Anna - BOŻE WYCHOWANIE -

 

 

 

Ukazuję wam, jak na was liczę

28 IX 1989 r.

Zwracamy się do Pana w sprawie wyboru tekstów dotyczących Polski, którego opracowywanie właśnie kończymy.

– Cieszę się, żeście to zrobili. Dobrze byłoby, żebyście to skończyli do przyjazdu Jana, bo już jest czas, aby niektórych ludzi w sprawy polskie wprowadzać. (...) W tych tekstach jest wasza nadzieja.

Daję wam wgląd w moje plany dla waszego narodu. Jednocześnie ukazuję wam, jak na was liczę i jak bardzo wy powinniście polegać na obietnicy mojej. Uczę was też, jak możecie rozwijać w sobie miłość społeczną i jak ją praktykować.


Zapraszaj Mnie do towarzystwa i do współpracy ze sobą

30 (lub 29) IX 1989 r.

Modlimy się z o. Janem i Grzegorzem. Pan mówi:

– Moje dzieci, dziękuję wam za wasz trud dla Mnie.

– Pan jest cudowny! Przecież robimy to dla siebie, a nie dla Pana. (Anna)

– A Ja się cieszę, że chcecie to robić.

Wybieramy tytuł opracowanego wyboru tekstów: „Abyście się społecznie miłowali (Zadanie Polski w oczach Boga)”.

– To zadanie jest trudne. (Anna)

– Wy musicie chcieć czerpać z mojego serca, z mojej postawy (postawy Jezusa Chrystusa), z moich słów. One muszą stać się waszymi, przeniknąć was.

Janie, o co chcesz Mnie spytać? (Pan)

– Chcę pracować i chcę być z Tobą. (o. Jan)

– Możemy to połączyć, synu. W każdym momencie, kiedy zasiadasz do pracy, zapraszaj Mnie do towarzystwa i do współpracy ze sobą. Wtedy będziemy pisać razem – oczywiście twoim stylem – i przebywać ze sobą, a obu nas będzie przenikała jedna myśl: „jak pomóc bliźnim”. Czy ci to odpowiada? (Pan)

– Bardzo. Bardzo się cieszę, (o. Jan)

– Synku, przecież ty swoją pracą wyrażasz Mi swoją miłość.

Twoją modlitwą jest służenie innym wedle twoich umiejętności (Pan przypomina przypowieść o dwóch synach; ten, który poszedł i pracował, wyraził tym swoją miłość do ojca). Cieszę się, synu, że wciąż podejmujesz próby. I Ja niczego innego nie robiłem – przez całe swoje życie (Pan wskazuje na takie sytuacje, jak spotkanie z bogatym młodzieńcem, spotkania z faryzeuszami, próba ratowania Judasza). (...)

Chciałbym, synu, żebyś włączał Mnie w każdą chwilę swego życia. W czasie Ofiary mojej Ja z tobą podnoszę ku Ojcu chleb i wino – moją Krew i moje Ciało oddaję wtedy Ojcu wspólnie z tobą. I nie obawiaj się dołączać jak najwięcej próśb własnych (np. przed Mszą). Tak samo, synu, w czasie spowiedzi, kiedy tylko zasiadasz w konfesjonale,  myśl, że jesteśmy tam razem, razem chcemy pomóc naszym biednym dzieciom i razem je kochamy.

Ojciec Jan wspomina pewnych kapłanów. Pan mówi:

– Jako ich brat w kapłaństwie módl się szczególnie za tych kapłanów, o których wiesz, że jest im trudno.

– Trzeba prosić również o łaskę Ducha Świętego? (Anna)

– Duch Święty to także Ja. Jeden jest Bóg. Czy masz, synu, jakieś szczególne problemy? (Pan)

– Jestem mocno zaniepokojony książką o św. Ignacym. To wywrócenie wszystkiego.... Będzie narada... (o. Jan)

– Wiedząc o tym oddaj naradzających się Mnie i proś Mnie, abym światło moje dał tym ludziom. Wiesz, że modlitwa wasza działa poza czasem i miejscem; odległości dla niej nie istnieją. Jeżeli jest to szczera prawda oparta na rzeczywistej trosce o waszą służbę Mnie, proś o usilne działanie moje. I założyciel wasz będzie tam obecny oraz wszyscy ci twoi współbracia, którzy pełnili swą służbę ofiarnie, zwłaszcza męczennicy.

Proś ich wszystkich o obronę mojego zamysłu względem was. Chciałbym, synu, abyś nawiązał z nimi bliższą przyjaźń na co dzień. Oni tak bardzo chcą wam pomagać. Kiedy do nich nikt się nie zwraca, to się czują jakby „odstawieni na bok”.

– Prosimy ich wszystkich. (Anna)

– Malowałaś Andrzeja Bobolę – zawarłaś wówczas przyjaźń z nim (powinnaś ją podtrzymać). (Pan)

– Dobrze, Panie. (Anna)

– A będziesz pamiętała? (Pan)

– A ksiądz Skarga – jak bardzo jest potrzebny... (Anna)

– Wciąż za mało pamiętacie o tych, z których twórczości wciąż czerpiecie. Czyż nie winniście wdzięczności tym ludziom? (Długosz, Hozjusz i inni, którzy stali u podstaw narodzin państwa polskiego). (Pan)

– Dziękuję Ci, Panie. (o. Jan)

– Synu, oni wszyscy mogą cię wspomóc, bardziej niż do tej pory, jeżeli ty ich o to sam poprosisz (ze zrozumienia: oni w niebie mają coś z delikatności Pana i nie chcą się nam narzucać). Chciałbym, aby ta przyjaźń pomiędzy obu światami zacieśniała się. Czy masz jeszcze jakieś pytania, synu?

Ojciec Jan mówi o pracach, których się podjął i pragnie się upewnić, czy jego wyjazdy na spotkania naukowe są zgodne z wolą Pana.

– Synu, gdybym nie potrzebował ciebie tam, uniemożliwiłbym ci to, ponieważ liczysz na Mnie. W istocie cel, do którego dążysz, jest upragnioną obroną Mnie prawdziwego, żyjącego w Kościele. (Ze zrozumienia: Paweł, kiedy pisał do Żydów i do Rzymian, to też była chęć obrony Pana, obrony Kościoła przed zarzutami innych ludzi). A tyś Mnie już tak dobrze poznał, że rozumiesz Mnie i wiesz, że moim pragnieniem jest, żeby Kościół stawał się poszerzeniem mojej natury przez udział w niej każdego z was. A Mnie proś o siłę. (Ze zrozumienia: Pan chce, żeby ojciec Jan był widziany jako naukowiec).

– Dziękuję Ci, Panie, za słowo umocnienia, (o. Jan)

– Prosimy Cię, Panie, o wskazówki do fragmentu dotyczącego mesjanizmu, który wzbudził kontrowersje.

– Jeżeli pojedynczy człowiek czuje powołanie do bycia lekarzem, Bóg mu tego nie zabrania. Jeżeli naród odczuwa powołanie, że tak powinien żyć, że tym mógłby służyć, to także jest jego powołanie (chodzi o wolność wyboru służby Bogu). Naród tak samo chce służyć Panu tymi środkami, które są mu najbliższe, a nie wynosić się nad inne. A jeśli prawa jego oparte są na prawach Bożych, a zwłaszcza na przykazaniu: „abyście się społem miłowali”, to prawa te będą skuteczne i pomocne innym narodom.

Daję wam moje błogosławieństwo, daję siłę i moc konieczną dla was do wytrwania w tych ciężkich czasach. Nie gorączkujcie się, nie przejmujcie się niczym. Jeżeli Ja was nie przynaglam, nie przynaglajcie się sami. Róbcie to, co możecie, kiedy możecie bez uszczerbku dla waszych sił – bo mogą przyjść chwile, kiedy będziecie musieli robić dużo więcej.

Zasilam moją miłością, przygarniam was do serca. Bądźcie ze Mną stale, dzieci. Niech błogosławieństwo Boga wszechmogącego spocznie na was i nie opuszcza was.

 

Wasze prośby będą ich ratunkiem

8 X 1989 r., niedziela

Podczas modlitwy w pewnym zakonie, w której uczestniczy pięciu gości i najpierw jeden, a później trzech domowników, zapraszamy Pana – jako Gospodarza domu – do wspólnej rozmowy; mówimy, że pragniemy być z Nim. Pan od razu odpowiada:

– Moje dzieci, żebyście wiedzieli, o ile bardziej Ja chcę być z wami! Stworzyłem ludzkość do wymiany miłości. (Ze zrozumienia: Pan zawsze chciał przebywać z nami jak ojciec z dziećmi. Już w raju przechadzał się i rozmawiał z Adamem. Pan przypomina, że rozmowa słowna jest normalnym sposobem porozumiewania się ludzi i dlatego Pan też prowadzi ją z nami – jeśli pragniemy wysłuchać Go i wierzymy, że to jest prawdziwa rozmowa z Nim).

Rozmawialiście o obecnych czasach, zastanawialiście się, co będzie, a przecież Ja wam to mogę powiedzieć. (Zastanawialiśmy się, czy najgorsze zagrożenie już minęło, czy też jeszcze trwa). Zachęcam was, módlcie się nieustannie za wasz kraj, ale i za całą ludzkość na ziemi. Módlcie się za konających i umierających w przerażeniu (ludzi zaskoczonych nagłą śmiercią), tak jakby to się już działo, bo kiedy się stanie, wasze prośby będą ich ratunkiem. (Ze zrozumienia: Bóg jest poza czasem. Kiedy my nasze prośby wstawiennicze oddajemy Panu, zanurzamy je w wieczności, niejako przenosimy z wymiaru czasu w wieczną rzeczywistość Bożą).

Czas oczyszczenia ziemi już się zaczyna. Waszym ludzkim, braterskim obowiązkiem jest teraz troska o bliźniego swego bardziej niż o siebie samego, bo wy powierzając się Mnie wiecie, że będziecie ocaleni (ze zrozumienia: chodzi o życie wieczne) – i mogę was zapewnić, że nikt, kto tak czyni i trwa w tym postanowieniu, nie zginie – natomiast miliony ludzi są zagrożone na wieczność, gdyż Ja sprawiedliwość swą obrócę na tych, którzy wiedzą o Mnie, a świadomie odrzucają wszystkie pomoce moje, i ponadto niszczą Mnie w umysłach i w sercach innych ludzi (ze zrozumienia: usuwają obraz Boga wielorakimi sposobami, np. przez satanizm, narkotyki, wyuzdanie, deprawacje, materializm, bezideowość, ateizm).

Wam nie mówię: „głoście im moje przebaczenie za jedną sekundę prawdziwego żalu”, gdyż chcę was mieć tu – w królestwie mojej Matki, która osłoni was, ale módlcie się za nich i pamiętajcie o nich, bo nie jesteście lepsi (Pan przypomina wieżę w Siloe), a tylko Ja ulitowałem się nad wami z powodu nieszczęścia waszego, zaś bracia wasi z mojego królestwa przez swą ufność i zawierzenie Mi wyprosili wam łaskę moją (Pan przypomina, że 200 lat ostatnich to wielkie cierpienia narodu polskiego).

Jeżeli jednak otrzymaliście jako Królową Matkę moją, powinniście współpracować z Nią trwale i wiernie. Ona jest Matką Kościoła i Królową świata (ze zrozumienia: Maryja króluje w sercach ludzkich – nie tylko w tych krajach, które przyjęły Matkę Bożą jako Królową). Jest też Ucieczką grzeszników i Orędowniczką waszą. Nie zapominajcie więc o nikim, a zwłaszcza o tych, których za „złych” uważacie – z wszystkich narodów świata (ze zrozumienia: teraz konieczna jest stała modlitwa za innych).

Potem Pan pyta jednego z braci:

– Jerzy, czy możesz się podpisać, czy możecie wszyscy podpisać się pod tym moim życzeniem? Mówisz, że chciałbyś z całego serca, a Ja ci odpowiadam, że powinieneś, bo pragniesz braterstwa ze Mną. Przypomnij więc sobie moją modlitwę na krzyżu: „Ojcze, nie poczytaj im tego grzechu”. Jeśli, synu, będziesz chcieć tego, Ja ci będę przypominał.

Pytałeś Mnie, czego pragnę od waszej wspólnoty. Trwajcie przy Mnie, a w miarę potrzeb dzielcie się z otoczeniem waszym tym, co otrzymaliście ode Mnie: pewnością mojej miłości, opieki i pomocy, pewnością mojej obecności wśród was – obecności Ojca, czułego, troskliwego i opiekuńczego (kochającego miłością czułej matki, czyli dbającego o wszystkie potrzeby swych dzieci). Chcę, aby wasza pewność udzielała się i rozszerzała na innych (w miarę narastania zagrożenia).

Bardzo potrzeba Mi w waszym kraju takich oaz zawierzenia, do których będą mogli przychodzić wszyscy spragnieni. (Jako porównanie Pan daje obraz oazy: dookoła ogromne połacie gorącego, jałowego piachu i zmierzające ze wszystkich stron szeregi ludzi zmęczonych, spragnionych wody, odpoczynku, cienia – zaś pośrodku oazy, wśród bujnej, żywej zieleni tryskające źródło krystalicznie czystej, zimnej, wciąż wypływającej wody).

Czy chcesz Mnie jeszcze o coś zapytać?

Ja was prowadzę z dnia na dzień i tak jest dobrze. Wasze życie ma płynąć naturalnie, w oparciu o zawierzenie Mnie. Wy nie powinniście się niczym niepokoić, ponieważ jesteście Moi.

Jerzy myśli z żalem o tym, że nie powstają dalsze wspólnoty. Dlaczego? Może oni nie są godni? Może Pan dlatego nie chce im pomóc?

– Oj, synu, synu. Czy Ja nie chciałbym mieć więcej swoich dzieci? Odpowiadam ci (Pan mówi to jakby z uśmiechem), że nie jesteście i nigdy nie będziecie „godni” (ze zrozumienia: to dotyczy wszystkich ludzi), ale Ja jestem godzien, a Ja was kocham i ta miłość sprawia, że stajecie się coraz bardziej cząstką Mnie samego. (Pan)

Potem Pan pyta, czy ktoś z nas nie pragnie od Niego rady. Wojtek ma wątpliwości, czy dobrze postępuje w stosunku do bliźnich... Pan mówi:

– Sam sobie odpowiedziałeś. Dobrze wiesz, że kiedy odchodzisz od rzeczywistej miłości bliźniego – która zawiera akceptację każdego człowieka takiego, jakim jest, choćby ci się to nie podobało (np. wrogo do ciebie nastawionego) – tym samym oddalasz się ode Mnie. (Pan)

– Często proszę Cię o dar Twojej miłości, Twojej dobroci. Czy to jest możliwe do otrzymania? (Wojtek)

– Synu, czy usiłujesz wciąż stawać się coraz gorszym?

– Nie.

– Przecież Ja twoje pragnienia, twoje i wszystkich tu obecnych, znam, i to Ja was przemieniam. Obiecuję wam też, że nigdy w usiłowaniach swoich nie ustanę, aż doprowadzę was do swego domu, ale pozostaw Mi, synu, czas; bądź cierpliwy względem siebie samego.

Widzisz, Wojciechu, Ja nie czynię takich cudów, jakich wy byście pragnęli (natychmiastowych), a to dlatego, że życie dałem wam jako czas wyboru, czas nieustannych wyborów. Cóż możecie Mi dać w zamian za ten dar, jeśli nie nieustanne ponawianie wysiłków, które mówią Mi, że pragniecie stale i na zawsze należeć do Mnie. One świadczą, że chcecie zawsze być ze Mną.

Wojtek prosi o pomoc dla Marysi (straciła pracę i mieszkanie służbowe, zarabia grosze, a przy tym gorliwie służy wspólnocie).

– Ja pomogę, ale wy starajcie się (w znaczeniu: wy powinniście się tym naprawdę przejąć i chcieć znaleźć wyjście), a ona niech Mi zawierzy.

Synu, bądź spokojny, bo Ja pamiętam o tobie. (Pan)

Wojtek martwi się o słaby rozwój grupy charyzmatycznej i brak jedności.

– Módl się za grupę ty, skoro to widzisz, zwłaszcza przed przyjściem na spotkanie. (Pan)

Do Andrzeja Pan mówi sam:

– Andrzeju, Ja ci nie zagradzam drogi i nie mówię „nie ucz się”. Dlatego staraj się, dowiaduj i szukaj, a wtedy pomogę ci. (Nie będę ci mówił, na jakim wydziale chcę cię widzieć, abyś sam mógł wybierać w wolności).

Dzieci, teraz chciałbym, abyście uklękli i przyjęli moje błogosławieństwo.


11 X 1989 r.

Spotykamy się z ojcem Janem i Grzegorzem. Chcemy się zwrócić do Pana, lecz nie umiejąc zacząć, czekamy na Jego inicjatywę. Anna mówi:

– Nieprzyjemnie nam, że tak „stoimy przed Tobą” prosząc: „Mów, mów!”

– Ja nie tak patrzę na was. Cieszę się, że chcecie Mnie usłyszeć. (Pan)

– Proszę za Stanisławę i znajomą zakonnicę, (o. Jan)

– Cóż innego możecie, jak oddać je Mnie? (Pan)

– Prosimy za te osoby.

– Synu, ona (o zakonnicy) cię prosi o podtrzymanie, ale wolałbym, żeby o podtrzymanie zwracała się wyłącznie do Mnie, bo przecież Ja jestem tym, którego wybrała, któremu zaufała. Powiedz jej ode Mnie, że Ja się spodziewam po niej, że będzie Mi każdego dnia mówiła, co ma do zrobienia tego dnia – z prośbą o pomoc i otuchę. Ja w ciszy tabernakulum oczekuję na wasze odwiedziny i zwierzenia. Niech Mi nie mówi (stale) o swojej miłości, bo wiem, że Mnie kocha, niech Mi mówi o swoich utrapieniach, kłopotach, o swoich zmartwieniach z powodu innych osób; niech Mnie pyta o radę, powierza Mi z pełnym zaufaniem te siostry, o których stan duchowy szczególnie się troszczy – bo Ja tego się po niej spodziewam.

Człowiek się troszczy, cierpi, męczy, czyni rozliczne wysiłki i ma mnóstwo zmartwień i kłopotów, a obok stoi najbliższy Przyjaciel, który o tym wie i który może wszystko dla niego uczynić. Ale Mnie mówi się tylko o swojej miłości, a nie o utrapieniach dnia bieżącego, i nie zaprasza do pomocy, a tym bardziej nie prosi się, abym to Ja zastąpił moje stroskane dziecko zdejmując mu ciężar (działając zamiast niego i podpierając moim potężnym ramieniem). Pomyślcie, czy nie jest to brak zaufania do Mnie? Mnie też jest bardzo smutno, kiedy ktoś uginając się pod ciężarem, nie chce Mi go oddać, nie chce pozwolić, abym niósł go Ja, dla którego nic nie jest za ciężkie.

Przekaż córce mojej, że oczekuję jej pełnej szczerości i pragnę, aby mówiła Mi o wszystkim, co jej dotyczy. Dla Mnie nie ma spraw drobnych. Jestem jak matka. Pragnąłbym od razu opatrzyć każde draśnięcie nie czekając, aż przyniosą Mi dziecko z przetrąconymi nogami. Powiedz jej, że sama, jak każdy człowiek, jest słabością. Ja to widzę. Niech Mi więc mówi, jakiej pragnie pomocy, niech prosi o to, co by jej ulżyło (chodzi o normalne rozmowy, a nie o „prawienie grzeczności” czy wręcz puste słowa).

Pan dodaje po chwili:

– Tak, jestem Ojcem i Matką zarazem. Największą krzywdę czyni Mi ten, kto mówi o Mnie jak o Bogu gniewnym, mściwym, wymierzającym karę. Jeśli możecie, prostujcie te mniemania – wszędzie, gdzie je spotkacie (ze zrozumienia: będzie to tak, jakbyśmy wyjęli chociaż jeden kolec z korony cierniowej Pana).

Powiedz jej jeszcze, że teraz jest czas proszenia Mnie o uratowanie całego świata, o zbawienie każdego człowieka. I dołącz moje słowa do cierpiących. Chciałbym, aby się nimi dzieliła i sama je wzięła do serca. Na koniec napisz jej, że jest moja, więc czegóż może się bać?

A ty, Janie, czy martwisz się czymś teraz?

Jan wylicza prace. Potem mówi, że niepokoi się o nowy tekst o wychowaniu zakonnym, gdzie poświęcono tak mało uwagi Bóstwu Chrystusa.

– Czy mam podjąć działania w tej sprawie? (o. Jan)

– Synu, wystąpisz w obronie Ojca. Zrób to. Jak – to twoja sprawa, ale nie milcz, jeśli uważasz, że jestem obrażany lub umniejszany. Nie gódź się nigdy biernie z takim stosunkiem do Boga.

Wasz zakon nie istnieje sam dla siebie, istnieje dla Mnie, i im szybciej to zrozumie, tym lepiej, gdyż mogę go usunąć w cień, a do straży swojej najbliższej przyjąć zakony nowe, młode, pełne szczerości, entuzjazmu i prostoty. Bo to Mi jest potrzebne w was, natomiast wasza wiedza, z której jesteście tak dumni, w moich oczach jest gaworzeniem dziecka zawsze wtedy, kiedy jej nie wspomagam swoim światłem. (Pan)

– Bardzo dziękuję za te piękne słowa... I może jeszcze dla Stanisławy bym poprosił... (o. Jan)

– Ja jestem przy niej. Ona wie, że ją kocham. A ty powiedz tylko, że przynosi Mi radość, pociesza Mnie, i kiedy Mnie ludzie ranią, przychodzę odpocząć przy takich moich córkach jak ona. Ona Mi ufa, polega na Mnie, i tym Mnie uszczęśliwia. Powiedz jej, że kiedy ją zabiorę, mój dom będzie dla niej od razu otwarty, ale teraz niech jeszcze prosi za innych i ofiarowuje wszystko za zbawienie dusz (także jej bliskim jest potrzebne jej orędownictwo). Przytul ją do serca w moim imieniu i przekaż jej moje błogosławieństwo, a z nim moją siłę i moc. (Pan)

– A co mamy robić w sprawie tych opracowywanych wyborów tekstów? – pytamy.

– Robicie wszystko według moich życzeń. Spokojnie, dzieci. (...) (Pan)

Zwracamy się do Pana prosząc za siostrę, znajomego.

– Powiedz mu tylko tyle, że im bardziej on będzie się starał być blisko Mnie, im chętniej on będzie działał dla dobra mego królestwa, a nie dla siebie, tym bardziej Mnie zobowiąże (żebym jej pomógł). Bo wy powinniście i możecie „zapracowywać” jedni na drugich – ci, którzy Mi ufają, na tych, którzy są daleko. Powiedz mu też, że Ja ją kocham i dbam o nią nie mniej niż o każdego innego człowieka na ziemi (Pan chce, żeby ten znajomy pamiętał, że Bóg dał życie za nią, że stworzył ją do szczęścia i że chce ją mieć w swoim królestwie).

 (...)

Prosimy za chorą i słabą Grażynę.

– Wiem o niej wszystko. Niech ofiarowuje to, co obecnie przeżywa, za innych ludzi, za tych, którym zagraża wkrótce śmierć – uprzedzając przez to nadchodzące wydarzenia i prosząc bezinteresownie, bo za nieznane jej osoby.

– Dziękujemy Ci, Panie, za to, co czynisz, za panowanie Maryi, za to, że wypełnia się wszystko, o czym czytamy (co było dawno zapowiedziane).

– Jeszcze tego nie rozumiecie (nie wszyscy), ale przyjdzie jeszcze czas, że zobaczycie wyraźnie, że Ja i tylko Ja jestem panem waszych losów. Na placach i ulicach waszych miast będziecie Mi dziękować. (...) (Pan)

– Potrzebujemy, Panie, ...siły.

– A Ja daję ją wam z radością. Przyjmijcie moje błogosławieństwo, błogosławieństwo Boga Wszechmogącego w swojej pełni (w pełni trzech Osób w Trójcy Świętej). +


Ojciec raduje się samodzielnością swoich dzieci

21 X 1989 r.

Modlimy się z Grzegorzem. Pan mówi:

– Moje dzieci. Cieszę się wami. Cieszy Mnie, że rozumiemy się bez słów. Bo ojciec, w miarę jak mu dzieci dojrzewają, raduje się, że działają samodzielnie rozumiejąc jego zamiary. Ojciec kochający raduje się samodzielnością swoich dzieci. Wcale nie pragnie, żeby co chwila stawały przed nim pytając: „Co rozkażesz, Ojcze?” Serce jego naprawdę cieszy to, że one chcą dobrowolnie brać udział w realizacji planów ojca – planów, które uznają tym samym za swoje.

Grzegorzu, przekaż moje błogosławieństwo twojej żonie i powiedz, że pragnę ją umocnić. Niech mi dzisiaj wieczorem odda wszystkie swoje ciężary (nie musi mówić długo, ale niech Mi zaufa) i powie o wszystkim, co tak ciężko jej dźwigać. Bo Ja pragnąłbym ją przytulić do serca.

Daję wam, dzieci, moje błogosławieństwo.


Póki choć jedna z was kocha Mnie...

23 X 1989 r.

Modlimy się z siostrą zakonną.. Mówi Pan:

– Cieszę się, że jesteście ze Mną, dzieci. Ale że trapią was liczne wątpliwości, więc pytajcie.

– Moja kochana córko. Wstępując do zakonu złożyłaś ślub posłuszeństwa, traktuj więc wolę przełożonych jako wolę moją – choćby była ona sprzeczna z moimi życzeniami – ze względu na twoje posłuszeństwo, a Ja wykorzystam twoją postawę dla twojego dobra. Nie pytaj, dlaczego. Właśnie tak! W tym jest wierność posłuszeństwu (ślubowi). To wykorzystam dla twego duchowego wzrostu.

Moja córko, pozwól Mi się prowadzić. Zrób Mi tę radość i pozostań w moich rękach (Pan nawiązuje do powiedzenia św. Teresy od Dzieciątka Jezus: „być jak piłeczka w rękach Jezusa”). Całą duszą i ciałem bądź moją.

Po przedstawieniu sytuacji niewłaściwego postępowania innych sióstr wobec nowicjuszek i zapytaniu Pana o rade, słyszymy Jego odpowiedź:

– Czy chcesz, bym dał ci radę najdoskonalszą? Całe swoje cierpienie każdorazowe, jak i stałe łącz z moim cierpieniem z tego powodu (Pan cierpi tu więcej) i ofiarowuj Ojcu z prośbą o pomoc. To wcale nie znaczy, że pomoc przyjdzie od razu. Niezależnie od tego, co dzieje się w zakonie, pragnę, abyś ty radowała się moją miłością, moją obecnością wśród was, wynagradzając Mi w ten sposób brak tego wszystkiego u innych. Póki choć jedna z was kocha Mnie naprawdę, wasz zakon może się zawsze odrodzić i zostać napełniony Duchem Świętym.

A jednak, córko, chciałbym, abyś z większą czułością i troską myślała o tych, co tęsknią do Mnie, a nie mogą Mnie spotkać, którzy przyjęliby Mnie na kolanach, gdyby mogli przyjść do Mnie. (Ze zrozumienia: Pan liczy, że będziesz podzielała Jego miłość do ludzi, którzy zostali pozbawieni Boga nie ze swojej woli, są spragnieni Boga bardziej niż my, którzy lekceważymy stałą obecność Pana i nie znamy głodu duchowego).

Przyjmij wszystko, co dla ciebie planuję, co nie znaczy, że pojedziesz (na misje), że właśnie tak się stanie, jak tego pragną inni w stosunku do ciebie. Czyż nie pomogłem ci w sprawie tej siostry? Ufaj Mi i powierzaj ciągle siebie.


31 X 1989 r.

Po rozmowie z Grzegorzem o wojnach i kataklizmach (że to się może jeszcze zmienić w stosunku do znanych nam zapowiedzi) Pan mówi:

– Mój synu. Wszystko, co było wam mówione, było mówione z mojej woli. (...) Przygotujcie się na jutrzejszy dzień (Wszystkich Świętych). Zapraszajcie waszych przyjaciół do siebie – w duchu – z całą miłością i serdecznością. Mówcie z nimi i proście ich o towarzyszenie wam przez cały dzień.

Ja życzą sobie, abyście się naprawdę pokochali.

Mój synu, teraz jest już późno. Dlatego pozostawmy rozmowy do momentu, kiedy będziecie mieli więcej czasu...

Po zapytaniu o siostrę (malarkę).

– Ona żyje w innym świecie. Dla niej najważniejszą rzeczą jest twórczość. Ona dojrzewa powoli...

Chciałbym wam, dzieci, dodać sił. Umacniam was swoją siłą, otaczam swoją opieką. Umocnieni Mną przekazujcie innym moją miłość.


Jak mam was obdarzać, jeśli nie przez wasze ręce

2 XI 1989 r.

Modliliśmy się we dwoje. Wojciech mówił Panu, że nie wie dlaczego, ale pragnie stale być bliżej Boga i boli go, że tylu ludzi obywa się bez Niego. Pan odpowiada:

– Synu, człowiek jest jak opiłek żelaza, przyciągany (do Boga) z natury swej przynależności (jest stworzony przez Boga z miłości), i nie uspokoi się wcześniej, niż gdy przylgnie na zawsze do pełni miłości, do „magnesu”, który go pociąga ku sobie. (...)

Po prośbie o światło w sprawie rodziny Pan tłumaczy:

– Synu, ty jesteś najdojrzalszy w swojej rodzinie, dlatego na tobie spoczywa obowiązek troszczenia się o jej stan duchowy. Nie namawiam cię do „głoszenia” (czyli do mówienia z nimi o Bogu), ale chciałbym prosić cię, abyś wytrwał w miłości do nich. Dlatego wszystkie swoje przykrości bez względu na miałkość sprawy ofiarowuj Mi, prosząc o ich przebudzenie i zwrot ku Mnie, łącząc je z Ofiarą moją. Bo to Ja daję ci warunki życia takie, a nie inne i według nich możesz żyć ze Mną lub beze Mnie. Ofiarowuj Mi, synu, każdy dzień od rana ze wszystkim, co ci w nim dam, dziękując Mi z góry za każdego człowieka, z którym cię w nim spotkam, i prosząc Mnie, abym w każdym spotkaniu wziął udział – a wtedy nikt z tych ludzi nie odejdzie nie obdarowany. Bo Ja tak pragnę was obdarzać, a jak mam to czynić, jeżeli nie przez wasze ręce, wasze słowa, wasz uśmiech...?

Po przedstawieniu spraw prywatnych Pan odpowiada Wojciechowi:

– Cieszę się, synu, że Mi to mówisz. Bo widzisz, Ja wiem o wszystkim, co was dotyczy, ale jeśli wy nie mówicie Mi o tym, to znaczy, że nie pragniecie wprowadzać Mnie w te sprawy lub że radzicie sobie dobrze beze Mnie – a Ja się nigdy nie narzucam. Natomiast wtedy, kiedy oddajesz Mi do mojej decyzji twoje problemy, staję się za nie odpowiedzialny – Ja, jeżeli zaś trwasz stale w zawierzeniu Mi, Ja staram się układać twoje życie wedle twoich próśb. Czasem nawet mogę zmienić moje plany, bo nie tyle dotyczą one takiej lub innej drogi życia; dotyczą one przede wszystkim twojego zbliżenia ku Mnie, a ono może się odbywać na każdej drodze.

Pomyśleliśmy, że widocznie wielkie i konkretne plany Bóg ma tylko dla „wybranych”, a my, zwyczajni, grzeszni ludzie, możemy żyć, jak sami zapragniemy, aby tylko z Bogiem. Pan nam to natychmiast wytłumaczył:

– Plany moje w pełni realizować mogą tylko ci, którzy proszą Mnie gorąco i stale, abym pomógł im w najszybszym i najbardziej pożytecznym dla świata zbliżeniu ku Mnie.

Oddajemy nasze dalsze sprawy Panu. Pan odpowiada:

– A Ja je przyjmuję.


4 XI 1989 r.

Modlimy się we dwoje z Grzegorzem.

– Chcę wam ukazać, na prośbę Grzegorza, moje zamierzenia. Dotyczą one bardziej rasy białej niż innych, ponieważ to wy (biali) zbłądziliście najbardziej; i tym narodom pośród was, które ocaleją, pragnę dać szansę odrodzenia i szybkiego naprawienia win poprzez skierowanie całej waszej działalności ku dzieleniu się, wspomaganiu i naprawianiu krzywd wyrządzonych innym ludom ziemi.

Wam zaś, Polakom, powierzam nawrócenie siebie i pomoc wszystkim waszym sąsiadom, pomoc ku wejściu na drogi moje:

– poprzez wszelkie jednostkowe i zbiorowe działania czynione w tym celu (misje);

– poprzez ustanowienie ustroju opartego na prawach moich, który stanie się wzorcem dla innych narodów, jeżeli potraficie zgodnie i w miłości wzajemnej żyć w nim.

To jest moje zamierzenie dla ludzkości na koniec tego i na początek nowego wieku. Czy to jest jasne?

– Tak. Tu widać, jak Ty myślisz, Panie, o naszych dzieciach i wnukach (następnych pokoleniach) i o narodach skrzywdzonych przez państwa europejskie. (...)

Kataklizmy, córko, będą, zresztą widzisz, co się dzieje i w jak szybkim tempie się zbliżają (chodzi o ostatnie liczne trzęsienia ziemi). Ten czas już się rozpoczyna, ale wy nie lękajcie się. Zajmujcie się tworzeniem nowych form...

Moje dzieci, szczegółowo mówić wam nie będę, bo to, co powiem, i tak niczego by nie zmieniło (ludzie nie traktują ostrzeżeń poważnie). A poza tym pragnę, aby zaznali lęku i trwogi przedśmiertnej ci, którym one są najbardziej potrzebne: bogaci i pewni siebie, zatwardziali w swoim zepsuciu, traktujący ubogich z pogardą i lekceważeniem; ci którzy śmieją się z miłosierdzia, gardzą współczuciem, sami mianując siebie władcami losu i życia innych ludzi; ci, którzy odrzucili Mnie ze swego życia (odepchnęli z odrazą i niechęcią). Ich działalność pragnę zakończyć.

Myślisz, że ich nie żałuję. Żałuję. Ale po stokroć bardziej lituję się nad tymi, którym oni niszczyli i niszczą życie, nie pozwalają żyć po ludzku, godnie – a takich są miliony. Tych, którzy Mnie sami nie chcą, uratować nie mogę, ale mogę wyzwolić skrzywdzonych przez nich, uciemiężonych, uwięzionych i prześladowanych.


Chciałbym, żebyście pościli – cały naród

6 XI 1989 r.

Modlimy się z ojcem Janem i Grzegorzem.

– Oddać Ci, Panie, pragnę moje penitentki. (o. Jan)

– Pan pyta, co ze zjazdem ekonomistów. (Anna)

– Referat już przygotowałem, (o. Jan)

– Pan życzy sobie, żeby ojciec podtrzymywał te znajomości, żeby ci z nich, którzy są ateistami, zobaczyli, że dla ojca nie ma to żadnego znaczenia, że ojciec szanuje ich człowieczeństwo. (Anna)

– Wychodź im naprzeciw, synu. Jeżeli zaproszą cię na rozmowę, to idź, rozmawiaj. Tylko działaj sposobem moim, a nie tradycyjnym... Chciałbym, żeby ci ludzie wiedzieli, że zawsze mogą odnaleźć cię w potrzebie, i to zawsze tak samo życzliwego i pragnącego im służyć swoją pomocą. (Pan)

– Tęsknię do spotkań z mądrymi kobietami... (Anna)

– Powiedz Janowi, żeby zwracał uwagę na kobiety. Mogą być bardziej zdolne do przyjęcia moich słów, a wtedy one mogą zapalić innych. (Pan)

Moje dzieci, uporządkujmy wasze pytania. Oddałeś Mi, Janie, twoją penitentkę i jej sprawę. Chcę, żebyś przypominał Mi o niej (co najmniej przez tydzień) przy składaniu Ofiary. Zrób Mi też przyjemność, synu, i powiedz Stanisławie, że dziękuję jej za to, co Mnie podarowała (za jajka i jabłka dla Anny) – bo jakżeż inaczej mogła Mi ofiarować coś z tego, co posiada, jeśli nie przez ludzi (Pan nawiązuje tu do Ewangelii: co dacie, to wasze, co zatrzymacie, to stracicie). Chcę też, żebyś jej udzielił w moim imieniu błogosławieństwa i słów zachęty przy najbliższym spotkaniu, a Ja dodam jej sił – przez twoje ręce.

– Przy Tobie, Panie, człowiek ma ochotę się śmiać (z radości). (Anna)

– To lepiej, niż gdybyś płakała. (Pan)

– Jest mi wstyd: im ogólnie jest gorzej, tym ja jem lepiej. (...) Czy nie powinniśmy teraz pościć? (Anna)

– Chciałbym, żebyście pościli, i to wszyscy, cały naród. Niechaj to będzie post od myśli nieżyczliwych i zniechęcających, pełnych zwątpienia (mamy nie wątpić w nasz naród ani w możliwości jego zmiany na lepsze).

Włącza się i „podpowiada” matka Anny:

„Bądź pełen wiary, bądź pełen nadziei,

Ty, śród olbrzymiej klęsk i prób zawiei

Zmartwychwstający mój polski narodzie!!!”

(z „Testamentu poety” Z. Krasińskiego)

Mówi Pan:

– Chciałbym, abyście wszyscy nie tylko wierzyli – tak jak już wierzycie – w moją miłość do was, moją pomoc i moją współpracę z wami, ale chcę, abyście planowali na przyszłość, obmyślali koncepcje, poddawali innym sugestie opracowań, wizji przyszłości, aktywnego udziału w życiu intelektualnym.

Na naszą wzmiankę na temat aktualnych wydarzeń politycznych Pan mówi (najpierw do o. Jana):

– Synu, Ja nie chcę, abyś był politykiem. Chcę, żebyś był twórczy wobec twoich uczniów i współbraci. Dziel się z nimi naszymi planami podsuwając im tematy.

Mówcie też, dzieci, o tym, że ślepe naśladowanie Zachodu nie jest wam konieczne, że tworzycie swój własny system dla swego narodu według jego potrzeb, a nie potrzeb Szwedów czy Francuzów. Niech ludzie dobrze przemyślą, jaka jest hierarchia rzeczy istotnych w waszym kraju. Bo brzuch nie jest najistotniejszą częścią istoty ludzkiej. We wszystkim powinien być umiar i harmonia. Wszystkie potrzeby człowieka powinny być zaspokajane; i na pewno potrzeba sprawiedliwości i właściwej oceny człowieka jako osoby ludzkiej z jej prawdziwą godnością ważniejsza jest niż sute i tłuste jedzenie. (...)

Synu, a czy ty nie uważasz, że twoi klerycy też mogliby służyć innym? (...) Synu, nie mów o jednym, drugim kleryku, tylko porozmawiaj o wszystkich klerykach ze swoim przełożonym domu: o tym, czy klerycy nie mogliby się włączyć w akcje charytatywne, np. w pomoc Hospicjum, odwiedziny w szpitalach, pomoc ludziom chorym i bezwładnym, samotnym. Nie przedstawiaj tej tematyki jako własnego planu, tylko zadawaj pytania, pobudzaj do myślenia, do działania. (...) Pamiętaj, synu, że Kościół zapomniał o swojej roli niosącego pomoc i miłosierdzie. Płakał nad odebraniem sobie – przez państwo – funkcji samarytanina, a teraz, kiedy może ją podjąć, nie spieszno mu. Powinniście jedni przed drugimi ubiegać się o pierwszeństwo w niesieniu ludziom miłosierdzia, i to nie przez rozdawanie tego, co wam zbywa, a przez wspólne ponoszenie trudów w działaniu (charytatywnym). (...)

Nie wątp, synu, w jedno – że Ja porządki zrobię w całym moim domu. I was one też nie ominą. Ciągle budujecie na piasku, zwłaszcza Zachód. I ciągle się wam wydaje, że teraźniejszość będzie trwała wiecznie. A błąd wasz polega na tym, że budujecie sami wedle własnych uzdolnień – które Ja wam dałem, ale o tym zapominacie. (...)

Kiedy już przygotujecie teksty o Polsce, postarajcie się zapoznać z nimi kilka osób, którym ufacie. (...) Teraz, dzieci, jest czas na oczyszczenie, przygotowanie i początki akcji miłosierdzia w waszym kraju. Ci, co szykują się do wyruszenia na misje, niech się powoli zapoznają z moimi wskazaniami, a Ja chciałbym porozmawiać z wami na temat niesienia sobie wzajemnie miłosierdzia. (...)

Cieszę się wami, dzieci. Dobrze Mi z wami, ponieważ ufacie Mi.

– Ale nasza ufność to też Twój dar.

– Wszystko jest moim darem, dzieci, ale możecie go przyjąć lub nie. Tulę was, dzieci, do serca. Każdemu z was pomagam.

– Proszę o objęcie błogosławieństwem także... (Grzegorz)

– Grzegorzu, dając tobie błogosławieństwo, obejmuję nim twój dom (nie tylko rodzinę, lecz i tych, którzy do was przychodzą).

A ty, Anno, wiesz, że otrzymuje je każdy w naszym domu, kto Mnie o nie poprosi.


Napełnia Mnie radością i pociesza wasza troska o innych

10 XI 1989 r.

Modlimy się z siostrą Edwiną i Grzegorzem. W odpowiedzi na prośbę siostry o światło w rozpoznawaniu woli Bożej Pan mówi:

– Najczęściej moją wolę, córko, objawiam ci przez słowa twoich przełożonych, natomiast ty, otrzymując polecenie, wykonanie jego powinnaś omawiać ze Mną. Oddawaj Mi, córko, wszystkie swoje władze (rozum, wolę, rozeznanie, pragnienie miłowania podopiecznych...). Każdego dnia od rana oddawaj Mi też do dyspozycji swoją naturę cielesną, przez którą działasz (Pan przypomina tu modlitwę siostry Faustyny: „Aby moje usta byty miłosierne, aby moje ręce były miłosierne...”) – a wtedy będziemy działać wspólnie, bo Ja tego bardzo pragnę.

Moja córeczko, wiem, że teraz się spieszysz. Dziękuję ci za twój trud, za ciężary, które dźwigałaś, aby Mnie uszczęśliwić. (Siostra przydźwigała dwie ogromne, ciężkie torby z darami dla rodziny oczekującej czwartego dziecka). Widzisz, córeczko, Ja tak bardzo chcę ludziom pomagać, lecz jak mam to zrobić, jeżeli nie przez was? W moim królestwie wszystko otrzymacie ode Mnie – w nadmiarze – ale tu uzależniam dobro innych od waszej woli, waszego serca, waszej zdolności zauważania wokół siebie potrzeb ludzkich. I tak jak boli Mnie i rani wasza obojętność i egoizm (zwłaszcza tych, którzy dobra materialne mają w nadmiarze), tak napełnia Mnie radością i pociesza wasza troska o innych. Wobec wciąż narastającego pożądania dóbr i kultu posiadania potrzebne Mi coraz bardziej wasze pocieszenie. Radujesz Mnie, córeczko. (...)

Tym, co ci daję („Abyście się społecznie miłowali”), dziel się, gdyż wielu ludziom teksty te odsłaniają istotę sensu ich życia i służby w tym kraju.

– Chcę Cię prosić, Panie, o błogosławieństwo dla całego mojego zgromadzenia...

– Dobrze, że Mnie o to prosisz, ale Ja chciałbym, żebyś to ty była błogosławieństwem dla całego zakonu. A do tego trzeba tak mało: tylko dania Mi pełnej wolności działania w tobie wedle mojej woli.

– Wiesz, Panie, że pragnę, abyś we mnie działał, ale czasem wydaje mi się, że to jest tylko moje pragnienie...

– Nie, córko, to jest moja wola; twoim jest wyłącznie stałe przyzwalanie Mi. Odbywa się to zawsze kosztem siebie (czasu, własnej woli i planów, sił...), wiesz dobrze o tym, córko. Ale nie jesteś sama – jesteśmy razem. Możesz rozporządzać całą nieskończonością mocy i miłości Tego, którego miłujesz. Korzystaj, dziecko, z tego. Tak chciałbym, abyśmy byli na wieczność razem (od teraz, już; nie tylko – Tam).

Teraz błogosławię was, dzieci, przygarniam was do mojego serca i pozostaję z wami.


Mów ze Mną o wszystkich kłopotach...

12 XI 1989 r.

Przedstawiamy Panu ostatnie sprawy w związku z pójściem Grzegorza do szpitala na obserwację. Dziękujemy za plany Pana, chociaż nas zaskakują.

– Dla tych, którzy Mi ufają, Ja sam wszystko układam we właściwym czasie. Niech się Grzegorz leczy, a właściwie chciałbym, żeby odpoczął od nawału obowiązków.

– Weź, synu, ze sobą „Pozwólcie ogarnąć się Miłości” (...) i „Słowo do cierpiących, chorych...”. Rozmawiaj z kapelanem: on będzie mógł potem pomagać innym.

Cieszę się, że wczorajszy dzień przyjęliście jako mój dar. Bo takim był. (...) Będziesz miał teraz więcej czasu, żeby porozmawiać ze Mną, i proszę, mów ze Mną o wszystkich kłopotach, o tym co cię martwi, co planujesz, co ci nie wychodzi... Oddawaj Mi sprawy nie załatwione.

Moje dzieci, bądźcie spokojni, bo to Ja wybrałem odpowiedni czas. (...) Teraz daję wam błogosławieństwo. Niech pozostanie z wami i tu, w naszym domu, i w twoim domu, i w szpitalu, do którego je zaniesiesz. Niech pokój mój spocznie na was i pozostanie. (...)

– Dziękujemy Ci, Panie, za to, co się dzieje także w NRD, Bułgarii.

– Tak, dziecko, szatan już jest w odwrocie. Nie ustąpi łatwo, ale to nie dotyczy waszego kraju. A w innych powoduję głód poszukiwań, bo po tym wszystkim, co się przez ich kraje przetoczy, będą dążyć ku Mnie masowo, ale prowadzić ich muszą ci, którzy już teraz zwracają się ku Mnie i zawierają ze Mną przyjaźń. Obserwujcie pilnie, co się będzie działo w Niemczech po obu stronach granicy...

 

Tak bardzo pragnąłbym dzielić życie wasze z wami

30 XI 1989 r.

Modlimy się w sześć osób.

– Zapraszamy Cię, Panie, teraz. Prosimy, abyś nam powiedział to, co sam chcesz. Pragniemy Cię słuchać.

– Ja zawsze chcę mówić z wami. Przygarniam was teraz do siebie. Tak bardzo pragnąłbym, aby wszyscy ludzie na ziemi próbowali przebywać w obecności mojej, aby zechcieli żyć życiem codziennym ze Mną: jeść, rozmawiać, dzielić się między sobą swoimi troskami i potrzebami – mając świadomość mojej obecności. Słowem, dzieci, tak bardzo pragnąłbym dzielić życie wasze z wami. Pomyślcie, o ile byłoby ono dla was lżejsze. Bo przecież macie pomiędzy sobą Tego, który może we wszystkim wam pomóc, wszystkim waszym smutkom i trudnościom zaradzić; może pocieszyć was, dodać wam więcej sił, umocnić was, ożywić wasze nadzieje, przekazać wam pokój i poczucie bezpieczeństwa, którego nie znajdziecie w świecie nigdzie poza Mną. Tym wszystkim mogę was teraz obdarzyć, jeżeli zechcecie przyjąć.

– Dziękujemy Ci, Panie, za wszystkie Twoje łaski, których nam dziś udzieliłeś i ciągle udzielasz światu.

– Cieszę się, że zauważacie moje działanie w sobie i w świecie. Sprawiacie Mi radość, kiedy widzę w was poleganie na Mnie, spokój wewnętrzny wobec tego chaosu, który kłębi się dookoła was, bo tym okazujecie Mi swoje zawierzenie. A będzie wam ono potrzebne jako mój znak (jako pieczęć Boża spoczywająca na nas, jako świadectwo dla ludzi, wtedy gdy nastąpi panika).

– Czujemy, Panie, Twoją opiekę.

– Tak jest w rzeczywistości. Kiedyś powiedziałem wam, że ani jeden włos nie policzony nie spadnie z waszej głowy. Jesteście tak bezpieczni w moim Sercu, jak byście już przebywali w moim domu, bo tam jest dom mój, gdzie jestem Ja. A Ja, dzieci, tak samo głodny jestem waszej miłości, waszej ufności i zawierzenia. Tak pragnę zgromadzić was pod moimi skrzydłami jak kokosz swoje małe pisklęta (Ps 90, 4; Mt 23, 37).

– Codziennie oddaję Ci, Panie, w modlitwie wszystkich żyjących Polaków.

– Róbcie to, dzieci; nie mówcie, a róbcie.

– Panie, chciałam Cię spytać. Nie ma sprawy i ludzi, o których nie należy prosić. O wielu zapominamy często, bo jest za dużo tych spraw. Za kim najbardziej trzeba się wstawiać?

– Już wam powiedziałem, dzieci. Módlcie się za swój naród stale, krótkimi aktami pamięci i miłości, oddając Polskę pod obronę Maryi, pod Jej płaszcz. Drugą, równie ważną sprawą jest stała wasza pamięć wzywająca mojego miłosierdzia dla wszystkich konających i ginących obecnie i w nadchodzących czasach.

Anna opowiada, jak w wyobraźni wrzuca w wyciągnięte ramiona Pana ciężko doświadczonego lub chorego człowieka albo trudną sprawę.

– Tak, wyobraźnię też wam dałem po to, aby służyła wam. Dzieci, mówcie śmiało, co chcielibyście wiedzieć.

– Mam do Ciebie prośbę, Panie. Tyle problemów wymieniałam przed Tobą. Pomóż mi rozwiązać ten, który sam wybierzesz. (Zofia)

– Odpowiem ci inaczej, córko. Czy sama widzisz w sobie zmiany w stosunku do Mnie? Czy czujesz się teraz bardziej kochana? Czy jestem ci teraz bliższy? Czy teraz byłoby ci trudniej odrzucić Mnie i zapomnieć o Mnie?

– Ty, Panie, wszystko wiesz: wiesz, ile jeszcze zmian musi się dokonać we mnie. (Zofia)

– Ilu jeszcze zmian Ja powinienem dokonać w tobie.

– Dzięki Ci, Panie, za tę poprawkę. (Zofia)

– Ale za poprawką następuje obietnica. Jeśli ty Mnie sama nie opuścisz, Ja cię nie opuszczę nigdy. A Ja nie jestem bierny. Jestem ogniem, który wciąż wzrasta, rozszerza się, aż pochłonie to wszystko, co nadaje się do spalenia, a pozostawi tylko złoto. Ogień mojej miłości dostosowuję jedynie do waszej wytrzymałości, by nie uszkodził nic z waszej prawdziwej istoty. I chciałbym, abyście bardziej doceniali moją cichość, łagodność i powolność działania, aniżeli pragnęli gwałtownej przemiany.

– Dziękuję, Panie, za twoją łagodność. Postępujesz z nami jak troskliwy ojciec. (Anna)

– Jestem waszym rzeczywistym Ojcem i rzeczywistą Matką.

Zosiu, chcę ci powiedzieć, że Ja się tobą cieszę i jeżeli czegoś pragnę od ciebie, to tylko tego, żebyś ty równie cieszyła się moją miłością, z jaką cię prowadzę – nic więcej. (Pan)

– Dziękuję Ci, Panie, za Twoją wielką cierpliwość i miłosierdzie nade mną.

– Nad każdym, córko, bo wszyscy go potrzebujecie. Mówcie dalej, dzieci. Tak rzadko was spotykam. (Pan)

– Każdy widzi swoje problemy, ale Pan widzi lepiej i wie, jak nas przemieniać. Panie, dotknij się moich uszu i oczu. I nie chcę być sam. (Wojtek)

– A skąd wiesz, synu, że Ja tego nie robię?

– Ale chciałbym dostać taki dar, abym nigdy od Ciebie nie odszedł. (Wojtek)

– To bardzo proste, synu. Oddawaj Mi twoją wolę trwania przy Mnie, kiedy sobie o tym przypomnisz, głównie podczas ofiary Mszy świętej. Synu, prosisz o otwarcie twoich oczu i uszu, a Ja pragnę otworzyć przede wszystkim twoje serce na potrzeby bliźnich (z rozeznania: Pan chce, by złączyć swoje serce z Jego Sercem, żeby to było wspólne miłowanie świata). Bo widzisz, synu, kiedy się kocha, widzi się, słyszy i rozumie potrzeby tych, których się kocha. Spytaj Grażynę i Grzegorza, czy nie widzą potrzeb swoich dzieci.

– Co w najbliższym czasie jest najważniejsze – żeby się skupić, nie rozpraszać i dobrze wybierać? (Grażyna)

– Córko, ty Mnie prosisz o Ducha Rady, ale Ja chciałbym ci odpowiedzieć inaczej. Ty, córeczko, nie masz czasu na rzeczy niepotrzebne; wszystko, co robisz, jest twoją formą służby Miłości (dusza Marii, a codzienne życie Marty wymuszone przez sytuacje). Ale nie sądź, córeczko, że Ja tego nie widzę lub że nie rozumiem cię. Znam twoje potrzeby i twój głód, ale czy nie widzisz Mnie samego stojącego przy tobie i z tobą razem służącego? Nie sądź, iż można Mnie znaleźć tylko w ciszy i w milczeniu, bo Ja jestem przy was zawsze w waszej służbie. Moja córeczko, pragnąłbym, abyś pamiętała o tym, że sama jesteś swoim pierwszym bliźnim i nie wymagała od siebie więcej, niż wymagałabyś od najbliższej ci osoby.

Teraz, gdy będę dawał wam błogosławieństwo, proście Mnie o więcej sił. Chciałbym, żebyście się bardziej radowali wszystkim, czym tylko możecie. Czy macie jakieś pytania?

– Wciąż uczę się poddawać Twojej woli, Panie, z chwili na chwilę, wedle okoliczności. (Lucyna)

– To tyczy każdego z was. Chciałbym, żebyście zapamiętali, że wyobrażenie wasze o własnych możliwościach ma w sobie zawsze nieco pychy, nie jest obiektywne, a nawet wtedy, gdy jest oparte na autentycznych podstawach, waszym życiem, czasem i siłami dysponuję Ja – skoro Mi je oddaliście. A Ja nie pragnę was wykorzystać, wyniszczyć lub zamęczyć, ale planuję wasze życie na długie lata i usiłuję bronić was przed waszą zachłanną potrzebą aktywności, ponieważ wy oceniacie siebie wedle rezultatów waszego działania.

– Czy mam pomagać, gdy zauważę taką możliwość? (Zofia)

– Gdzie są nagłe potrzeby ludzkie, a możesz im zaradzić – działaj.

– Zabierz nam, Panie, pychę. (Wojtek)

– Moje dzieci, brak pychy to świętość.

Teraz uklęknijcie. Pragnę napełnić was radością, ponieważ macie z czego radować się. Wiecie, że jestem przy was stale, że was rozumiem i współpracuję z każdym z was. Wiecie, że jesteście Mi drodzy. I chcę, żebyście wiedzieli też o tym, że miłość moja do was przesłania Mi wiele z waszych słabości i niedociągnięć. Pamiętajcie, że Ja cieszę się, iż zyskałem miłość waszą i sam czuwam nad tym, aby ona nie zgasła. Wy zaś moją miłość macie w całej jej nieograniczoności.

Przyjmijcie teraz moją siłę, wytrwałość i moją dla was wyrozumiałość. Błogosławię was, dzieci, i oddaję was pod opiekę Matki mojej, która jest tutaj ze Mną. +


Syn mój pragnie odrodzić cały wasz naród

8 XII 1989 r.

Modlimy się. w sześć osób (z Albertem i Andrzejem, Grażyną, Grzegorzem i Wojtkiem, który wrócił niedawno do Polski po kilkuletnim pobycie za granicą). Pan zaczyna rozmowę:

– Powiedzcie Mi, czy ktoś z was odczuwa niepokój ze względu na sytuację waszego kraju, jego przyszłość? (Pan)

– Mnie niepokoją rozboje, napady, ...że tylu ludzi słucha podszeptów szatana, ...zastraszanie ludzi starszych, bezbronnych. Martwię się o nich (tych „złych”), o ich dusze. Są to bardzo często ludzie młodzi. (Grażyna)

– Są młodzi i bardzo łatwo idą za prowokatorami. Są zupełnie ślepi, nic nie rozumieją, nie odróżniają dobra od zła. Poruszają ich emocje; można ich poprowadzić wszędzie. Niedługo będziecie (wy, Polacy) zmuszeni tworzyć obywatelską straż porządkową. (Pan)

– My sami nie będziemy tego zakładać; my nic nie możemy. (Anna)

– Możecie. Możecie prosić Mnie o pomoc. (Pan)

Anna precyzuje sens pytania postawionego nam przez Pana: czy czujemy lek przed okresem zagrożenia?

– Lękam się tylko o Polaków w Rosji. (Wojtek)

– Nie myślę o przyszłości. Żyję dniem dzisiejszym (ma narodzić się czwarte dziecko). (Albert)

– To cudowne! Każde z tych dzieci to żywy dowód zaufania do Pana. Panie, żyjemy na Twoim zaufaniu (do Ciebie), któreś nam dał. (Anna)

– A więc jednak moje więzy z wami zacieśniły się. To, o czym mówiła Grażyna, jest jednym ze zjawisk negatywnych (ze zrozumienia: powinniśmy prosić Pana, powinna reagować opinia publiczna, prasa, Sejm). (...) Chciałbym, dzieci, aby dzisiaj rozmawiała z wami moja Matka. Bo Ona jest Panią tego dnia (ze zrozumienia: Pan chce uczcić Maryję).

– Moje dzieci, jestem tu z wami. Sprawiacie Mi radość, kiedy zauważacie moje działanie i moją opiekę, które przejawiają się w naprawdę niezwykłej cierpliwości całego narodu, w jakiej trwacie. Tą postawą okazujecie Synowi mojemu, że rozumiecie, iż losy waszego narodu są w Jego dłoniach – ponad wszystkimi usiłowaniami i działaniami ludzkimi. (...) (Maryja)

– Gdyby nie interwencja Boża, to jako ludzkość zatracilibyśmy się, „zgnili”. To czas oczyszczenia... – Anna tłumaczy, jak to rozumie.

– Oczyszczenia we krwi, lęku, grozie i śmierci, ponieważ nie chcieliście, wy, ludzkość, wstąpić w czas pokuty dobrowolnie. (...)

Syn mój z miłości do tych z was, którzy się przy Nim skupiają, pragnie odrodzić cały wasz naród. Dlatego nie karać i zabijać będziecie, a pomagać w nawróceniu ku Nam ludzi ślepych, oszukanych i nie rozumiejących wychowania Bożego (ze zrozumienia: dróg, jakimi Bóg prowadzi każdego z nas).

Moje kochane dzieci! Przecież wy przygotowujecie się ku temu. Ty, Grażyno, w takim trudzie i zmęczeniu zdobywasz tę wiedzę, którą będziesz mogła służyć innym; a ty, Grzegorzu, czyż nie piszesz (zapisujesz i przepisujesz) moich słów, czyż nie starasz się, jak możesz, i nie zabiegasz o sprawy nasze? Wojciechu, mój syn odnalazł ciebie na drugiej półkuli, aleś ty odpowiedział na wezwanie i dlatego liczymy na ciebie. Andrzeju, wiesz, jak było między nami (tobą a Bogiem), ale nie wiesz, jak niezmiernie raduje się Jezus z twojej dobrej woli, z twoich pragnień i zainteresowań. Liczymy na ciebie. Ty, Anno, jesteś łączniczką Syna mego i Jego posłem, i gońcem. Ty, synu (do Alberta), służysz Mi i swoim życiem świadczysz o Mnie. Oddałeś się Synowi mojemu na służbę i On pragnie współpracy z tobą... (Maryja)

Anna zwraca się do Alberta, tłumacząc sens ostatnich słów Maryi:

– Ty już współpracujesz, a Pana to cieszy.

Pan mówi o dziecku mającym się narodzić:

– On jest darem dla całego narodu, jak każde dziecko.


11 XII 1989 r.

Modlimy się z ojcem Janem i Grzegorzem. Mówi Maryja:

Wiem, że Jan się spieszy i bardzo chce zapytać Mnie. No więc mów, synu.

– Mam referaty do wykończenia, a myślałem też o odprawieniu rekolekcji, (o. Jan)

– Czy chcesz, żebym ci poradziła? (Maryja)

– Bardzo proszę, (o. Jan)

– Synu. Jesteś bardzo zdyscyplinowany. Orientujesz się, ile ci czasu potrzeba, żeby skończyć to, czego się podjąłeś. Znasz termin, w którym masz zakończyć. Możesz więc tak dysponować swoim czasem, jak sam uważasz. (Maryja)

Anna tłumaczy dokładniej, jak to rozumie:

– Ważniejsze jest nie to, czego Ojciec chce, ale to, czego się podjął, ale jeśli Ojciec znajdzie czas i będzie chciał, to może odprawić rekolekcje; niemniej nie jest to konieczne w Ojca stanie. (...) (Anna)

– Czeka mnie, Matko, w styczniu rozmowa wizytacyjna z przełożonym, (o. Jan)

– W tej chwili masz, synu, o wiele więcej do wskazania. (Maryja)

– Dam świadectwo, ale czy mam go „nawracać”? (o. Jan)

– Nie, synu, czy Ja kogokolwiek nawracałam? Bądź uśmiechnięty, miły, tak jak Ja bym była. Spójrz na niego jak ojciec (jak ojciec patrzy na dziecko). (Maryja)

– On jest bardzo dzielny... tyle buduje, (o, Jan)

– Mój synu, domy budowali Mi zwykle architekci, mistrzowie budowniczy i inni ludzie wyspecjalizowani w swoim zawodzie. Nie do tego wasz zakon był powołany, by budować budowle ziemskie – co nie znaczy, że nie możecie tego robić, jeżeli macie możliwości. Mieliście budować Kościół Boży w umysłach ludzkich czyli nakierowywać umysł i wolę ludzką ku budowaniu Kościoła Bożego na ziemi. Spójrz na Andrzeja Bobolę (i innych jezuitów– męczenników), czy pozostawili budowle? Nie, pozostawili w duszach ludzkich ślad, „prostowali drogi”, „wyrównywali doliny”... na przyjście Pana.

No i pamiętaj, że będziemy razem, a Ja wezmę ze sobą Jezusa... Powiedz (swojemu przełożonemu), że Ja nadal pragnę widzieć wszystkie zakony otwarte ku potrzebującym – na dawnych ziemiach polskich i na terenie rdzennej Rosji (i przyległych republik). Jakim wstydem dla was będzie, jeżeli wyprzedzą was zakony młodsze, lecz bardziej posłuszne wezwaniu Ducha Świętego w rozpoznaniu znaków czasu. Powiedz to, synu, delikatnie, bo on bardzo poważnie pojmuje swoje stanowisko. (Maryja)


Trzeba wam przyjąć sposoby działania Jezusa, gdy z Nim iść chcecie

13 XII 1989 r.

Pytałam Pana, czy mogę rozmawiać z Najświętszeą Maryją Panną. Odpowiada Maryja:

– Możesz mówić ze Mną, moja córko, mój Syn życzy sobie tego.

– Powiedz, Matko, czego sobie życzysz ode Mnie.

– Moja córko, chciałabym, abyś odsuwała napięcie i złe przeczucia i starała się każdego dnia żyć przy moim boku. Próbowałaś dzisiaj, no i czyż nie było ci lżej? Pomyśl o tym, że załatwiłaś kilka spraw bez pośpiechu, zdenerwowania i napięcia, bo Ja ci w tym pomogłam. Bądź spokojna i ufna; przecież nie masz powodu do zmartwień?

Ogólną sytuację, a z nią wasz smutek i nie spełnione pragnienia, oddawaj Mi prosząc, abym wszystko, co was teraz dotyka i boli, obróciła w modlitwę zadośćuczynienia za winy wasze i wraz ze swoją – bo Ja wciąż modlę się za was – przedłożyła przed tron Boga Wszechmogącego prosząc Go o przebaczenie wam, posilenie was Jego łaską i mocą. Dobrze, że bronicie się przed nienawiścią: tak trzeba, dziecko. Trzeba wam przyjąć sposoby działania Jezusa, gdy z Nim iść chcecie – a tylko w tym leży ratunek wasz. Zło narasta, nasila się i usiłuje judzić, mącić, skłócać i pchnąć was ku sporom, niesnaskom i ogólnemu wzburzeniu. Ale Ja czuwam! (...)

Teraz staraj się bardziej odpoczywać, mało planować, a więcej przebywać z Nami. Wtedy, gdy możesz pisać, pisz. To, co trzeba załatwić, róbmy razem tak jak dzisiaj.

W dniu dzisiejszym załatwiłam kilka spraw bez typowego zdenerwowania; wszystko przebiegało wyjątkowo spokojnie.


Ja stale jestem z wami i czuwam

27 XII 1989 r.

Modlimy się z Grzegorzem. Mówi Pan:

– Moje dzieci, jestem przecież z wami, słyszę, o czym mówicie i wiem, co czujecie. Raduje się moje serce, kiedy widzę w was to głębokie przejęcie się moimi planami. Radują Mnie wasze stałe usiłowania, bo to dowodzi, że moje zamiary względem was zostały przez was przyjęte (zrozumiane i zaakceptowane) i że na was mogę już w pełni liczyć – wedle waszych możliwości (które Ja wam przecież daję). (Ze zrozumienia: przecież miało miejsce wylanie (na nas) Ducha Świętego), które (to wylanie) nieustannie w historii ludzkości powtarza się, trwa.

Grzegorz zrobił to, co mógł, a teraz Ja mu pomogę, ale wedle dobrej woli ludzkiej. Rozumiecie, dzieci, że inaczej działać nie mogę.

Dzieci, przecież Ja stale jestem z wami i czuwam. Wy wypełniacie wolę mojej Matki. Wydaje Mi się, że dojrzeliście do tego, aby samodzielnie służyć Mi, poza jakimiś nagłymi potrzebami. (...) Moja współpraca z wami rozciąga się na wszystkich, którzy zapragną szczerze i bezinteresownie służyć zamiarom moim dla was i całego świata.

Chciałbym ci powiedzieć, że możesz, a nawet powinnaś dbać o ciszę i pokój w twoim domu. Dlatego nie przyjmuj osób, które tę atmosferę niszczą; udzielam ci na to mego zezwolenia (ze względu na twoje wątpliwości).

– Dziękuję Ci, Panie, za ten okres (Adwentu) przeżyty razem z Maryją; i wydaje mi się, że on się nie skończył... (Grzegorz)

– Czyżby Maryja przestała być Matką twoją? Jeżeli chcesz wiedzieć, synu, a i ty, Anno, to wasze życie przeżywane wraz z Maryją dopiero się rozpoczyna. Współżyć z Nią będzie wam łatwiej niż ze Mną, bo Maryja jest w pełni człowiekiem – ponadto Królową waszą – a oboje bardzo potrzebujecie matki, takiej Matki.

A teraz, dzieci, uklęknijcie, bo chcę wam dać moje błogosławieństwo.


Zapraszam was... do udzielenia Mi waszego towarzystwa i przyjaźni

30 XII 1989 r.

W rozmowie na temat aktualnych wydarzeń zastanawiamy się nad tym, że tak mało ludzi przypisuje obecne nadzwyczaj szybkie zmiany w krajach obozu socjalistycznego działaniu Bożemu. Otwieramy Pismo święte na Psalmach 62– 65. Szczególny uwagę zwracamy na werset: „Ludzie zdjęci bojaźnią sławią dzieło Boga i rozważają Jego zrządzenia” (Ps 64, 10). Wtedy w rozmowę włącza się Pan:

– Moje dzieci. Cieszycie się, przyglądając się moim dziełom w zadziwieniu. Już wam mówiłem, że nie zawsze zwlekam, a jeśli przystępuję do działania, to już się nie waham i jest ono szybkie, potężne i skuteczne. Widzicie, jak nagle kruszą się i rozpadają mury, które was dzieliły (a jednocześnie więziły). Teraz już nie spocznę, bo oto nadchodzi czas odrodzenia.

Te narody, które dużo wycierpiały, same oczyszczać się będą, a w miarę ich pragnienia i usiłowań oczyszczenia wewnętrznego, Ja sam wspomagać je będę. (Pan jak gdyby sam wyrównywał, ścielił im drogę do siebie – i będzie to czynić tym mocniej, im więcej ludzi w nich wytrwale będzie tego pragnąć).

Natomiast te narody, które w tym czasie (od II wojny światowej) bogaciły się i używały życia, teraz zaznają cierpienia, lecz innego: nie długich lat zniewolenia, biedy (także braku perspektyw) i bezradności wobec nieludzkiego postępowania ich władców; lecz Ja dopuszczę na nie inne zło, nagłe i straszne. Widzicie, dzieci, na całym Zachodzie zanikła potrzeba współżycia z Bogiem (a tym samym sens życia poza konsumpcją). (Ze zrozumienia: Zagubiono Boga jako ostateczne kryterium prawdy i dobra, przestano odnosić do Boga kryteria postępowania). Jakże mam ich uratować, jeśli nie takim wstrząsem, który wykaże im złudę ich urojeń o własnej mocy, samodzielności i samowystarczalności (bez Boga) w zakresie urządzania całego życia. Czy widzicie, jak wielką miłość okazałem wam (narodom zniewolonym przez Rosję), że oszczędzam wam rzezi, wojen domowych oraz ruiny i zagłady całych społeczeństw? A oni przez to wszystko przejdą. Obojętność państw na cudze krzywdy i egoizm, ponadto wykorzystywanie swego znaczenia i siły do handlu innymi narodami (wy też zostaliście sprzedani) i inne czyny, które słusznie nazywacie ludobójstwem, a Ja dodam: ludobójstwem dokonanym na duszach ludzkich, za które (to ludobójstwo) Zachód jest odpowiedzialny (wydając narody wierzące w ręce walczących z Bogiem) – ukażę wam, że to wszystko, co w obliczu moim jest zbrodnią, Ja, Stwórca wasz mogę osądzić. A wyrok zawsze będzie miłosierniejszy niż wasze czyny.

A teraz chcecie wiedzieć, dzieci, co wy, Polacy, macie robić dalej. Organizujcie się i usprawniajcie wasze działanie. Połóżcie większy nacisk na egzekwowanie sprawiedliwości, aby liczni wrogowie wasi wciąż tkwiący w ciele narodu (jak kleszcze) nie stali się aktywni widząc bezkarność.

Mówiliśmy o tym, że jesteśmy dumni z tego, że choć sami biedni, pospieszyliśmy natychmiast z pomocą Rumunii dając najcenniejszy dar – własną krew; nie bogaty Zachód je daje, a my.

– Dzieci, wy ciągle zdajecie egzamin: wasz stosunek do Niemców, Czechów, Rumunów jest stałym waszym sprawdzianem przede Mną. Każdy z was teraz swoimi czynami udowadnia, czy dał zniszczyć w sobie wartości polskie, czy potrafił je zachować. A Ja się cieszę, że Matka moja ma tylu wiernych poddanych.

Chcę wam (trojgu) powiedzieć, że więcej, niż przypuszczaliście, zachowało się w was (Polakach) wierności polskim tradycjom, wartościom i prawości w dokonywanych wyborach wobec zaskakujących sytuacji. Maryja cieszy się wami i dziękuje Bogu Wszechmogącemu, że dał Jej takie królestwo. Bo wy, dzieci, widzicie wiele zła i brudu, który pokrywa powierzchnię waszego życia społecznego (jak szumowina), a My widzimy wasze serca i wiemy, że z najgorszego człowieka będzie można wydobyć to, co w nim najlepsze (mało jest ludzi zatwardziałych w złu) i powoli będzie następował zwrot ku Bogu, pragnienie bycia obdarowującą się wzajemnie wspólnotą (jako naród). (...)

Skorzystajmy z okazji – chciałbym się spytać ciebie, Grażyno, czego najbardziej się lękasz (co powoduje twój smutek), o co najusilniej prosisz?

– Żebym potrafiła rozeznać, co jest ważne, a co jest drobiazgiem, żebym nie traciła ufności, nadziei i odwagi...

– Przecież codziennie ją ode Mnie czerpiesz (przy Komunii) – moją odwagę, moją siłę i moją nadzieję. Pamiętaj, córko, że kiedy Ja przychodzę, żeby połączyć się z tobą (zespolić się – „communio” – przeniknąć ciebie), przychodzę w całej swojej osobowości ludzkiej i w mocy Bożej (ze zrozumienia: z osobowości ludzkiej możemy czerpać cechy Pana Jezusa widoczne w Ewangelii, np. cierpliwość, pokorę, chęć spieszenia z pomoce – to wszystko jest nasze). Dlatego, córeczko, zapomnij o swojej słabości, a pamiętaj o naszej (wspólnej) sile. Wtedy razem patrzymy (na to, co się wokół ciebie dzieje).

To już niedługo. Pamiętaj, córeczko, że teraz niesiecie wspólny ciężar z całym narodem, a to dlatego, że przecież czujecie się Polakami. Czy chcesz, żebyśmy stale razem oceniali każdy dzień?

– Tak.

– Muszę ci powiedzieć, że ty w dużej mierze robisz tak, nawet nieświadomie – bo przecież masz Mnie stale, a Ja działam. Pragnę tylko pogłębić naszą przyjaźń. Bo, widzisz, trzeba się nią dzielić z innymi. Ty wiesz, że Ja pragnę obdarzać sobą każdego, kogo spotykasz w życiu w danym dniu – wedle jego potrzeb. Nie mogę tego zrobić inaczej, jak poprzez twoją osobę. Ale proszę cię, nie zapominaj, że za tobą stoję Ja, pragnący służyć o wiele bardziej niż ktokolwiek z was.

A co ty powiesz na to? (Pan zwraca się do Grzegorza).

– Dziękuję bardzo. Tak się cieszę, że wyjeżdżając na dłużej zostawiam Grażynę pod Twoim kierownictwem i opieką, świadomą Twojej miłości i przyjaźni...

– Synku, przecież chciałeś Mnie mieć Gospodarzem swego domu (opiekunem, Ojcem)? Każdego z was stworzyłem, aby go uszczęśliwić. Jeżeli przyjmiesz to, synu, że życie jest tylko przygotowaniem, wyobraź je sobie jako szkołę, a nawet twardą szkołę kadetów lub szkolenie wojskowe; bo owo uszczęśliwienie trudno czasem wyobrazić sobie szkoląc się w otoczeniu przypadkowym, nie wybranym przez siebie, a często wręcz nie akceptowanym. Pomyśl jednak, że moje królestwo jest Wspólnotą Miłości i nie może wejść w nie ten, który nie nauczył się miłować (patrz 1 Kor 13 – Hymn o miłości). Jak możecie się tego nauczyć, jeśli nie przez codzienne próby? Dlatego nie usuwam z waszych dróg kamieni i cierni. Jakże inaczej moglibyście wesprzeć, a nawet zrozumieć tych, którzy potykają się i mają poranione stopy? Przecież Ja sam zostałem człowiekiem, aby jeszcze bliżej zjednoczyć się ze swoim stworzeniem i głębiej pojąć jego słabość, lęki, umęczenie i zatroskanie, ciągłą świadomość przemijania i uzależnienia. Zapraszam was z największej miłości do udzielenia Mi waszego towarzystwa i przyjaźni na tej drodze życia.

A teraz, dzieci, uklęknijcie; pragnę dać wam moje błogosławieństwo.

Przede wszystkim umacniam was w Sobie, umacniam na cały nadchodzący rok. Pragnę, aby moja moc znajdowała w was ochocze przyjęcie, bo wtedy będę mógł więcej jej przez was przelewać – a tego pragnę, bo królestwo mojej Matki jest tak bardzo osłabione i wyczerpane. Przygarniam was, dzieci, do mojego serca i mówię wam: „nie lękaj się, trzódko mała”, bo masz obrońcę niezwyciężonego. Głoście, dzieci, moc moją, miłość moją do was i pragnienie odrodzenia w niej całej Polskiej Wspólnoty, tak aby stała się Mną dla innych narodów. (Ze zrozumienia: tak jak każdy chrześcijanin jest powołany, by jako członek ludu Bożego stawał się Chrystusem dla innych ludzi, podobnie każdy naród jest powołany, by w Kościele stawał się Chrystusem dla innych, by darzył, kochał, przebaczał; taki jest właściwy sens budzącego tyle nieporozumień określenia „Polska – Chrystusem narodów”).

Kładę ręce na waszych zmęczonych głowach, prostuję wasze karki, umacniam wasze ramiona, a twarze wasze napełniam radością, bo chcę, aby w oczach waszych widziano radość i nadzieję. Bądźcie, dzieci, szczęśliwe, bo od tej pory wszystko już idzie powoli ku ozdrowieniu waszemu (Polski). Dziękujcie też Bogu waszemu za Jego nieskończoną miłość, wielkoduszność i gotowość przebaczenia grzechów waszych.

Cieszcie się, dzieci. Śpiewajcie „Magnificat” z Matką moją.


Odnawiam twój naród

31 XII 1989 – 1 I 1990 r.

Modlę się o północy. Pan mówi:

– Córeczko moja, moje drogie zmęczone dziecko! Jakże się cieszę, że pragnęłaś rok nowy rozpocząć ze Mną. Tak dobrze przebywać Mi w domu, w którym Mi ufają, rozumieją Mnie i witają z radością: w domu twojej duszy, córko.

Po wyliczeniu ludzi, o których się troszczymy i martwimy...

– Przyjmuję wszystkie wasze troski (bo modlą się też w rodzinie Grzegorza), wasze obawy i prośby; przyjmuję wszystkich ludzi i ich sprawy, które Mi oddałaś. Ciesz się, córko, bo bliski jest już dzień spotkania. Odnawiam każdego z was, którzy Mi się powierzacie. Odnawiam twój naród, aby mógł Mi służyć w pokoju i zgodzie. Rozpoczynam oczyszczenie ludzkości.

Błogosławię cię, córko, w imię Boga Wszechmogącego a miłującego, Ojca i Syna, i Ducha Świętego.+