Strona główna 


Maria Valtorta
Rozważania o Maryi

   Spis treści


1. Zdrowaś Maryjo
2. Łaski pełna
3. Pan jest z Tobą
4. Błogosławionaś miedzy niewiastami
5. Błogosławiony owoc żywota Twojego
6. Teraz i w godzinie śmierci
7. Maryja ewangelizowała uśmiechem
8. Kontemplować Maryję
9. Cała piękna
10. Miasto Dawida
11. Z Nazaretu do Betlejem
12. Znak światłości
13. Miłować Maryję
14. «A Jego ojciec i Matka dziwili sie...» (Łk 2,33)
15. «Któż jest Moją Matką?» (Mt 12,48)
16. Moje Dzieciątko
17. «Mamo!» - «Synu!»
18. «Niewiasto, oto syn Twój!» (J 19,26)
19. Drugi pocałunek Ducha
20. Wspomnienie w bólu o radości Bożego Narodzenia
21. Nazywajcie Mnie „Mamą"!
22. «Niewiasto, cóż nam odtąd do Siebie?» (J 2,4)
23. «Nowa Ewa była we wszystkim posłuszna Bogu»
24. «Ja, Maryja, miałam udział w odkupieniu niewiasty dzięki Memu Boskiemu macierzyństwu...»
25. Maryja może być nazwana drugorodną Córką Ojca
26. «Będąc bez skazy, nie została nigdy pozbawiona wspomnienia Boga...»
27. «Jej dusza ukazuje się piękna i nieskalana, jaką była w zamyśle Ojca



Zdrowaś Maryjo...

Mówi Jezus:
«„Zdrowaś, Maryjo". Błogosławione te usta i te kraje, w któ­rych się mówi: „Zdrowaś, Maryjo".

Zdrowaś: pozdrawiam cię. Od najmłodszego do najstarszego, od dziecka do rodzica, od podwładnego do zwierzchnika, [wszys­cy] zobowiązani są - według zasad ludzkiego wychowania - wy­powiadać pozdrowienie często, z należnym szacunkiem, z miłoś­cią, stosownie do okoliczności. Mój brat nie może więc odmówić aktu miłości i szacunku wobec Mamy doskonałej, którą posiada­my w Niebie.

Zdrowaś Maryjo - to pozdrowienie oczyszczające usta i serce. Nie można bowiem wypowiadać tych słów świadomie i z uczu­ciem, a nie odczuwać, że stajemy się lepsi! Jest to jak przybliże­nie się do źródła anielskiego światła i do oazy rozkwitłych lilii.

Zdrowaś - to słowo anioła wolno wam wypowiedzieć, żeby pozdrowić Tę, którą z miłością pozdrawiają Trzy wieczne Osoby. To wołanie zbawia. Miejcie je coraz częściej na ustach. Jednak niech to nie będzie bezwiedne poruszanie [wargami], w którym nie uczestniczy dusza, lecz poruszenie ducha pochylającego się przed królewską godnością Maryi i kierującego się w stronę Jej matczynego serca.

Gdybyście potrafili w szczerości ducha wypowiedzieć te słowa - choćby tylko te dwa wyrazy - bylibyście lepsi, bardziej czyści i bardziej miłosierni. Oczy waszego ducha byłyby wtedy skierowa­ne na Maryję i dzięki tej kontemplacji Jej świętość weszłaby do waszych serc. Gdybyście umieli [dobrze] je wypowiadać, nie by­libyście nigdy zrozpaczeni. Maryja jest bowiem źródłem łaski i miłosierdzia. Drzwi Boskiego Miłosierdzia otwierają się nie tylko wtedy, gdy popycha je ręka Mojej Matki, lecz już wtedy, gdy Ona ogarnie je prostym spojrzeniem.

Ponownie powtarzam: błogosławione usta i kraje, w których mówi się: „Zdrowaś, Maryjo", ale wypowiada się te słowa tak, jak należy. Jeśli bowiem prawdą jest, że Boga nie można wyszydzić, tak prawdą jest również i to, że Maryi nie da się oszukać.

Pamiętajcie zawsze, że Ona jest Córką Ojca, Matką Syna, Ob­lubienicą Ducha Świętego i że Jej zjednoczenie z Trójcą jest doskonałe. Dlatego posiada od Swego Pana moc, inteligencję, mądrość. I posiada te [dary] w całkowitej pełni.

Daremne jest przychodzenie do Maryi z duszą splamioną zep­suciem i nienawiścią. Ona jest waszą Matką i wie, jak leczyć wa­sze rany. Chce jednak, żeby było w was przynajmniej pragnienie wyleczenia się z nich.

Czemu służy uciekanie się do Maryi, Najczystszej, jeśli - od­chodząc od Jej ołtarza lub kończąc wymawiać Jej imię - oddala­cie się i popełniacie grzech ciała lub wypowiadacie słowo prze­kleństwa? Jaką ma wartość zwrócenie się do Maryi, do Miłosier­nej, jeżeli zaraz po tym lub nawet w tym samym czasie macie w sercu gorycz, a na ustach - przekleństwa dla braci? Jakże może wam zapewnić zbawienie ta Wybawicielka, jeżeli niszczycie je swą zepsutą wolą?

Wszystko jest możliwe dla Bożego Miłosierdzia i dla mocy Maryi. Po co jednak narażać na niebezpieczeństwo życie wiecz­ne, czekając na wykazanie dobrej woli skruchy [dopiero] w go­dzinie śmierci? Czyż nie byłoby dobrze - bo przecież nie wiecie, kiedy zostaniecie wezwani pod Moje drzwi - być przez całe życie prawdziwymi przyjaciółmi Maryi i posiadać dzięki temu gwaran­cję zbawienia?

Przyjaźń z Maryją - powtarzam to - jest przyczyną doskonałości. Wlewa bowiem ona i przetacza cnoty wybranej Przyjaciółki, którą Bóg nie wzgardził i dał wam jako ukoronowanie dzieła odkupienia [dokonanego przez] Swego Syna. Ja, Chrystus, zba­wiłem was Bólem i Krwią; Ona, Maryja - Bólem i Swoim pła­czem, a chciałaby was zbawić Swoją miłością i uśmiechem.»


Łaski Pełna...

Mówi Jezus:
«„Łaski pełna". Bóg nie posłał Swego anioła, żeby powiedział „Zdrowaś" tylko do Maryi. Bóg i was pozdrawia, drogie dzieci, okazując wam Swoje względy. On przysyła wam przez aniołów Swe święte natchnienia. Bóg otacza was Swoimi błogosławieńst­wami od poranku do zmierzchu i od zmierzchu do rana. Bez przerwy otaczają was myśli Boże, pełne miłości i przewidującej troskliwości.

Dlaczego więc nie odczuwacie nic lub bardzo mało? Dlaczego nie żyjecie sprawiedliwie i święcie? Wylewa się na was łaska, a wy staliście się nieprzemakalni, bo jesteście nieczuli na działanie miłości - z powodu waszej woli przeciwnej Dobru.

Gabriel rzekł do Maryi: „Zdrowaś" i dźwięk anielskiego głosu przyniósł [Jej] - już napełnionej łaską - nową falę łaski. Najżyw­sze światło Jej niepokalanego ducha osiągnęło szczyt blasku, gdyż odpowiedź ducha Maryi była doskonała.

Pokora, gotowość, wstydliwość, modlitwa... czego wzniosłego nie znajdzie anielskie słowo, ażeby się stać pierwszą iskrą pożaru Wcielenia? Wielki dar zachowania od grzechu pierworodnego, który Wieczny Bóg dał Wybranej, ażeby była pierwszym taber­nakulum dla Ciała Syna... i jaki, jaki, jaki oddźwięk Maryi!...

Gdyby inne stworzenie zostało tak obdarowane, to czy przy­najmniej czasami nie chwaliłoby się takim darem? Nie mówię o ukrytych darach, o których udzieleniu wie jedynie Bóg, lecz o wi­docznych, które się zauważa. Należy do nich wybitna inteligen­cja, [dar] pouczenia nadprzyrodzonego, płomienne kontemplacje - a mówię tylko o darach moralnych i duchowych.

Ale nie, u Maryi [nie ma] nic takiego. Im bardziej Bóg wyno­sił Ją do Swego tronu, tym bardziej pomnażała się w Niej wdzię­czność, miłość i pokora. Im bardziej Bóg dawał Jej do zrozumie­nia, jak się nad Nią wyciągnęła Boska ręka i ochrona przed wsze­lkimi zasadzkami złego, tym bardziej umacniała się w Niej czuj­ność wobec zła.

Maryja nie popełniła tego błędu, który prowadzi do upadku bardzo wiele dusz wyposażonych w zdolność [do osiągnięcia] do­skonałości, to znaczy nigdy nie powiedziała: „Czuję, że Bóg nade Mną czu­wa; czuję, że Bóg Mnie wybrał. Niech więc On troszczy się, żeby Mnie bronić przed Nieprzyjacie­lem." Nie. Maryja - choć widziała działanie Boga w Sobie - postępo­wała tak, jak gdyby była wśród stworzeń najbardziej pozbawiona darów duchowych. Od świtu do za­chodu, a nawet w Swym dziewi­czym śnie, nad którym czuwali aniołowie, Jej dusza była czujna.

Nie sądźcie, że Maryja nie doś­wiadczała pokusy. Nawet Mnie nie oszczędził Kusiciel. Z dwóch po­wodów nie oszczędził i Maryi. Z dwóch powodów. Pierwszym było to, że Maryja - [chociaż] bez skazy - była przecież tylko stworzeniem. Ja byłem Bogiem. Drugi powód: dla Lucyfera było o wiele ważniej­sze zniszczyć łono niewiasty, które miało nosić Mesjasza, niż zaatako­wać samego Chrystusa. On, Prze­biegły, wiedział, że Słowo stanie się ciałem przez zespolenie się ducha z Duchem w łonie, w którym nie krył się żaden grzech. Żaden grzech - powtarzam. Gdyby po Ewie udało mu się skusić wszystkie niewiasty, byłby pewny, że nigdy nie pokona go wieczny Zwycięzca. Jedna Jedy­na zawsze mu się opierała: Maryja. I tylko Jeden wie, jakie sploty, jakie misterne pokusy tkał Lucyfer wokół Maryi, żeby wstrząsnąć tą duszą doskonalszą od aniołów i zać­mić ją. Tym Jedynym, który wie­dział, jest Bóg. Ponieważ jednak pewne tajemnice są dla was zbyt wielkie, dlatego wam o nich nie powiem. Po blasku Maryi w Nie­bie zrozumiecie wielkość Jej du­szy. To wielkość będąca następ­stwem Jej pragnienia. Byłaby Ona największa nawet bez wyższej po­mocy - tak bardzo Maryja chciała być świętą, z miłości do Swego Boga.

Anioł miał wielki powód, żeby powiedzieć: „Łaski pełna". Tak, pełna łaski. Łaska była w Niej: Łaska, czyli Bóg, i łaska - czyli dar Boży, który Ona potrafiła pomnożyć dziesięciokrotnie.

A oto to, czego oczekuje się od was, o dzieci, aby to, co nie­biańskie, powodowało [duchowe] poczęcie w was Chrystusa: żebyście przylgnęli do łaski, przyjęli łaskę, pomnażali łaskę, prag­nęli łaski. Ciało, aby żyć, musi wdychać powietrze i przyjmować pokarm. Dusza, żeby żyć, musi wdychać laskę. Wtedy dzieje się tak, że Światłość zstępuje tam, gdzie może się ona wcielić, i Chrystus rodzi się mistycznie w was, tak jak rzeczywiście począł się w Maryi.

Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna. Patrzcie na Nią, wy wszyscy, o chrześcijanie, tak niepodobni do pierwszego Syna Maryi. Spoglą­dajcie na Nią przede wszystkim wy, niewiasty, tak różniące się od Niej, i uczcie się, i rozmyślajcie, że drogę ku złu o tysiącu twarzach otworzyłyście wy waszą cielesnością przeciwną życiu łaski w stworzeniach. Bez łaski człowiek staje się demonem, a świat - piekłem.»


Pan jest z Tobą...

Mówi Jezus:
«„Pan jest z Tobą". Pan jest zawsze z duszą [napełnioną] łas­ką. Bóg nie oddala się nawet wtedy, kiedy podchodzi Kusiciel. Bóg oddala się tylko wtedy, gdy stworzenie ulega Kusicielowi i niszczy swą duszę. Wtedy Bóg wycofuje się, bo nie może miesz­kać razem z Nieprzyjacielem. Odchodzi. I jak Ojciec - który nie jest rozgniewany, lecz zasmucony - czeka, aż skrucha pojawi się w sercu stworzenia i aż ono ponownie złączy się więzią miłości z Ojcem.

Bóg chciałby być zawsze z wami. Gdyby wszyscy wasi anio­łowie, liczni jak gwiazdy na niebie, mogli pozdrowić was słowa­mi: „Pan jest z tobą", radość waszego Pana byłaby całkowita, bo My pragniemy być z wami. Dlatego zostaliście stworzeni.

Maryja była z Bogiem i Bóg był z Maryją. Dwie doskonałości przyciągały się i łączyły w nieprzerwanych gestach miłości. Nies­kończona doskonałość Boża zstępowała z radością - niepojętą dla was, śmiertelnych - aby posiąść to Stworzenie. Ludzka doskona­łość Maryi - jedyna zawsze pełna doskonałość pośród synów lu­dzkich - śpieszyła na spotkanie Boskiej Doskonałości, aby czer­pać życie.

Tak, przebywanie z Bogiem było życiem dla Maryi. Dlatego też w straszliwej, rozdzierającej godzinie Kalwarii i Grobu, gdy Niebiosa zamknęły się nad Umierającym i nad Przeszytą [mie­czem boleści], utrata [odczuwania] Boga była najbardziej palą­cym i dotkliwym z siedmiu mieczy; była nieznośnym ciosem w budowlę cierpienia, wymaganego dla Odkupienia.

Ja wchodziłem na szczyt pełnej boleści od Getsemani do go­dziny dziewiątej. Maryja przeżywała szczyt ogromnej boleści - która i Ją ogarnęła, chociaż nie została w sposób rzeczywisty uk­rzyżowana - od Kalwarii do chwili Zmartwychwstania. A powód tego najwyższego bólu był jeden: brak [odczuwania] łączności z Bogiem.

Także z wami tak powinno być. Tymczasem teraz człowiek uznaje związek z Nami za uciążliwy i nie odczuwa, w jaką nędzę wpada, gdy jest Nas pozbawiony. Nędza, zaślepienie, szaleństwo, śmierć - oto czym jest utrata jedności z waszym Panem. Ale wy o tym nigdy nie myślicie!

Gdy stracicie trochę pieniędzy, jakiś przedmiot, zdrowie, posa­dę, zwierzę, stosujecie różne środki, żeby je odszukać. Podejmu­jecie wszystkie ludzkie i nadprzyrodzone sposoby, aby osiągnąć [swój] cel. Tak, ażeby znaleźć coś ograniczonego i nietrwałego, potraficie modlić się. Kiedy jednak tracicie Boga, nie szukacie Go. Nie zwracacie się do Moich Świętych, aby pomogli wam znaleźć drogę do Boga. Nie stosujecie ludzkich środków, aby poskromić wasze impulsy. Wydaje się wam, że utrata jedności z Bo­giem to coś bez większej wartości. Tymczasem jest to coś najbardziej istotnego.

Maryja nigdy nie odłączyła się od Boga. Duchy pozostały złą­czone miłosnym objęciem, które zostało ukoronowane w Niebie. Ta jedność była główną siłą Maryi, jako córki Adama, bo w niej znajdowała pancerz, który sprawiał, że Kusiciel nie mógł Jej tknąć swym ukąszeniem.

Jeśli ktoś jest z Bogiem, to nie znaczy, że nie dostrzega zła, które jak niechlujna odzież lub odrażająca choroba okrywa tak wiele stworzeń. Widzi je nawet z większą jasnością niż wielu in­nych ludzi, lecz jego wzroku nic nie psuje. Zło nie wchodzi przez oczy, żeby pobudzać instynkty, wylęgające się w ciele, lub żeby wywoływać nikczemne poruszenia umysłu. Tak dzieje się tylko z tymi, którzy - odłączeni od Boga - mają w sobie Nieprzyjaciela jako gościa.

[Człowiek] zjednoczony z Bogiem jest Nim nasycony i wszystko inne, co nie jest Bogiem, pozostaje na powierzchni. To jakby wiatr, który lekko fałduje powierzchnię duszy, ale nie wchodzi, żeby wprowadzić zamęt w [jej] wnętrzu. Nie tylko to. Człowiek Zjednoczony z Bogiem, naprawdę zjednoczony z Bogiem, zamiast wchłaniać w siebie to, co zewnętrzne, rozlewa na bliźnich to, co wewnętrzne. Rozszerza wiec Dobro, Boga.

Tak, jest właśnie tak. Kto trwa [w jedności] z Bogiem, ten po­siada promieniującą siłę. Jest ona o wiele potężniejsza od mocy tak licznych ciał we wszechświecie, nad [badaniem] których człowiek zmęczył umysł i wzniósł [sobie] pomnik pychy. A przede wszystkim ma moc przynoszącą zysk nadprzyrodzony. Ten, który nosi w sobie Najświętszego i żyje dzięki Niemu, udziela Go in­nym. I to sprawia, że mówi się [o nim]: „To święty".

Maryja była doskonale zjednoczona z Bogiem i wszystkimi Swoimi siłami pragnęła zjednoczyć się z Nim jeszcze bardziej. Można by rzec, że Maryja tak zatraciła się w Bogu, iż jedynie Nim żyła.

Powiedziałem: „Maryja w tej jedności znalazła główną siłę, żeby stać się nietykalną" [dla szatana]. Nie pojmujcie jednak tego niewłaściwie. Maryja, Najpokorniejsza, nawet przez chwilę nie ośmieliła się pomyśleć, iż jest doskonałym stworzeniem. Nie znała Swego losu ani tego, że jest niepokalana. Poznała tajemnicę w słowach Gabriela i w pocałunku zaślubin z Wiecznym Duchem [w czasie Jego zstąpienia]. Ale powtarzam: w czasie Swej młodości, w okresie pełnym zasadzek, siłę znajdowała w zjednoczeniu z Bogiem. Chciała ją znaleźć za wszelką cenę, gdyż wolałaby um­rzeć sto razy niż wyjść na mgnienie oka z kręgu [obecności] Boga.

Chciałbym, żeby szczególnie Moi umiłowani [kapłani] - a tak­że inni - skłaniali się ku tej najwznioślejszej praktyce jednoczenia się ze Mną, bardziej niż ku wielu innym praktykom pobożnym w mniejszym lub większym stopniu. [Dzięki tej] łatwej i prawdzi­wej modlitwie nad modlitwami, [mielibyście] rozpalone serce, czyste ciało, szlachetną myśl. Wszystko w was byłoby święte i dobre. Ziemia zaś poznałaby nowe dni, w których aniołowie mo­gliby pozdrawiać ludzi słowami: „Pan jest z wami".p


Błogosławionaś między niewiastami...

Mówi Jezus:
«„Błogosławionaś miedzy niewiastami". To błogosławieństwo - które wymawiacie tak źle lub wcale go nie wymawiacie, [bo nie zwracacie się] do Tej, która Swoją ofiarą rozpoczęła [dzieło] Od­kupienia - brzmi nieprzerwanie w Niebie. Wymawia je z nies­kończoną miłością Nasza Trójca; z płomienną miłością - zbawie­ni dzięki Naszej Ofierze oraz chóry anielskie. Cały Raj błogosła­wi Maryję, arcydzieło całego Stworzenia i Boskiego Miłosierdzia.

Nawet gdyby całe dzieło stworzenia ziemi z nicości przez Ojca służyło tylko przyjęciu Maryi, stwórcze dzieło miałoby swą rację bytu. Doskonałość bowiem tego Stworzenia jest tak [wielka], że jest Ona świadectwem nie tylko mądrości i mocy, lecz i miłości, z jaką Bóg stworzył świat.

Stworzenie ziemi [umożliwiło pojawienie się] Adama i rodu Adama. [Stworzenie zaś] Maryi świadczy o nadzwyczajnej, peł­nej miłosierdzia miłości Boga do człowieka, gdyż dzięki Maryi, Matce Odkupiciela, Bóg dokonał zbawienia rodzaju ludzkiego. Jestem Mesjaszem, gdyż Maryja poczęła Mnie i dała Światu.

Powiecie Mi, że jako Bóg mogłem się wznieść ponad koniecz­ność przyjęcia ciała w łonie niewiasty. Wszystko mogę, to praw­da. Pomyślcie jednak, jaką widać - w Moim uniżeniu się w śmie­rtelnej szacie [ciała] - dobroć i [przestrzeganie] prawa ładu.

Grzech popełniony przez człowieka musiał być odpokutowany przez człowieka, a nie przez nie wcielonego Bosa. Jakże mogłaby Boskość, bezcielesny Duch, odkupić Swoją ofiarą grzech ciała? Konieczne więc było, żebym Ja, Bóg, zapłacił za grzech ciała i krwi udręką niewinnej Krwi i Ciała, zrodzonego z Niewinnej.

Mój umysł, Moje uczucia, Mój duch miały cierpieć mękę za grzechy waszego umysłu, uczuć i ducha. Miało to być wybawienie ze wszystkich żądz wszczepionych w Adama i jego potomstwo przez Kusiciela. Ten zatem, który złożył Ofiarę za [nie] wszystkie, musiał być wyposażony w naturę podobną do waszej. Stała się ona godna dania na okup Bogu dzięki Boskości ukrytej w niej jak klejnot o nieskończonej nadprzyrodzonej wartości - zakryty pod szatą zwykłą i naturalną [ciała].

Bóg jest ładem, dlatego też nie gwałci i nie niszczy przemocą ładu. Czyni to tylko w wyjątkowych wypadkach, kiedy Jego Inteli­gencja osądza to za bardziej pożyteczne. [Dokonane przeze] Mnie Odkupienie nie było takim [wyjątkowym] wypadkiem.

Nie miałem tylko zetrzeć grzechu od chwili jego pojawienia się do momentu [Mojej] ofiary. [Nie miałem też] zniszczyć w przysz­łych [pokolenia] skutków grzechu [pierworodnego] w taki sposób, że ludzie rodziliby się jak Adam przed popełnieniem zła - nie­świadomi go. Nie. Musiałem przez pełną ofiarę zadośćuczynić za Grzech [pierwszych rodziców] i za grzechy całej ludzkości. Miałem dać ludziom już umarłym odpuszczenie grzechów, a tym, któ­rzy żyli w tamtym czasie oraz przyszłym, pomocny środek do opa­rcia się złu i do otrzymania przebaczenia za grzechy popełnione z powodu swojej słabości. Moja ofiara musiała więc spełnić wszel­kie [konieczne] wymogi. [Dokonanie] tego było możliwe tylko przez Boga, który stał się człowiekiem: przez Hostię godną Boga. Natura ludzka była środkiem umożliwiającym złożenie tej ofiary.

Ponadto przyszedłem przynieść Prawo. Gdybym nie miał lu­dzkiej natury, jakże moglibyście uwierzyć we Mnie - wy, Moi biedni bracia, skoro - chociaż żyłem na ziemi przez 33 lata, jako Człowiek miedzy ludźmi - z wielkim trudem dochodzicie do wiary we Mnie? Jakże mógłbym przekonać o Mojej naturze i [pozyskać dla] Mojej nauki narody wrogie i pogrążone w niewie­dzy, gdybym pojawił się [od razu] jako dorosły? Oczom świata ukazałbym się wtedy nie jako człowiek, lecz jako duch, który przy­jął ludzki wygląd... Ja zaś urodziłem się i umarłem, krew wypły­nęła ze wszystkich Moich ran. To jest dowodem, że jestem [pra­wdziwym] człowiekiem. Zmartwychwstałem i wstąpiłem do Nie­ba, powracając do Mojej wiecznej siedziby ze Swym uwielbio­nym Ciałem. To jest dowodem, że jestem [prawdziwym] Bo­giem.

Czy nie jest wam przyjemniej wiedzieć, że naprawdę jestem waszym bratem w losie stworzeń - które rodzą się, żyją, cierpią i umierają - niż myśleć o Mnie jako o duchu znajdującym się po­nad wymogami natury ludzkiej?

Konieczne więc było, aby niewiasta zrodziła Mnie według da­la, chociaż nie poczęła Mnie cieleśnie. Z żadnego bowiem zjedno­czenia stworzeń, choćby były najświętsze, nie mógł się zrodzić Bóg - Człowiek, lecz jedynie z zaślubin Czystości z Miłością, Ducha - z Dziewicą, stworzoną bez grzechu [pierworodnego] po to, aby była mieszkaniem dla ciała Boga. To Dziewica, o której myś­ląc radował się Bóg, zanim [jeszcze] nadszedł czas; Dziewica, w której ujawniła się stwórcza Doskonałość Ojca. Jest Ona radością dla Nieba, zbawieniem dla Ziemi, kwiatem Stworzenia, najpięk­niejszym z wszystkich kwiatów świata, żywą gwiazdą, przy któ­rej słońca stworzone przez Mojego Ojca wyglądają jak wygasłe.

Błogosławiona Czysta, przeznaczona dla Pana.

Błogosławiona Upragniona przez Trójcę, która przewidywała utęsknioną chwilę, w której połączy się z Nią w objęciu Troistej Miłości.

Błogosławiona Zwyciężczyni, która zmiażdży Kusiciela bla­skiem Swej niepokalanej natury.

Błogosławiona Dziewica, która zna jedynie pocałunek Pana.

Błogosławiona Matka, którą się stała przez święte posłuszeńst­wo woli Najwyższego.

Błogosławiona Męczennica, która przyjmuje męczeństwo z li­tości dla was wszystkich.

Błogosławiona Wybawicielka niewiasty i dzieci niewiasty. Ona bowiem usunęła Ewę i zaszczepiła Siebie na jej miejscu, aby przynieść owoc życia tam, gdzie Nieprzyjaciel umieścił nasienie śmierci.

Błogosławiona, błogosławiona, trzykroć błogosławiona dzięki Swemu „tak", o Matko Moja! Ty pozwoliłaś, że Bóg dotrzymał przyrzeczenia danego Abrahamowi, patriarchom i prorokom. Niosłaś pociechę Miłości, przytłoczonej przez to, że musiała być karząca, a nie ocalająca. Podźwignęłaś ziemię z potępienia przy­niesionego jej przez Ewę.

Błogosławiona, błogosławiona, błogosławiona dzięki Swej świętej pokorze, dzięki Swej gorliwej miłości, dzięki Swemu nie­naruszonemu dziewictwu, dzięki Swemu macierzyństwu - Bos­kiemu, powszechnemu, wiecznemu, prawdziwemu i duchowemu. Matko, Ty Swą miłością i Swym bólem rodzisz stale dzieci dla Królestwa Twojego Jezusa.

Rodzicielko łaski i zbawienia, rodzicielko Boskiego Miłosier­dzia, rodzicielko Kościoła powszechnego, bądź błogosławiona na wieki za to, czego dokonałaś, jak będziesz zawsze błogosławiona z powodu tego, co jeszcze uczynisz.

Kapłanko święta, święta, święta, która złożyłaś pierwszą ofiarę i przygotowałaś z części samej Siebie Hostię do ofiarowania na ołtarzu świata.

Święta, święta, święta Matko Moja, dzięki której nie tęskniłem za Niebem i za Ojcowskim łonem, gdyż w Tobie znalazłem drugi raj, nie różniący się od tego, w którym Trójca dokonuje Swych Boskich dzieł. Maryjo, która byłaś pociechą Swego Syna na zie­mi i radością Syna w Niebie, jesteś chwałą Ojca i Miłością Ducha.»


Błogosławiony Owoc Żywota Twojego...

Mówi Jezus:
«„Błogosławiony Owoc Żywota Twojego".

Boskie i dziewicze macierzyństwo uczyniło Maryję drugą po Bogu. Nie patrzcie jednak tylko na chwałę Maryi. Pamiętajcie, ile Ją kosztowało osiągnięcie tej chwały. Głupcem jest ten, kto patrzy na Chrystusa tylko w świetle Zmartwychwstania, a nie medytuje o Odkupicielu umierającym w ciemnościach Wielkiego Piątku. Nie zmartwychwstałbym, gdybym nie doznał śmierci i nie dokonałbym Odkupienia, gdybym nie był męczennikiem. Głupcem jest i ten, kto myśli o chwale Maryi, a nie rozmyśla nad tym, jak doszła Ona do tej chwały. Owoc Jej żywota, Ja Chrystus, Słowo Boże, rozdar­łem Jej łono. Nie pojmujcie jednak błędnie Moich słów. Nie roze­rwałem go po ludzku, [przez ból rodzenia]. Maryja nie była obję­ta tą nędzą ludzką, gdyż nie ciążyło nad Nią potępienie Ewy. Nie była jednak uwolniona od Bólu. I Ból wielki, ogromny, najwyższy, pełny przeniknął Ją z mocą meteoru, który spadł z Nieba w tej sa­mej chwili, w której poznała ekstazę objęcia Ducha Stworzyciela.

Szczęśliwość i ból ścisnęły jedną pętlą serce Maryi w czasie Jej najwznioślejszego „fiat" i Jej przeczystych zaślubin [z Bo­giem]. Szczęśliwość i ból zlały się w jedno - tak jak Ona stała się jedno z Bogiem. Ból już od pierwszej chwili przewyższył szczę­ście, [gdyż] powołana została do odkupicielskiej misji. [Szczęś­cie] przyjdzie dopiero w chwili Jej Wniebowzięcia.

Jej, złączonej z Duchem mądrości, zostało objawione w duchu, jaka przyszłość jest przeznaczona Jej Dziecku. Dlatego dla Maryi me było już więcej radości we właściwym tego słowa znaczeniu.

W każdej mijającej godzinie niezrównana miłość i ból wzno­siły się - niczym fale morskie w czasie sztormu - w sercu Maryi i biczowały je z całą siłą. Ja kształtowałem się wtedy czerpiąc ży­cie z Jej krwi, Matki - Dziewicy. Między Mną - ukrytym w Jej wnętrznościach - a Moją Matką dokonywała się nieopisana wy­miana miłości.

Serce Mojej Matki doznało przeszycia mieczem boleści od chwili, w której Światłość - opuszczając środek Jedynego i Troistego Ognia - wniknęła w Nią rozpoczynając Wcielenie Boga i Odkupienie człowieka. To ukłucie mieczem wzrastało, godzina po godzinie, w czasie świętej brzemienności, [kiedy] Krew Boska tworzyła się przy źródle ludzkiej krwi, [kiedy] Serce Syna biło według rytmu Serca Maryi, [kiedy] wieczne Ciało kształtowało się z niepokalanego ciała Dziewicy.

Jeszcze większy ból [zaczęła Maryja odczuwać] od chwili, gdy się urodziłem, żeby być Światłością dla świata [pogrążonego] w ciemnościach. Szczęśliwość matki całującej Swoje dziecko za­mieniła się u Maryi w pewność Męczennicy, która wie, że mę­czeństwo jest bliskie.

Błogosławiony owoc Twojego łona. Tak, ale Ja temu łonu - które zasługiwało na całą radość przeznaczoną Adamowi bez grzechu - musiałem przynieść wszelki ból. Z powodu was. Dla was była udręka zasmucenia Józefa. Dla was narodzenie w tak wielkim opuszczeniu. Ze względu na was było proroctwo Symeona, które obróciło ostrze w ranie [Maryi], powiększając i zaos­trzając ukłucie miecza. Dla was ucieczka do obcej ziemi, dla was niepokoje całego życia. Z powodu was były te dręczące wiado­mości, że głoszę Dobrą Nowinę i jestem prześladowany przez nieprzyjazne grupy. Dla was była trwoga ujęcia Mnie, męka wie­lorakich tortur, umieranie Maryi,z powodu Mojej agonii, [Jej du­chowa] śmierć z powodu Mojej śmierci.

[Po Mojej śmierci] to łono, które Mnie nosiło, przyjęło Mnie z takim współczuciem, że większego być nie mogło. Zaprawdę po­wiadam wam, że między Moim Sercem, zatrzymanym w ruchu ży­cia i rozszarpanym przez włócznię, a [Sercem] Najbardziej Stra­pionej, która trzymała Mnie na kolanach, nie było różnicy [pole­gającej na tym, że jedno serce] żyło, [a drugie było] martwe. Ser­ce Maryi i Jej łono zostały zabite, tak jak zadano śmierć Mnie, Niewinnemu.

Do cudów związanych z Odkupieniem - znanych lub ukrytych, jawnych dla wszystkich lub ukazanych wybranym - dodajcie jesz­cze trwanie życia w Maryi dzięki działaniu Wiecznego, po tym jak Jej Serce - tak samo jak Serce Jej Syna Jezusa - zostało złamane dla ludzi i przez nich.

Wy, którzy nie umiecie i nie chcecie znosić cierpienia, czy po­myśleliście, jaki był ból Błogosławionej, Niepokalanej, Świętej, dźwigany w Sercu poranionym, umarłym, opuszczonym? Czy spojrzeliście na złożone na Jej łonie ciało pozbawione życia, ud­ręczone, wykrwawione, sine, [na to ciało], które było ciałem Sy­na, Ciałem z Jej ciała, Krwią z Jej krwi, Życiem Jej życia, miło­ścią Jej ducha?

Mieliście Mnie dlatego, że Maryja, trzydzieści trzy lata przede Mną, zgodziła się pić kielich goryczy. Na brzegu pucharu, który wypiłem w czasie pocenia się krwią, znalazłem woń warg Mojej Matki, a gorycz Jej łez zlała się z żółcią Mojej ofiary. Wierzcie, że wymagało ode Mnie wielkiego wysiłku pozwolenie na to, by cierpiała Ta, która nie zasługiwała na ból. Opuszczenie przez Ojca, boleść Mojej Matki, zdrada przyjaciela, w której były wszystkie przyszłe zdrady - oto najokrutniejsze elementy Mojej straszliwej męki Odkupiciela. W porównaniu z nimi uderzenie włócznią przez Longina w serce, już nie odczuwające bólu, było niczym.

Chciałbym, abyście okazywali miłość Mojej Matce z powodu bólu, który rozdarł Ją dla was. [Okazujcie Jej], najdoskonalszej ze wszystkich matek, miłość wielką - najtkliwszą miłość dziecięcą. [Okazujcie miłość] Matce, która nie przestała cierpieć i wylewać niebiańskie łzy nad dziećmi Swej miłości, które wyrzekają się oj­cowskiego domu i stają się strażnikami nieczystych zwierząt - wad, zamiast pozostać królewskimi dziećmi - dziećmi Boga.

Jeśli można dać tu jakąś zasadę [działania], to wiedzcie, że Ja, Bóg, nie uważam, iżbym samego Siebie pomniejszał kochając Moją Matkę miłością nieskończoną i pełną szacunku. Widzę w Niej naturę nieskalaną, dzieło Ojca. Wspominam też męczeńskie życie tej Współodkupicielki, bez której nie stałbym się Człowie­kiem między ludźmi i waszym wiecznym Odkupicielem.»



witryna źródłowa: