaków miłosierdzie moje i ocalenie

Jeżeli chcecie, dzieci, to wam to jeszcze raz powtórzę. Otóż nie obiecuję żadnemu z wierzących we Mnie i służących Mi ocalenia życia na ziemi w okresie katastroficznym, ale obiecuję, że będę przy nim w chwili śmierci i sam go wprowadzę do mojego domu – gdyż każdy, kto naraża życie ratując bliźnich swoich, kto wszystkie trudy swojej służby łączy z moją Ofiarą, stanie się w tym czasie współpracownikiem moim, a więc i współzbawicielem swoich braci. Będę czuwał nad wami, wraz z wami służył potrzebującym, prowadził was i ochraniał was i tych, o których troszczyć się będziecie.

Jeszcze jedną obietnicę wam daję. Mówiłem wam, że dla jednego w pełni zawierzającego Mi człowieka gotów jestem uratować miasto. Dla tych, którzy miłują bliźnich swoich i odwróciwszy się od siebie będą im służyć, mogę odmienić plany moje, bowiem miłosierdzie człowieka otwiera upusty nieskończonego miłosierdzia mojego.

Dlatego, dzieci, wasza postawa pełna prawdziwej wierności może orędować nie tylko za miastami, ale całymi obszarami (stanami). Możecie – wy właśnie – zyskać dla swych współrodaków miłosierdzie moje i ocalenie. Wedle waszej postawy dane wam będzie stać się zbawcami wielkich rzesz przerażonych, nieświadomych i zagubionych ludzi. (...) Jednakże ostrzegam was, opuśćcie wielkie miasta, zwłaszcza położone wzdłuż wybrzeży oceanów. Cały kontynent poddam mocy wszystkich żywiołów (ze zrozumienia: nie tylko zalewanie terenów wodami oceanów, ale i wstrząsy, huragany, tajfuny, powodzie, śnieżyce, mrozy lub susza, zarazy; następstwem działania żywiołów mogą być inne nieszczęścia, jak np. uszkodzenie magazynów broni chemicznych lub bakteriologicznych). (...)

Mówiłem już, że najbezpieczniejsze będą tereny rolnicze, położone daleko od wielkich miast. Tam się zachowało trochę prostej wiary (Biblia jest czytana i praktykowana). Matka moja strzeże „polskiej” Częstochowy, bo tam czcicie Ją jako swoją Królową. Ten rejon będzie ocalony.

Teraz rozumiesz, córko, dlaczego jesteś Mi tam potrzebna. Przecież wy (Polonia) będziecie się jednoczyć wokół Maryi i działać ku pomocy bliźnim. Wy, moje dzieci, jesteście częścią swojego narodu. Niczego innego nie pragnę od was jak tylko współudziału w służbie wspólnoty polskiej, służbie Mojej i Maryi – Królowej waszej, Królowej Kościoła, Królowej Nieba i przyszłej Królowej zjednoczonej ludzkości.

A teraz, dzieci, uklęknijcie, bo chcę wam dać swoje błogosławieństwo. Moje kochane dzieci, gdybyście wiedzieli, jak bardzo pragnę, by wasze serca biły jednym rytmem z moim, tak abyśmy całe życie mogli przejść objęci ramieniem: jak idą przyjaciele, ramię przy ramieniu zawsze razem.


Każdy z was może pracować razem ze mną

15 VIII 1990 r. Wniebowzięcie Matki Bożej

Modlimy się. wspólnie z zakonnikiem, o. Władysławem, który stoi przed wyborem jednego z trzech proponowanych mu rodzajów pracy (wzajemnie się wykluczających, bo każdy jest bardzo absorbujący). Pan mówi:

– Synu, czy wiesz, jak długo czekałem na osobiste spotkanie z tobą, na normalną, czyli bezpośrednią wymianę słów, jaka powinna być pomiędzy przyjaciółmi. Wiem o wszystkim, co ciebie dotyczy, ale tak bardzo tęskniłem za swobodną rozmową.

Wiem, że martwisz się, synu, bo nie wiesz, które z twoich działań jest Mi najpotrzebniejsze. Oczywiście to, do którego posiadasz najlepsze przygotowanie. Dlatego w czasie pierwszej Mszy św., którą będziesz sprawował, oddaj Mi cały ciężar odpowiedzialności i proś – z pewnością, że cię wysłucham – o to, abym cię odciążył od innych zobowiązań. Wiem, co cię gnębi, ale potrzeba Mi twojej zdecydowanej woli uzyskania mojej pomocy w tej sprawie. (...) Cieszę się, synu, że tak dobrze Mnie rozumiesz. A wiesz, czego to dowodzi? Tego, że zawsze słyszałeś Mnie w swojej duszy i nie stawiałeś Mi oporu w swoim umyśle. Mówię ci to, bo chcę ci sprawić radość. Powiedz Mi teraz, co pragnąłbyś ode Mnie usłyszeć.

O. Władysław:

– Trudno na to pytanie odpowiedzieć, bo wszystko jest podporządkowane posłuszeństwu zakonnemu. Nie bardzo jest o co Pana niepokoić. (W znaczeniu: Pana bardzo cieszy ta odpowiedź).

Pan udziela błogosławieństwa.


Nie bójcie się, Rosjanie, sprawiedliwości mojej

17 VIII 1990 r.

Modlimy się we troje z o. Janem i młodym Rosjaninem. Pan mówi:

– Twój kraj, Rosja, wzywa mojego miłosierdzia, gdyż każde cierpienie jest dla Mnie wezwaniem. A moje serce natychmiast wyrywa się ku płaczącemu, głodnemu miłości Boga, ku bezradnemu mojemu tak zniewolonemu dziecku.

Wierzę, że tę miłość podzielasz ze Mną i że w przyszłości ciągle będzie rosła, bo będzie zasilana miłością Boga; będzie wciąż rosła, gdyż miłość Boga nie zna granic.

Moje współczucie dla was, litość i pragnienie nasycenia was Sobą, pełnią miłości i pokoju, jest tak ogromne, że gotów jestem zapomnieć wam wszelkie wasze odejścia ode Mnie, zdrady i zaparcia się Mnie. Dlatego nie bójcie się, Rosjanie, sprawiedliwości mojej. Idę ku wam, aby wam przebaczyć, utulić was, uspokoić, napełnić nadzieją i przygarnąć do serca już na zawsze, abyście nigdy już nie byli samotni, zniewoleni, krzywdzeni. Pragnę was obdarzyć moją wolnością ducha. Chcę też zaszczycić was moją przyjaźnią. A przyjacielem Boga jest ten, kto dzieli z Nim Jego zamierzenie i pełni Jego przykazania, z których najważniejsze dla ludzkości jest przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali i abyście się stali jednym (Ewangelia św. Jana – modlitwa arcykapłańska).

Ciebie, synu, powołałem, abyś to moje wezwanie niósł braciom swoim. Mów im w moim imieniu: Oczekuję was, przychodźcie, wzywajcie Mnie, pragnijcie Mnie, stańcie w prawdzie. Wzywam was: odrzućcie wszystko, co ludzi oddziela od Boga. Odrzućcie kajdany nieprzyjaciela, którymi was skuwa. Odrzućcie kłamstwo, obłudę, chciwość, zazdrość, fałsz, donosicielstwo, nienawiść.

Oczyśćcie się, żałujcie więc za wszystko, co uczyniliście złego. Naprawiajcie to. Starajcie się służyć sobie wzajemnie. Wasza wzajemna miłość przyspiesza przyjście moje, a więc wasze wyzwolenie, tak jak odcina was ode Mnie nienawiść, żądza zemsty, wrogość i krzywdzenie się wzajemne. I jeżeli wasza wola (przez grzechy) złączy się z wolą nieprzyjaciela dusz waszych, to zostanę zmuszony do odejścia z waszej ziemi, która wtedy stanie się areną śmierci i krwi.

Ufam wam, moje drogie, poranione i cierpiące dzieci, że dosyć macie już władzy nieprzyjaciela nad wami i że nie jego, a Mnie wzywać będziecie. Ja wciąż czekam – to jest czas waszego wyboru.

Chciejcie Mnie, wzywajcie Mnie – Ja przyjdę. Pragnijcie moich praw, łagodnych i litościwych.

Teraz, synu, pragnę ci dać moje błogosławieństwo. Uklęknij. Kładę ręce na głowie twojej, aby umocnić cię – wolę twoją i umysł. Ujmuję w swoje dłonie twoje ręce, napełniam je sobą, abyś miał Kim darzyć wszystkich bliźnich swoich. Obiecuję ci też, że jeżeli nie odwrócisz się ode Mnie, dłonie twoje nigdy nie będą puste, bo Ja pragnę darzyć i podnosić ku sobie wszystkich, którzy płaczą. Synu, przyjmij też i zabierz ze sobą błogosławieństwo moje dla twoich rodziców, przyjaciół, towarzyszy pracy i wszystkich, których uważasz za bliskich, o których się troszczysz i których dusze pragniesz ratować. Potrzeba ci będzie mocy mojej, synu, więc daję ci ją.

A teraz przytulam głowę twoją do swego serca, żebyś słyszał jego bicie. Kocham cię nieskończoną miłością. Zawsze bądź jej pewien. +


Każdy z was jest atakowany wedle swoich słabych punktów

20 VIII 1990 r. Anna, Andrzej, o. Jan

Ojciec Jan przepisał dla Andrzeja ze swoich notatek początek słów Pana o szatanie. Podczas spotkania Pan zwraca się do Andrzeja:

– Andrzeju, ty nadal nie wierzysz w moją miłość do ciebie. Dlatego czujesz się sam. Tu może pomóc tylko twoja wola uwierzenia Mi, kiedy mówię, że cię kocham.

Odwróć się od nieprzyjaciela do tego stopnia, żeby nie poświęcać mu żadnej myśli. Ignoruj go, ponieważ bez twojej woli nic ci zrobić nie może. Jest jak pies na łańcuchu: ujada, grozi ci, pragnie ogłuszyć hałasem i przerazić, a przecież nie może cię dosięgnąć. Powinieneś szybko przechodzić dalej, nie zwracając na niego uwagi. Lecz ty, synu, zatrzymujesz się przed nim, zaczynasz mu się przyglądać, droczyć z nim. A jeszcze gorzej, gdybyś próbował go „oswoić” (tj. zaczynać z nim mówić, „obłaskawiać” go). Wtedy on będzie się starał być blisko ciebie i wciąż zwracać na siebie twoją uwagę. Zrozum, synu, że to jest „ojciec pychy” (jego pycha jest zaspokajana, gdy zwraca się na niego uwagę).

Synu, dalej wszystko już zależy od ciebie. Wzywaj Mnie. Czy to jest naprawdę proste dla ciebie, Andrzeju?

Moje dzieci, każde z was jest atakowane wedle swoich własnych słabych punktów, które szatan rozpoznaje. Jednych straszy, drugich prowadzi na manowce, jak ciebie, Andrzeju. Innym pochlebia, zachwyca się nimi i gotów jest obiecać wszystko, czego tylko dany człowiek zapragnie (karierę, sławę, pieniądze, władzę). Jednak zawsze jego prawdziwym celem jest zawładnięcie człowiekiem i jego zguba. (Tu Pan powołał się na fragment z „Iliady”, który cytuję z pamięci: „Wystrzegaj się Danaów, nawet dary niosących”).

Jak się przed szatanem ustrzec? Jak już powiedziałem – ignorując go. Największym lekiem dla ciebie, a trucizną dla niego jest pokora. Pokorą zaś jest stawanie w prawdzie wobec Mnie. Wszystko, co macie i czym jesteście, otrzymaliście ode Mnie. Z jednej strony sami z siebie jesteście nicością (bez Boga niczego dobrego nie możemy zdziałać), lecz z drugiej jesteście Moimi dziećmi. Kocham was. Jesteście dziećmi kochanymi nieskończoną miłością Boga. Dlatego nie pozwólcie szatanowi, aby wam schlebiał. Wszystko, co was spotyka, odnoście do Mnie. Wtedy jemu nie zostawiacie miejsca w swoim umyśle i sercu.

Radziłbym wam, a zwłaszcza tobie, Andrzeju, nie myśleć o sobie. Myśl o moich planach zbawienia was (ludzkości). Pokochaj je i staraj się współpracować ze Mną w każdej sytuacji, w jakiej masz ku temu możliwość. Przestań analizować siebie. Jesteś kochany przez Boga – teraz, taki jaki jesteś – i ta pewność powinna ci wystarczyć. Czuj się moim synem, a więc „współzbawicielem”, radosnym wykonawcą mojego dzieła, które wciąż się realizuje i rozrasta. Jan dobrze ci radzi, Andrzeju. Dziękuj Mi jak najczęściej za wszystko, w czym żyjesz. Gdy będziesz wszystko odnosił do Mnie, przestaniesz myśleć o sobie i Ja stanę się Panem twojego umysłu i serca (w znaczeniu: wtedy staniesz się niedostępny dla szatana, bezpieczny od jego ataków).

Dzieci, teraz zakończymy rozmowę, ponieważ jesteście zmęczeni. Bo Ja mógłbym z wami rozmawiać bez końca. Lecz słowa nie są jedyną formą przestawania ze Mną. Jeśli wy nie usuwacie Mnie, trwam stale w waszym sercu i nasycam was Sobą. Rośniecie więc i dojrzewacie również w ciszy i milczeniu („Czy śpi, czy czuwa we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak”. Mk 4, 26–29 przypowieść o zasiewie).

Teraz uklęknijcie i przyjmijcie błogosławieństwo moje. Moje kochane, biedne dzieci, obejmuję was moją miłością – teraz, ale Ja istnieję w wieczności i moje „teraz” jest waszą wiecznością – trwa. Przyciskam was do serca i błogosławię. Umacniam was w walce z nieprzyjacielem rodzaju ludzkiego. +


Służba Mnie w Kościele nie zwalnia ze służby ojczyźnie

24 VIII 1990 r. Anna, s. Ewelina, Grażyna, o. Jan

Ojciec Jan wyjeżdża na Zachód, gdzie ma się spotkać z wieloma osobami duchownymi.

O. Jan:

– Czy (mam) mówić szczegółowo o zagrożeniach i klęskach żywiołowych?

Pan:

– Synu, miej umiar. Poza tym nie uwierzą ci. Możesz powiedzieć, że uważasz lub że wiele osób tak uważa, iż jest to czas sądu nad narodami. Nie licz, że cię zrozumieją w tej sprawie. Synu, mów tak, żeby cię nie wzięto za osobę oderwaną od rzeczywistości. Opieraj się na faktach (gospodarczych), na analogiach do innych okresów historii, na coraz szerszej świadomości, że staczacie się ku tragedii ogólnoludzkiej (ekologicznej). A jeśli w prywatnej rozmowie trafisz na rozmówcę, który cię zrozumie, mów szerzej. (...)

Rozmawiamy o postawach dostojników w Kościele. Pan mówi:

– Widzicie, dzieci, Ja zawsze naprawiam wasze wszystkie błędy, a jeśli spotkam się z dobrą wolą ludzką, z takim człowiekiem wchodzę w ścisłą współpracę. Działam w Kościele, bo to jest moje dziecko.

O. Jan:

– Pragnę coraz głębiej wchodzić w teksty na temat planów Bożych.

Pan:

– Chciałbym, synu, żebyś czytając je pomyślał, w których dziedzinach służby państwowej byłby pożyteczny i skuteczny udział Kościoła (zakonów i świeckich), a szczególnie w czym widziałbyś pomoc twoich współbraci i podobnych im zakonów. Czy ci to odpowiada, synu? Bo Ja cię nie przymuszam. Nie może być podziału na kler i świeckich w służbie Kościołowi, bo służba Mnie nie zwalnia ze służby ojczyźnie. Kto służy Mnie, tym bardziej chce służyć swojemu narodowi (bliźnim).

O. Jan:

– Chcę wziąć udział w zjeździe naukowym (krajowym). Czy powinienem?

Pan:

– Oczywiście, jak najbardziej. Synu, przecież wiesz, że w swoim środowisku jesteś moim posłem. Nie mam ich tak wielu, więc staraj się być szerzej znany, bo wtedy moje słowa będą brane poważniej. Skromność przystoi zakonnikowi, ale poseł swojego Władcy wchodzi głównym wejściem i nie kryje się w cieniu.

Ogarnia nas radość, a nawet wesołość; dziwimy się, a Pan mówi:

– Udziela się wam moja radość, bo Ja się tak cieszę, gdy was mam przy sobie.

Pan zwraca się do siostry Eweliny:

– Córeczko, czy chcesz wiedzieć, co myślę o twoim wyjeździe na Wschód?

S. Ewelina:

– Tak, proszę.

Pan:

– Pragnę cię tam mieć w ścisłej współpracy z Matką moją, ale wtedy, kiedy warunki działania staną się lepsze (będzie więcej wolności, otwarcia dla religii). Ty nie jesteś z rodzaju wojowniczek z pierwszej linii; widzę tam teraz mężczyzn. Takich, którzy potrafią miłować nawet swych nieprzyjaciół, bo My idziemy tam leczyć i opatrywać rany, otwierać drzwi więzień ducha, a przede wszystkim miłować, bo oni wszyscy potrzebują miłości Matki i sprawiedliwości Ojcowskiej. Bóg jest i Ojcem, i Matką zarazem, a wy powinniście tę postawę naśladować. Nie tylko pragnę cię tam mieć, lecz znajdę dla ciebie miejsce i służbę we właściwym czasie. Natomiast proszę cię, dziecko, abyś już teraz oddawała Mi wszystkich, z którymi cię spotkam w czasie całego twojego życia, bo będę ci ich oddawał w opiekę. I zapewniam, że nic lepszego w życiu cię nie spotka niż to, co otrzymasz z mojego wyboru. Dziękuj Mi już, córko, za wszystko, co ci przeznaczyłem. Czyż mogłoby być inaczej, czyż nie tak myśli Ojciec o swojej córce? (...)


Dla mnie ważniejsze jest wasze zdanie się na moją wolę niż wasze aktywne działanie

Pan:

– Dzieci, o co chcecie Mnie spytać?

S. Ewelina:

– Panie, chcę Ci oddać mojego tatę. Jak mu pomóc w trudnej sprawie?

Pan:

– Więcej niż słów okazuj mu miłości, ciepła, serdeczności i zrozumienia. Proś Mnie za niego. Chcę dać ci specjalne błogosławieństwo na twój wyjazd do domu. Zabierz je ze sobą i pozwól, aby przez ciebie udzielało się wszystkim potrzebującym (kochaj ich). To samo błogosławieństwo daję wam, córki.

Anna:

– Panie, pomóż mi (chodzi o działanie dobra przez nas).

Pan z uśmiechem:

– Staram się jak mogę... wtedy kiedy ty Mi na to pozwolisz.

Anna:

– Panie, przecież Ty możesz pomagać nieskończenie...

Pan:

– Ale nie wbrew woli ludzkiej.

Anna:

– To ja Cię dzisiaj proszę o dobrą wolę.

Pan:

– Cieszę się, bo pierwszy raz Mnie o to prosisz. Proś Mnie o to często, bo teraz jest ci trudno (choroba). (...) Dla Mnie ważniejsze jest wasze zdanie się na moją wolę niż wasze aktywne działanie. (...)

Grażyna:

– Proszę za parafię, za ks. proboszcza...

Pan:

– Ja dbam o dobro jego duszy, a ty proś za niego. Jeśli chcesz mu naprawdę pomóc – bo pomocy (orędownictwa) mu potrzeba – to ofiarowuj za niego swoje codzienne przykrości. W ten sposób nie zmarnują się one.

O. Jan:

– Proszę o wylanie Ducha Świętego na katechetów, dzieci, nauczycieli.

Pan:

– Moje dzieci, czy jest w waszym narodzie ktoś, kto nie potrzebuje darów Ducha Świętego? Albo będziecie wyliczać ich wszystkich, albo przyjmijcie moją obietnicę wylania Ducha Świętego na cały naród.

Mówimy:

– Modlimy się o przyspieszenie ratowania świata... oczyszczenia, odrodzenia, aby dusze nie ginęły. Oddajemy Ci, Panie, (wyliczamy różne kraje) i tych, którzy będą tam ginąć...

Pan:

– Dzieci, widzę, że nie macie więcej (bieżących) trudnych spraw. I dlatego (kończąc rozmowę) przygarniam was do siebie, obejmuję, nasycam was moją miłością, która nigdy was nie opuszcza. Jesteście Mi tak drodzy, jakby oprócz was czworga nie było innych ludzi na ziemi (w znaczeniu: Pan każdego z nas, ludzi, kocha nieskończenie, bez wzglądu na to, czy jest nas dużo czy mało). Noszę w sercu waszą miłość do każdego z tych, których kochacie, na których wam zależy. Chciałbym, abyście tak spojrzeli na waszego proboszcza, ponieważ Ja go kocham i potrzebuję waszego wstawiennictwa za niego.

A teraz uklęknijcie, dzieci. Otwórzcie serca, poszerzcie je, aby przyjąć moją miłość. I proście dzisiaj za tych, którym moja łaska i miłość jest potrzebna; a proście także za wszystkich grzesznych i trudnych – bo i wy nie jesteście bez win (bo wszyscy jesteśmy grzeszni i trudni).

– Prosimy Cię, Panie, o przybliżenie oczyszczenia i odrodzenia świata, za tych, którzy cierpią...

– Teraz jesteście jedno z moim królestwem niebieskim. Łączcie się z nimi jak najczęściej we wspólnej modlitwie orędowniczej.

Błogosławię was, dzieci. I bądźcie dobrej myśli. Niech cały wasz naród podniesie głowy ku Mnie i oczekuje mojej pomocy. Kocham was, dzieci. +


Ostanie się tylko to, co jest oparte na Mnie

31 VIII 1990 r.

Mówi Pan:

– Pragnę odrodzenia Europy, gdyż dała Mi wielu świętych i służyła, wspomagając przez wiele wieków moje wysiłki ku zgromadzeniu was w jedną owczarnię. Dlatego teraz otwieram jej drogę oczyszczenia się. I te narody, które na nią wejdą, wspomogę i dam im nowe życie.

Lecz wyplenię z ich ciała chwasty i pasożyty, zetnę stare drzewa – jałowe i nie dające owocu, aby uczynić wolne miejsca młodym, obiecującym obfite plony. Przeorzę tę ziemię ostrzem grozy, głodu i zarazy. Spuszczę na nią ogień trawiący i fale oceanu. Ziemia i powietrze staną się wrogami, gdyż wszystkie żywioły zostały skażone i o ratunek i sprawiedliwość wołają. W moim królestwie sprawiedliwości wzywają też ci, którzy wymazani zostali ze swoich ziem za to, że ich bronili, że walczyli o prawa moje, które wam wszystkim nadałem, abyście żyli w braterstwie i pokoju.

Wasz naród ma tu wielu męczenników i wyznawców i oni was wspomagają, bo teraz sąd sprawować będę Ja, który jestem Ojcem cierpiących, skrzywdzonych, sponiewieranych i wymordowanych w ciągu wieków dzieci moich. W świetle moim (czyli w Prawdzie) staną narody i odbiorą to wszystko, czym darzyły braci swoich. W krótkim czasie będą zmuszone znieść ciężar czynów, które w imię nieprzyjaciela popełniały przez stulecia. Nie dziw się, że ich nie podźwigną. Dlatego kilka państw przepadnie, a cały Zachód ulegnie katastrofalnym zniszczeniom i długo trwać tam będzie nędza, rozpacz i załamanie wszelkich nadziei, perspektyw i wyobrażeń o sytości, bogactwie i znaczeniu.

Ostanie się to tylko, co oparte jest na Mnie, i ci, którzy pójdą w imię moje, powstaną pierwsi, a otrząsnąwszy się z przerażenia, rozpoczną nową budowę. Jest to już ostatni wybór Europy, jej ostateczna decyzja. Jeśli odrzuci Mnie i nie zechce powrócić, odwrócę się od niej i nadzieję moją położę w dobrej woli ludzi z innych kontynentów. Mówię o Europie Zachodniej, która wzgardziła łagodnością moich praw.


Niemcy nie Mnie pragną...

Dla Niemców mam inne słowa. Zawieszam nad nimi mój sąd. Ich czyny osądzą ich przed światem. Oczekiwałem od nich wstydu i żalu za to, co uczynili ze sobą i względem innych narodów. Dałem czas na poruszenie sumień, na naprawienie krzywd, na postanowienie zmiany i zwrócenie się ku Mnie. Lecz oni, pewni swej bezkarności, zwrócili się ku światu, na jego bogactwach budując swoją przyszłość. Nie chcą się zmienić, nie Mnie pragną, lecz władzy, bogactwa i mocy, by znowu powrócić do dawnych błędów. Dlatego nie ostrzegam ich, że przyszłości dla nich już nie ma. Zakończą swój żywot jako państwo w pełni swych nie odpokutowanych win.

Nie wygubię wszystkich Niemców, lecz sprawię, że pycha ich zostanie zmiażdżona, bogactwa stracone, kraj zrujnowany, a na większości ziem rozleje się morze. Staną się rozbitkami państwa, któremu wyrwę serce, gdyż stolicę uczynili siedliskiem złych knowań i nienawiści. (...) I nie sądź, że Ja będę ich „karał”. Ja tylko dopuszczę, aby powróciło i wyładowało się na nich ich własne zło. Zbyt długo służyli nieprzyjacielowi jako narzędzie chętne, posłuszne i gorliwe. Zbyt długo wierzyli, że im wolno przekraczać wszystkie moje prawa, że sprzyjam ich zbrodniom i wybaczam je. Prawdziwie – od dawna już nie uznają Mnie i nie liczą się ze Mną. Przeciwnie, nazywając się krajem chrześcijańskim szerzą kłamstwo, bo wprowadzili w środek Europy wilcze prawa i jak wilki zginą, aby owce moje mogły żyć bezpiecznie.

 

Tam przyjdę, gdzie Mnie wezwiecie – nawróceniem serc

Mówiłem już, że nadszedł czas, by zakończyć swary pomiędzy bratnimi kościołami. Czas przełożyć ponad ambicje osobiste, próżność i pychę ludzką to, co łączy w jeden Kościół – mój Kościół – rozmaite ludy ziemi, w równości, miłości i braterstwie. Wtedy otrzymają mój pokój i błogosławieństwo.

Wszędzie tam, gdzie używano mojego imienia dla osiągnięcia celów ziemskich, szczególnie do władzy nad innymi narodami, (w krajach) gdzie Kościół mój (lub jego część) podporządkował się i służył swoim władcom w ich ziemskich, politycznych celach, zwłaszcza gdy w imię moje pomagał w zniewoleniu innych narodów i niszczył ich własne wartości wraz z wolnością, tam bluźnił Mi i zrywał przymierze ze Mną – Dawcą wolności ducha, Dawcą miłości wzajemnej pomiędzy dziećmi moimi, ludźmi. Taki Kościół służył, aczkolwiek nieświadomie, ojcu kłamstwa, nienawiści i wszelakich zbrodni i od niego prędzej czy później otrzymywał zapłatę. Dlatego państwa bogate, silne, zaborcze i wobec innych stosujące przemoc upadają, a narody cierpią za winy swoich władców, zwłaszcza kiedy same ich wybierały i zbiorowo ich wolę wykonywały – wbrew prawom moim, znanym im.

Jeśli chcę je ratować, daję im czas cierpienia, aby mogły na sobie zaznać, co czyniły innym, a im więcej zbrodni uczyniły – nie żałując ich i nie naprawiając – tym cięższe są ich cierpienia. Bo gdy Ja odchodzę, rozpoczyna rządy nieprzyjaciel wasz, a on ludzkość uważa za swoich niewolników i wciąż walczy o to, by was sobie zagarnąć i zniszczyć. Nienawiść, kłamstwo, strach i wszelka podłość są jego orężem i dopóki nie przeciwstawicie się im, będziecie w jego mocy. Walczcie więc moją bronią – miłością wzajemną, pojednaniem, ustępowaniem sobie w imię zgody, pokoju i jedności mojego ludu pośród wielu narodów.

To mówię narodom związanym przez Rosjan i im samym. Tam przyjdę, gdzie Mnie wezwiecie – nie słowami, lecz nawróceniem serc, odwróceniem się od czynionego zła i rozpoczęciem czynienia dobra. Nie mogę pomóc, kiedy wasza wola wybiera za pana nieprzyjaciela rodzaju ludzkiego, lecz kiedy okażecie Mi, że wola wasza Mnie wybrała i moich praw pragnie, przybędę w całej mocy mojej, by was wyzwolić i otoczyć opieką, której tak bardzo wam potrzeba.

Ten, kto sam stał się niewolnikiem i służył nienawiści pomiędzy ludźmi, ma trudną drogę przed sobą. Musi się przeobrazić, odwrócić od zła, które czynił i z tą samą gorliwością czynić dobro – nie Mnie, lecz bliźnim swoim, w których żyję. Dwóm panom służyć nie możecie, ale Ja teraz daję wam szansę ratunku: rozluźniam więzy i otwieram wrota więzień. Reszta zależy od waszej woli.

Ja wciąż czekam, jak Ojciec oczekiwał syna marnotrawnego – lecz syn powraca, sam własnym umysłem wybierając sprawiedliwość Ojca ponad wszystkie „uroki” świata, których zaznać pragnął i których doświadczył. Oczekuję waszej woli powrotu z dalekiego kraju błędów i nienawiści. Otwieram wam ramiona. Moje serce tęskni ku dzieciom moim, biednym, cierpiącym, okaleczonym przez świat. Oczekuję was z ucztą weselną. Wracajcie, dzieci, w pokorze prawdy i w miłości wzajemnej, wspólnie, a nie raniąc się i zabijając.


Idź tam, gdzie będziesz bardziej pożyteczny

5 IX 1990 r. Anna, o. Paulin, Jola

Pan odpowiada zakonnikowi na pytanie, co ma dalej robić:

– Jeżeli przełożony zostawi ci wolność decyzji, to idź, synu, tam, gdzie będziesz bardziej pożyteczny, o ile czujesz się na siłach. Wiesz, jak Ja się troszczę o młodych kapłanów, bo ciągle myślę o posłaniu ich na Wschód. A wtedy będzie im potrzebne gruntowne przygotowanie, najbardziej wszechstronne, bowiem są młodzi i nie będą mieli blisko siebie pomocy i rady.

Jola pyta o wolę Pana, gdyż chce wyjechać na rok do Ameryki Południowej. Należy do Odnowy w Duchu Świętym i pyta o wskazówki dla jej dwóch południowoamerykańskich znajomych z tego ruchu.

– Nie chciałbym ci niczego narzucać, gdyż masz prawo do poszukiwań swojego miejsca w świecie – a wybiera się przez doświadczenie. Ważne jest tylko to, czy pragniesz służyć Mnie, czy sobie. Jeżeli twoją motywacją jest pragnienie służby światu dla Mnie, Ja na pewno cię nie odrzucę i potrafię wykorzystać wszystkie cechy twojej osobowości, twoje uzdolnienia i umiejętności dla dobra twojego i twoich bliźnich. Chodzi Mi o to, abyś – gdziekolwiek będziesz – czuła się wolna i kochana, bo zawsze i wszędzie będę stał przy tobie.

– Moje dziecko, słyszałaś o tym, co czeka ludzkość w najbliższych latach. Od tych, którzy kochają Mnie i zawierzają Mi, pragnę tylko jednego, aby w każdej chwili życia – wobec tych, wśród których będą – swoją postawą świadczyli o Mnie. Jeżeli chcesz podtrzymywać znajomość z Ricardo, zrób wszystko, aby stał się on moim współpracownikiem, tak samo jak ty będziesz. Wiem, że chciałabyś, córko, otrzymać wskazówki dla niego. Powiedz mu, że każdy człowiek jest Mi potrzebny w ogromnym dziele odrodzenia świata. Każdego wzywam do współdziałania, każdego pragnę mieć przy sobie, aby móc go prowadzić, chronić, wspomagać i umacniać. Nie ma ani jednego człowieka, któremu odmówiłbym współpracy. Natomiast formy i miejsca współpracy pozostawiam waszemu wyborowi, bo Mnie potrzebna jest służba dobrowolna, gorliwa i radosna. Powiedz mu, że kocham go i będę kochał zawsze równie gorąco, cokolwiek uczyni. A reszta jest wynikiem waszej miłości do Mnie.


Pan ostrzega kraje Ameryki Południowej

Pan mówi, że chociaż zagrożona jest cała ziemia, to jednak nic nie jest przesądzone i może On odmienić swoje zamiary tam, gdzie ludzie okazywać sobie bada troską, współczucie i miłość wzajemną. Ostrzega też:

– Tam gdzie ujście znajdzie nienawiść społeczna, gdzie wyzwoli się zło żyjące w was, tam sami oddacie się na pastwę nieprzyjaciela dusz waszych, ojca zła, nienawiści i mordu. Wtedy staniecie się wszyscy jego ofiarą, bo taki będzie wybór waszej wolnej woli.

Ufam, że wobec wielkich zagrożeń potraficie odrzucić wszystko to, co was dzieli, i okazywać sobie pomoc, nie zaś niszczyć się wzajem. Wierzę, że moje dzieci – wszystkie odkupione Krwią Jezusa Chrystusa – potrafią ocalić swoje człowieczeństwo i stanąć solidarnie wobec zagrożeń jako jedna wspólnota, zjednoczona w walce o przetrwanie i tworzenie lepszych warunków życia społecznego.

To co sama rozumiesz, córko, możesz mu wytłumaczyć, opierając się na moich słowach i przypowieściach (z Ewangelii). To samo powtórz Rene.

Oba te narody przejdą duże wstrząsy, ale Ja obiecałem, że ujarzmionych wyzwolę. Stany Zjednoczone wyjdą z okresu oczyszczenia zniszczone, rozbite, zgłodniałe, biedne. Wtedy narody Ameryki Południowej zyskają możność uniezależnienia się od obcych państw. Pragnę je wyzwolić od szantażu, przekupstwa, lęku i obcych knowań, na skutek których najbardziej cierpią biedni i bezbronni, a to im władze państwowe winne są największą troskę, pomoc i opiekę. Najszybciej rozwiną się te społeczeństwa, w których sprawiedliwość, prawo do wolności osobistej i miłosierdzie znajdą najdoskonalszy wyraz i będą trwale przestrzegane.

Wszyscy stajecie wobec wyboru, komu chcecie służyć, Mnie czy nieprzyjacielowi ludzkości. Dlatego Ja wzywam wszystkich ludzi dobrej woli ku służbie człowiekowi potrzebującemu. Życzyłbym też sobie, aby owo społeczne miłosierdzie stało się potrzebą dusz waszych, wciąż wzbogacało się o nowe inicjatywy i powoli ogarniało całe społeczeństwo. Pamiętajcie dzieci, że Ja kocham wszystkich, lecz miłosierdzie moje otwieram skrzywdzonym, poniżonym i cierpiącym, zaś sprawiedliwość mam dla krzywdzicieli, pysznych i okrutnych. Będziecie świadkami mojego sądu nad możnymi i pysznymi. Na waszych oczach legną lub znikną narody bogate, bezwzględne i ufne w moc swojej broni. Bądźcie więc względem siebie miłosierni i służcie sobie wzajemnie w pokoju, a wtedy sprzymierzeńcem waszym stanie się Bóg.

– Proszę Cię, Panie, abyś uzdolnił Ricarda i Rene, by mogli stać się zalążkami miłosierdzia społecznego w swoich krajach.

– Ja tego chcę, a reszta zależy od nich. Moje wsparcie może być bezgraniczne – zależy jedynie od siły, stałości i wytrwałości ich woli. Przekaż, że zachęcam ich, aby oparli życie na tym, co sami uznają za najpiękniejsze i najbardziej godne miłości.

 

Ja nigdy nikogo nie przymuszam, a tylko zapraszam...

9 IX 1990 r. Anna, Zofia, Grażyna

Mówi Pan:

– Moje dzieci, czy jeszcze wątpicie, że chcę z wami mówić? Więc skąd ta nieśmiałość i niepewność? Dziecko, które wie, że ojciec je kocha, biegnie do niego śmiało, wyciąga łapki, wdrapuje mu się na kolana, obejmuje, a ojciec je przytula i pieści. Więc przytulam was wszystkich teraz i tą samą miłością obdarzam waszych bliskich, choćby byli daleko.

Pan zwraca się do Zofii:

– Chcę ci powiedzieć, córko, że słyszysz Mnie, ale nie wiesz, jakimi umiejętnościami cię obdarowałem, a więc czym możesz Mi służyć najlepiej. (...) Chcę, żebyś wiedziała, czego się po was spodziewam. Każdego, kto to będzie czytał, pragnę zachęcić, by szukał w moich planach swojego miejsca, ponieważ plany te nie są sztywne: możecie je wzbogacać własnymi pomysłami i uzupełniać wskazówki. Pozostawiono wam szerokie pole działania i nic nie zahamuje waszych inicjatyw (tego i przyszłych pokoleń), jeśli będą je kształtować w oparciu o moje prawa, które znacie.

Córko, chciałbym wzbogacić twój świat przewidywań i wyobrażeń, tak abyś mogła przekazywać je po trochu osobom, z którymi będę cię spotykać (wedle ich zainteresowań). Widzisz, córko, w rozmowach z nimi potrzebna ci będzie mądrość, lecz i roztropność, i wedle niej postępując nie zniszczysz nic z moich zamiarów, tym bardziej że jestem z tobą. (...)

Moja córko, chciałbym ci zaproponować poznanie się z ojcem Władysławem, gdyż potrzeba mu odciążenia w pracy charytatywnej, żeby mógł w spokoju pracować nad tym, co mu wyznaczono, ale pozostawiam ci całkowitą wolność decyzji. Obdarowałem cię umiejętnością organizowania pracy. Pragnąłbym, aby to była praca dla Mnie. Masz tu możliwości sprawdzenia się, ale do niczego cię nie przymuszam. Liczę na to, że kiedy zrozumiesz wielkość i piękno moich planów dla was, dla waszego dobra, zechcesz włączyć się w nie z własnej woli – bo Ja nigdy nikogo nie przymuszam, a tylko zapraszam moje dzieci do współpracy, aby uczynić ich życie szczęśliwszym i dać im radość rozszerzania dobra. Co myślisz o tym, córko?

Ciebie, Zofio, pragnąłbym widzieć tu, w kształtowaniu życia społecznego wedle moich praw, łaskawych i miłosiernych, i wedle wzorów czasów apostolskich (pierwotnego chrześcijaństwa, pierwotnego Kościoła). Bo sama widzisz, moje dzieci w Polsce zostały tak omotane, oślepione i zagubiły się tak, że nie widzą już jasnej i prostej hierarchii swoich obowiązków (ani swoich praw) i trzeba im to wskazywać przykładami praktycznej działalności. Wiem, że Mnie słyszysz w swoim sercu, ale chciałbym wypuścić cię już z twojej klatki na moją wolność.

To samo dotyczy i ciebie, Grażyno. Obiecuję ci, że w miarę lat życie twoje będzie się stawało bogatsze, a możliwości większe, a nie odwrotnie. Bo kto współdziała ze Mną, ode Mnie otrzymuje możliwości i warunki – a Ja jestem wolnością.


Rzadko dorastacie do pełnej współpracy ze Mną

16 IX 1990 r. Anna, Grażyna, ks. Mieczysław, Wojtek

Mówi Pan:

– Każdego z was prowadzę ku zawierzeniu – ono unicestwia problemy. Tak, dzieci! Ja was na pewno nigdy nie opuszczę. Nawet gdybyście wy Mnie opuścili, Ja was będę bronić. Najczęściej moje działanie polega na bronieniu każdego z was przed samym sobą, a tak rzadko dorastacie do pełnej współpracy ze Mną. Ale kocham was wszystkich jednakowo.

Teraz uklęknijcie i przyjmijcie moje błogosławieństwo. Dzieci, proszę was, pozbądźcie się natrętnych pesymistycznych przewidywań, bo to nieprzyjaciel wasz stara się was osłabić. Żyjcie ze Mną we wspólnocie z dnia na dzień, z godziny na godzinę, biorąc z mojego stołu wszystko, co wam podaję. Nie nalegam, abyście pracowali więcej niż możecie, a tylko abyśmy trwali w każdej sytuacji we wspólnocie miłości. Tulę was do serca i cieszę się wami. Kocham was.

 

Potwierdzenie wyboru

18 IX 1990 r. Anna

Zbyszek (Polak z ZSRR) powiedział przez telefon o swojej decyzji wstąpienia do seminarium. Pan powiedział mi od razu:

– Powiedz mu: Błogosławię. Potwierdzam wybór. Ufam, że do końca już pójdziemy razem.

I to przekazałam.


Twoim sercem Syn mój pragnie kochać

23 IX 1990 r. Anna, o. Jan, ks. Zygmunt, Zbyszek

Mówi Maryja:

– Witam was, dzieci, w naszym domu. Wiem, że się spieszycie, więc powiedzcie Mi, na czym wam najbardziej zależy.

Zbyszek:

– Studia w seminarium...

Maryja:

– Jeżeli mój Syn zaprasza cię do najbliższej przyjaźni ze sobą, to Ja staję się dla ciebie Matką, jak byłam nią dla Jana. Czy zgodzisz się Mi zaufać?

Zbyszek:

– Z radością to uczynię.

Maryja:

– Chciałabym, żebyś usunął z myśli wszelkie troski. Ja przejmuję troskę o ciebie.

Zbyszek:

– Mam odczucie, że nie przyjąłem jeszcze daru Odnowy w Duchu Świętym.

Maryja:

– Przypomnij sobie przypowieść mego Syna o ziarnie.

Zbyszek:

– Leży mi na sercu sprawa Szczęsnego (znajomego Polaka z Ukrainy).

– Zostaw to Panu.

Wkrótce ten chłopiec został przyjęty do seminarium w Polsce. Zwracając się do ks. Zygmunta (który myśli o wyjeździe na misje na Wschód) Maryja mówi:

– Jestem Matką Kapłanów. (...)

Ks. Zygmunt:

– Mam trudną parafię.

Maryja:

– Czy to nie jest przygotowaniem? Czy nie uważasz, synu, że Jezus właśnie przez to przygotowuje cię do czegoś więcej? Mogłabym ci radzić, byś przyjął najbliższy rok jako twój nowicjat przyjaźni z Jezusem. Bo jeśli pojedziesz, niosąc mego Syna ludziom zgłodniałym i cierpiącym (z powodu braku Boga), musisz wiedzieć, że staniesz się Jego widomym obrazem, gdyż twoim sercem Syn mój pragnie ich kochać. Dlatego wam mówimy, Jezus i Ja, że musicie być tak blisko siebie (tzn. Jezus i każdy kapłan), abyście stanowili jedno, aby nic nie hamowało łask, które Syn mój wylać pragnie. I jeszcze pamiętaj, że najczęściej będzie tak, że prawdziwe oparcie będziesz miał tylko w Nas. (...)

Jeżeli chciałam, żebyś był tutaj, to po to, abyś zyskał pomoc w zbliżeniu się do Nas. Dlatego weź księgę miłości mego Syna („Pozwólcie ogarnąć się Miłości”) i to, co jeszcze otrzymasz, bo to jest właśnie przygotowanie do codziennych rozmów z nami, prostych i naturalnych, takich, jakie powinny łączyć człowieka z Nami.

Teraz, dzieci, chciałabym, abyście przyjęli nasze błogosławieństwo.

Mówi Pan:

– Dzieci moje, udzielam wam błogosławieństwa przez ręce mojej Matki. Przyoblekam je w miłosierdzie i czułość macierzyńską Maryi, Matki waszej. +

 

Tam gdzie odrzucono moje prawa, wchodzi szatan

27 IX 1990 r. Anna

Mówi Pan:

– Wiele mam ci do powiedzenia. Tak cierpisz trwając w oczekiwaniu, a oto już nadchodzi czas waszej czynnej, rzeczywistej, realnej współpracy.

Anna:

– Dziś jest 50–lecie wstąpienia ojca Jana do zakonu...

Pan:

– Pamiętam o moim synu. Jan dzisiaj otrzymuje wiele łask; pięćdziesiąt lat służył Mi wiernie, gdyż nie myślał o swojej przyszłości, lecz o Mnie i dla Mnie się starał. Dlatego zapragnąłem włączyć go do naszej współpracy. Ufałem, że wesprze cię i dopomoże w rozpowszechnianiu naszych tekstów – i tak się stało, a nawet więcej, gdyż poznając moje plany pokochał je, jak to zrobił Grzegorz, i obaj stali się twoimi towarzyszami w tym dziele. Cieszę się wami!

Powiedziałem ci, że wzbudzę w Rosji wiele powołań i oto już oglądasz pierwsze z tego pokolenia, a będę miał całe zastępy synów, którzy uchylą swoim braciom bramy mego Kościoła, abyście stali się jednem.

– Teraz zbliża się czas grozy i zamętu. Nadchodzą chmury tak czarne, iż budzą grozę nawet wśród tych, którzy zamierzają mord – dlatego wciąż zwlekają. Lecz nienawiść rośnie i ojciec nienawiści trzyma ich w swej władzy. On wie, że musi odejść i postara się, by zabrać ze sobą jak największą ilość swoich wyznawców. Dlatego będzie wojna, wojna straszna, w których użyjecie przeciw sobie broni dotąd nie stosowanych. Kamień niezgody wrzucony w wody Zatoki Perskiej rozprzestrzeni swoje piekielne kręgi dalej, szerzej i okropniej, niż to mógłby sobie wyobrazić ślepy człowiek.

Wy się nie bójcie. Was nie dosięgnie, gdyż macie obronę Przeczystej Maryi, Pani waszych serc. Jednakże to, co się rozpoczyna – zdawałoby się, że tak daleko – zbliży się do granic waszych, bo na Wschodzie nastąpi załamanie się systemu szatańskiej władzy i zamęt, raz rozpoczęty przez siły nieprzyjaciela, nie ucichnie, aż nieprzyjaciel wasz nie ujdzie zabierając swój łup. On planuje, i głupi ludzie, przystępując do działania w imię swoich zagrożonych (według nich) przywilejów i prawa do posiadania zagrabionych cudzych ziem, wykonają sami na sobie wyrok śmierci i zagłady.

Szatan poruszy wszystkich, w których zabił sumienie, których wola ciąży ku zbrodni, przemocy i nienawiści, ponieważ nie opierali mu się, a ochoczo jego woli służyli rozszerzając jego panowanie, deprawując dusze ludzkie i niszcząc wszelkie wartości już wytworzone przez ludzi w ciągu wieków. Mówię tu nie tylko o podbijaniu narodów i o siewie nienawiści na całym globie, którego oni byli roznosicielami i którego skutki na nich się obrócą; mówię, iż usiłowali zniszczyć samych siebie. Dlatego tak straszny stanie się koniec Rosji i wielu z narodów przez nią związanych. Ocaleją te narody, które bronić będą pokoju i pomagać sobie wzajem. Inne przejdą przez śmierć i zniszczenie (...).

Ustroje kłamstwa otępiają i zamieniają ludzi w niewolników najgłupszych i najbardziej nierzeczywistych programów, haseł i mniemań o swoich „misjach” i przeznaczeniu. Ale wtedy zawsze na sztandarach wypisane jest bezprawie i zawsze prowadzi ich ku zgubie pycha, bo pędzi ich ku zagładzie sam ojciec pychy. Tam, gdzie odrzucono moje prawa, wchodzi on i ofiarowuje wam swoje spowite w łakome dla was obietnice. Wszystko to, czego pragniecie wbrew prawom moim i przeciw nim – przeciw miłości bliźniego swego, człowieka – ukazuje wam jako korzystne i osiągalne, aby was popchnąć do działania. Stajecie się sługami nienawiści, mordu i w ślepym zapamiętaniu wchodzicie w bramy piekła, podczas gdy wasze ofiary Ja sam przygarniam, pocieszam i w dom swój wprowadzam.

Teraz jest czas sądu nad narodami. Osądzą się same. Osądzą wedle potęgi nienawiści, kłamstwa, pychy i umiejętności mordu, które to dary nieprzyjaciela przyjęły, rozwinęły i wyniosły na ołtarze życia państwowego. Was (Polaków)wśród nich nie będzie. Macie trwać w pokoju w obronie swych granic i służyć sobie wzajemnie w imię moje. Wtedy ocalejecie.

Maryja z dziećmi moimi już nadchodzi z obiecaną pomocą. Na ten czas grozy błogosławieństwo moje daję wam. +

 

W tabernakulum czekam zawsze na każdego z was

30 IX 1990 r. Anna, Grażyna, Zbyszek

Mówi Pan:

– Dlaczego w ogóle się martwicie? Powiedzcie Mi raczej, czym się teraz cieszycie.

Zbyszek:

– Ja się cieszę z Twojej obecności.

Pan:

– Mój synu, czyżby to było wszystko? Przecież jedziesz studiować, na czym ci zależało.

Zbyszek:

– Otrzymałem to wszystko, czego ostatnio chciałem.

Pan:

– A ile razy tutaj „płakałeś” i prosiłeś Mnie o wskazanie twojego miejsca w moich planach?

Zbyszek:

– Dziękuję Ci, bo teraz, jak mi to powiedziałeś, zrozumiałem ten stan niepewności.

Pan:

– Twój stan wewnętrzny teraz to jak okres kwitnienia drzew owocowych: trwa krótko, ale się nie kończy, tylko się przemienia, bo drzewo pracuje na to, aby przynieść owoc, a więc aby stać się darem dla innych. Dlatego pamiętaj, że Ja jestem ogrodnikiem i panem pogody (w znaczeniu: deszczu, wiatru i burzy również).

Anna:

– Cały czas jesteś pod opieką Pana i będziesz wzrastał według Jego planów dla ciebie.

Pan:

– Z tą różnicą, że chociaż plan swój oddajesz Mnie, ale przez to samo rozrastasz się, mężniejesz i sam stajesz się dojrzały do mego królestwa, które przeznaczone ci było od początków twego istnienia. A moje starania idą w tym kierunku, aby ci drogi doń prostować i podtrzymywać cię, zachęcać i nieustannie obdarzać wedle możliwości przyjęcia moich darów i używania ich.

Powiedz Mi, synu, o co jeszcze chciałbyś Mnie zapytać.

Zbyszek:

– Zastanawia mnie emocjonalizm i gadatliwość (u niektórych osób) w ruchu Odnowy w Duchu Świętym. Pan:

– Czy nie wiesz, że wszyscy dorastać musicie do przyjaźni ze Mną? Czy tobie samemu nie dałem dosyć czasu, abyś mógł rozeznać, co cię naprawdę pociąga? Każdy człowiek, synu, ma czas konieczny mu dla jego dojrzewania. A Ja was znam i nie przymuszam was ani nie przynaglam; raczej przeciwnie, daję wam aż „za wiele” czasu i wolności (wielu ludzi marnuje ten czas). Dla Mnie ważna jest jedynie wasza miłość, która, gdy dojrzeje, staje się miłością naszą, wspólną. A wtedy zostaje ona utrwalona na wieczność, ponieważ jest złączona z miłością Boga (ze zrozumienia: to właśnie jest gotowością do wkroczenia w królestwo Boże). Dlatego jestem gotów długo i cierpliwie zabiegać o waszą miłość, a czasem nawet aż do ostatniego waszego tchu.

Przeczytaj to parokrotnie i rozważaj ze Mną, to powiem ci więcej. Przecież, synu, nie ostatni raz rozmawiamy ze sobą.

Zbyszek pyta o osobę, związaną z ruchem Odnowy w Duchu Świętym.

Pan:

– Synu, zajmij się swoimi studiami. Staraj się nie tylko wykorzystać wszystkie możliwości, jakie ci dadzą profesorowie, ale sam czytaj i pogłębiaj wiedzę. I nie zapominaj o Mnie. W tabernakulum czekam zawsze na każdego z was przeważnie samotny. Przychodź do Mnie i mów Mi wszystko, co cię boli, czego pragniesz, co lub kto sprawia ci trudności. Oddawaj Mi tych, których postępowanie cię martwi. Bo widzisz, synu, tylko Ja jestem tym przyjacielem, który cię nigdy nie pozostawi, nie zdradzi i nie zawiedzie. Czyż nie warto więc pogłębiać naszej przyjaźni? A ona rozwija się w ciszy, spokoju i wytrwałości w ponawianiu wysiłków. Pamiętaj, że Ja cię słyszę. Zawierz Moim słowom, zawierz Mi (chodzi o szczere rozmowy przez Pismo święte). Te dwa pierwsze lata spędź w skupieniu, zawrzyj przyjaźń ze Mną.

Daję ci błogosławieństwo moje, synu, na pierwszy rok nauki. Proś Ducha Świętego o światło, rozeznanie, o mądrość i o wszystkie dary potrzebne ci, abyś jak najwięcej poznał, zrozumiał i pogłębiał wspólnotę miłości ze Mną, gdyż to ona jest celem prawdziwym, a wiedza jest na jej usługi. Kładę ręce na twojej głowie, umacniam cię. Trwaj ze Mną, synu.


Praca – służbą światu czynioną wspólnie z Panem

Pan zwraca się do Grażyny, której obiecał kiedyś pomóc w znalezieniu właściwej pracy:

– Moje dziecko, daję ci pierwszą propozycję, tak jak obiecałem, lecz cię do niej nie przymuszam. Rozważ ją sobie i zastanów się, czy cechy twojej osobowości, umiejętności i życiowe przygotowanie predestynują cię do tej pracy, czy nie. Dlatego nie odpowiem ci teraz: tak lub nie. Kocham cię, niczym więc nie chcę cię krępować ani zobowiązywać. Niech twój wybór będzie wyborem z miłości. Tulę cię, córko, do serca. (...)

Córko, czyż nie mówiłem, że w służbie światu pragnę mieć koło siebie przyjaciół moich? Przecież potrzebna jest przyjaźń i zrozumienie, abyście nie popełniali błędów. Potrzebna jest też roztropność, dobra wola, życzliwość względem wszystkich swoich rozmówców i dbałość o moje dobre imię. Tak więc wszędzie powinniśmy być razem, czyż nie tak?

Chciałbym, abyście wiedzieli, że plany moje zaczynają się wypełniać. I będzie to coraz bardziej widoczne, tak w życiu przyjaciół moich (to jest tych, którzy życie swoje zawierzają Panu), jak i w życiu społecznym – wedle dobrej woli osób publicznych (np. posłów, senatorów).

Anna:

– Co teraz robić?

– Odpowiadać na listy i przyjmować tych, którzy szukają mojej woli. Nie zalecam wam gwałtownych działań, pośpiechu ani „nadgorliwości”. Bądźcie przygotowani na to, że w tym okresie niewiele osób będzie świadomych i gotowych do służby dla Mnie. Czas przygotowania już minął, resztę przygotuje lęk (zmusi do rewizji pojęć, zahamuje dążenie do osiągania korzyści tylko dla siebie lub „swoich”: swojej partii, grupy, kliki...) – i taka jest właśnie moja wola.

Wasza rola jest inna. Będziecie współpracować z moimi dziećmi, a oni wam we wszystkim pomogą.

Tulę was do serca, córeczki. (...) Błogosławieństwo moje wam daję – niech spocznie na waszych domach i obejmie wszystkich wchodzących. +


Faustyna była głosem mojego miłosierdzia

l X 1990 r. Anna, o. Jan, Grażyna

Pan mówi o poznanych osobach zajmujących się szerzeniem dzieła miłosierdzia na Zachodzie:

– Napisz im, że ich służba raduje moje serce, że mają pomoc córki mojej, Faustyny, która była głosem mojego miłosierdzia, gdyż miłosierdzie Boga jest waszą ostatnią nadzieją. Oprzyjcie się na nim mocno, bo nic innego wam nie pozostanie poza zawierzeniem mojej miłosiernej miłości ku biednym, zabłąkanym moim dzieciom. Napisz też, że mówisz im to na moje życzenie.

Siostra wasza, Faustyna, jest tą, której daję na obecne czasy moc wstawiennictwa. Uciekajcie się do jej pośrednictwa, tak jak ona nieustannie prosi za wami. (...) Służcie też sobie wzajemnie i wszędzie wnoście mój pokój, moją nadzieję i głoście moje miłosierdzie.

Ojciec Jan pyta o sprawę przygotowywanego referatu, który ma wygłosić na uniwersytecie w Niemczech, jaki temat byłby najważniejszy w oczach Pana. Pan odpowiada:

– Co jest najważniejsze teraz dla ludzkości – moje miłosierdzie. Wspomnij o siostrze Faustynie. Powiedz też o najwspanialszych cechach twego narodu: o zdolności do przebaczania krzywd i niesienia pomocy wrogom. Wspomnij, w ilu obcych krajach – dla ich obrony – wasza biedna ojczyzna wystawiała swoich żołnierzy (choćby podczas ostatniej wojny) i o tym, co się stało z tymi żołnierzami w Związku Radzieckim, który miał z Polską pakt o nieagresji – tak samo jak Niemcy. Możesz spokojnie mówić o tym, do czego prowadzi nienawiść, a raczej wszelkie zaprzeczenie prawom moim (prawu społecznej miłości).

Chciałbyś poruszyć temat „Co polski naród może wnieść do wspólnoty europejskiej”?

O. Jan:

– Dobrze!

– Powiedz, od jak wielu wieków Polacy wnoszą swój wkład w budowanie Europy i wyjaśnij, dlaczego zachowanie Niemców i Rosjan było dla was tak wielkim szokiem. Przecież Polska ma być wzorcem systemu opartego na planach Bożych. Motywuj to dzielnością polskiego Kościoła, który był wykładnikiem idei, usiłowań i dążeń całego narodu i brał czynny udział w życiu społeczeństwa polskiego.


O aniołach i ludziach

9 X 1990 r. Anna, Grażyna

Ojciec Serafin poprosił o wyjaśnienie wątpliwości wyrażonych przez jego znajomą (Polkę z Argentyny) co do zdania z „Pozwólcie ogarnąć się Miłości”, mówiącego, że wolna wola jest darem Boga dla ludzi. Brzmi ono jej zdaniem tak, jak gdyby dar ten był dany przez Boga tylko ludziom, aniołom zaś nie, a taki wniosek pozostawałby w sprzeczności z nauką Kościoła. Zauważamy, że zdanie to znajduje się w książce na dole prawej strony jako ostatnie, co może potęgować wrażenie, że to skończona myśl, natomiast tekst rozdziału jest kontynuowany na następnej stronie. Zwracamy się do Pana:

Anna:

– Panie, co mam napisać?

Pan:

– Napisz ojcu Serafinowi, że to zdanie rozwijam w następnych. Tłumaczę, że macie możliwość wyborów przez cały okres waszego życia, ponieważ żyjecie w czasie. Moi słudzy niebiescy są stworzeniami czysto duchowymi i od początku swego istnienia przebywają w wieczności poza czasem. Żyją we Mnie, a w moim życiu nie ma chwiejności, zmienności, niestałości. Tego dokonuję, co postanowiłem.

Aniołowie są duchami wolnymi i dałem im możność wyboru u początków ich istnienia. Ci, którzy wybrali służbę w miłości Mnie, swemu Stwórcy, pozostali przy Mnie, gdyż wybór ich postanowiony został na wieczność. Inni, którzy Mi odmówili, musieli odejść, gdyż wybór ich oddalał ich ode Mnie na wieczność. Te byty – obdarzone wspaniałością umysłu, jasnością rozumu, ogromną wiedzą i świadomością swego stanu – mogły również zadecydować o sobie, ale wybór raz uczyniony jest niezmienny i duchy niebieskie wiedziały o tym.

Wy jesteście tak chwiejni i słabi, tak podporządkowani prawom świata materialnego, a przy tym tak niesłychanie bezbronni wobec niewidzialnych mocy zła, że jedyną waszą szansą uzyskania miejsca w moim domu jest droga ku Mnie w czasie poprzez nieustanne próby, upadki i znów podejmowanie drogi ku Mnie w okresie całego waszego życia. Dla was, moje ukochane, słabe, umęczone dzieci, mam nieskończone miłosierdzie, współczucie i troskę. A przecież aniołowie moi zazdroszczą wam, zazdrością pełną zachwytu i rozczulenia (tak jakby „bardzo dorosły” brat z rozczuleniem zachwycał się, że małe dziecko może być bohaterskie), waszych możliwości cierpienia, które możecie łączyć z moim, a przez to stajecie się współzbawicielami waszych braci.

Tylko wy, ludzie, możecie być współtwórcami szczęścia waszych bliźnich. Możecie nawet oddać życie za drugiego człowieka, jak zrobił to syn mój Maksymilian (Kolbe). Słabość waszych władz duchowych decyduje o tym, że pozwalam wam poszukiwać i błądzić, bo czas waszego życia jest czasem nieustających wyborów. W momencie porzucenia ciała przechodzicie do mojego świata duchowego i wówczas wybór waszej woli pozostaje utrwalony na wieczność.

W okresie życia aniołowie moi niosą wam wszelką możliwą pomoc wtedy, gdy wasza wola sprzeciwia się złu, zwłaszcza gdy walczycie z niewidzialnymi dla was aniołami ciemności.

W mojej księdze miłości („Pozwólcie ogarnąć się Miłości”) uczę was tego, co jest wam potrzebne dla zawarcia przyjaźni ze Mną, waszym Zbawcą i Bratem. Moja miłość do was jest pieśnią zapisaną na miliardy istnień, bytów nieśmiertelnych i umiłowanych – was, ludzi. Każda pieśń jest odrębnym, niepowtarzalnym dialogiem miłości pomiędzy Mną a moim dzieckiem. Pragnę, abyście wszyscy weszli w krąg mojej miłości, aby żaden człowiek nie pozostał samotny, głodny i stęskniony. Dlatego wzywam was, abyście wy, którzy podzielacie moją miłość, zapragnęli zbliżać ku Mnie tych, wśród których żyjecie. Błogosławię wam w tym zamierzeniu i obiecuję pomoc swoją. +

Napisz jeszcze, córko, że proszę, aby zaufali opinii syna mego, Jana, który służy Mi swoją wiedzą i nie dopuściłby słów mogących Mi uchybić, kłamliwych lub fałszujących prawdę mojego Kościoła. Polegam na nim, gdyż już pięćdziesiąt lat służy Mi w miłości, pokorze i prawdzie.

Załącz fragment z naszych rozmów prywatnych z 8 VI 1983 r., gdyż jest on przykładem mojej otwartości, a jednocześnie ukazuje, że Bóg wasz nie jest taki jak wy.

(Uwaga, następujący tekst był zamieszczony w I tomie „Bożego wychowania”, ale wobec życzenia Pana zostaje tu powtórzony).