Robert Marshall
MROCZNY SPADEK CARLOSA CASTANEDY
Carlos Castaneda, okrzyknięty przez czasopismo „Time” „ojcem
chrzestnym New Age” był ucieleśnieniem epoki Woodstocku. Jego
dwanaście książek opisujących rzekome spotkania z indiańskim szamanem
don Juanem uczyniły z absolwenta antropologii, światowej sławy
pisarza. Do jego wielbicieli należeli John Lennon, William Burroughs,
Federico Fellini czy też Jim Morrison.
Będąc uczniem don Juana Castaneda zażywał peyotl, rozmawiał ze
zwierzętami, zamieniał się w kruka i uczył się latać. Wszystko to
działo się w tzw. „odrębnej rzeczywistości”. Castaneda, który zmarł w
1998 roku, od 1971 do 1982 był w USA jednym z najlepiej sprzedających
się autorów tworzących utwory uchodzące za literaturę faktu. Za jego
życia sprzedano ponad 10 milionów egzemplarzy jego książek. Castaneda
postrzegany był jako bardzo atrakcyjny pisarz, a jego pierwsze książki
zbierały pełne zachwytu recenzje. Magazyn „Time” określił je jako
„przepięknie przejrzyste” podkreślając „siłę narracji niespotykaną w
innych opracowaniach antropologicznych”. Książki powszechnie uznawano
za literaturę faktu co tym bardziej przyczyniło się do ich sukcesu.
Richard Jennings, prawnik blisko związany z Castanedą w latach 90-tych
tak mówi o początku swej przygody z jego książkami: „Byłem
poszukiwaczem. Szukałem realnej ścieżki do innych światów. Nie szukałem
metafor”.
Status książek jako opracowań antropologicznych utrzymywał się przez
pięć lat. Sceptycyzm zaczął narastać w 1972 roku kiedy to Joyce Carol
Oates w liście do „New York Times’a” wyraziła swoje oburzenie tym, że
twórczość Castanedy w recenzjach jest przestawiana jako literatura
faktu. W następnym roku „Time” opublikował artykuł ujawniający, że
Castaneda kłamał kiedy mówił o swej przeszłości. Przez następną dekadę
kilku badaczy, przede wszystkim Richard de Mille niestrudzenie starali
się udowodnić, że prace Castanedy są fikcją.
Pomimo tych prób książki o don Juanie świetnie się sprzedawały i
sprzedają nadal. Dziś, wydawnictwo Simon and Schuster posiadające prawa
do twórczości Castanedy nadal klasyfikuje książki jako non-fiction.
Można powiedzieć, że to nie ma znaczenia, gdyż wszyscy wiedzą, że don
Juan był postacią fikcyjną. Problem leży jednak w tym, że nie wszyscy
zdają sobie z tego sprawę, a zagłębiając się w to jaki wpływ na
niektórych czytelników miała twórczość „ojca chrzestnego New Age”,
otrzymujemy mroczną historię, którą większość publikacji pomija
milczeniem.
Castaneda wycofał się z życia publicznego w 1973 roku i rozpoczął
tworzenie sekretnej grupy swych admiratorów. Tym co scalało grupę były
oczywiście jego książki oraz Tensegrity – technika ćwiczeń ruchowych
odziedziczona rzekomo po tolteckich szamanach. Powstała też firma –
Cleargreen, która promując Tensegrity prowadzi warsztaty, przez które
przewinęło się tysiące osób, stworzono też serię filmów
instruktażowych. Cleargreen działa do dzisiaj promując twórczość
Castanedy i Tensegrity w USA, Europie i Ameryce Południowej.
Wewnętrzny krąg najbardziej zaufanych osób skupionych wokół Castanedy
stanowiła grupa całkowicie oddanych mu kobiet. Nazywano je
czarownicami. Zarówno Florinda Donner-Grau oraz Taisha Abelar jak też
Amalia Marquez (prezes Cleargreen) i instruktorka Tensegrity Kylie
Lundahl znikły bez śladu w kilka dni po śmierci Castanedy. Kilka
tygodni później zaginęła Patricia Partin – jego przybrana córka. W
lutym 2006 roku badanie DNA szkieletu odnalezionego w Dolinie Śmierci
wykazało, że należał on do niej.
Niektórzy byli bliscy współpracownicy Castanedy sugerują, że wszystkie
te kobiety popełniły samobójstwo. Przytaczają wypowiedzi kobiet
zasłyszane wkrótce przed zniknięciem jak też wskazują na częste
dyskusje prowadzone przez Castanedę podczas prywatnych spotkań, kiedy
to poruszał on temat samobójstwa. Osiągnięcie transcendencji poprzez
wybraną przez siebie śmierć, było według nich, jednym z kluczowych
zagadnień jego nauczania.
Carlos Castaneda urodził się w 1925 roku w Peru, skąd w 1951 roku
przeprowadził się do USA. Ukończył w Limie rzeźbiarstwo i miał nadzieję
na zrobienie w Stanach Zjednoczonych artystycznej kariery. Jego życie
potoczyło się jednak inaczej, podejmował się różnych dorywczych prac,
aż w końcu w 1959 roku zapisał się na studia etnograficzne i
antropologiczne na Uniwersytecie Kalifornijskim (UCLA), gdzie jednym z
zadań było przeprowadzanie wywiadów z rdzennymi Amerykanami, Indianami
zamieszkującymi południowe stany USA. Castaneda na studiach zbierał
najlepsze oceny, ale po jakimś czasie z nich zrezygnował (wiele lat
później, już będąc znanym pisarzem zrobił doktorat z antropologii -
przyp. tłum.). Podjął pracę jako sprzedawca w sklepie alkoholowym a
później jako taksówkarz. Jak twierdzi jego ówczesna żona Margaret
Runyan (autorka „Magicznej podróży z Carlosem Castanedą”, książki
której publikacji Castaneda stanowczo się sprzeciwiał) zaczął znikać z
domu na całe dnie, i jak mówił, spędzać ten czas na pustyni. Wtedy
rozpoczęła się jego, trwająca 7 lat praca nad „Naukami Don Juana”.
„Nauki...” rozpoczynają się od spotkania na przystanku autobusowym w
Arizonie młodego człowieka o imieniu Carlos z don Juanem, starym
Indianinem z plemienia Yaqui, który „bardzo dobrze zna się na ziołach”.
Carlos nalega aby don Juan wprowadził go w tajniki zielarstwa a
szczególnie peyotlu. Początkowo niechętny Indianin w końcu pozwala
Carlosowi zażyć peyotl i inne „rośliny mocy". W swych wizjach młody
człowiek widzi przeźroczystego czarnego psa, którym jest, jak później
wyjaśnia don Juan, „Mescalito” – potężna, nadnaturalna istota. Ta wizja
jest znakiem, że Carlos jest „wybrańcem” i powinien pobierać „nauki”.
„Nauki...” to przede wszystkim dialog pomiędzy „mistrzem” don Juanem i
„uczniem” Carlosem, jednak ten swe wizje, pomimo twierdzeń don Juana,
wciąż traktuje jedynie jako ciekawe halucynacje. Podczas jednej z nich
Carlos zamienia się w kruka i doznaje wrażenia lotu. W wyniku tego
rodzą się pytania: czy istnieje obiektywna rzeczywistość? Czy też
rzeczywistość jest zależna od sposobu jej postrzegania? Pod koniec
książki Carlos ponownie spotyka Mescalito i ostatecznie uznaje go za
postać realną a nie halucynację.
Książka zawiera także ponad 50-cio stronicą antropologiczną „analizę
strukturalną”. Jak twierdzi Runyan, celem jaki chciał osiągnąć
Castaneda było stanie się psychodelicznym guru, podobnie jak Aldous
Huxley czy Timothy Leary, który zresztą później podczas przypadkowego
spotkania na przyjęciu podobno wykpił Castanedę stając się tym samym
jego dozgonnym wrogiem.
Pierwsze wydanie „Nauk...” ukazało się w 1968 roku nakładem University
of California Press i szybko zyskało ogromny rozgłos i popularność
zwłaszcza wśród studentów. Dlatego też wkrótce książką i autorem
zainteresował się redaktor naczelny dużego wydawnictwa Simon and
Schuster, który następnie zdecydował się wykupić prawa do publikacji. W
następnych latach pojawiły się kolejne tytuły: „Odrębna rzeczywistość”,
uważana za najpiękniejszą „Podróż do Ixtlan” oraz „Opowieści o mocy”.
Przedstawiają one kolejne etapy wtajemniczania Carlosa w świat don
Juana. Pojawiają się nowe postaci, jak przyjaciel don Juana, szaman don
Genaro, jak też i nowe, kluczowe dla późniejszej filozofii Castanedy
pojęcia: „odrębna rzeczywistość”, „stawanie się niedostępnym”,
„wymazywanie własnej przeszłości”, „zatrzymywanie świata”. Carlos nie
zażywa już „roślin mocy” gdyż „przestają one być potrzebne”. Pojawia
się też termin „nagual” - początkowo określający świat odrębnej
rzeczywistości później utożsamiany z samym szamanem. „Opowieści o mocy”
kończą się skokiem Carlosa w przepaść, w świat naguala.
Wszystkie te książki spotkały się z niezwykle entuzjastycznym odbiorem
zarówno czytelników jak i krytyków. Rozpisywały się o nich najbardziej
opiniotwórcze czasopisma, krytycznych opinii brakowało lub były
odrzucane jak na przykład artykuł Westona La Barre, jednego z
autorytetów w dziedzinie badań indiańskich ceremonii spożywania
peyotlu, który napisał, że twórczość Castanedy jest „pseudo-dogłębną
wulgarną pseudo-etnografią”.
Dopiero po jakimś czasie, po ukazaniu się wspomnianego wyżej listu
Oates’a zaczęły pojawiać się podejrzenia co do autentyczności „nauk don
Juana” zwłaszcza po tym jak reporterka „Time’a” Sandra Burton odkryła,
że Castaneda kłamał mówiąc o swej przeszłości związanej ze służbą
wojskową, zawodem ojca, wiekiem i pochodzeniem (urodził się w Peru a
nie jak twierdził w Brazylii).
Jedną z najbardziej wytrwałych osób próbujących podważyć autentyczność
twórczości Castanedy był psycholog Richard de Mille. Opublikował on
szereg prac wskazujących na przeróżne nieścisłości w twórczości
Castanedy a nawet swego rodzaju plagiaty. „Gdy tylko don Juan otwiera
usta” – twierdzi de Mille – „wypływają z nich słowa przeróżnych
pisarzy”. W 1980 roku wydał on nawet zbiór cytatów don Juana wraz z
podaniem źródeł pochodzących ze znanych prac Wittgensteina, C.S.
Lewisa, dalekowschodnich mistrzów duchowych czy też periodyków
antropologicznych. „Wszystko wskazuje na to, że Castaneda więcej czasu
spędzał w bibliotece UCLA niż na pustyni w Sonorze” – konkluduje de
Mille. Innym ważnym faktem, na który wskazuje jest to, że Indianie
Yaqui nie stosowali peyotlu w swych szamańskich rytuałach a don Juan
przecież nauczał „wiedzy Yaqui”.
Niektórzy antropolodzy nie do końca zgadzają się z de Millem. J.T.
Fikes uważa, że Castaneda miał jakieś kontakty z rdzennymi Amerykanami
jednak zarzuca mu co innego. Otóż publikacja „Nauk don Juana”
spowodowała napływ rzesz entuzjastów Castanedy w regiony zamieszkiwane
przez Indian Yaqui. Gdy ludzie dowiadywali się, że to nie Yaqui a
Huichol zażywali peyotl udawali się na ich tereny dewastując je.
Dziś antropolodzy już nie debatują na temat autentyczności „nauk don
Juana”. Profesor William W. Kelly, kierownik katedry antropologii
Uniwersytetu Yale mówi:
- Wątpię, aby którykolwiek antropolog mojego pokolenia uważał Castanedę
za kogoś innego niż sprytnego konfabulatora. To było oszustwo, jestem
pewien, że don Juan nie istniał.
Tego rodzaju opinie, jak też wspomniany artykuł w „Time” sprawiły, że w
1973 roku Castaneda postanowił wycofać się z życia publicznego.
Wprowadzając w życie zasadę don Juana o „niedostępności” zakazał się
fotografować czy też dokonywać jakichkolwiek nagrań ze swym udziałem.
„Wymazując swoją przeszłość” rozstał się też ze swoją żoną i przybranym
synem. Sprawił też, że sam don Juan znikł. Gdy, w 1977 roku ukazał się
„Drugi krąg mocy” czytelnicy dowiedzieli się, że don Juan wkroczył do
naguala, opuścił ten świat (tonal). To swego rodzaju oczyszczenie
otworzyło Castanedzie drogę do stworzenia alternatywnej rodziny. Jej
głównymi członkami stały się trzy kobiety, które poznał jeszcze na
UCLA: Regine Thal, Maryann Simko i Kathleen „Chikie” Pohlman. Simko
kończyła doktorat z antropologii i na uniwersytecie powszechnie
postrzegana była jako narzeczona Castanedy. Dzięki niej poznał on Thal,
również doktorantkę i przyjaciółkę z zajęć karate. Niejasnym jest jak
do tego grona trafiła Pohlman.
W 1973 Castaneda kupił dom, do którego wkrótce wprowadziły się kobiety,
które znane są w jego książkach jako „czarownice”. Zgodnie z zasadą
„wymazywania swej przeszłości” zmieniły swoje imiona i nazwiska: Simko
stała się Taishą Abelar, Thal Florindą Donner-Grau. Jest ona pamiętana
jako dorównująca Castanedzie inteligencją i charyzmą. Pohlman otrzymała
imię Carol Tiggs. Doner-Grau i Abelar publikowały później swoje własne
książki o magii.
Czarownice jak i sam Castaneda utrzymywały swoje życie w tajemnicy.
Używały przeróżnych pseudonimów i zabraniały się fotografować. Wyznawcy
słyszeli ciągle zmieniające się historie dotyczące ich przeszłości.
Dopiero po śmierci Castanedy światło dzienne ujrzały rzeczywiste fakty
związane z ich życiem. Stało się tak głównie dzięki trójce byłych
uczniów Castanedy.
We wczesnych latach 90-tych Richard Jennings, absolwent prawa mieszkał
w Los Angeles, gdzie był szefem grupy walczącej z dyskryminacją osób
zakażonych HIV, aktywnie też działał w organizacjach na rzecz
równouprawnienia gejów i lesbijek. Po przeczytaniu artykuły w
czasopiśmie Details trafił na jedno ze spotkań organizowanych w LA.
Wkrótce potem zaczął uczęszczać na tzw. niedzielne sesje z Castanedą,
które organizowane były tylko dla bardzo starannie dobranych
uczestników. Od 1995 do 1998 roku był bardzo zaangażowanym członkiem
grupy.
Inną byłą członkinią grupy jest Amy Wallace, autorka 13 książek w tym
bestsellerowej „Book of lists”, którą napisała wspólnie ze swym bratem
Davidem Wallechinsky’im i ojcem, pisarzem Irvingiem Wallace’em.
Castanedę poznała jeszcze w 1973 roku, wiele lat później stała się jego
kochanką, swe przeżycia opisała w książce „Uczennica czarownika”
(„Sorcerer’s Apprentice”). Mieszka obecnie w Los Angeles.
Gaby Geuter uczęszczała na warsztaty i marzyła o tym by dostać się do
kręgu najbliższych współpracowników Castanedy. W 1996 roku została
jednak wykluczona z grupy. Aby poznać prawdę o guru, który ją odrzucił
rozpoczęła wraz ze swym mężem Gregiem Mamishian’em śledzenie Castanedy
i pozostałych co opisała w książce „Filmując Castanedę” („Filming
Castaneda”). Gdyby nie oni nie byłoby żadnych fotografii czy filmów
Castanedy po roku 1973. Geuter wraz z mężem przeszukiwała też śmieci
wyrzucane z domu Castanedy natrafiając na dokumenty, rachunki, listy
dzięki którym można ustalić wiele faktów związanych z jego ostatnimi
dniami życia.
Jennings szacuje, że w latach 70-tych i 80-tych grupa liczyła
kilkanaście osób, głównie kobiet, które przychodziły i odchodziły.
Najbardziej znamiennym zdarzeniem tego okresu było odejście Carol
Tiggs, która według Wallace zawsze była najbardziej wewnętrznie
sprzeczną czarownicą. Wkrótce po dołączeniu do grupy postanowiła z niej
odejść i ożeniła się. Po jakimś czasie Castaneda ściągnął ja z powrotem.
W „Darze orła” Castaneda opisuje to w ten sposób, że Tiggs znika w
„drugiej uwadze”, co jest jednym z jego określeń nieskończoności. Po
jakimś czasie pojawia się w Los Angeles i następuje radosne
zjednoczenie z Carlosem. Dzięki pobytowi w „innym wymiarze” Tiggs
zostaje nazwana „kobietą nagual”.
Głównym zadaniem czarownic było rekrutowanie nowych członków grupy, co
odbywało się podczas odczytów i warsztatów. Przede wszystkim szukano
kobiet, które według Melissy Ward, członkini w latach 1993-1994 musiały
posiadać kombinację intelektu, urody i wrażliwości. Procesowi inicjacji
w szeregi „rodziny” często prawdopodobnie towarzyszyła konieczność
sypiania z Castanedą, podczas gdy publicznie mówiono, iż żyje w
celibacie.
W swej książce Wallace opisuje szczegółowo proces jej zniewolenia. Jej
ojciec przyjaźnił się z Castanedą, który był częstym gościem w ich
domu. Kiedy zmarł w roku 1990 wkrótce zadzwonił do niej Castaneda
mówiąc o tym, że ojciec ukazał mu się w czasie snu narzekając na to, że
po śmierci został uwięziony w domu i prosi Amy i Carlosa o uwolnienie.
Dlatego musieli się spotkać. Sceptyczna Wallace zgodziła się, do
spotkania doszło i nawet nie zauważyła kiedy znaleźli się w łóżku.
Później kiedy wyraziła obawę, że mogła zajść w ciążę, Castaneda wpadł w
szał krzycząc, że nasienie naguala nie jest ludzkie. Nie wspomniał, że
wiele lat wcześniej poddał się zabiegowi wazektomii (podwiązanie
nasieniowodów).
Później Castaneda mówił jej, że zawarli „energetycznie małżeństwo”.
Kiedyś zabrał ją do swojego domu, kiedy wychodząc spojrzała na
tabliczkę z numerem domu i adresem aby go zapamiętać nakrzyczał, że
„wojownik by nie patrzył”. Kazał jej wracać do Berkeley co też
uczyniła. Kiedy próbowała dzwonić nie odbierał, w przeciwieństwie do
czarownic, które poinstruowały ją, co ma uczynić aby powrócić. Miała
się pozbyć swych przynależności. Pozbyła się swych kotów, co nie
pomogło, ale Castaneda zadzwonił i powiedział, że jest egoistyczną,
zepsutą Żydówką. Dopiero po pół roku pozwolił jej powrócić.
Ludziom aspirującym do miana wojowników jak Wallace czy Ward nakazywano
zrywać kontakty z najbliższymi. Jennings opowiada, że według Castanedy
przebywanie w związkach odwracało uwagę od kroczenia ścieżką wojownika.
Udzielał szczegółowych instrukcji jak tego dokonywać, np. poprzez
unikanie przytulania się z bliskimi. W niektórych przypadkach separacja
przebiegała brutalnie i była nieodwracalna. Zarówno Jennings jak i
Wallace wspominają pewną młodą adeptkę, której nakazano uderzyć w twarz
swoją matkę. Wiele lat później wspominała ona z płaczem, że musiała to
zrobić bo bała się wykluczenia z grupy. Wallace opisuje również
historię pewnego ucznia, którego rodzice zmarli wkrótce po tym jak
zerwał z nimi kontakt. Castaneda pochwalił go: „Jeżeli to czynisz
naprawdę, jak mówił don Juan, oni umierają szybko, to tak jakbyś
rozgniatał pchłę – takimi oni właśnie są – pchłami”.
Częstą praktyką było zmuszanie do porzucenia pracy. Valerie Kadium,
uczęszczająca na „niedzielne sesje” w latach 1995-1996 wspomina pewnego
uczestnika, który chcąc całkowicie oddać się grupie pojechał do
Vermont, aby zamknąć swój biznes. Kiedy wrócił do Los Angeles
dowiedział się, że nie może uczestniczyć w spotkaniach, gdyż było już
„za późno”. Jennings również musiał porzucić swoją pracę, która
wymagała od niego kontaktu z mediami a przecież nie mógł dać się
fotografować.
Jednak to było coś za coś. Jennings wspomina:
- Czułem się wspaniale wśród tych ludzi. Czułem, że odnalazłem rodzinę. Odnalazłem drogę.
Kadium mówi:
- Było tak słodko. Miałam wielkie nadzieje. Chciałam czuć świat bardziej dogłębnie – i czułam.
Wprawdzie raz przeżyła załamanie gdy została wyrzucona z sesji a
Castaneda powiedział, że „duchy ją wypluły” ale później przyjęto ją z
powrotem. Wallace wspomina „Czułam, że biorę udział w czymś
fascynującym wraz z niezwykłą grupą ludzi. Byliśmy wyzwoleni z nudy
zwykłego życia”.
Mimo to nikt nigdy nie wiedział na czym stoi. Według Wallace „Castaneda
wybierał kogoś, koronował ale jednocześnie mógł w ciągu następnych 48
godzin pozbyć się tej osoby. To też wywoływało nieustającą zazdrość i
rywalizację wśród członków grupy. (...) Najgorsze co może się
przytrafić to kiedy jesteś kochany i kochany a później krzywdzony i
krzywdzony, nie ma zasad, a jeśli są to ciągle się zmieniają, a później
nagle wszyscy znowu cię całują. To najbardziej szalona metoda
manipulacji i w tym Carlos się specjalizował, nie był głupi”.
Okazuje się, że wiele decyzji zależało też od nastrojów kobiety
nazywanej „Blue Scout”. To szczególna osoba w grupie. Nazywała się
Patricia Patrin, która w wieku 19 lat wyszła za mąż za reżysera Marka
Silliphanta, który przedstawił ją Castanedzie. Kilka tygodni po ślubie
opuściła męża i zamieszkała z Castanedą.
Castaneda przemianował ją na Nury Alexander, była też nazywana „Claude”
albo „Blue Scout”. Była jego ulubienicą, adoptował ją oficjalnie w 1995
roku. Członkom grupy mówiono, że Castaneda począł ja z Carol Tiggs w
nagualu. Mówił, że ma bardzo niezwykłą energię, że jest nie do końca
człowiekiem – wielkie wyróżnienie z jego ust. Partin była bardzo
infantylna, mówi się, że niektórzy członkowie dostawali zadania zabawy
z nią lalkami.
Po koniec lat 80. Castaneda ogłosił grupie, że Blue Scout poradziła mu, aby założył Cleargreen, która miała promować Tensegrity.
Castaneda rozważał możliwość przekształcenia swoich koncepcji w
religię, podobnie jak uczynił to L. Ron Hubbard ze scjentologią. Wybrał
jednak Tensegrity, które było techniką ruchową przypominającą
połączenie tai-chi z tańcem. Inspiracja na pewno wyszła od miłośniczek
karate Donner-Grau i Abelar. Sam Castaneda przez lata pobierał nauki od
mistrza wschodnich sztuk walki Howarda Lee. Nazwa została zaczerpnięta
od Buckminster Fullera, który odnosił ten termin do strukturalnego
współdziała pomiędzy naprężeniem i naciskiem. Jednak przede wszystkim
Castanedzie podobało się brzmienie tego słowa.
Głównym promotorem Tensegrity był Bob Wagner, reżyser i często
nagradzany pisarz. W 1988 chciał nakręcić film na podstawie książek o
don Juanie i skontaktował się z Castanedą. W ciągu kilku lat stał się
członkiem „rodziny” przybierając imię Lorenzo Drake, w skrócie Enzo.
Wysoki, łysy, zazwyczaj ubrany na czarno na przeróżnych spotkaniach,
odczytach i pokazach spełniał często rolę „bramkarza” wyprowadzając z
sali osoby zadające niewygodne pytania. W 1995 porzuciwszy swoją żonę
ożenił się z Carol Tiggs. W tym samym roku jego powieść „Tracę cię”
(„I’m Losing You”) została wybrana przez „New York Times” książką roku.
John Updike w recenzji stwierdził, że Wagner „pisze jak czarodziej”.
Na początku lat 90. w celu promowania Tensegrity powołano firmę
Cleargreen. Castaneda wprawdzie nie był udziałowcem jednak wszystko
skrupulatnie kontrolował. Jej oficjalnym prezesem była Amalia Marquez
(Talia Bey wśród czarownic), młoda businesswoman, która po przeczytaniu
książek Castanedy porzuciła rodzinne Puerto Rico i przyjechała do LA.
Podczas seminariów Tensegrity kobiety ubrane na czarno prezentowały
publiczności ruchy. Castaneda wraz z czarownicami mówili i odpowiadali
na pytania. Seminarium kosztowało 1200$ i skupiało ok. 800 uczestników.
Sprzedawano też różne gadżety jak np. koszulki.
Latem 1997 roku u Castanedy zdiagnozowano raka wątroby. Wcześniej swoim
uczniom mówił, że nie umrze a tak jak don Juan wznieci w sobie
wewnętrzny ogień, zamieni się w płomienną kulę i wzniesie się ku
niebiosom.
Ponieważ czarownicy nie mogli chorować, diagnoza pozostawała pilnie
strzeżonym sekretem znanym tylko nielicznym. Warsztaty były
kontynuowane. Jednak stan Castanedy pogarszał się, co raz rzadziej
opuszczał dom. Według Wallace Tiggs powiedziała jej, że czarownice
kupiły broń. Zaczęto palić dokumenty. Zrozpaczona Abelar zaczęła pić.
„Nie grozi mi, że stanę się alkoholiczką” – mówiła do Wallace – „bowiem
odchodzę, jest za późno”.
Gwiazda Tensegrity Lundahl mówiła: „Jeżeli nie odejdę z nim, zrobię to
co mam zrobić”. Powiedziała do Wallace: „Jest za późno dla ciebie i dla
mnie by pozostać na tym świecie. Wydaje mi się, że wiesz co mam na
myśli”.
W kwietniu 1998 roku Geuter sfilmowała jak członkowie grupy wynoszą
rzeczy z domu Castanedy. Tydzień później, w wieku 72 lat, Castaneda
zmarł. Został poddany kremacji w Culver City Mortuary, nikt nie wie co
stało się z jego prochami. Po kilku dniach telefony Donner-Grau,
Abelar, Partin, Lundahl i Marquez zostały wyłączone i ślad po nich
zaginął. Po paru tygodniach porzucony Ford Escort należący do Partin
został odnaleziony w Dolinie Śmierci.
Nawet członkowie najbliższego otoczenia nie wiedzieli, że Castaneda nie
żyje. Jennings dowiedział się po dwóch tygodniach kiedy zadzwoniła do
niego Tiggs mówiąc, że nagual „odszedł” a czarownice „są gdzie
indziej”. Oficjalnie nie było żałoby, firma Cleargreen nadal prowadziła
warsztaty. Jennings wspomina, że jednak wszyscy pogrążeni byli w
smutku, często topiąc go w alkoholu i narkotykach. On sam kilkukrotnie
jeździł na pustynię z myślą o popełnieniu samobójstwa.
Media o śmierci Castanedy dowiedziały się po dwóch miesiącach, wtedy to
pracownicy Cleargreen zamieścili na swojej stronie internetowej
ogłoszenie napisane przez Wagnera:
„Dla don Juana wojownik był istotą, która gdy przychodzi odpowiedni
czas rozpoczyna ostateczną podróż świadomości zmierzając do „totalnej
wolności”. Wojownicy mogą utrzymać swą świadomość, którą zwyczajnie
porzucą w chwili śmierci. W momencie przejścia ciało w całości
rozpalane jest wiedzą. Carlos Castenada opuścił świat w taki sam
sposób, w jaki zrobił to jego mistrz, don Juan Matus - w pełni świadom.”
Po śmierci Castanedy w wypowiedziach pisarzy i krytyków unika się
oskarżania go o oszustwo. Wielu wyrażało nostalgię za autorem, który
był tak ważny dla nich w młodości. De Mille wyraża wręcz uznanie: „Był
doskonałym oszustem, bowiem nigdy do niczego się nie przyznał”.
W testamencie Castaneda przekazuje swój dorobek tzw. „Powiernictwo
orła”. Jennings, któremu udało się zdobyć kopię twierdzi, że kobietom,
które znikły należą się spore sumy pieniędzy. Deborah Drooz, egzekutor
ostatniej woli Castanedy mówi, że nie ma z nimi kontaktu. Dodaje, iż
wierzy, że kobiety żyją.
Jennings jest przekonany, że Castaneda wiedział, że kobiety popełnią
samobójstwo. „Mówił o tym w kółko”. Dodaje, że Partin została kiedyś
wysłana aby obejrzeć opuszczone sztolnie na pustyni (jest taka
opuszczona sztolnia w pobliżu miejsca gdzie odnaleziono szkielet
Partin). „Regularnie nam powtarzał, że jest naszą jedyną nadzieją.
Wszyscy razem mieliśmy dokonać «skoku», cokolwiek to znaczy. (...)
Opisywał to na różne sposoby, podobnie jak czarownice. Wyglądało to
tak, że żyły tylko dla tego co zostało im obiecane”.
Obietnica może być związana z finałową sceną „Opowieści o mocy” kiedy
Carlos skacze z wysokiego urwiska w przepaść, w nagual. W książce z
1984 roku „Wewnętrzny ogień” Castaneda pisze: „Nie umarłem na dnie
otchłani, podobnie jak nie umarli inni uczniowie, którzy skakali
wcześniej, nigdy bowiem nie dotarliśmy do dna; pod wpływem tak ważnego
i niepojętego czynu, jakim był skok po własną śmierć, wszyscy
przesunęliśmy punkty połączenia i zbudowaliśmy inne światy.”
Czy Castaneda rzeczywiście w to wierzył? Wallace uważa, że tak. „Był co
raz bardziej zahipnotyzowany swymi własnymi marzeniami. Jestem
przekonana, że sam sobie zrobił pranie mózgu”. A co z czarownicami?
Geuter mówi w ten sposób: „Florinda, Taisha i Blue Scout wiedziały, że
to fantazyjna konstrukcja. Ale gdy tysiące par oczu wpatruje się w
ciebie, zaczynasz wierzyć w te fantazje. Te kobiety nigdy nie musiały
ustosunkowywać się do realnego świata. Carlos usidlił je gdy były
jeszcze młode.”
Wallace nie jest pewna w co kobiety wierzyły. Otwarte dyskusje w tym
gronie były zakazane, nie sposób było się dowiedzieć co kto myśli
naprawdę. Wydaje jej się, że po tak długim życiu z Castanedą nie miały
wyboru: „Zerwały ze światem wszystkie powiązania. Do czego miały wrócić
po latach? Z kim miały żyć? Nie czuły się już częścią tego świata,
dlatego się zabiły”.
Z wyjątkiem przypadku Donner-Grau prowadzone były dochodzenia w sprawie
zaginięć jednak bez żadnych skutków. Sprawa Marquez, na skutek starań
jej brata jest nadal otwarta, jednak i tu nie odnaleziono jak dotąd
żadnego śladu po kobiecie.
W 2002 roku w Taos, Janice Emery uczestniczka warsztatów i wielbicielka
Castanedy skoczyła w wąwóz Rio Grande. Zginęła na miejscu. Jeden z jej
przyjaciół powiedział, że chciała dołączyć do ludzi Castanedy.
„Naprawdę myślała, że umie latać”. Rok później w pobliżu miejsca
odnalezienia porzuconego Forda Escorta znaleziono szkielet. W 2006 roku
zidentyfikowano go jak należący do Partin.
Jej śmierć i zniknięcie pozostałych kobiet nie jest jedyną stroną
dziedzictwa Carlosa Castanedy. Jego twórczość wywarła niewątpliwy wpływ
na takie osoby jak Deepak Chopra czy George Lucas. Bezsprzecznie,
Castaneda otworzył wrota percepcji wielu czytelników, a uczestnicy jego
warsztatów przeżyli niezwykłe ważne dla swojego życia doświadczenia.
Jest wiele osób, które odczuwają zbawienny wpływ Tensgrity na swoje
zdrowie. Nawet wśród krytyków są osoby, które mimo wszystko cenią jego
książki.
- Był przewodnikiem. Szukałam odpowiedzi na ważne pytania. Pomógł mi – mówi Geuter.
Jednak piątkę jego najbliższych towarzyszek, jego nauki oraz nacisk jaki kładł na ich prawdziwość mogły kosztować życie.
Książki Castanedy nadal są sprzedawane jako literatura faktu, pomimo
krytyki ze strony akademików. Być może osiągnąłby podobny sukces gdyby
jego twórczość przedstawiana była jako alegoryczna fikcja jak np.
„Niebiańskie przepowiednie” Jamesa Redfield’a. Jednak Castaneda do
końca utrzymywał, że niczego nie zmyślił. Jak mówi Wallace „Gdyby nie
prezentował swoich opowieści jako fakt, zapewne nie zrodziłby się swego
rodzaju kult. Jako literatura faktu, z pewnością stało się to
niebezpieczne”.
_____________________
Tłumaczenie i opracowanie: Michał Kuśnierz, www.infra.org.pl