Anna - BOŻE WYCHOWANIE -

 

 

 

Każdego, kogo oddajecie Mi z zaufaniem, obejmuję swoją opieką na stałe

4 V 1989 r., Wniebowstąpienie Pańskie

Modlimy się we troje z Lucyną i Grzegorzem. Pan mówi:

– Moje dzieci, Ja jestem z wami. Przyjmuję wszystko, co oddajecie Mi, ale nie chcę, żeby rozmowa ze mną była dla was wysiłkiem czy ciężarem, a w tej chwili byłaby taką (dla Anny, po powrocie ze szpitala). Jesteś teraz za słaba (do Anny).

Dlatego jeszcze raz oddajcie Mi siebie w pełni i zawierzcie Mi, a Ja zajmę się każdym z was.

Mówiłem wam już, dzieci, że każdego, kogo oddajecie Mi z zaufaniem, obejmuję swoją opieką na stałe, nawet gdy wy o nim nie pamiętacie.

Tak powinniście postępować względem każdego. Tego was uczę, wskazuję wam, że radio, telewizja, gazety, a nawet wasze rozmowy o innych (Pan nazwał tak delikatnie nasze rozmowy, które czasem przybierały charakter plotek) mogą służyć oddawaniu Mnie tych osób, na których się skupia wasza uwaga.

A teraz przyjmijcie moje błogosławieństwo.


Ja cieszę się waszymi wysiłkami, a nie dokonaniami

5 V 1989 r.

Modlimy się z Grzegorzem. Dziękujemy, przepraszamy za nasze winy, nawet mimowolne. Wtedy Pan mówi:

– Nie ma winy tam, gdzie się jej nie zauważało.

Co do rozmów poniedziałkowych i podobnych to wiecie, że Ja cieszę się waszymi wysiłkami, a nie dokonaniami. Istotne dla Mnie jest to, że chcecie mi służyć. I każdy akt waszej gorliwości cieszy Mnie tak, jak cieszyłoby każdego ojca staranie każdego z jego dzieci, żeby mu usłużyć. Nie zapominajcie, że to Ja jestem Istotą Ojcostwa i najlepsi ziemscy ojcowie są tylko moim cieniem (sens: jako że są ludźmi).

Ty, Anno, ofiarowuj Mi teraz każdy dzień czekania i niecierpliwość zdrowienia. Poddawaj się moim pragnieniom, żebyś była jak najszybciej zdrowa... A to wcale nie znaczy, że masz się forsować, przeciwnie – powinnaś poddać się cierpliwie procesowi rekonwalescencji.

Ty, Grzegorzu, masz teraz wiele spotkań i rozmów z ludźmi. Dlatego nic nowego nie proponuję wam. Natomiast cieszę się, że zechcieliście przygotować tak szybko te teksty, których życzyłem sobie. I teraz powoli będziemy je rozdawać. Gdyby któreś z wydawnictw chciało wydać je jako broszurę, byłbym szczęśliwy – przecież moglibyście je wtedy przesyłać dalej. Ale jeżeli nie nastąpi to wkrótce, próbujcie wysyłać je tak, jak wam to radziłem.

Gdy będzie Jan, pomódlcie się razem.

Teraz błogosławię wam, dzieci, i przytulam do serca. Chcę dać wam mój Pokój, moją radość...


7 V 1989 r.

Modlimy się z ojcem Janem i Grzegorzem. Mówi Pan:

– Moje dzieci. Cieszę się, że znowu jesteśmy razem. Znam wasze kłopoty, bolączki i zajęcia, wasze troski i wydarzenia waszego życia codziennego, ale cieszy Mnie, kiedy się nimi ze Mną dzielicie, bo wtedy czuję, że jestem przez was traktowany jak przyjaciel. A tak bardzo Mi potrzeba przyjaźni mego brata – człowieka. (Ze zrozumienia: Dysproporcja – Jezus dał za nas życie, a my bardzo rzadko chcemy podzielić się z Nim naszymi kłopotami... A przecież Chrystus Pan każdego z nas uważa za swego przyjaciela – na wieczność – nawet gdyby był najgorszym zbrodniarzem; Bóg jest gotów w każdej chwili objąć go i uściskać, i wszystko przebaczyć, jeśli człowiek tego zapragnie).

Anna zmartwiła się.

– Nie martw się, dziecko, bo przyjaźń to niekoniecznie długie rozmowy. Mnie wystarczy najkrótsza myśl, wezwanie – bo to oznacza, że jestem żywy w waszej świadomości.

Wy przebywacie w świecie pełnym nieustannych problemów i wydarzeń zewnętrznych (i nie umiemy ich uporządkować, np. tu kupić masło, tu skierować myśl do Pana). Dobrze byłoby, żebyście zaraz po obudzeniu oddali Mi każdy dzień z tą intencją (by każda nasza myśl była poddana Panu – „wspólna”). Zachęcam was też, jeszcze raz, żebyście włączali wszystkich, którzy wam przychodzą na myśl, w rozmowy ze Mną (w tramwaju – ludzi z tramwaju, na uczelni – studentów, przed telewizorem – ludzi z wydarzeń światowych...). Zapewniam was, że chociaż wasza jest tylko życzliwa myśl o tych ludziach, to jest ona wystarczającym powodem dla Mnie, abym się nimi zajął.

– Podjąłem się opracowania referatu. Chcę wykazać, że świat odrzucił prawo Boże. Proszę o światło. (o. Jan)

– Dobrze, synu, zasiądę do tej pracy razem z tobą. Duch mój będzie ci wskazywał momenty i fakty najistotniejsze, a ty korzystaj ze swojej znajomości zagadnień świata współczesnego, abyś umiał z nich wydobyć dowody potwierdzające, które tak bardzo wyraziście zaznaczaliście sami. Pamiętaj, synu, o łamaniu traktatów, o łamaniu umów dobrowolnie przyjętych – bo to wasza ludzka wola doprowadziła do świata takiego, który się kończy teraz w niesławie i pogardzie, we wstręcie do przewrotności ludzkiej (ze zrozumienia: Pan mówi teraz o tym, co się odsłania w Rosji). (...)

– Proszę o światło w sprawie mojego studenta (zdolny, ale ma trudny charakter), (o. Jan)

– Synu, ty bierzesz za niego odpowiedzialność wobec Mnie. Ponieważ nie ty go możesz zmienić, a Ja, oddawaj Mi go, ile razy sobie przypomnisz; tak jak ojciec przynosi dziecko do lekarza. Oddawaj Mi jego charakter, a jemu powiedz ode Mnie, aby nie opuścił ani jednego dnia bez dziękczynienia Mi za to, że go wyposażyłem tak niezasłużenie hojniej niż inne równie ukochane Mi dzieci. Napisz mu też, że Ja wymagam wedle darów, które otrzymaliście, a że otrzymaliście je z bezinteresownej miłości, mojej miłości, spodziewam się oddania Mi miłości wedle miary darów moich. (Pan)

– Mam propozycje prowadzenia rekolekcji, (o. Jan)

– Synu, rób to rozsądnie. Nie jest moim życzeniem, żebyś się zapracował na śmierć.

Pan dodaje później:

– Pamiętajcie o młodych narodach, pamiętajcie o narodach skrwawionych: tam przede wszystkim potrzebne jest moje miłosierdzie. Im dawajcie słowa miłosierdzia, pocieszenia i miłości. Ja tylko czekam, by uśmierzyli nienawiść, by zechcieli pojednać się ze sobą i uszanować wzajemnie swoje człowieczeństwo, abym mógł wylać na nich morze mojego miłosierdzia.


Czuj się pod naszą opieką jak dziecko, które wraca do siebie po chorobie

8 V 1989 r.

Rozgoryczona swoja niesprawnością po przebytej operacji zwracam się do Pana:

– Panie, co powinnam robić wedle Twojej woli?

– Już ci mówiłem, córko, zdrowiej, poddaj się cierpliwie rekonwalescencji i Mnie tę cierpliwość ofiarowuj wraz z nudą. Nie niecierpliw się, niczego nie przyspieszaj, wszystko w swoim czasie. Musisz być zupełnie zdrowa i sprawna. Ja ci w tym pomogę, ale musisz współpracować ze Mną. Nie rób żadnych wysiłków, porządków, nie podnoś ciężarów, zaniechaj gimnastyki. Wszystko zaś, co będziesz czynić, czyń spokojnie i bez pośpiechu. Dni oddawaj Mnie, a także każdego, kogo pragniesz przypomnieć Mi. Jesteśmy już w naszym domu i to jest najważniejsze. Chciałbym też, abyś zrezygnowała z wysiłków umysłowych, a także nie czytaj nic, co by cię denerwowało lub zasmucało.

Ciesz się moją miłością i obecnością. Raduj się nadchodzącym wyzwoleniem waszym, opieką Matki mojej i Jej się polecaj. Ciesz się, dziecko, miłością naszą i przyjmuj wszystko, co cię spotyka, jako dary nasze; są nimi na przykład spokój i cisza, tak ci potrzebne po szpitalu. Czuj się pod naszą opieką jak dziecko, które wraca do siebie po chorobie. Baw się tym, czym chcesz, ciesz się spokojem i oczekuj radości, nie zaś smutku. Tym uradujesz Nas najbardziej. Niepokoje zaś odrzucaj, bo nieprzyjaciel zawsze czuwa i atakuje. Ty przeciwstawiaj mu wdzięczność i radość, a także pewność naszej obecności, miłości i opieki. Tak więc nie będą to dni zmarnowane, a dni nauki, radości, pokoju i zaufania.

Błogosławimy cię, córeczko, i przytulamy do serc naszych zjednoczonych w miłości.


Ja polegam na waszej miłości do Mnie

11 V 1989 r.

Grzegorz mówił o problemach wychowawczych z synami. Pan zwraca się do niego:

– Posłuchaj, synu. Znasz swoje dzieci i wiesz, że twoją największą radością jest, kiedy widzisz, że syn czyni dobro czy stara się uczynić je sam, bez ojcowskich wskazówek. Wtedy zauważasz więź pomiędzy nim a sobą i masz uczucie radości i dumy z tego, że dziecko twoje samo, z pragnienia serca, pragnie być dobre. Więc łatwo zrozumiesz Mnie. Ja żyję w twoim sumieniu. Dlatego wczoraj mówiłem Annie, że dla spokoju sumienia postępuj tak, jak uważasz za słuszne. W tym sumuje się twoje zrozumienie praw moich i pragnienie służenia im z pełni twojej wolnej woli. Czy teraz dziwi cię, że tyle jej wam pozostawiam? Ufam wam tak, jak ojciec ufa dzieciom własnym (ze zrozumienia: ojciec, który by ciągle sprawdzał swoje dzieci, byłby jak nadzorca niewolników).

– Dziękuję za te słowa.

– Chyba zrozumieliśmy się w pełni. A zatem, synu, rób tak, jak twoja znajomość spraw na to pozwala. Tak samo odnoszę się przecież do Jana, do ciebie, Anno, a sami zauważacie, na jak wiele pozwalam Wojciechowi (był dużo krócej...). Ja z wami jestem zawsze. Pomagam tam, gdzie widzę żywą miłość do Mnie w sercu człowieka i staram się ją w każdym z was rozbudzać. Ale jeśli nie ma reakcji, nie ma zrozumienia dla różnych możliwości, poprzez które staram się do was dotrzeć, pozostawiam ich – do czasu.

Teraz widzicie, jak bardzo potrzebny jest wam okres oczyszczenia (po śmierci, kiedy następuje zrozumienie, jest już za późno na naprawę).

Po chwili Pan dodaje:

– Żaden ojciec nie odepchnie dziecka, które mówi: „Wybacz mi, żałuję”.

Ze zrozumienia: I właśnie okresem oczyszczenia jest stan czyśćca dany nam na przygotowanie się do życia z Panem. Ale powinniśmy przygotowywać się już tu, na ziemi. Tej pełni niezrozumienia pragnień Pana jesteśmy winni jedni wobec drugich. Na przykład 70 lat odebrania ludziom Boga w Rosji spowodowało głód Boga; a tymczasem Pan był (w okresie wojny) przy każdym ginącym żołnierzu radzieckim, chociażby on nic o Bogu nie wiedział.

– Jak Ty, Panie, polegasz na naszej głupiej naturze ludzkiej! (Anna)

– Nie, Ja polegam na waszej miłości do Mnie. (Pan)


Najważniejsze są twoje obowiązki stanu

22 V 1989 r.

Pan odpowiada na pytanie Grzegorza dotyczące potrzeby przepisania rozmów Pana z Anna. Niektóre fragmenty tych rozmów były już wykorzystywane w różnych wyborach tekstów, zarówno o charakterze ogólnym (np. „Polska, Kościół, świat”), jak i dydaktycznym (np. „Nauczanie Pana”). Niektórymi fragmentami Anna dzieliła się ze znajomymi, na ich prośby. Teraz myślimy o całości.

– Jeśli uważasz, że rozmowy ze Mną nie są nieprzydatne... Układałem wam tylko hierarchię potrzeb, przy czym miłosierdzie moje wydało Mi się najbardziej wam potrzebne, chociażby obecnie ze względu na publiczne roztrząsanie problemu „nie zabija]” w stosunku do dziecka. O tym mówcie, z tym że nie potrzeba wam nowego tekstu, bo w „Słowach” moich powiedziałem, że przebaczę każdemu zbrodniarzowi, który się do Mnie zwróci. Żałuję zwłaszcza kobiet zbyt młodych i nie uświadomionych i współczuję im (dziewczynom zmuszanym przez rodziny, prostym wiejskim dziewczynom nieświadomym tego, co robią); ich również nie odrzucam. Mówcie to, bo wiele z nich cierpi.

Rozmowy moje z tobą, Anno, mogłyby być drugą częścią „Pozwólcie ogarnąć się Miłości”, o jaką pytał cię twój znajomy. Są one dowodem, jak dostosowuję się Ja, Ojciec wasz, do psychiki każdego z moich dzieci. A z tobą poruszałem wiele rzeczy ważnych dla waszego narodu i dla całej ziemi. Ponieważ jednak były to rozmowy prywatne, w których chciałem być przez ciebie poznawany jako twój prawdziwy Przyjaciel, są tam też teksty prywatne. I nie da się ich rozdzielić (ze zrozumienia: Pan by tego nie chciał). I wtedy ujawnią się też okoliczności, w których rozmawialiśmy.

Ponieważ tutaj wszystko zależy od Grzegorza, nie chcę, nie mógłbym nawet nic mu narzucić. Tym niemniej życzę sobie, abyś na czas wyjazdu oddała mu teksty na przechowanie. Wiele rzeczy (fragmentów) jest już przepisanych i te można swobodnie włączyć.

W każdym razie, Grzegorzu, najważniejsze są twoje obowiązki stanu i nigdy nie wymówię ci zaniedbań, więc czuj się absolutnie spokojny i nie przynaglany przeze Mnie. Tym niemniej to, co mówi Anna, jest prawdą, że później możecie już nie mieć czasu – a teraz, póki Anna żyje, możecie wiele wyjaśnić, wytłumaczyć (zwłaszcza fragmenty pisane z „unikami” ze względu na obawy przed władzami politycznymi i UB). Bo potem będą z tym trudności.

Błogosławię ci, synu, w tej pracy dla Mnie, którą będziemy się mogli dzielić z innymi głodnymi Mnie – przyjaciela i towarzysza waszych dróg.


Czy wy myślicie, że Ja nie cierpię wraz z wami?

28 V 1989 r., pod Warszawy

Modlimy się we trzy z Lucyną i Halszką, które odwiedziły mnie na wczasach. Kiedy mówiłyśmy o martyrologii narodu polskiego i znanych nam ludziach i bolesnych faktach z okresu wojny i po wojnie, takich jak Katyń, łagry sowieckie, procesy i wiezienia w Polsce, zwłaszcza w okresie stalinowskim, i mówiłyśmy także o ostatnich wydarzeniach w Chinach (było to jeszcze przed użyciem wojska w Pekinie) i o młodzieży chińskiej pragnącej wolności, demokracji... – „włącza się” Pan:

– Czy wy myślicie, że Ja nie cierpię wraz z wami? Ja spłacam wszystkie wasze ludzkie długi z mojej wszechmocy i z mojej nieskończonej potrzeby pocieszenia skrzywdzonych i zmaltretowanych, przygarnięcia ich do serca i otulenia moją miłością. Ale cierpię w każdym cierpiącym człowieku wraz z nim, ponieważ mojej natury boskiej nic nie oddziela od żadnego z was. Ja obejmuję wszystkie osoby ludzkie w pełnej ich złożoności i różnorodności.

Ze zrozumienia: Bóg jest Miłością, a Miłość obejmuje każdy byt stworzony, gdyż każdy wyłoniony jest z jej zamysłu i pragnienia uszczęśliwienia (każdego z nich).

– Włączyłem się, córki, w wasze rozważania o krzywdach i niesprawiedliwościach. Cieszę się, że nie jesteście względem nich obojętne, ale pamiętajcie, że i Ja nie jestem obojętny, a moja wszechmocna miłość porywa i przyciska do serca każde skrzywdzone moje dziecko natychmiast po przekroczeniu granicy śmierci. Ja spieszę się ku nim i oczekuję, aby ani jedna sekunda strachu nie dotarła do nich – tu, gdzie Ja jestem Panem sprawiedliwości. Możecie być pewne, że nie zdarzyło się, abym nie czekał już z góry na powracających do Mnie z wielkiego ucisku, chociażby nic o Mnie nie wiedzieli. Przecież jestem Ojcem każdego człowieka. I każdy z prześladowanych, cierpiących, nieszczęśliwych, sponiewieranych, przerażonych ludzi zostaje otoczony ramionami Ojca.


Miłość może wydobyć z każdej z was to, co jest w niej najlepsze

Pan odpowiada na pytanie Halszki o drogę życia:

– Zawierz Mi, córko. Zawierz Mi i w tym, że nie pozwolę ci zabłąkać się, jeśli będziesz na Mnie polegać. Potrzebni Mi jesteście wszyscy. Dla każdego z was mam przeznaczone miejsce i działanie, tak jak oczekuje na was wasze miejsce w moim domu. Starajcie się przebywać ze Mną jak najdłużej, mówcie Mi o wszystkim, powierzajcie Mi wszystkich.

Ale, córko, chciałbym, żebyś rozumiała, że każdy dzień twojego życia, a nawet godzina i minuta, są przygotowane przeze Mnie i dane ci po to, abym przysposabiał cię do tego, czego od ciebie pragnę – a ty wybierasz. A ponieważ jesteś jeszcze dzieckiem w mojej szkole, i Ja od ciebie dużo nie wymagam – nie tyle, ile ty chcesz sama od siebie.

Najważniejsza dla ciebie (jak i dla każdego innego człowieka na świecie) jest bliska więź przyjaźni i miłości ze Mną. Wtedy dopiero, razem, możemy coś dobrego dać światu. Na to zwracajcie największą uwagę. Praktycznie żyj swoim życiem, angażując Mnie we wszystko, co robisz, zwłaszcza jeżeli dotyczy to twoich starań o dobro innych ludzi. Ale chciałbym być nie czasowym gościem widzianym w twoim domu, ale jego gospodarzem; znaczy to, że pragnę, byś dzieliła się ze Mną wszystkim. Czy chcesz przykładu?

– Tak.

– Mów Mi co rano, co masz załatwić. Oddawaj Mi wtedy sprawy urzędowe (urzędników). Idziesz po zakupy: mów, co ci jest potrzebne i co byś chciała znaleźć. Tak samo wszystkich ludzi spotkanych w tym dniu oddawaj Mnie. (Z rozeznania: Nie ma spraw nie– Bożych. Pan chce być Przyjacielem od wszystkich spraw, kłopotów itp.).

– Czy mam iść do szpitala z darem uzdrawiania?

– Jeszcze czekaj, córko. Chciałbym, aby najpierw została ugruntowana głęboko nasza przyjaźń (inaczej mogłoby ci to zaszkodzić). Ale wszystkich, którym chciałabyś pomóc, oddawaj Mnie i proś, abym Ja sam działał w imieniu nas dwojga, ponieważ prośba jest twoja, a moje działanie.

Moje dzieci, a teraz uklęknijcie i przyjmijcie moje błogosławieństwo. Tulę was wszystkie do serca. Daję wam moją miłość. Daję wam moją opiekuńczą ojcowską troskliwość. Chcę, żebyście wiedziały, że każda z was jest dla Mnie nieskończenie droga, niezastąpiona. I każda z was może stać się dla Mnie wielką pomocą w mojej służbie światu.

Przyjmijcie mój pokój i moją radość z was, a także opiekę w drodze. Pamiętajcie, że Ja jadę z wami. I z tobą, Anno, również pozostaję na cały czas twojego pobytu.

Kocham was, dzieci. Poddajcie się cierpliwie mojej miłości, bo ona was formuje. I tylko ona może wydobyć z każdej z was to, co jest w niej najlepsze, a przecież wszyscy tego pragniemy. Tak, dzieci. Przyjmijcie błogosławieństwo w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. +


Ja jestem waszym obrońcą przed Ojcem

6 VI 1989 r., pod Warszawą

Halszka i Lucyna odwiedziły mnie ponownie. Modlimy się razem.

– Czy mogę spytać o moich rodziców? Czy są u Pana? Czy są już szczęśliwi? (Halszka)

– Czy może być ktoś nieszczęśliwy będąc ze Mną? (Pan)

– Czy powinnam się modlić za nich? (Halszka)

– Moja córko, oni oboje są już ze Mną, ale ty możesz dodać im szczęścia wypełniając ich prośby i modlitwy, które oni zanoszą za ciebie (ze zrozumienia: uszczęśliwisz ich wypełniając wolę Pana, bo wtedy ich modlitwy okażą się skuteczne).

– Nasi bliscy w niebie modlą się za Polskę. (Anna)

– Tak, czynią to. I wy włączajcie się nieustannie w ich modlitwy. Bo nawet niebo nie może was zmienić bez waszej dobrej woli.

Dalej Pan zwraca się. do Halszki:

– Moja córko, teraz rodzice twoi są przy tobie i proszą Mnie, abym przekazał ich błogosławieństwo, dołączając je do mojego, które ci teraz daję. Jeśli chcesz sprawić im radość, zapraszaj ich na każdą Mszę, w której uczestniczysz (ze zrozumienia: wtedy proszą razem z tobą). Zapraszajcie też całe niebo (ze zrozumienia: trwając w duchowej komunii z duszami w czyśćcu włączamy ich w naszą komunią sakramentalną z Panem).

Córko, osądzaj Mnie po mojej miłości do twoich rodziców, ponieważ moja miłość do ciebie nie jest inna. Pragnę cię mieć u siebie i jestem przekonany, że tak się stanie, gdyż Ja wierzę w waszą szczerą miłość do Mnie wedle indywidualnych możliwości każdego z was. A na wasze błędy nie patrzę jak sędzia lub prokurator, ponieważ oskarżycielem waszym jest szatan, a Ja jestem waszym obrońcą przed Ojcem i zawsze mam ostatnie słowo, które mówi o śmierci krzyżowej za was, wtedy kiedy wy odpowiadacie Mi: „Chcę być z Tobą”.

Po przerwie, dość burzliwej, po przeprowadzce do innego domu w ośrodku wypoczynkowym.

– Moje kochane dzieci. Pokazałem wam dzisiaj, jak pragnę, abyśmy działali zawsze wspólnie, czyli wedle mojej woli, niezależnie od tego, czy wam się to podoba, czy nie. (Pan zwrócił uwagę na nasze przywiązanie do własnych planów).

Wszystko powinniście przyjmować jako wolę moją lub – w przypadku złej woli ludzkiej – jako przyzwolenie moje na taką próbę, a wasza reakcja wskazuje, jak odlegli jesteście od przyjmowania wszystkiego, co wam daję, pomimo codziennych waszych zapewnień.

Przytulam was do serca, wszystkie trzy. Pamiętajcie, że nigdy nie mam wam niczego „za złe”, a tylko wychowuję was, dając wam sposobności do sprawdzania samych siebie. Czyż to nie jest właściwy dla Ojca sposób wychowywania? No to teraz podziękujcie, córki, za tę sytuację. Wstańcie, daję wam moje błogosławieństwo na cały czas pobytu. +


Tak bardzo pragnę uczestniczyć w waszym codziennym życiu

19 VI 1989 r.

Modlimy się z Halszką, Lucyna, jej matką oraz synem Stefanem.

– Prosimy Cię, Panie, abyś wziął Stefana pod swoją opiekę. (Anna)

– On już jest pod moją opieką. (Pan)

– Pan zawsze pierwszy wychodzi nam naprzeciw – dodaje Anna.

– Ja to jakby wiem. Ja to czuję. (Stefan)

– Chcielibyśmy prosić przez Ducha Świętego... (Anna)

– A Ja ci nie wystarczę? – Pan mówi to żartobliwie, bo przecież nigdy nie jest sam, a w pełni Trójcy Świętej.

Dzieci, powiedzcie Mi, czy Mnie kochacie. Lubię to słyszeć. (Pan)

– Kochamy Cię, Panie, ale ta nasza miłość jest taka słaba.

– Zaniedbujecie Mnie wszyscy stale. Jestem do tego przyzwyczajony. Jaka może być proporcja między moją miłością nieustającą, nieskończoną, zawsze równą, a waszymi jakże rzadkimi odruchami miłości, kiedy przypominacie sobie o Mnie. Ale taka jest właściwość natury ludzkiej.

Cieszę się, moje kochane dzieci, że rozmawialiście w obecności mojej, bo Ja tak bardzo pragnę uczestniczyć w waszym codziennym życiu. Chciałbym wam dzisiaj wytłumaczyć, że modląc się w obecności mojej, a więc wykładając przede Mną swoje sprawy, zmieniacie ich „ciężar gatunkowy”, gdyż włączacie Mnie, wszechmoc moją, w wasze miałkie ludzkie (przemijające) sprawy (z rozeznania: włączając nasze sprawy w naturę Bożą, w jej niezmienność, wieczność, budujemy na skale).

Jeżeli mówicie przy Mnie, uznając Mnie swoim Ojcem, Ja przejmuję – kładę na moim Sercu wszystkie wasze sprawy niezależnie od tego, czy oddajecie je słownie, czy nie, tak jak ludzki ojciec słuchając słów swoich synów i córek przejmowałby się nimi i nie tylko zapamiętywał je, lecz pragnąłby we wszystkim, co jest potrzebne, dopomóc dzieciom, na wszystko znaleźć radę, a nawet zapłacić – ze swojej strony – za szkody uczynione przez nie.

Ale chcieliście ze Mną rozmawiać, więc czekam na wasze pytania. (Pan)

– Prosiłabym o rady w związku z naszą podróżą na Litwę. (Lucyna)

– Przypominaj usilnie, aby zwalczali nienawiść, a wszystko, co ich boli, ofiarowywali Mnie za swoich współrodaków, którzy nie mogą wyzwolić się z nienawiści. (Pan)

– Nie wiem, czy będę mogła po drodze zajechać do znajomego księdza. (Lucyna)

– Nie bój się próbować. Przestrzegaj, córko, wszystkich, do których uda ci się dotrzeć, bo może będą to ostatnie ostrzeżenia. (Pan)

– Pragnę, Panie, polecić Ci moją narzeczoną. (Stefan)

– Chciałbym, abyś się czuł za nią odpowiedzialny i nigdy jej nie zawiódł. Czy pomyślałeś kiedykolwiek, synu, że ty sam jesteś moim wizerunkiem dla wielu ludzi, którzy nie mogą trafić do Mnie inaczej jak poprzez wasze świadectwa? A więc zachęcam cię, naśladuj Mnie w mojej stałości, wierności i wyrozumiałości dla waszych błędów. Staraj się kochać bezinteresownie (dla tej osoby, nie dla siebie; taka miłość wyklucza zazdrość, obrazę własnej godności). Kochaj ją tak, abyś mógł stać się dla niej przewodnikiem, oparciem i autorytetem moralnym (ze zrozumienia: jeżeli ona będzie mogła liczyć w pełni na człowieka, to wtedy łatwiej jej będzie zwrócić się do Boga).

– Gdzie jest nasze miejsce (w jakim kraju)? (Stefan)

– A jak ty myślisz, synu? (Pan)

– Na świecie, przy Bogu. (Stefan)

– Na moim świecie. Jeśli już wybrałeś, bądź wierny temu, co wybrałeś: ludziom i ideałom. Ja chciałbym mieć ciebie tutaj, ale to jest twój wybór. Daję ci moje błogosławieństwo, synu. Niech spocznie na tobie, chroni cię i umacnia. Pamiętaj, że Ja zawsze jestem z tobą i chciałbym, abyś moją łaskawość wykorzystywał jak najczęściej dla dobra wszystkich otaczających cię osób.

Z radością słucham waszych bezinteresownych próśb, bo tym wykazujecie Mi podobieństwo swoje do Mnie, Ojca wszystkich ludzi, szczególnie zabiegającego o synów marnotrawnych. Błogosławię was wszystkich i pozostaję z wami. +


Wciąż mam za mało ludzi zabiegających o Mnie

26 VI 1989 r.

Modlimy się z ojcem Janem i Grzegorzem. Przedstawiamy długo sprawy osobiste; otrzymujemy rady. Do Grzegorza ma przyjechać podczas wakacji młody Ukrainiec (znajomy znajomego).

– Prosimy Cię, Panie, o opiekę nad tym chłopcem. Ja patrzyłam na nich (Ukraińców)krzywo, nie mogłam ich kochać (po tym, co zrobili w czasie wojny na Wołyniu i w ogóle na terenach, gdzie żyli razem z Polakami). (Anna)

– No a teraz, gdy wiesz, że ich kocham...?

Niech się tam rozchodzą moje słowa („Pozwólcie ogarnąć się Miłości”, „Słowa” o miłosierdziu, „Słowo do cierpiących, chorych...”).

A czy nie podziękujecie Mi za to, co robi moja Matka wraz ze Mną? (Pan)

– Dziękujemy.

Potem Pan mówi:

– Chociaż wy, dzieci, wiecie, że was kocham, takich jacy jesteście teraz: zatroskanych, zmęczonych. Ale przede wszystkim wzrusza Mnie to, że tak martwicie się o moje sprawy i że tak wam zależy na zapoznawaniu ze Mną waszego otoczenia, bliższego i dalszego. Wciąż mam za mało ludzi zabiegających o Mnie, a świat tak bardzo Mnie potrzebuje. Są zamknięci przed moją miłością, odrzucają ją, a przecież to jest dla nich ratunek, wspomożenie, możność rozwoju (wewnętrznego). Tyle mógłbym im pomóc, tyle dać... Mam ręce pełne darów, które przez nikogo nie są pożądane.

Gdybyście Mi (wy, ludzie) uwierzyli i przyjęli Mnie do serca, jakże szybko mógłbym odrodzić całą ziemię... Dlatego taką radością jest dla Mnie każdy, kto chce przyjąć przyjaźń moją i miłość.

Teraz, dzieci, błogosławię was i zapewniam, że wszystkie sprawy, które oddaliście Mi, a i te, które nosicie w sercu, a nie zdążyliście ich wypowiedzieć, przyjmuję jako własne.


Żadna sytuacja zewnętrzna nie może ugiąć człowieka opartego o Mnie

27 VI 1989 r.

Podczas modlitwy wspólnej z Grzegorzem, kiedy przedkładaliśmy Panu nasze troski związane z rozwojem sytuacji w Polsce i na świecie, Pan powiedział:

– Moje dzieci, to, co teraz dzieje się w waszym kraju i w sąsiednich, jest już przygotowaniem was do życia w nowych warunkach. (...) Pamiętajcie, że wasi kierownicy duchowi tu, u Mnie, nie przewidują istnienia partii. Lecz mogą istnieć kluby ujawniające swoje propozycje poprzez wybranych ludzi (posłów).

Nawiązując do sytuacji na świecie, a zwłaszcza wydarzeń w Chinach, gdzie doszło do rzezi studentów, Pan mówi:

– Wszystko zbliża się ku rozstrzygnięciom obejmującym całą ziemię. Nic nie zmieniło się w tym, że planem moim jest ugasić wojnę działaniem żywiołów. Lecz jednocześnie, jak sami zauważacie – dzięki naszej współpracy – budzę tęsknotę ludzką do prawdziwych wartości. I jeśli nieprzyjaciel wasz stosuje metody ucisku, prześladowań i terroru, to Ja przeciwstawiam się mu umacniając potrzebę duchowej wolności, prawa (należnego każdemu człowiekowi) do czynienia własnych wyborów, potrzebę sprawiedliwości, braterstwa i miłosierdzia społecznego. Wtedy sytuacja się zaostrza – ale męczennicy byli zawsze zasiewem mojego Kościoła. Mój prawdziwy Kościół żyje w wolności i w nadziei. Chciałbym, żeby tak żyli wszyscy ludzie na ziemi. I wówczas żadna sytuacja zewnętrzna nie może ugiąć człowieka opartego o Mnie, choć może zniszczyć jego ciało.

W moim królestwie macie (Polacy) tak ogromną ilość ludzi tego typu, walczących (w swoim czasie) o wolność duchową i wolność fizyczną dla siebie i innych, również dla innych narodów; walczących o prawo do sprawiedliwości, wolności wyboru i wolności działania w imię tych ideałów, które wybrali – a które są moimi prawami nadanymi każdemu człowiekowi na ziemi. Kto walczy o nie, walczy o Mnie, chociażby Mnie nie znał. A Ja obejmuję go swoją troską i swoją opieką poza granicą śmierci (Pan mówi tutaj o tych, którzy giną). Oni stają się orędownikami waszymi, a moją radością jest spełnianie ich próśb. Chiny miały i mają wielką ilość męczenników (również sprzed kilkuset lat), a Ja dla ich próśb powoli będę zdejmował bielmo z oczu żyjących (bywa to operacja bolesna, ale daje światło).

Rosja sowiecka ma miliony męczenników, którzy teraz proszą za nią, ale błagają też o wolność dla wszystkich narodów, z których wyszli. I dam im ją! Módlcie się, aby następowało to mniej krwawo, bo szatan działa tam, gdzie Mnie nie przyjmują, i rozumiejąc, że kończy się jego panowanie, usiłuje skłócać, wzbudzać nienawiść i zabijać – ponieważ jest zabójcą.

Chcę wam powiedzieć, dzieci, że moją chlubą są wasi rodacy – zamordowani, jak jeńcy wojenni, lub zabici pracą, głodem i nędzą, jak ludność cywilna wywieziona z własnych domów na tereny Rosji, gdyż oni, dostąpiwszy mojej miłości i przebaczenia w królestwie moim, orędują nie tylko za wami, lecz i za prześladowcami swoimi. Dlatego Kościół mój szybko i radośnie będzie powiększał się na ziemiach dawniej waszych (...) i na ziemiach dalszych (przyległych).

Dlatego tak łatwo Mi będzie uczynić was ośrodkiem mojego działania. Pragnę, abyście i wy z łatwością przebaczali wyznane(!) winy.

Lecz są narody, które muszą zaznać cierpienia, aby stały się zdolne odwrócić się od wartości miernych i pozornych, które teraz stawiają ponad wszystkie inne. Dlatego nie tylko Stany Zjednoczone, ale i Europa Zachodnia, i państwa odrzucające Mnie, w których jestem zlekceważony i odepchnięty, (...) muszą przejść przez „chrzest krwi”, lęk i cierpienie, aby zdolne były przyjąć to, co jest rzeczywistym życiem i zdrowiem. Rządy takich narodów z całym podłożem, z którego wyrastają, rozsypią się w proch (ze zrozumienia: dotyczy to państw zachodnich rządzonych przez międzynarodowy kapitał, zaangażowanych w handel bronią, narkotykami – poprzez mafie – ponieważ nie będą potrafiły się przeciwstawić rzeczywistej grozie ani nakarmić swoich rodaków prawdziwą nadzieją; również może to dotyczyć republik nadbałtyckich). Sam przebieg działań wojennych, dzieci, może być różny. Tego was uczę (ze zrozumienia: że przebieg wydarzeń zależy nie tylko od planów Pana, ale i od odpowiedzi wolnej woli ludzkiej), ale ogólne moje plany będą zrealizowane – a jakie one są, powiedziałem wam.

Wieczorem pytałam, czy Pan chce, abym pojechała do s. Edwiny.

– Tak, tego dla ciebie chcę i w tym ci dopomogę. A ty pomożesz Mi tam, bo chcę mówić z nimi. Widzisz, możesz trochę pisać, zwłaszcza wieczorem. Korzystaj (z tej możliwości), a także z czasu. Teraz możesz zrobić korekty i będziesz miała pewność, że moje słowa nie zaginą; potem możesz nie mieć czasu.

Już nadchodzi pora współpracy pomiędzy wami (...). Mówię ci to dlatego, że znowu myślałaś o śmierci i o niespełnieniu się moich słów. Czyż to jest dowód prawdziwego zaufania?

– Sam wiesz, Panie, że lata upłynęły od pierwszych słów Matki, a potem innych, wreszcie Twoich, że to „już”, „zaraz”, i wiesz, jak przez to podważane jest zaufanie moje i innych.

– Tak niedawno jeszcze rozmawiałaś z Andrzejem o zaufaniu i zachwycaliście się głęboką i pełną wiarą Abrahama. Dlaczego nie próbujecie naśladować go? Zwłaszcza że wasze próby są tak małe i dotyczą spraw drobnych lub czasu zapowiedzianego. Zachodzące wydarzenia nie zaprzeczają słowom moim, poza czasem ich następowania, który w waszym mniemaniu odbiega od tego, czego się spodziewaliście na podstawie znanych wam zapowiedzi – ale czas jest w moich dłoniach (więc upływa z taką szybkością, jaką Ja uważam za właściwą; mogę też wydarzenia przyspieszać lub odsuwać, zależnie od czynów waszych).

Długo dzisiaj mówić nie będziemy, bo jesteś jeszcze słaba. Wiedz jednak, że kocham cię i troszczę się o ciebie stale. Zechciej to zauważyć i bądź Mi wdzięczna. Wykorzystuj okazje, które ci daję.


Pogłębiajcie wasze zawierzenie

28 VI 1989 r.

Modlimy się z Lucyny i Halszką.

– Czy chcesz, Panie, coś konkretnego którejś z nas powiedzieć?

– Odpoczywajcie. Starajcie się nabrać sił. Pogłębiajcie wasze zawierzenie tak, aby żadna sytuacja nie mogła was zastraszyć, aby nie mogła spowodować w waszych duszach zamętu czy niepokoju, bo to wy macie być moimi świadkami. A świadczy się nie tyle słowami, ale postawą wobec życia – zwłaszcza w zagrożeniu.

Lucyno, możesz jechać spokojnie (do Wilna). Pozostawiam ci zupełną swobodę w naszych poczynaniach. Każdej z was (Lucyna ma jechać z matką) daję moje błogosławieństwo. Z każdą z was jestem nieustannie, a wy wciąż zapominacie, że macie Ojca, któremu na was zależy.

Halino, twój dar przyjąłem, dlatego bądź spokojna. A Ja nie muszę go tobie odbierać. Teraz jest to działka nasza. Bądź spokojna i rób to, co ci podaję, nie planując na dłużej. (...)

– Mam w domu odzież, materiały i maszynę do szycia. Mogłabym dzielić się tym z potrzebującymi... (Halina)

– Bardzo Mnie cieszy wasza postawa. Widzisz, córko, właśnie tak powinniście żyć. Oddaj te dobra Mnie, a Ja będę tym rozporządzał w swoim czasie według mojej chęci.

Teraz, dzieci, pozbądźcie się wszystkich dalszych trosk. Uklęknijcie i przyjmijcie moje błogosławieństwo. Przygarniam was do serca.

Cieszę się, że chwytacie moje pragnienia, bo Ja powiedziałem, że radośniej jest dawać aniżeli brać. Jeżeli to rozumiecie, to znaczy, że zaczynamy być jednomyślni: zaczynacie kochać moim sercem i rozumieć mój sposób widzenia was.

Powiedziałem: „Jedni drugich ciężary noście”, „Kto chce być wielki, ma się uniżyć”. Ja w ten sposób postępowałem. Często wychodziłem ludziom naprzeciw. Wdowa z Naim nie prosiła Mnie o swojego syna... Jeżeli tak postępujecie, idziecie ze Mną.

Przyjmijcie moje błogosławieństwo w uciszeniu i pokorze. Przyjmijcie moją miłość i chciejcie być pewne opieki Opatrzności mojej. Tulę was do serca, dzieci. Kocham was. Czy jeszcze czegoś możecie potrzebować? +


Cierpiący mogą ratować świat

29 VI 1989 r.

Modlimy się z Grzegorzem. Pan odpowiada na pytania dotyczące kontaktu naszego znajomego z niewidomymi z kraju, gdzie są silne konflikty narodowościowe.

– „Słowo do cierpiących i chorych” jest przeznaczone dla wszystkich ludzi ziemi i ważne dla nich, bo zawieram w nim nadzieję, pewność mojej Miłości i propozycję współpracy, czyli daję im szansę bycia potrzebnymi światu i bliźnim. Ponadto zapewniam ich, że prośby człowieka oceniam wedle jego możliwości i miary cierpienia. Tak więc bezinteresowne prośby ludzi chorych, kalekich, uwięzionych, bezwładnych i cierpiących fizycznie i duchowo są przeze Mnie najchętniej wysłuchiwane i spełniane. Mogą więc ratować świat odwołując się do Mnie! (...)

Niech się modlą za swoich wrogów i gnębicieli, niech się strzegą nienawiści, bo ona oddaje ich (kraj) w ręce nieprzyjaciela, który jest odwiecznym zabójcą.

Ze zrozumienia: Ci niewidomi usilnie modląc się za swój kraj, o jego bezpieczeństwo, mogą go chronić. W oczach Pana podział na narodowości jest podziałem na „charaktery”. Zwłaszcza u niewidomych podziały narodowościowe powinny być przezwyciężane; chodzi o to, aby utrzymywać wspólnotę, by obcy byli przynajmniej tolerowani. Jeśli inni ich rodacy nie będą potrafili tak postępować, to przynajmniej oni (niewidomi) powinni się na to zdobyć – bo tym orędują za całym narodem. Pan dodaje jeszcze:

– Wszystkich, za których prosisz, oddawaj w specjalną macierzyńską opiekę Maryi, mojej Matce, bo Jej misją jest doprowadzenie wszystkich ludzi świata do Mnie.

Grzegorz dziękuje za radość towarzyszącą mu przy czytaniu przepisywanych przez niego „Rozmów z Panem”.

– Mówiłem z Anną, mówiłem i z tobą. Bo każdy z was potrzebuje miłości, zrozumienia, wyrozumiałości, troski i wyjaśnienia waszych wątpliwości – tego, czego dzieci mogą spodziewać się po swoim ojcu. Nawet jeśli to nie są problemy twoje, to one też poszerzają twoją świadomość.

– Przepraszam za niekorzystanie z Twoich rad.

– No, ale teraz już widzisz (potrzebę korzystania).

Mówimy o potrzebach różnych ludzi.

– Dziecko, dookoła ciebie wszyscy ludzie są głodni, bo każdy z nich przeznaczony jest do objęcia przeze Mnie pełnią miłości. Dlatego udzielajcie się sobie wzajemnie, szczególnie tym, którym trudno jest zwrócić się do Mnie.

Grzegorz pyta o kleryka, który ma wyjechać na stałe daleko od Polski i tam kończyć seminarium.

– Daj mu „Pozwólcie” – daj mu Mnie, żeby nie czuł się sam, i to mu powtórz dając książkę. Ja chcę, żeby wiedział, że ma zawsze Przyjaciela przy swoim boku i pragnę, aby zechciał się Mną dzielić.

Po chwili dziękujemy.

– Dziękujemy, Ci, Panie, bo rozmawiałeś tak serdecznie (brak nam słów...)

– Tego chcę, żebyście się czuli jak dzieci z Ojcem.


Cieszę się, że ci się mój las podoba

l VII 1989 r.

Modlimy się z ojcem Janem, Grzegorzem i Grażyną. Pan mówi:

– Moje kochane dzieci. Chciałem was zgromadzić przed wakacjami. Chcę wam podziękować za wszystko, co dla Mnie robicie. Bo jeśli wasze intencje są czyste, to wszystko, cokolwiek czynicie, jest robione dla Mnie. Ja to przyjmuję jako dar wasz.

Pan tłumaczy Grażynie:

– I twoje egzaminy, i nauka... bo chcesz Mnie służyć.

Kiedy byliśmy tu uprzednio, mówiłem wam, że już się zbliża kres pokoju. Dlatego spokojnie i planowo, ale kończcie wasze zaczęte prace. Bo będę potrzebował więcej waszego czasu. I przyjdą nowe sprawy. (...)

Ja będę powoli odkrywał przed każdym z was jego właściwe zadanie w moich planach (ze zrozumienia: dotyczy to także naszych nieobecnych przyjaciół). Ale Ja robię to bardzo delikatnie poprzez budzenie w was zainteresowania, a potem głębszej miłości do tej właśnie dziedziny. (...)

Nie traćcie teraz, dzieci, czasu, bo to są przełomowe chwile. A jednocześnie przenoście cały trud waszego zaufania na Mnie i polecajcie się Maryi, waszej Królowej (Pan powiedział to w nawiązaniu do naszej rozmowy o zagrożeniach). A o sprawy i ludzi, którzy usiłują „targować się” o Polskę, o dostęp do władzy, nie troszczcie się zbytnio – bo to wszystko jest przejściowe. Ludzie mojego ducha pragnący służyć Mnie i wam, całej Wspólnocie Polskiej, będą się ujawniać i wysuwać w czasach trudnych (dużo cięższych jeszcze) i wykażą się swoim działaniem, a nie przemówieniami (Pan powiedział to z ironią). Mnie potrzebni będą ludzie zdolni do podjęcia odpowiedzialności w sumieniu swoim (czyli przed Panem) za służbę waszej Ojczyźnie wedle pełni swoich możliwości – i wedle jakości tej służby dadzą się rozpoznać. (...)

– Nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Cię, Panie, o specjalny dar zawierzenia, wytrwałości, o umocnienie. Abrahamowi musiałeś dać bardzo dużo łaski... i prosimy Ciebie o więcej.

– Jeśli zobaczę wasze starania, na pewno ją wam dam.

Jeśli macie jakieś troski, pytania, wątpliwości, powiedzcie Mi (Pan)

– Co z moją pracą? (Grażyna)

– Pracę zawodową możesz zmienić na jakąkolwiek inną, która ci odpowiada; ale to jeszcze nie ta, w której Pan chciałby cię widzieć. (Anna)

– Teraz oddaj Mi, córko, swoje zmęczenie. Nie jest to wcale mniejszy dar niż cierpienie wywołane bólem. Tak bardzo chciałbym, żebyś odpoczęła. Ale do tego potrzebna jest i twoja wola: nie narzucaj sobie, córko, zbyt wielu obowiązków. Teraz, kiedy twoi synowie pojadą, chciej wykorzystać ten czas na zupełne wytchnienie. Zapewniam cię, że i Grzegorzowi jest to potrzebne ze względu na jego serce. Nie chciałbym, żebyś pracowała jak maszyna. Pragnę dać ci szansę odpoczynku, ale ty współdziałaj ze Mną w tym. Potrzeba ci więcej snu. Wykorzystajcie (po wyjeździe chłopców) każdy dzień, kiedy możecie wejść w świat mojej przyrody. Kiedy będziecie w moich lasach, pod moim niebem, wśród moich pól, dziękujcie Mi każdym oddechem. Nic Mi więcej nie trzeba. Bo tak Mnie raduje, kiedy moje dzieci czują się dobrze.

Anna mówi:

– Kiedy chodziłam po lesie na wczasach, zachwyciłam się promieniami słońca pomiędzy drzewami i powiedziałam głośno:

– O Panie, jaki ten las jest piękny.

A Pan odpowiedział mi:

– Cieszę się, że ci się mój las podoba.


Pan radzi nam:

– Nabierajcie sił, dzieci.

I zwracając się do Grażyny pyta:

– Co jeszcze chciałabyś Mi powiedzieć?

Ty, córko, wciąż jeszcze zbierasz doświadczenia, wciąż jeszcze gromadzisz je, i dopiero to da ci dojrzałość zrozumienia, a wtedy chciałbym, żebyś je przekazywała, ale gdzie i komu, powiem ci (dam możliwości), kiedy będzie po temu pora.

Ale chciałbym ci coś poradzić, córko. Próbuj dzielić się z innymi swoim zrozumieniem, swoim osobistym spojrzeniem na fakty, które skupiają twoją uwagę. Próbuj wymiany doświadczeń, próbuj ich przekazywania (nie publicznie, a jednej, dwóm osobom).

Nie mówię ci, abyś dzieliła się tekstami, ale byś sprawy nasze przekazywała ustnie, rozmawiała o nich. Zapewniam cię, że jesteś Mi potrzebna i że wszystko, cokolwiek w tej chwili poznajesz, przyda ci się. Nawet jeżeli wydaje ci się, że uczysz się rzeczy zupełnie teoretycznych i odległych, to jednak są fundamenty, na których będziesz mogła stawać bezpiecznie. Cieszę się tobą, córko, cieszę się twoją wytrwałością, ale czas na odpoczynek.

Teraz chciałbym wam dać moje błogosławieństwo. Wyobraźcie sobie, dzieci, że staję pomiędzy wami jak ojciec, że obejmuję was rękoma i przytulam mocno do siebie. Że kładę wam dłonie na ramionach, aby je umocnić, aby stały się silne i mogły dźwigać ciężar odpowiedzialności za innych. Kładę wam dłonie moje na głowach, błogosławię was i pragnę, aby wasze myśli, dążenia, zamiary były zawsze oparte na Mnie i zawsze rozważane wraz ze Mną. Pragnę, aby umysły wasze były otwarte i chłonne. Pragnę też, abyście Mnie słyszeli w sercach swoich.

A teraz proszę was, dzieci, podnieście głowy i spójrzcie w moje oczy, bo chcę, żebyście odczytali moją miłość do was, moją radość z was, moje szczęście, kiedy jesteście przy Mnie. Bo widzicie, szczęście Boga zawsze przekracza nieskończenie szczęście wasze. Szczęściem moim jest przebywanie z tymi, których powołałem do istnienia. Szczęściem moim jest pewność, że przy Mnie jesteście bezpieczni, bo mogę was wtedy osłaniać. Wreszcie szczęściem moim jest to, że nie wyrywacie się z moich rąk... (...), że wasza wola wtedy jest zgodna z moją. Stworzyłem was przecież, abyście na wieki byli przy Mnie.

Pragnę, abyście przy moim sercu osiągnęli zupełny spokój i radość beztroskiego dziecięctwa. Przyjmujcie więc każdą chwilę, każdy dzień jako dar mojej miłości, nie martwiąc się o przyszłość, nie przewidując niczego (złego), bo wtedy nie odpoczniecie. Chciejcie cieszyć się Mną tak, jak Ja cieszę się wami. Jestem i pozostanę z każdym z was w najbliższej przyjaźni. Obejmuję też tą samą miłością, przyjaźnią i troską wasze dzieci, Grażyno i Grzegorzu, i tego chłopca z Ukrainy, i wszystkich, którzy przyjdą do waszego domu potrzebując Mnie. Obejmuję ciebie, Janie, i Stanisławę, której masz przekazać słowa mojej miłości do niej. Jeśli będziesz Mnie prosił, tą samą troską, przyjaźnią, miłością obejmę każdego z twoich uczniów, kleryków... i przyjaciół (z innych zakonów, a także świeckich). Proś Mnie o to dla twojego prowincjała.

Jeszcze raz przygarniam was wszystkich do serca i Matce mojej oddaję w służbie waszej Ojczyzny. Daję wam moje błogosławieństwo.


Mnie zależy na twoim szczęściu

6 (?) VII 1989 r.

Andrzej chce pomóc swemu przyjacielowi. Chłopak zerwał z piciem kilka lat temu, miał piękne plany – wydawało się, że już stanął na nogi – a tu nagle załamał się, zaczął pić, i to bardzo dużo. Pytamy Pana, co robić. Pan odpowiada:

– Andrzeju, mój synu, cieszy Mnie, że rzeczywiście przejmujesz się stanem tego, kogo uznałeś za swojego przyjaciela. Zrozum, synu, że nie mogę ci obiecać jego natychmiastowego uzdrowienia, bo musiałbym złamać jego wolę, a tego nie uczynię. Chciej zrozumieć, że jego wola w tej sytuacji podporządkowana jest woli waszego nieprzyjaciela, który znalazł do niego dostęp, sugerując mu jego prawo do stanowienia o sobie tak, jak mu to się podoba. Ale nie pozostawię go samego. Polecam ci ofiarowanie go Maryi Niepokalanej (ze zrozumienia: chodzi o modlitwę za niego i danie mu „Cudownego Medalika” z prośba, żeby sam się oddawał Maryi).

Widzisz, synu, teraz jemu potrzeba wstawiennictwa (kiedyś to on pomógł bardzo Andrzejowi). Jeśli czujesz się jego przyjacielem, proś o niego z pewnością i wiarą w to, że Ja go uratuję. Zaproponuj mu wszelką pomoc w załatwianiu formalności i powiedz mu, że jego studia będą mu pomocne w owocniejszej służbie dla Mnie i że Ja na niego liczę.

Powiedz mu, że jeśli on Mnie zawiedzie, to ten odcinek służby (ludzkości), który dla niego wybrałem, pozostanie pusty, ponieważ tylko on z jego osobowością i uzdolnieniami – jakimi go obdarzyłem – mógłby go wypełnić. Powiedz Sławomirowi, że dlatego świat jest tak jeszcze niedojrzały, a jednocześnie zbrukany, że tylu ludzi odmawia Mi swojej współpracy. A przecież Ja, Ojciec wasz, wybieram dla każdego z was to, co jest mu najbliższe, i miłość do tej formy działania zaszczepiam w waszym sercu już w chwili poczęcia.

Pan zwrócił się następnie bezpośrednio do (nieobecnego) przyjaciela Andrzeja:

– Synu, nie odrzucaj szansy ofiarowanej ci przeze Mnie po to, abyś czuł się pożyteczny i potrzebny Mnie i bliźnim twoim. Cokolwiek postanowisz ze sobą, synu, masz stałą i niewzruszoną moją miłość. Ale zrozum, że Mnie zależy na twoim szczęściu. Pragnę, abyś powrócił do Mnie bogaty we wdzięczność ludzką, dumny ze swej rzetelnej służby i szczęśliwy, że sobą przyniosłeś Mi chwałę i nie zawiodłeś ufności, jaką w tobie pokładam, nie zaś jak żebrak, brudny, zwarzony trądem grzechu, błagający o litość i świadom tego, że wszystkie dary moje zmarnowałeś, miłość odrzuciłeś, godność ludzką – którą dzielisz z Jezusem Chrystusem – podeptałeś i odmówiłeś udzielania dobra tym wszystkim, którym mogłeś je dać wedle uzdolnień, jakimi cę obdarowałem, i wkładu własnej pracy.

Pamiętaj, mój biedny, chory synu, że masz łaskawego Ojca, który ci nie pamięta błędów, a kiedy słabniesz, tym bardziej pochyla się nad tobą, aby cię podnieść.

Jeśli Mnie wezwiesz, przyjdę z całą moją mocą, bo Ja jestem najdoskonalszym lekarzem dusz. Pragnę cię mieć zdrowego, pełnego nadziei i radości. W każdym momencie twego „chcę” życie twoje ze Mną może rozpocząć się od nowa.

Błogosławię cię i przytulam do serca, synku.


Ja się spodziewam od ciebie pomocy dla niej

10 VII 1989 r.

Modlimy się wspólnie z zaprzyjaźnioną siostrą zakonną. Martwi się ona o zakonnicę z jej zgromadzenia, która ma trudności ze sobą i najwyraźniej potrzebuje pomocy (duchowej). Pan odpowiada:

– Moja córko. Co w takiej sytuacji powinnaś robić, jeżeli wiesz, że Ja za nią oddałem życie i stworzyłem ją do szczęścia, a nie do tragedii? Ja ją kocham nie mniej niż ciebie. Czy nie widzisz, jak bardzo potrzebna jest jej pomoc, jak sobie sama ze sobą rady dać nie może? Czy sądzisz, że bez powodu dopuszczam do takich sytuacji? Ja się od ciebie spodziewam pomocy dla niej. Liczę na ciebie. Pewien jestem, że ciebie stać na to.

Kiedyś powiedziałem wam, że człowiek do Mnie przejść musi „po swoim trupie” (po trupie miłości własnej), a jeszcze ściślej, musi pokonać swoją naturę cielesną, aby móc przyjąć moją (duchową). Módl się za nią. Wszystko, co cię spotyka przykrego, ofiarowuj za nią. Każdy trud i wysiłek oddaj za nią, ponieważ ona tego zrobić nie może. Proś w tym o współdziałanie i pomoc orędowniczą twojego i jej Anioła Stróża. Egzorcyzmy odmawiaj spokojnie i stale.

Tutaj nasunęła się siostrze wątpliwość, czy może to czynić?

– Nie bój się, Ja będę cię osłaniał, gdyż do tej walki z własną naturą emocjonalną i z niewidzialną obecnością nieprzyjaciela przystępujesz na moją prośbę jako mój pełnomocnik.

Na każdą nową sytuację powinnaś reagować radością, bo to jest mój dar. Czy nie widzisz, że dążę do coraz większej wspólnoty z tobą? Wychodź Mi na spotkanie. Wiesz przecież, że cokolwiek robię, robię to dla udoskonalenia ciebie. Tak bym chciał, abyś była dzieckiem gotowym natychmiast przysłużyć się Ojcu na Jego życzenie, nie analizując go, ani nie zastanawiając się: dlaczego, dlaczego ja, dlaczego teraz, dlaczego z tą osobą, a nie z inną itp? W tym wyraża i sprawdza się prawdziwa miłość. Błogosławię cię, córko. Wiedz, że w każdym dobru, które czynisz, Ja współdziałam z Tobą i nigdy nie będzie inaczej. Daję ci moje błogosławieństwo, tulę cię do serca.

Cóż cię może przejmować nienawiść choćby całego świata, jeśli masz miłość moją? Przecież życie oddałaś Mnie i tylko moja opinia powinna być dla ciebie ważna, czyż nie tak? Ja cię, córko, kocham i cieszę się tobą.

– Jak mogłabym pomóc znajomemu klerykowi, o którego się niepokoję?

– Oddaj tę sprawę Mnie. Możesz napisać księdzu Grzegorzowi (który go zna), by pamiętał o nim w czasie Mszy świętych, bo tu potrzebna jest jego kapłańska, braterska pomoc. Przyciskam twoją głowę do serca. Przy Mnie ogarnia cię pokój. Chciałbym, aby spoczął na tobie i pozostał. Trwaj przy Mnie.

Nic nas nie może rozdzielić poza twoją stałą, wytrwałą, pełną nienawiści złą wolą, a tego nie chcę nawet przypuszczać. A gdyby nawet tak się stało, moja miłość do ciebie się nie zmieni, a tylko zadałabyś Mi ból.

Córeczko, masz wielkie szczęście, bo ślub posłuszeństwa zwalnia cię od odpowiedzialności za wybór. Jesteś więc absolutnie wolna. W ten sposób odciążam was od troski o przyszłość, bo Ja ją przejmuję w swoje ręce. Pamiętaj, dziecko, że jesteś w swojej osobowości jedyna i niezastąpiona Mi, i że wypełniasz to miejsce w moich planach, które specjalnie dla ciebie przygotowałem. Jeśli ty byś Mnie zawiodła, nikt Mi ciebie nie zastąpi. Ale Ja, córeczko, wierzę w twoją miłość i w miarę twojego wzrostu będę ją w tobie umacniał i coraz bardziej upodabniał do mojej – bo przecież Ja ciebie przygotowuję do szczęścia wiecznego przebywania razem w miłości i zrozumieniu. Jeżeli zauważysz, że twoja miłość rozdziela się z moją, wołaj Mnie na pomoc: „Przyjacielu, przyjdź i wesprzyj mnie!”, a zanim skończysz tę myśl, już będę przy tobie. Ufaj Mi, córko, bo chciałbym, aby imieniem twoim była „Ufność” (ze zrozumienia: tzn. żebyś dla innych była wykładnikiem tego, jaka powinna być ufność w Bogu).

Teraz uklęknijcie i przyjmijcie moje błogosławieństwo. Pragnę, aby objęła cię moja miłość, aby ogarnęła cię moja radość, aby spoczął na tobie mój dar ufności i zawierzenia. Strzeż go pilnie, bo daję ci iskrę mojego życia, a pragnę, abyś ty sama uczyniła ją wielkim płomieniem, światłem dla innych żyjących w ciemnościach. Przytulam cię, córko, do serca. Amen.


Pragnę być kochany dla samego siebie, a nie za to, co wam daję

10 VII 1989 r.

Podczas modlitwy w gronie kilku osób Pan powiedział:

– Moje córki, chciałbym, abyście przyjęły moją miłość – nawet wtedy, kiedy wydawać się wam będzie, że jesteście odrzucone, nie kochane, nie zrozumiane, że wszyscy was potępiają i chcą wam szkodzić. Mówię wam to dlatego, że ten, kto oddaje Mi się na służbę, staje się tym samym „czynnym wrogiem” nieprzyjaciela.

Chcę, żebyście wiedzieli (wszyscy ludzie), że jestem waszym obrońcą i orędownikiem, że Ja was sam usprawiedliwiam przed Ojcem i cokolwiek zrobicie, to mojej miłości nie zmieni. Możecie jednak zaszkodzić sami sobie. Dlatego pragnę móc was bronić i osłaniać zawsze. Ale wy żyjecie w czasie. Jesteście tak zmienni, że jeżeli nawet w jednej chwili oddajecie Mi się z całą pełnią zaufania, to już w drugiej spieszycie ku własnym planom, udając, że nie zauważacie Mnie. A Ja tak bardzo szanuję waszą wolną wolę. I zdradzę wam największą moją tajemnicę: nade wszystko pragnę być kochany dla samego siebie, a nie za to, co wam daję. Dlatego jestem taki nieśmiały i nigdy nie narzucam się wam nie proszony, chociaż jesteście pod moją, niezauważalną dla was, opieką.

– Panie, Ty znasz moje problemy. (Basia)

– Córko, odpowiem ci inaczej. Czy niemowlę, gdyby pytało się matki, co matce się w nim nie podoba, spodziewałoby się, że matka mu odpowie: „Nie podoba mi się, że brudzisz pieluszki, nie podoba mi się, że krzyczysz, kiedy cię boli brzuszek albo kiedy nie od razu daję ci to, co chciałobyś mieć”. A Ja jestem waszym Ojcem i Matką zarazem i wiem, że jesteście jeszcze bardzo młode, zwłaszcza ty, Basiu. Ale przyglądam ci się i widzę z radością, że rośniesz, że jesteś zdrowa (duchowo). I cieszę się tobą, ufając, że wyrośniesz Mi na przyjaciółkę i będziemy razem pracowali dla dobra tych wszystkich, których Ja tak bardzo kocham i których, sądzę, będziesz kochała poprzez moje serce. Widzisz, córeczko, jak Ja ufam w podobieństwo mojego dziecka do Mnie.

Córeczko, Ja nie chcę od ciebie więcej, niż możesz Mi dać – wedle dóbr, jakie w tobie złożyłem. Bądź tylko sobą. Pozostań szczera i otwarta na wszystko, co chcę ci powiedzieć i ofiarować. Pamiętaj, że cokolwiek ci daję i dawać będę, jest ci niezbędnie potrzebne (jak małemu dziecku szczepienie przeciw chorobom). Pamiętaj o jednej najważniejszej rzeczy: jesteś kochana zawsze, cokolwiek zrobisz. Dlatego wszystkie swoje potknięcia (niezręczności), wszystko to, co cię boli w sobie, przyjmij jako moją pomoc w poznawaniu siebie i pamiętaj, że nigdy nie zmienię swojego stosunku do ciebie. A jeśli będziesz się czuła załamana, smutna, to pamiętaj, że Ja jestem wtedy bardzo blisko ciebie i biorę cię na ręce tak, jak ojciec dziecko płaczące lub chore. Im bardziej Mnie potrzebujesz, tym bliżej jestem. I to pamiętaj: Ja, twój Bóg i Zbawca, proszę cię, abyś głęboko i na zawsze zawierzyła (Bogu).


Przypadki ciężkie” oddawaj mojej Matce

13 VII 1989 r.

Modlimy się we troje z ojcem Paulinem i Grzegorzem.

– Powiedz, Panie, jakie masz względem nas życzenia.

– Od spełniania życzeń to jestem Ja (Pan mówi to żartobliwie). Wy przedstawcie Mi swoje potrzeby.

– Prosiłbym o trochę więcej sprawności, zwłaszcza psychicznej, żebym mógł lepiej służyć, (o. Paulin)

– Odpocznij, synu. Chciałbym mieć was (wszystkich) sprawnych jesienią.

Ojciec Paulin opowiada o ludziach, którzy go martwią.

– Każdego, o kogo się troszczysz, a w to włączaj każdego, kogo spowiadasz, zwłaszcza tzw. „przypadki ciężkie”, oddawaj mojej Matce i proś Ją o pomoc. Powierzaj ich Jej opiece i proś tylko o jedno, żeby Ona ich doprowadziła ku Mnie. Cóż ty możesz więcej, synu, poza udzieleniem im rozgrzeszenia lub zatrzymaniem go?

– Wyrzucam sobie, że daję rozgrzeszenie prawie zawsze, lecz boję się...

– Synu, wy ciągle nie doceniacie pomocy waszych Aniołów Stróżów. Proś także Anioła Stróża takiego człowieka. (...)

– Proszę o siły, przede wszystkim w konfesjonale.

– Dobrze, synu, ale ty chciej uświadamiać sobie, że jesteśmy w konfesjonale razem i opieraj się na moich siłach. Ja cię nie pozostawię wobec grzechu – samego... Pozostawiaj Mi miejsce obok siebie. Chcę, abyś czuł moje ramię dotykające twojego. Wszystko, co słyszysz, oddawaj natychmiast Mnie. I nie bój się, synu, przebaczać, ponieważ wiesz, że Ja jestem w stosunku do was przede wszystkim miłosierdziem, cierpliwością i wyrozumiałością. Ja jestem waszym obrońcą i Zbawicielem. Ty, synu, pomagasz Mi i współpracujesz ze Mną, ale Ja daję moją Krew (Pan powiedział to z naciskiem i powagą i dodał:) i nikomu jej nie żałuję – wiedząc, ile razy zostanie ofiarowana na próżno.

– Chciałbym bardzo prosić o nawrócenie tych, na których zbawieniu mi najbardziej zależy, którzy trzymają się kurczowo zła.

– Proś o „protekcję” Matkę moją i zaufaj Jej (oddawaj Jej tych ludzi).


19 VII 1989 r., piątek

Grzegorz modlił się o światło w sprawie zaproszonego Ukraińca, mającego przyjechać w terminie, który wywracał plany urlopowe. Odezwała się Maryja prosząc, byśmy przygarnęli i „ogrzali” to biedne stworzenie – jeśli nas na to stać.

Zwróciła się też do Grzegorza, by modlił się za Grażynę, o siły fizyczne dla niej, o radość wewnętrzną i o pokój wewnętrzny. Mówiła, że gdy modlimy się jedni za drugich (nie tylko za swoją rodzinę), to uczestniczymy w tej wymianie miłości, która jest w niebie. Upominała, żeby Grażyna nie brała na siebie w wakacje nowych obowiązków, a Grzegorz, aby modlił się za swoich studentów, za ich wakacje (żeby nie oddalali się od Boga).

Maryja prosiła też nas, byśmy pamiętali w modlitwach o rodzicach dzieci jadących na obozy religijne (np. oazy), by nie tłumili przeżyć, z jakimi dzieci z tych obozów wracają i jakimi chcą się dzielić.


Potrzeba Mi waszej współpracy

26 VII 1989 r.

Podczas modlitwy kilku osób Pan powiedział do pewnego kapłana, mającego posługiwać w parafii wiejskiej:

– Mój synu. Słyszałeś, co mówiłem (chodzi o przeczytane właśnie przez tego kapłana słowa Pana z l lipca, wzywające do modlitwy za Polskę), więc przyjmij to do serca i przekazuj w swoich kazaniach na wsi. Przecież wiesz, że najłatwiej przyjmują moje słowa nie filozofowie (a ludzie prości), więc mów i tam, gdzie będziesz, bo w tej chwili ważny jest dla Mnie każdy pojedynczy człowiek w waszej ojczyźnie orędujący za wszystkimi. Widzisz, synu, na jak niewielu mogę liczyć. Staraj się powiększać liczbę wielkodusznych Polaków, sam stając na ich czele. Powiedz to też swoim konfratrom, którym możesz. Nie czas teraz taić moje słowa i wezwania Matki mojej.

Wykorzystajcie pielgrzymkę. Zachęcajcie każdą grupę (zespół idący w pielgrzymce) do ofiarowania całej drogi i wszystkich jej uciążliwości za pokój w waszym kraju, za odrodzenie duchowe Rzeczypospolitej. Starajcie się, idąc, łączyć się z Maryją w prośbach o zaradzenie wszystkim chorobom społecznym. Starajcie się przebaczać wrogom osobistym i prosić o nawrócenie wrogów społeczeństwa.

Wykorzystujcie każdą chwilę teraz. Wzywałem was przez wiele lat do nawrócenia, a tak niewielu na te wezwania odpowiedziało. Pomyślcie, że teraz waszą ofiarą i modlitwą (w każdym cierpieniu) przygotowujecie fundamenty przyszłej wolności i szczęścia waszego narodu. Jeśli tego zaniedbacie, budować będziecie w pośpiechu, bez planu, w chaosie i zagrożeniu. I cóż wtedy może powstać dobrego (bez fundamentów)?

Dlatego nie naśladujcie Żydów, bo Ja chciałbym wam oszczędzić niewoli babilońskiej, zagłady większości narodu i ruiny powszechnej. Jeśli nadal będziecie pozostawać w negacji, bierności i niezadowoleniu (chodzi o stan duchowy), nie będę mógł was uratować.

Potrzeba Mi waszej współpracy, a więc mobilizacji duchowej.

Czyńcie dookoła siebie dobro, tyle ile możecie. Uśmiechajcie się do ludzi i służcie im pomocą. Chciejcie zauważać potrzeby bliźnich. Ufajcie Maryi i z Nią razem proście za każdego człowieka, którego biedy zauważycie.

Ja i Matka moja pragniemy widzieć w was chociażby pragnienie współdziałania i najsłabsze usiłowania zauważymy.


Nie doskonałości poszukuję w was, a miłości i zaufania

26 VII 1989 r.

Modlimy się we trzy z Haliną, i Zofią. Mówimy, że trudno nam się skupić. Pan rozpoczyna rozmowę:

– Jeśli wam tak trudno, to wyobraźcie sobie, że jesteście ze Mną w domu Łazarza, Marii i Marty, albo że jesteście którąś z nich.

Przedtem rozmawiałyśmy o tym, że Zofia nie wie, czy ma jechać na urlop w Tatry, gdyż boi się, że jeśli nawet weźmie ze sobą książki, to po powrocie z wycieczek trudno jej będzie uczyć się, a wkrótce ma oddać prace magisterską; obawia się, że później nie zdąży jej napisać. Pan zwraca się teraz do niej:

– Zofio, moje dziecko. Korzystaj z urlopu, jeśli masz takie możliwości. Chciałbym, żebyście cieszyli się tym, co wam ofiarowuję na co dzień. W Zakopanem – górami, moją przyrodą, czystym powietrzem, którego tak mało macie.

Od czytania o Mnie dużo ważniejsze dla ciebie jest przebywanie ze Mną, a przecież kiedy jesteś w pięknym otoczeniu, wierzę, że odnosisz to wszystko do Mnie. Wyrażasz Mi swoją wdzięczność i uwielbienie po prostu radością z przebywania w moim świecie. Nawet zachwyt – to też jest modlitwa uwielbienia i wdzięczności, która nie musi być wyrażana słowami.

Chcę, aby w was panowała harmonia, ład wewnętrzny, spokój, radość, a to wszystko możesz czerpać z mojego daru – przyrody Tatr. Jeśli zaś boisz się, że nie dasz sobie rady z nauką, najprostszym sposobem jest poproszenie Mnie, żebym ci towarzyszył. Poza tym przewidywania zbyt ścisłe nie zawsze się spełniają.

Pytałaś Mnie o zabijanie zwierzątek (insektów). Nigdy nie pochwalam zabijania, ale musicie walczyć, jeśli was coś atakuje.

Myśli osoby pytającej zmierzały do uznania konieczności pełnego zawierzenia Bogu, i jakby podtrzymując te myśl, Pan dodał:

– Zawierzenie, moja córko. Zawierzenie we wszystkim. Wtedy możesz stać się przyjacielem moim, współtwórcą moich planów. Ile razy mam wam mówić, że zawierzenie jest fundamentem mojej przyjaźni z wami, bo jakże można uważać za przyjaciela kogoś, komu się nie ufa?

Sprawdzajcie więc swoje zawierzenie i o swoją przyszłość nie lękajcie się, bo nigdy nikogo, kto Mi swoje życie powierza, nie pozostawiłem bezużytecznego. Przecież widzicie, jak bardzo brak Mi współpracowników, przyjaciół. Ponadto, w jaki inny sposób możecie Mi wykazać swoją miłość, jeśli nie służąc światu? Służymy wspólnie: Ja, w was żyjący, a wy jako moje ręce. (Ze zrozumienia: trzeba być Chrystusem dla tych czasów, w których się żyje).

Teraz, dzieci, klęknijcie, bo chcę wam dać moje błogosławieństwo. Kocham was. Dlatego nie myślcie wiele o sobie, o swoich niedoskonałościach, wadach i codziennych drobnych niedociągnięciach w postępowaniu z innymi, bo taka jest kondycja każdego człowieka i dobrze wiecie, że nie doskonałości poszukuję w was, a miłości i zaufania. Wyobraźcie sobie ojca, który od dziecka wymaga doskonałości na każdym kroku (Pan podaje ten przykład jako obraz błędnego wychowywania).

Kocham was i liczę na to, że nasza przyjaźń i zrozumienie będą się rozwijać. Jeśli wy tego zapragniecie i będziecie pragnąć wytrwale, Ja na pewno będę wam wychodził naprzeciw, bo zawsze tak czynię.

Tulę was do serca i pragnę, abyście, każda z was, ty, Zofio, i ty, Halino, wracając do domu pewne były, że jestem koło was, że idę i jadę z wami. Tak samo jestem z tobą, Anno, w naszym domu. A błogosławieństwo moje specjalne otrzymasz jutro w czasie ofiary Mszy świętej, którą odprawi Jan. (Ojciec Jan obiecał odprawić w intencji Anny Mszę świętą, kiedy przyjedzie następnym razem).


Imię

27 VII 1989 r.

Mówi Pan:

– Pragnę, abyś przyjęła moje szczególne błogosławieństwo (z okazji imienin). Imię twoje oznacza łaskę, szczególną moją troskliwość, a i pragnienie, abyś dzieliła się z innymi tym, czym cię obdarzam. Dlatego dziękuj Mi za tak liczne dowody mojej łaskawości. Ty przyjmując dary moje dodać do nich możesz tak niewiele z tego, co twoje własne: jedynie trud, przełamanie swojej woli i pragnienie służenia innym pomimo wszystko. Dla Mnie zaś jest to dowód twojej szczerej współpracy ze Mną.


Przygotujcie się

28 VII 1989 r.

Modlimy się z ojcem Janem i Grzegorzem. O. Jan prosi o wskazania dla kapłana, mającego współpracować ze środkami przekazu. Pan mówi:

– Niech wykazuje egoizm grupowy i brak miłosierdzia społecznego. Niech wykazuje też winy tym grupom zawodowym, które żądają dla siebie przywilejów pracując źle, niedbale, nieuczciwie itd.

Bo każda grupa ma swoje ciężkie winy wobec całości społeczeństwa. Księża nie są z tego wyłączeni...


Módlcie się za Polskę

31 VII 1989 r.

Modlimy się we troje z ojcem Janem i Grzegorzem. Mówi Pan:

– Ci, którzy przyjmują słowa moje, niech trwają na modlitwie i proszą w duchu o królowanie moje, w waszym kraju, o błogosławieństwo moje dla Polski na wasze trudne i odpowiedzialne zadanie. Niech przepraszają za wspólne winy, proszą o przebaczenie i oddają Mi siebie do dyspozycji. Niech pragną służyć Mi wiernie i niech proszą o własne zadania w tej służbie i o moje kierownictwo. Niech też dziękują Mi już za chwałę, w jaką przyoblec zamierzam naród wasz bez względu na waszą nędzę i nieprzygotowanie.

Oddawajcie Mi wszystkie wasze trudności, braki i cierpienia jako zadośćuczynienie za wspólne winy, błagając równocześnie, abym wprowadził w kraju waszym pokój. Szczególnie gorąco i wytrwale proście Mnie o obronę przeciw działaniom nieodpowiedzialnym, gdyż doprowadzić one mogą do zamieszek lub wojny domowej, która was zniszczy. Od woli każdego z was zależy los wasz wspólny. Niewielu będzie świadomych, lecz niechaj oni ofiarowują się Bogu na służbę w imieniu wszystkich.


Do ojca Jana przed jego wyjazdem na wakacje Pan mówi:

– Synu, chciałbym, żebyś odpoczywał radośnie chodząc po górach. Wszystko, co stworzyłem, jest moim darem dla was i cieszy Mnie, jeśli go cenicie. Oddychaj, synu, głęboko, dziękując Mi za czystość powietrza, prosząc, abym napełnił cię zdrowiem i siłą.

Oręduj też za całym narodem, łącząc się w tych prośbach z Maryją. Nic więcej od ciebie nie chcę, synu.

Każdy naród jest jak człowiek. Jeśli młody człowiek czuje potrzebę bycia lekarzem, to nim zostaje. Jeśli naród czuje, że tym, co posiada, co zrozumiał, co stworzył, mógłby służyć, że tak powinien żyć, to jest to jego powołanie.


Pielgrzymi niech się modlą za Polskę...

7 VIII 1989 r.

Grzegorz zastanawiał sią, czy zaakceptować pomysł syna, który pragnąłby, po powrocie do Austrii z (męczącej zapewne) autokarowej wyprawy– pielgrzymki do Hiszpanii, pojechać we dwóch z kolegą do Medjugorie.

– Dlaczego sądzicie, że byłbym niezadowolony z tego, że chcecie złożyć hołd mojej Matce. Jeśli chłopcy będą mieli naprawdę chęć i siły, to oczywiste, że ich wspomogę. A nawet zastąpię im ciebie – pojadę z nimi. Widzisz, synu, chcę tobie zapewnić spokój.

Pan daje też wskazówki dla franciszkanów polskich na Zachodzie, u których pielgrzymka miała się zatrzymać na nocleg.

– Niech im przekażą, że Matka moja już rozpoczęła swoje panowanie w Polsce. Strzeże swojego królestwa i wszystkich swoich poddanych na całej ziemi. Niech więc w chwilach trwogi i zagrożenia uciekają się do Niej modląc się za Polskę i orędując nie tylko za nią, ale prosząc o miłosierdzie dla swoich współmieszkańców (obywateli tych miast, w których mieszkają)i oddając ich przez niepokalane ręce Maryi, Ucieczki grzeszników, miłosierdziu Boga Wszechmogącego. (...)

– A czy mogą im dać „Pozwólcie ogarnąć się Miłości”?

– Tylko się ucieszę, jeśli zechcą przyjąć. (...)

„Słowo do cierpiących, chorych” niech dają wszędzie, gdzie tamtejsi Polacy będą je mogli przetłumaczyć. Chciałbym też, aby trafiło do Hospicjum (niesłychane łaski mają u Mnie umierający na raka). (...)

Pielgrzymi niech się modlą za Polskę w drodze, niech się modlą w Lourdes, wszędzie – za swoje rodziny, bliskich... Niech się modlą o wypełnienie woli mojej w waszym kraju. I to niech przedłożą waszej Matce wszędzie, gdzie będą. Chciałbym też, aby pamiętali o mieszkańcach tych krajów, w których będą, o mieszkańcach miejscowości, przez które będą przejeżdżali...

Przypominam też, że Jugosławia i całe Bałkany przejdą przez kataklizmy. A jeśli nastąpią tam walki wewnętrzne i nienawiść wzajemna, to dopuszczę do strasznego działania sił przyrody – „potrząsnę nimi” (aby się opamiętali) – natomiast miłosierdziem wzajemnym, przebaczaniem sobie i wspomaganiem się wyprosić mogą u Mnie pokój, zwłaszcza prosząc przez Serce Niepokalane Maryi, Matki mojej, ponieważ ich ręce zbrukane są krwią bratnią, a serca nienawiścią.


7 VIII 1989 r.

Podczas modlitwy wspólnej, gdy modliliśmy się o zdrowie dla Marysi, chorej przyjaciółki Grzegorza, osoby bardzo oddanej Bogu, Pan odpowiedział uspokajająco:

– Ona jest pod moją opieką.

I później dodał:

– Powiedz Marysi, że przytula ją do Serca Matka moja i córką swoją nazywa. A gdzie jest Matka, jestem i Ja. Tak jak w Kanie byliśmy razem, tak pozostaje.


Chciałbym widzieć w was wciąż rosnące pragnienie darzenia

7 VIII 1989 r.

Modlimy się we trzy z Halszką i Lucyną. Pan mówi:

– Chciałbym, moje córki, jeszcze raz wam przypomnieć, że nie jestem waszym egzaminatorem ani szefem, ani dowódcą, i nie chcę, abyście „wykonywały moje rozkazy”. Zależy Mi na tym, abyście uczyły się kochać świat tak, jak Ja go kocham, a więc abyście kochały razem ze Mną i wspólnie troszczyły się o jego dobro wedle waszych indywidualnych zainteresowań (umiłowań).

Jeżeli cokolwiek robicie dla Mnie rozumiejąc moją miłość do waszych bliźnich, Ja przyjmuję to jako wasz dar dany Mi wedle waszych możliwości i rozeznania. Zmartwiłoby Mnie to tylko, że nie chcecie służyć bliźnim, mogąc to uczynić.

Chciałbym widzieć w was wciąż rosnące pragnienie darzenia, które jest waszą służbą Mnie. (...)

Najważniejsze jest, abyście wy same pamiętały o usilnej modlitwie o pokój w waszym kraju i prosiły o to wraz z Maryją, Matką moją i waszą Królową. Teraz jest czas pokuty i wyrzeczeń i ofiarowywania wszystkich trudów dnia codziennego za nawrócenie ku Mnie waszej ojczyzny – wszystkich ludzi, dla których jestem daleki, nieznajomy lub nienawistny. Ja pragnę ratować, przebaczać i przygarniać do serca synów marnotrawnych. Podzielajcie te moje pragnienia. Na to wam błogosławię i umacniam was. Obiecuję wam też współpracę w naszej służbie światu.

 

17 VIII 1989 r.

Przyjechał do Grzegorza młody chłopiec z Ukrainy, Taras. Chciałam pokazać mu kilka miejsc w Warszawie i poznać go lepiej.

– Powiedz, Panie, co chcesz, abym zrobiła dla Tarasa?

– Moja córko, już dużo zrobiłaś zapraszając go ze sobą na jutro i w sobotę. Cieszę się, że chciałaś to zrobić, bo i Mnie zależy na tym, aby poznał Małych Braci i jeśli zechce, zaprzyjaźnił się z nimi. Ty mu to umożliwisz. Ja będę z wami.

– Czy to jest normalne, że w czasie, kiedy waży się los naszego kraju, czuję taki pokój wewnętrzny. (Anna)

– To jest normalne dla tych, którzy polegają na Mnie i ufają w opiekę Matki mojej. Wzywam was wszystkich do modlitwy, gdyż potrzebne jest opowiedzenie się wasze, wasz wybór. Lecz ty już dawno opowiedziałaś się za Mną i służysz Mi.

– Przecież ja prawie nic nie robię, bo prawie nic nie mogę zrobić – pomyślałam. Pan odpowiedział natychmiast:

– ...wedle swoich możliwości, dziecko, a nie ponad nie, bo tego zrobić nie możesz. Ja zaś pracę każdego z was oceniam wedle jego sił. Zorientowałaś się, że nawet pisać swobodnie nie jesteś w stanie, jakże więc możesz przypuszczać, że chcę, abyś pisała? Chcę twego wypoczynku i to ci ułatwię, bo widzę, że nikt nie myśli o tobie. Potrzebujesz ciszy i spokoju, a jeśli już nie tego, to chociaż świeżego powietrza i oderwania się od wizyt i telefonów. Bądź spokojna, Ja ci ten spokój pragnę dać. Dlatego nie bierz nic do korekty, a telefonów (niech będzie) jak najmniej, tylko te obecnie ważne. Przecież cię nie opuszczę, Anno.

Teraz już kończymy rozmowę. Staraj się zasypiać wcześniej. Zrób to dla Mnie.

Błogosławię cię, córko. Niechaj pokój mój spocznie na tobie i udziela się innym.


25 VIII 1989 r.

Chciałam się upewnić, czy dobrze rozpoznaje wole Pana co do Jego pragnienia obdarowania Tarasa. Pan mówi:

– Tak, córko, dobrze odczuwasz moją wolę. Jeśli zechce, zabierze ogrom łask, którymi pragnę go obdarować – lecz jeśli sam zechce. To Ja chciałem go mieć jako mego posłańca i odesłać go ze słowem moim, z ostrzeżeniem moim i z darami. Pragnę w nim działać i budować królestwo moje, więc oprócz zgody potrzeba mu będzie wiele sił; i pragnę dać mu je, jeśli powie Mi: „Przyjdź i pozostań ze Mną”.

Przedstaw mu wolę moją i módlcie się wspólnie, a Ja będę w was. Nie strasz zbytnio mojego dziecka, bo jest bardzo młody i wrażliwy. Nie zaczynaj od zniszczeń (grożących im), a od słów moich o ich odrodzeniu. Pozwalam ci ich użyć, tyle ile zaznaczyłaś, bez podawania skąd. Zezwalam ci, bo to Ja jestem ich dawcą, tak samo jak tych, które daję tobie. W czasie waszej modlitwy podam wam to, co dotyczy spraw jego kraju, więc nie martw się o nic, Anno. Ja tu będę gospodarzem dzisiaj, tak jak Mnie o to prosiłaś. Wszystko zależy od jego pragnienia, ale Ja na nim polegam, bo umie kochać swój kraj i współczuć. Na tych jego cechach pragnę się oprzeć.

Błogosławię cię teraz, dziecko i umacniam. +


Słowo Pana dla Ukrainy

25 VIII 1989 r.

Modlimy się z Tarasem, młodym Ukraińcem, gościem Grzegorza. Pan mówi:

– Mój synu, chciałem cię tutaj mieć, ponieważ jesteś Mi potrzebny. Teraz pytam cię, czy zechcesz Mi usłużyć?

– Tak. (skinieniem głowy)

– Wiedziałem, drogi synu, że się na tobie nie zawiodę, dlatego że ty kochasz swój naród i cierpisz nad jego zniewoleniem. Chciałbym, żeby ta miłość w tobie rosła i rozwijała się. Pragnąłem, żebyś był moim posłem. Przekaż moje „Słowo dla Ukrainy”:

„Ja chcę was wyzwolić – ale przede wszystkim z niewoli grzechu. Wam zagraża najbardziej nienawiść. Nienawiść niszczy człowieka i rozszerza się zarażając innych. Jeśli nie przestaniecie nienawidzić swoich wrogów, niedługo zaczniecie nienawidzić się pomiędzy sobą. Tym samym oddacie się na służbę swojemu wrogowi, szatanowi, ojcu nienawiści, a wbrew waszej woli Ja nic nie będę mógł wam pomóc.

Więc zachęcam was: uczcie się miłowania (miłości bliźniego), pomagajcie sobie, brońcie jedni drugich przed utratą nadziei, przed rozpaczą. Bo Ja nie chcę waszej zguby. Chcę wam dać nowe, lepsze życie – ze Mną, w pokoju, bezpieczeństwie i radości z życia w wolności ducha.

Nadchodzą ciężkie dni dla całego świata – dla was również – ale nie będą one trwały długo. Dlatego oprzyjcie na Mnie swoją nadzieję i chciejcie zawierzyć mojej miłości do was i mojej wszechmocy. Im bardziej słuchać Mnie będziecie i naśladować Mnie w moim miłosierdziu, tym szerzej Ja roztoczę nad wami moją opiekę i miłosierdzie.

Wszystko, co będzie się działo, przyjmujcie nie jako „karę Bożą”, lecz jako skutki wspólnego grzechu całej ludzkości – odejścia ode Mnie. Proszę was, nie załamujcie się, cokolwiek by się stało, a tylko wasze cierpienia oddawajcie Mnie przez Serce Bogarodzicy i waszej Matki jako zadośćuczynienie za wasze wspólne winy, prosząc Mnie o ich wybaczenie. Sami sobie wzajemnie wybaczajcie i proście Mnie o wybaczenie waszym winowajcom, a wtedy Ja zapomnę wam wszystko zło i przyspieszę wasze wyzwolenie. Im więcej dobra zobaczę w waszych sercach, tym szybciej przybędę z ratunkiem. Ufajcie mojej miłości do was.

Pamiętajcie też, że wszystkie narody kocham równie silnie i chciejcie kochać sąsiadów waszych razem ze Mną. Ten, kto Mnie kocha, dzieli się Mną z drugimi. Ja widzę wasz naród jako moje prawe dzieci ukazujące Mnie światu – takiego, jakim jestem. Bo Ja jestem Ojcem miłosiernym, łagodnym, wszystko wybaczającym (tym, którzy żałują i o wybaczenie win Mnie proszą) i kochającym was takich, jakimi jesteście: słabych, grzesznych, upadających i potrzebujących zawsze mojej opieki.

Błogosławię was, dzieci, na waszej nowej drodze – odwrócenia się od zła i życia ze Mną we wzajemnej miłości. Ufajcie miłości mojej.”

Po dziękczynieniu za „Słowo”, za miłość Boga do narodu ukraińskiego, do Tarasa... zwracamy się do Maryi:

– Oddajemy Ci, Maryjo, Tarasa...

– A Ja go przyjmuję – odpowiada Maryja.


26 VIII 1989 r., uroczystość Matki Boskiej Częstochowskiej

Modlimy się z Grzegorzem. Mówi Maryja:

– Kiedy będziecie modlić się nad Tarasem, Ja też będę. Kocham go miłością szczególną, ponieważ on naprawdę kocha Syna mego i pragnie przynależeć do Niego (zbliżyć się, przylgnąć). Wy oddawajcie go w moją opiekę.

A to, co pragnę wam teraz powiedzieć, dotyczy wszystkich Polaków na terenie Rosji. Chciałabym, żeby przekazano te słowa do wszystkich ośrodków polskich (przez ręce ludzkie) jako pilne moje wezwanie.


Wezwanie Maryi do Polaków żyjących na terenie państwa radzieckiego

„Moje ukochane dzieci. Wzywam was do wspólnej modlitwy wraz ze mną. Prośmy razem nieustannie i gorąco Boga Wszechmogącego o wzięcie was w opiekę i danie ratunku wam, waszym rodzinom, bliskim i wszystkim, których zechcecie ogarnąć swoją miłością. A pragnęłabym, aby to były wasze miasta, wsie, krainy, w których żyjecie, wraz z ich wszystkimi mieszkańcami. Przebaczajcie wszystkie krzywdy. Wasze cierpienia ofiarowujcie przez Krew Jezusa, Syna mojego, za współmieszkańców waszych, zwłaszcza zaś za tych, którzy was krzywdzili, prześladowali, szkodzili wam, gdyż oni najbardziej waszego przebaczenia potrzebują.

W tych czasach, które nadchodzą, wzywam wszystkie dzieci mojego królestwa do współpracy ze Mną w duchu miłości, miłosierdzia i przebaczenia, gdyż taka postawa serca ludzkiego odsuwa sprawiedliwość Bożą. Bóg bowiem kocha was i jest miłosierny. Dlatego z radością wysłuchuje człowieka miłosiernego umiejącego przebaczać. Bądźcie więc miłosierni, a zyskacie zmiłowanie Boga dla siebie i tych, których swoim przebaczeniem osłaniacie przed Jego sprawiedliwym sądem. Łączycie się wtedy ze Mną, Matką waszą, i z całym waszym narodem we wspólnocie miłości.

Niedługo, dzieci, nadejdzie czas, kiedy otworzę wam szeroko ramiona i wszystkich was przygarnę do serca. Nie lękajcie się. Służcie Mi w pokoju i przyjaźni i polegajcie na orędownictwie moim.

Wszystkim dzieciom moim przez moje serce daję błogosławieństwo Syna mego ukrzyżowanego za grzechy świata. Bo Krew Jego odkupuje nieustannie winy wasze i usprawiedliwia was, a Jego miłość otacza was i broni. Bądźcie Nam wierne, dzieci moje, a spotkamy się w pokoju i radości.”


Posłanie dla Łotwy

30 VIII 1989 r.

Modlimy się we troje z Grażyną i Zbyszkiem, Polakiem z Łotwy, który – czując się nadal Polakiem – pokochał swoją drugą ojczyznę i jej naród, troszczy się o nią i tam widzi swoje miejsce, swoje powołanie.

– Wiemy, że jesteś z nami, Panie. Chcemy spytać, czy...

– Przede wszystkim chciałbym Zbyszka przytulić do serca. Cieszę się, że jesteśmy tu razem. Cieszę się, że mogę mu sam powiedzieć, jak bardzo go kocham.

Zbigniewie, wiem, że widzisz moją wolę w tym, że wzywam cię do królestwa mojej Matki, i pragnę, abyś był pośrednikiem moim pomiędzy twoją drugą ojczyzną a dawną. Teraz zaś proszę, aby Łotwa zechciała modląc się o własne wyzwolenie prosić również o wyzwolenie innych narodów, specjalnie zaś o wyzwolenie spod panowania zła ludności narodu rosyjskiego, w którym widzi swoich prześladowców. A przecież oni potrzebują waszego przebaczenia i współczucia, ponieważ w większości uczestniczyli w dziele nienawiści, sami zniewoleni lub nie rozumiejący co czynią.

Pamiętajcie jedno, że nikt z was, ludzi, nie jest czysty w oczach moich, ale wasze miłosierdzie, litość, i współczucie względem waszych winowajców (tych, których uważacie za waszych winowajców) w moich oczach przesłoni wszelkie wasze winy. Dlatego przebaczenie, miłosierdzie względem bliźniego swego (Pan przypomina nam przypowieść o miłosiernym Samarytaninie) jest największą szansą waszego ocalenia, jaką wam daję, abyście nie ulegli zagładzie.

Jesteście zagrożeni nienawiścią zasianą w was celowo przez ojca nienawiści, abyście rozwinąwszy ją w sobie, stali się jego łupem. Dlatego przestrzegam was, nie dawajcie się ponieść siłom destrukcji, a przeciwdziałajcie im. Ostrzegajcie też waszych sąsiadów, jak możecie. Chciałbym was ocalić, ale nie będę łamał waszej wolnej woli. Dlatego wasza przyszłość zależy od waszego wyboru. Jeżeli jako naród zapragniecie żyć we współpracy ze mną, Ojcem waszym, stanie się tak. Ja nie mam innego pragnienia, jak współżyć z wami we wzajemnej miłości, ale tam, gdzie panuje nienawiść, wrogość wzajemna, pragnienie szkodzenia sobie aż do mordów (czynów kainowych), wojny domowej, tam panuje nieprzyjaciel wasz, którego sami decyzjami swoimi panem waszym wybraliście. Tam Ja odchodzę odepchnięty i pozostawiam was waszemu wolnemu wyborowi.

Nie sądź, synu, że cię straszę. Szatan ma również swoje plany i dąży do ich wykonania. Teraz zebrało się tyle krzywd, żalu, pragnienia uzyskania sprawiedliwości, ale i odwetu, że szatan może te emocje wykorzystać przeciw wam. Dlatego bądźcie czujni. Rozwijajcie w sobie uczucia (ze zrozumienia: chodzi o rozwój woli poprzez kształtowanie uczuć)„pozytywne”: wyrozumiałość, współczucie dla zniewolonych, litość. Rozwijajcie w sobie miłość braterską do każdego, z kim was spotykam, nikogo z niej nie wykluczając. Kochajcie się wzajemnie, służcie sobie, wspomagajcie, umacniajcie jeden drugiego i podtrzymujcie, pomimo wszystkich zagrożeń pamiętając, że kocham was i pragnę waszego wyzwolenia, waszej radości w pełnej wolności waszych wyborów.

Czy chcesz Mnie, synu, o coś zapytać?

– Chciałbym dużo... Chciałbym się zapytać, co Pan Bóg ma do powiedzenia na temat zgromadzenia i mego miejsca w nim.

Pan życzy sobie, aby przedtem Zbyszek przeczytał „Jakich chciałbym mieć kapłanów” (słowa Pana z października 1987 r.). Czytamy...

– Wiesz, synu, dlaczego pragnąłem, abyś to przeczytał? Chciałem, żebyś zrozumiał, że Mi zależy przede wszystkim na tym, aby każdy z was przemieniał się we Mnie, stawał się Mną samym dla współczesnych mu. Dlatego nie jest najważniejsza wasza przynależność formalna. Istotne jest wasze współżycie ze Mną – w każdej formacji. A jest ich wiele dlatego, aby każdy z was mógł znaleźć najbliższą potrzebom swojego serca. Być może nie od razu znajdując tę, w której Ja chcę go mieć, ale wybierając i poszukując swojej drogi dla służby. Każdy z was ma prawo szukać, a Ja zezwalam na popełnianie pomyłek, a nawet dużych błędów, ponieważ na nich uczycie się.

Chciej, synu, przyjąć Mnie z pełnym zaufaniem jako swego Mistrza, Przewodnika i Przyjaciela. Powierzaj się Mnie i polegaj na Mnie, ponieważ najważniejsze dla twego rozwoju duchowego jest pełne zawierzenie. I w pracy nad zdobyciem go będę ci pomagał. Widzisz, synu, zawierzenie człowieka jest jedynym możliwym dla niego na ziemi dowodem, że prawdziwie miłuje Boga. Bądź spokojny, bo Mnie zależy wyłącznie na twej miłości.

Wybrałem dla ciebie miejsce, kraj i czas, w którym pragnąłem, abyś Mi służył, i wybrałem też specjalnie dla ciebie miejsce w planach moich. Ono czeka na ciebie. Z mojej strony nie spotkasz nigdy przeszkody. Natomiast twoja odpowiedź warunkuje ich częściowe lub całkowite wypełnienie się.

I jeszcze ci powiem, synu, że nigdy nie zakreślam kresu swoich planów. W miarę gorliwej i gorącej służby dodaję więcej i więcej, umacniając moje wierne dziecko, aby mogło ciężar moich łask wytrzymać. Pragnąłbym, abyś nie ograniczał, synu, swoich marzeń, gdyż dla Mnie możliwe jest wszystko. Jeżeli będziemy współpracować ze sobą, twoja słabość znajdzie wsparcie w mojej nieskończoności. Ja pragnę otwierać wam moje skarbce i chcę, abyście uwierzyli w to, że służąc Mi zdolni jesteście góry przenosić i rozdzielać morze – bo macie moją miłość do dyspozycji. Uwierz, synu, że ze Mną możesz dokonać niemożliwości! Zawierz Mi, synu, w pełni.

Ja teraz pragnę odnowić oblicze ziemi. Czy nie wydaje ci się, Zbigniewie, że jest to wobec waszej obecnej słabości, złej woli i nasilenia nienawiści plan nierealny? A przecież przychodzę teraz właśnie dlatego, że (wy, ludzie) bez mojej mocy wyniszczylibyście całą ludność ziemi już w tym pokoleniu. Ja tym bardziej lituję się, im bardziej jesteście grzeszni, czyli chorzy. Tym więcej miłości wam daję, im bardziej wam jej brak. Tym jaśniej drogę wskazuję, im bardziej zabłąkaliście się. Takiej nędzy i głupoty, jaką obecnie wykazuje ludzkość (ze zrozumienia: chodzi o dążenie do samounicestwienia się), jeszcze nie było. Dlatego teraz przybywam wam z ratunkiem Ja sam, zabierając ze sobą całe moje królestwo.

Będą się działy sprawy wielkie i „niemożliwe”. Czyż przypuszczasz, synu, że z tobą jednym nie dałbym sobie rady? (Pan mówi to żartobliwie; sens: „...nie potrafiłbym cię uświęcić?”). Zapewniam cię, że cokolwiek byś zrobił, nie zginiesz, bo Ja ciebie kocham. A zapłaciłem za ciebie moją Krwią. Dlatego, proszę cię, bądź spokojny. Pamiętaj, że jesteś kochany i żyj w pokoju. Bo Ja nigdy nie żądam od nikogo z was więcej niż tego, na co go stać. I nie wymagam od was dokonań, a tylko miłości!

Teraz uklęknijcie, dzieci, i przyjmijcie moje błogosławieństwo.

Daję wam moje błogosławieństwo, niech was umacnia i napełnia pokojem i radością; bo to są dary moje. Pragnę, Zbigniewie, abyś je przyjął i zaniósł tym, którzy przez ciebie będą się mogli spotkać ze Mną.

Czynię cię moim posłem, a nawet więcej – przyjacielem moim, tak abyś czuł się mocen rozdawać miłość moją, obiecywać przyjaźń i opiekę w tych czasach, które nadchodzą. Podtrzymuj na duchu, synu, przyjaciół swoich w imieniu moim. Bo Ja jestem z tobą.


Po prostu w twoje serce włożę moją miłość, żebyś miał czym kochać

30 VIII 1989 r.

Modlimy się w pięć osób z Tarasem, prosząc Pana o wylanie na niego Ducha Świętego, o potrzebne Tarasowi dary. Pan mówi:

– Tarasie, mój miły synu, powiedz Mi, czy chcesz oddać Mi swoje życie?

– Tak.

– Ja go tobie nie zabieram, tylko chcę móc opiekować się tobą, móc cię strzec. Chciałbym też, żebyś oddał Mi w opiekę całą twoją rodzinę, nie wyłączając męża siostry.

Po chwili milczenia:

– Chcę być stale z tobą. Ale Ja kocham was wszystkich, wszystkich ludzi ziemi jednakowo. Każdego z was pragnę mieć w swoim domu. Dlatego, że Ja was stworzyłem do szczęścia i dbam o to, abyście je otrzymali – jeżeli Mi pozwalacie. Czy chcesz, synu, kochać ze Mną tych, których Ja kocham, nikogo nie wykluczając?

Taras odpowiada w duchu.

– Skoro tak, Ja ci w tym pomogę. Po prostu w twoje serce włożę moją miłość, żebyś miał czym kochać. O co chcesz Mnie prosić, synku? (Cieszę się, kiedy prosicie o dużo, o wiele spraw).

– O Twoje kierownictwo. Żebym szedł tak, jak Ty tego chcesz.

– Wszystko, o co Mnie prosisz, Ja zachowuję w pamięci. A o co Mnie prosisz dla drugich?

– O nawrócenie wszystkich ludzi do dobra... aby im dalej, tym bardziej kochali.

– To znaczy, synu, że chcesz, ażebym Ja zamieszkał wśród was. Ja tego także pragnę. Dlatego jak będziesz się modlił w piątek (l września miała być na placu Zamkowym modlitwa duchownych różnych wyznań o pokój), jako syn ziemi ukraińskiej proś o wstawiennictwo i o przyspieszenie Mego przybycia – poprzez Serce Matki mojej.

Synku, jakie chciałbyś otrzymać dary?

– Ty, Panie, lepiej wiesz, co mi jest potrzebne.

– Ucieszyłeś Pana. Sprawiłeś Mu radość. (Anna)

– Teraz módlcie się wspólnie, prosząc Mnie, żebym wylał Ducha mego na Tarasa. (Pan)

Modlimy się o to. Po dłuższej chwili Pan mówi:

– Synu, przytul głowę do mojego serca i usłysz, jak ono bije. Bo Ja zachowałem serce ludzkie (jako dowód braterstwa z człowiekiem), ale kocham was bezgraniczną mocą miłości Boga.

Kładę moje ręce – przebite za was wszystkich – na głowie Tarasa. Błogosławię ci, synu, w twoich dobrych zamiarach. Podtrzymuję cię i umacniam. Chcę, żebyś zawsze pamiętał, że jestem przy tobie, że masz we Mnie opiekę, tarczę przeciw wszystkim niebezpieczeństwom świata. Licz na Mnie, polegaj na Mnie, we wszystkich trudnościach zwracaj się do Mnie, a Ja cię wysłucham i wesprę, wskażę ci drogę. Bądź pewny, synu, że już nigdy nie będziesz sam. Zawsze Ja będę z tobą.

Chciałbym, żebyś wstawiał się do Mnie za wszystkich, których postępowanie cię boli, zwłaszcza za tych, którzy krzywdzą innych. Oni potrzebują wstawiennictwa, aby ocaleć. Ja czynię ciebie moim przyjacielem i liczę, że Mnie zrozumiesz, że zrozumiesz moją miłość do wszystkich ludzi, bo zagraża im śmierć wieczna. Ja chcę uratować każde swoje stworzenie, każdy byt powołany przeze Mnie do istnienia, bo za każdy czuję się odpowiedzialny i za każdego z was zapłaciłem własną Krwią.

Polegam na tobie i ufam, że ty pojmiesz moją troskę i będziesz współdziałać ze Mną. Nie niepokój się niczym, ponieważ jeśli ty Mi ufasz, to Ja czuję się zobowiązany – jako przyjaciel – by wziąć w opiekę twoich bliskich i tych, za których Mnie prosić będziesz. Opieraj się zawsze na mojej mocy, masz bowiem we Mnie przyjaciela niezwyciężonego; nigdy też nie pozwól sobie wmówić, że jesteś słaby, ponieważ zawsze będziemy razem.

A teraz powiedz Mi, że Mnie kochasz i dziękujesz Mi za wszystko, co chcę ci dać.

– Kocham Cię, Panie, i dziękuję za wszystko.

– I Ja kocham cię, synu, i dziękuję ci, że Mi siebie oddajesz.

– Oddaję Ci się, Panie.

Pan udziela błogosławieństwa w imię. Ojca i Syna, i Ducha Świętego. +


2 IX 1989 r.

Modlimy się we czworo przed odjazdem Tarasa. Pan mówi:

– Mój synu. Nie bój się Mnie. (Pan)

– Pan nigdy nikogo nie łamie i nie żąda tego, czego człowiek nie chce. Pan chce ci powiedzieć, że jeśli ty oddasz się Bogu zupełnie (nie chodzi o wstąpienie do zakonu czy coś podobnego, ale o wolę serca), prosząc za Ukrainę, to On cię wysłucha; dlatego, że ty – zawierzając Bogu – stajesz się Jego przyjacielem, a pragnienia przyjaciół się spełnia. To nie znaczy, że szybko umrzesz, że masz się ofiarować za innych; nie tego Pan pragnie. (Anna)

– Ja u was (w waszym kraju) ciągle szukam przyjaciół, którzy chcieliby polegać na Mnie – i jest ich tak mało. Dla takich właśnie gotów jestem zrobić wszystko, o co Mnie prosić będą. Bo zrozum Mnie, synu, że Ja przychodzę przez serca ludzkie. Nie bój się niczego. (Pan)

– Nie bój się niczego, co Pan z tobą zrobi; darów Bożych też. Pan nad tobą czuwa. (Anna)

– Chcę, żebyś zabrał Mnie ze sobą (w swoim sercu) i obiecuję ci, że od tej pory (od modlitwy nad tobą) nigdy cię nie zostawię samego. Bądź moim świadkiem.

Przyciskam cię do serca, synu. Daję ci moje błogosławieństwo. I jeszcze raz zapewniam: ze Mną życie twoje stanie się bogatsze, bardziej pożyteczne (z korzyścią dla Boga i innych ludzi) i szczęśliwsze. Tego pragnę dla ciebie, bo pragnę, aby moje dzieci żyły szczęśliwe. Teraz uklęknijcie.

Błogosławię cię, synu, na wszystkie dni trudne. Nie bój się życia. Przyjmuj każdy dzień jako mój dar – dar Boga – i dziękuj Mi za to, co w tym dniu dać ci pragnę.

Kocham cię tak, jak gdybyś był jedynym człowiekiem na ziemi – i tej miłości nie zmieni nic, cokolwiek byś zrobił. Pamiętaj, że jestem twoim Ojcem, przewodnikiem, mistrzem i obrońcą.

– Czytaj psalmy, szczególnie „Kto się w opiekę odda Panu swemu...” 90 (91). (Anna)

– Ja jestem twoją siłą. Chcę, aby moja moc przeniknęła cię i umocniła. To jest moje błogosławieństwo dzisiejsze. (Pan)


2 IX 1989 r.

Miał przyjść Zbyszek. Umówiliśmy się, bo przeżywał rozterki w związku z szukaniem swojej drogi w życiu. Przed jego przyjściem Pan mówi:

– Powiedz mu przede wszytkim, że – bez względu na to, co robi – jest kochany tak samo bezgranicznie, bo inaczej kochać nie umiem. Chcę, aby to pamiętał tak, aby świadomość mojej miłości przeniknęła go i nasyciła.

Po przyjściu Zbyszka Pan zwraca się do niego:

– Mój synu, zrozum, że dla Mnie ważny jesteś ty sam, a nie twoje dokonania (ze zrozumienia: nawet te, które czynione byłyby dla Pana). Bo jeśli daję ci okazje, to czynię tak po to, aby cię uszczęśliwić, abyś czuł się Mi potrzebny. Przecież Ja mogę dokonać wszystkiego sam, bez waszej pomocy.

W wychowaniu moim czasem stosuję metodę, którą wy nazywacie empiryczną – odwołuję się do waszego doświadczenia. Wtedy cofam moją pomoc, abyście zobaczyli, że sami nic nie możecie – abyście zobaczyli siebie w prawdzie. Czyż to nie jest dowód miłości i troski?

Zbigniewie, przecież Ja ciebie ciągle uczę. Czy nie uważasz, że chcąc prowadzić innych, powinieneś pierwej dać się sam prowadzić i uczyć się ode Mnie metod moich? Nie poznasz ich czytając o Mnie, a tylko idąc ze Mną, tak jak uczniowie chodzili (Ewangelie). Przecież prosiłeś Mnie o to powierzając Mi siebie. (Zbyszek potwierdza te słowa Pana).

– Bądź pewien, synu, że Ja swojego dzieła nie porzucam, zanim nie doprowadzę do końca. Końcem w stosunku do ciebie jest twoje szczęście wieczne, bo dla niego powołałem cię do istnienia. A skoro zezwalasz Mi na wzięcie cię w opiekę, czynię to wedle mojej wiedzy i doświadczenia (Pan mówi to żartobliwie).

Jesteś Mi, synu, potrzebny, ale jeśliby twoje osiągnięcia miały rozwinąć w tobie zbytnią pewność siebie oraz zadufanie we własne umiejętności i wiedzę, lepiej by było dla ciebie, aby tak się nie stało, gdyż oddaliłoby cię to ode Mnie. Chcę, żebyś we wszystkim, co się dzieje z tobą, widział moją miłość do siebie – bo tak jest.

– Jak powinienem czytać Pismo święte? (Zbyszek)

– Czytaj, synu, w ciszy i spokoju ducha, bez pośpiechu, oddając Mi swoją dobrą wolę zrozumienia moich słów, swój rozum i uczucia, a wtedy będzie to rozmowa ze Mną w świetle Ducha Świętego. (Pan)

– Powierzam Ci, Panie swoje troski o (tu Zbyszek wymienia imiona kilku osób). Co mam powiedzieć na spotkaniu w Moskwie? (Zbyszek)

– Daję ci moje słowa i daję ci wolność wyboru w tym, co chcesz przeczytać im – i przede wszystkim „Słowo do cierpiących...”. Wszystkie twoje troski o innych przedstawiaj Mi tak, jak dzieli się zmartwieniem przyjaciel z przyjacielem, licząc na jego pomoc. Przecież Ja wam chcę pomagać, a wy tak mało prosicie. W waszych bezinteresownych prośbach za bliźnich ujawnia się wasze podobieństwo do Mnie, a jest to zdolność miłowania innego człowieka. (Pan)

– Naucz mnie słuchać Twego głosu. (Zbyszek)

– Uczy się przez powtarzanie. Jeśli chcesz być dobrym, czyń dobro wokół siebie. Gdziekolwiek ujrzysz taką możliwość, wykorzystuj okazję. Wtedy wzrastać będzie twoja zdolność zauważania potrzeb i wzrastać będzie moja pomoc w umiejętności zaradzania im.

  ...

Wszystkie twoje niepokoje również oddawaj Mnie i pamiętaj zawsze, iż cokolwiek się z tobą dzieje, Ja o tym wiem (dopuszczam to).


3 IX 1989 r.

– Dziękujemy za Tarasa, za Zbyszka, za ostatnie słowa Pana i Maryi, za wszystko. Oddajemy Ci, Panie, nasz czas. Prosimy o warunki do wypoczynku i o to, żebyśmy ten czas spędzili z Tobą.

– W każdym razie Ja będę z wami – Pan mówi to z uśmiechem.

Moje dzieci. Zrobiliście wszystko, na co was stać, i teraz Ja zrobię dla was to, co mogę. Chciałbym, abyście spokojnie odpoczywali, nic nie przyspieszając, nic nie przewidując, przyjmując czas odpoczynku z radością i wdzięcznością. Mam nadzieję, Grzegorzu, że już się nie niepokoisz o swoich synów, bo wiesz, że Ja się nimi zaopiekuję?

– Tak, Panie. I dziękuję.

– Dzieci, teraz chcę wam dać błogosławieństwo moje. Cieszę się wami i dlatego, że służycie Mi chętnie i z czystego serca, ta współpraca poszerza się i będzie trwała. Błogosławieństwo dane wam weźcie ze sobą i przekażcie wszystkim, z którymi się spotkacie. Niech spocznie na was i obdarzy was radością i moim pokojem...

Dajemy wam nasze błogosławieństwo, My, Bóg Wszechmogący. Niech spocznie na was i towarzyszy wam. Wszędzie, dokąd pójdziecie, nieście mój pokój i pojednanie. Módlcie się za tych, wśród których będziecie, i razem z nimi.


Powołałem cię do istnienia, abyś był szczęśliwy

20 IX 1989 r.

Modlimy się w sześć osób (Anna, Michał, ks. Stanisław, Wojciech, Grażyna, Grzegorz).

– Jest ciężko nam wszystkim. Prosimy o światło, o nadzieję... (Wojciech)

– Moje dzieci, przecież to takie proste. Jeżeli wy uważacie mnie za swojego Przyjaciela, to znaczy, że zawierzacie mi – bo na przyjacielu się polega. Jakżeż więc mógłbym Ja zawieść wasze zaufanie?

Czasy są ciężkie i mogą być jeszcze trudniejsze (w wymiarze światowym), ale Ja pragnę, abyście przeżyli je w spokoju, ufając Mi – a to znaczy, że przyjmujecie chętnie i stale moje starania o was, moją opiekę i troskę o wasze bezpieczeństwo.

– Czy masz na myśli cały naród, Panie, czy naszą grupkę w tej chwili? (Wojciech)

– Myślę tu o wszystkich, którzy są rzeczywistymi moimi przyjaciółmi (ze zrozumienia: są konsekwentnymi chrześcijanami, biorącymi poważnie słowa Chrystusa: „Nie lękaj się, trzódko...”). (Pan)

– Chciałby człowiek umieć tak zawierzyć, jak zawierzali Tobie święci, a tu człowiek zżyma się widząc... (Wojciech)

– Czyżbyście jeszcze nie zauważyli, że moja Matka prowadzi te sprawy...? Zżymanie się jest cechą natury ludzkiej: to są reakcje waszej natury emocjonalnej. Ale tyle razy wam mówiłem, że idę ku wam z pomocą („zstąpuję na ziemie”), żeby uratować ludzkość, że powinniście wszystko, co dzieje się dookoła, traktować ze spokojem. Ja jestem Skałą. Kto się na Mnie opiera, nie zachwieje się. A Ja wam powiedziałem: „Ufajcie. Jam zwyciężył świat”.

Teraz sami możecie sprawdzić na waszych reakcjach, czy rzeczywiście zawierzacie Mi, czy też nadal traktujecie mnie nieufnie i podejrzliwie. Teraz jest czas sprawdzania siebie. Dotyczy to każdego człowieka w świecie, bo lęk dotrze wszędzie. (Ze zrozumienia: Pan chce od nas tego, żebyśmy ten okres przeżyli spokojnie, jak dzieci, poddając się Jego staraniom). (...)

– Pan chciałby, abyśmy w tym dniu (urodzin Michała) poprosili Go o to, aby Michał otrzymał błogosławieństwo szczególne. (Anna)

Prosimy. Pan mówi:

– A teraz wstańcie, dzieci.

Michale, powołałem cię do istnienia, abyś był szczęśliwy. Otaczam cię moją opieką i miłością, chronię cię i wspomagam, abyś mógł otrzymać tę pełnię szczęścia, którą ci przeznaczyłem. (Pan)

Anna tłumaczy:

– Pan delikatnie, żeby nie łamać twojej woli, ale nieustannie czuwa nad tobą. Jeżeli nie powiesz kategorycznie: „nie”, to prostą drogą będziesz szedł ku temu, ku czemu Bóg cię stworzył. A Bóg wydobywa wtedy z nas nasze najpiękniejsze cechy. Wszystkie rozkwitają.

Pan potwierdza:

– Dobrze powiedziałaś, córko.

I zwraca się do Michała:

– Moje dziecko, cieszę się tobą. Cieszę się, kiedy służysz kapłanowi – Mnie w Ofierze mojej za was (Michał służy jako ministrant). Cieszę się dlatego, że robisz to chętnie i że myślisz o Mnie z miłością. I Ja cię wtedy, synu, przytulam do serca. Daję ci na ten dzień łaski, które zabierasz do domu (możesz obdzielić nimi całą rodzinę).

Ty wiesz, synu, że Ja jestem cichy. Nie narzucam wam swojej władzy ani darów moich wam nie wyliczam (ze zrozumienia: żebyśmy nie czuli się zobowiązani). Chcę, synu, abyś był zupełnie spokojny o swoją przyszłość, bo ona jest w rękach moich. I cieszę się, że żyjesz przyjmując spokojnie wszystko, co ci na każdy dzień daję. Tak właśnie trzeba.

Pamiętaj, że jesteś kochany miłością Boga, a więc nieskończoną, i chciej patrząc na każdego żyjącego obok ciebie człowieka (np. kolegów) zobaczyć w nim tę samą nieskończoną miłość, którą otaczam innych (bo ona jest różna dla różnych ludzi, ale tak samo nieskończona), i chciej ją ze Mną podzielać. Umacniam cię, synu, i daję ci moje błogosławieństwo przez ręce twoich rodziców.

– Dziękujemy Ci, Panie, za wszystko.

– Tylko rośnij, synu, rośnij.

Pan zwraca się następnie do ks. Stanisława.

– A teraz, Stanisławie, powiedz Mi, co cię tak bardzo martwi.

– Praca w nowej parafii, trudności bardzo liczne. Martwi mnie brak zrozumienia w Kościele dla sprawy obrony życia nienarodzonych. Martwi mnie...

– Ciągle się martwisz, ale dla czego nie zwracasz się do Mnie? A jeżeli się zwracasz, to dlaczego mi nie ufasz? (Pan)

Ks. Stanisław mówi, jak jest traktowany.

– A Ja? A jak ze Mną było? A czy Mnie nie odrzucano? (Pan)

– Ale Jezus nie miał wątpliwości co do siebie, a ja...?

Rozmowa schodzi na temat posługi w więzieniach.

– W więzieniach najstraszniejszą rzeczą jest wrogość. Każdy ksiądz powinien pamiętać, że z nim wchodzi Chrystus – o ile ksiądz nie stawia Mu przeszkód. Bóg jest Miłością i chciałby wprowadzić także w więzieniach ład, Boży ład. Chrystus lituje się także nad strażnikami, takimi biednymi, niewierzącymi. Uwaga odwiedzających skupia się raczej na więźniach, a strażnikom też potrzebne są łaski. I wobec więźniów, i wobec pilnujących ich osób powinna być ta sama postawa otwartości i życzliwości. Powinna być modlitwa strażników za więźniów, a więźniów za strażników. (Anna)

Pan mówi:

– Moje dziecko. Ja nie chcę dużo mówić, a tylko ciągle powtarzam jedno: że kapelan więzienny musi trzymać się cały czas Mnie, być czułym na mój głos i bezustannie zapytywać, jak zareagowałbym Ja. Gdyż więźniowie są jak bardzo chore dzieci. (Ze zrozumienia: Chodzi o rozwój wewnętrzny więźniów kryminalnych; są słabo rozwinięci, niewiele rozumieją. Trzeba uszanować te ich nieporadność wewnętrzną, nie chcieć za dużo). Należy pamiętać, że w więzieniu człowiek czuje się zniewolony (ze zrozumienia: tylko bardzo dojrzały człowiek może w wiezieniu czuć się wewnętrznie wolny).

Synu, kapelan musi kochać ludzi i tłumaczyć ich. Musi też odłożyć na bok swoją osobistą godność, dumę i uprzedzenie (nie może obrażać się na więźniów). Chciałbym, synu, żebyś zaproponował kapelanom więziennym, aby każdy z nich znalazł sobie grupę ludzi dobrej woli, dom zakonny lub zespół penitentek, które będą stale modliły się za ten zakład, za tych więźniów i za niego samego (za kapłana specjalnie w tym czasie, kiedy idzie do wiezienia, a za więźniów stale). Dobrze byłoby też, aby taka grupa osób ofiarowywała Mi wszystkie swoje cierpienia i trudności (przykrości) jako zadośćuczynienie za winy uwięzionych.

Ja mam wiele względów dla waszych starań płynących z bezinteresownej miłości bliźniego, a to dlatego, że jest to wasza nauka, wasze przygotowanie do życia w królestwie Bożym (ze zrozumienia: a Pana to cieszy, że dziecko się uczy).

A teraz, synu, oddaj Mi wszystkie swoje kłopoty, bo Ja naprawdę pragnę przyjąć je od ciebie, a ty tak kurczowo trzymasz je przy sobie. (Pan)

Pan dodaje jeszcze:

– Synu, Ja naprawdę nie stworzyłem cię do cierpienia. Najwięcej zmartwień przyczyniasz sobie sam, a przecież Ja jestem przy tobie i czekam, żeby ci pomóc. Proś Mnie o światło, o pokój wewnętrzny, o radość serca – ale jednocześnie proś za tych, którzy wywołują twoje cierpienia.

Teraz, synu, dzielisz utrudzenie całego narodu (ze zrozumienia: można je ofiarowywać Panu).

I jeszcze proszę cię, synu, żebyś idąc do domu rozmawiał ze Mną i kolejno imiennie oddawał Mi wszystkich i wszystko, co cię przygniata lub boli, tak jak gdybyś podawał Mi cegłę po cegle – bo chcę, żebyś spał spokojnie. Wciąż nie wierzysz, Stanisławie, że jesteś tak bardzo kochany... Błogosławię cię, synu. (Pan)


Proś Matkę moją, aby się nimi zajęła

25 IX 1989 r.

Rozmawiamy we troje z Wojciechem i Grzegorzem. Martwimy się o Polaków w ZSRR, przede wszystkim o Polaków na Litwie. Do rozmowy „włącza się” Pan:

– Weźcie ich w opiekę. Módlcie się za nich. Chrońcie ich modlitwą.

– Jadę niedługo do Lwowa. Proszę o opiekę, także „materialną” (...). Chciałbym wnieść „cegiełkę” do Twoich planów. (Wojciech)

– Dobrze, synu. Proś Mnie o błogosławieństwo na drogę; i dla tych, co jadą z tobą, także...

– Proszę. Proszę. (Wojciech)

– ...a w całej drodze nie stawaj w bezludnych miejscach. Przyjmuję, że chcesz, żeby twój wyjazd był Mi pożyteczny. (Pan)

– Tak.

– I że chcesz Mi usłużyć, tak jak będziesz mógł. (Pan)

– Tak.

– Zachowuj tę postawę stale. (Pan)

– Będę się starał. (Wojciech)

– A Ja to wykorzystam. (Pan)

– Prosimy o światło, byśmy ani nie działali zbyt pochopnie, ani nie marnowali okazji – zwracamy się do Pana wspólnie.

– Wy raczej jesteście skłonni do nadgorliwości niż do zwlekania. Dotyczy to wszystkich, którzy rozpoczynają współpracę ze Mną.

Rozmawiamy ze sobą zastanawiając się, kiedy rozpocznie się oczyszczenie świata. Rozmowa jest dość emocjonalna. Pan zwraca nam delikatnie uwagę:

– Nie dajecie Mi dojść do słowa.

Widzicie już, moje dzieci, pierwsze oznaki nadchodzących zmian. Bo Ja chcę odnowić oblicze ziemi. Wszystko, co nienawidzi i służy sobą mocom ciemności, zaczyna występować ze zdwojoną siłą i działać coraz aktywniej. Zobaczcie, co się dzieje w Bejrucie, co się dzieje w Chinach, a nawet tam, gdzie grupy ludzi nienawidzą się (wzajemnie): w Armenii, w Azerbejdżanie, w Afganistanie, w Irlandii, na Litwie... w wielu republikach ZSRR... Szatan żeruje na waszych uczuciach i emocjach i przemienia poczucie krzywdy w nienawiść – jeżeli pozwalacie, żeby działała w was przede wszystkim natura emocjonalna i nie macie oparcia w słowach mojego Syna (w Ewangelii). Jednocześnie Ja wzmagam w was dążenia ku braterstwu, sprawiedliwości, ku pojednaniu i zgodnemu współżyciu pomiędzy narodami, bo już zaczynam pielęgnować w was rozwijające się pragnienie życia w pokoju, zrozumieniu wzajemnym i przyjaźni (pomiędzy narodami i pomiędzy grupami ludzi).

– A czy mamy szansę? Niektórzy z naszych sąsiadów robią jak najgorsze wrażenie. (Wojciech)

– Wy nie dawajcie się ponosić emocjom. Nie odpowiadajcie złem na zło. Tłumcie w sobie gniew. Ponad wszystkimi nieporozumieniami starajcie się szukać tego, co wspólne. Dlatego musicie trwać w moim pokoju, czerpiąc siły ze Mnie. Bądźcie cierpliwi, bo Ja potrafię oszczędzić te tereny, na których ludzie Mnie służą, natomiast na inne obróci się ich własny (to znaczy mieszkańców) gniew i nienawiść – a Ja go wstrzymywać nie będę. Zobaczycie to, co wskazywałem wam i zapowiadałem w „Izajaszu” (chodzi o „Czytamy Księgę Izajasza z Panem”). Wszystkie moje słowa są prawdziwe – a więc staną się ciałem.

Jeżeli chcecie zyskać moje serce dla siebie i swoich najbliższych (ze zrozumienia: uradować Pana, ucieszyć, tak jakoś szczególnie), módlcie się za tych, którzy was nienawidzą i prześladują. (Pan)

– Parę dni temu modliłem się za Żydów, którzy napadli na klasztor w Oświęcimiu. Czy przyjąłeś, Panie, tę modlitwę?... I czy rzeczywiście chcesz, żeby szatan wypędził Twoje zakonnice spod bram Oświęcimia? (Wojciech)

– To tylko dołączyłeś się do ich (sióstr) modlitwy. (Ze zrozumienia: mądrość księdza Prymasa polega na ustępowaniu ze swoich racji dla zgody i pokoju). (Pan)

Pan przypomina radę Jezusa z Ewangelii: „Jeśli ktoś zabierze ci suknie, to oddaj mu i płaszcz”.

– Oni nie zwrócili się przeciw naszym sukniom, tylko przeciw Twojemu krzyżowi! (Wojciech)

– Czy sądzisz, że mówisz mi coś, czego Ja bym nie wiedział? Przed chwilą powiedziałem wam: złość i nienawiść jest głupotą (taką duchową niedojrzałością człowieka...). (Pan)

– Może się mylę, ale miałem wrażenie, że Kościół w tej sprawie ustępuje przed potęgą Żydów, bo się ich boi, a nie z pobudek ewangelicznych – upiera się Wojciech.

– Motywy działania ludzkiego pozostaw Mnie.

Wy widzicie tylko dzień dzisiejszy i chcielibyście wszystko kształtować dla tego jednego dnia. Jeżeli do tego dopuszczam – dla waszej nauki – są to najkrwawsze chwile w życiu ludzkości. (W pamięci przewijają się błyskawicznie różne fakty znane z historii: rzeź w Wandei podczas Rewolucji Francuskiej, Rosja komunistyczna, 5 lat działania Niemców dla wielkości 1000– letniej Rzeszy, Czerwoni Khmerowie itd., itd.). Przecież na was samych robiono te eksperymenty. A wszystko dla osiągnięcia jak najszybciej własnej wizji uszczęśliwienia świata lub swojego narodu czy klasy. A że tworzone to było z wolnej woli człowieka, który uważał, że nie obowiązują go żadne prawa – moje ani ludzkie – i ustawiał się ponad nimi, pozostawiał tym samym dowództwo szatanowi, który natychmiast zajmował puste miejsce, z którego wyrzucono Boga (miejsce sprofanowane), i rozpoczynał swoją działalność zabójcy sumień, dusz i ciał ludzkich.

Cóż stąd wynika dla was, dzieci? Otóż trwajcie przy Mnie stojąc na straży swoich myśli, a przede wszystkim wypowiedzi – broniąc się tym samym od złych emocji. Proście Mnie o opiekę nad waszymi rodakami i oddawajcie ochronę ich życia w ręce Maryi, waszej Królowej. Pamiętajcie jednak, że męczennicy są posiewem mojego Kościoła i nigdy nikomu skrzywdzonemu nie stała się krzywda w moim świecie. Przeciwnie, zyskali niebo nawet ci, którzy nigdy by do niego inną drogą nie doszli (żyjąc tak, jak żyli, potępiliby się; Pan wskazuje na przykład Dobrego Łotra, uratowanego dla nieba).

Wobec tego powiedzcie Mi, dzieci, że Mi ufacie, że polegacie na Mnie i już z góry akceptujecie wszelkie moje „posunięcia”. (Pan)

– Strona duchowa ufa, strona cielesna się zżyma. (Wojciech)

– Rozumiem cię, Wojtku, ale chciałbym, żebyś Mi dorastał. (...) Moje dzieci. Teraz uklęknijcie i przyjmijcie moje błogosławieństwo. Wojciechowi daję je dla całej rodziny.

Niczym się, mój synu, nie martw. Jeżeli Mnie pozostawisz prawo dysponowania sobą, a i twoim samochodem, na pewno nie spotka cię krzywda. Zachowaj tylko spokój. Nie działaj gorączkowo. Poddaj się mojemu kierownictwu. I wszędzie ze sobą zabieraj Maryję: wprowadzaj Ją z powrotem w Jej królestwo (przypomnienie, że śluby Jana Kazimierza miały miejsce we Lwowie przed obrazem Matki Bożej Łaskawej) prosząc, aby Ona sama zechciała działać. Przecież jesteś Jej synem. Jesteś Jej dworzaninem. Jesteś na Jej dworze, w Jej orszaku – bo chciałeś tego. (Pan)

– Chciałem. (Wojciech)

– Kiedy będziesz się modlił z Maryją w katedrze ormiańskiej, oddaj Królowej swojej Ormian – nie tylko Ormian polskich i w Armenii, ale na całym świecie – i proś o ich osłonięcie; a także proś, aby zechciała objąć swoim panowaniem – łagodnym, miłosiernym i gojącym rany – ziemie niegdyś wasze. A jeśli będziesz myślał o Ukraińcach, proś Matkę moją, aby się nimi zajęła na swój macierzyński sposób.

Wstawiaj się, synu, ponieważ z twojego własnego wyboru będziesz Jej towarzyszył przez całe twoje życie.

Daję wam moje błogosławieństwo, mój pokój (ducha), który tak bardzo jest wam teraz potrzebny. Zasilam was moją siłą. A tobie, Wojtku, pragnę dać więcej radości. Chciałbym, żeby twoja podróż do Lwowa była radosna. (Pan)

– Dziękuję. (Wojciech)

– I chciałbym też, abyś dzielił się z innymi radością, którą ci daję. Nieś nadzieję. Nieś optymizm i pogodę ducha opartą na Mnie (na Ewangelii jak na skale) i mów wszystkim, że kto się na Mnie oprze, tego Ja nie zawiodę. Umacniam cię w sobie. (Pan)