List nr 37 - Jeżeli nie wszyscy zdamy test, to skąd będzie ta reszta?

To naprawdę trudne pytanie. Zacznę może od tego, co powiedziała nasza Mamusia Marii Valtorcie: «Czy umarłam? Tak, jeśli się nazwie śmiercią odłączenie od ciała wzniosłej części ducha. Nie, jeśli przez śmierć rozumie się odłączenie od ciała ożywiającej je duszy; zepsucie materii nie ożywianej już przez duszę, poprzedzone posępnością grobu, a przede wszystkim - udręką umierania.» Muszę od razu zwrócić uwagę, że Maryja mówi o "wzniosłej części ducha", to znaczy, że ta pozostała część ducha nie udała się w drogę. RA mówi o możliwości uzyskania przez duszę siedmiu ciał, z czego trzy pierwsze to ciała materialne (w naszym sposobie pojmowania materii). Badacze z grona Roberta Monroe mówią o pięciu ciałach: fizycznym, eterycznym, emocjonalnym, umysłowym i duchowym. Skrupulatne porównanie opowieści różnych bytów duchowych wcale nie rozjaśnia sytuacji, raczej powiększa wątpliwości. Jedno jest pewne: Bóg nie jest niczym ograniczony, zatem kreacja nowych Dusz zgodnie z Bożą hojnością chcącą każdego obdarzyć Miłością i szczęściem, trwa!

Najpoważniejszy problem przy próbie poruszenia takiego tematu jak ten, to oczywiście nasze obecne poglądy w ich psychologiczno-religijnym aspekcie. Nasze głębokie przekonanie, że znamy siebie nie pozwala nam przyjąć do wiadomości oczywistych faktów, które im przeczą. Nie chcemy nawet zapoznawać się z nimi. No, może młodzi ludzie są nieco inni: bardziej otwarci ale i łatwiej przyjmujący wiedzę bezwartościową i złą. Sam wiesz po sobie, z jakim niedowierzaniem słuchałeś niektórych moich opowieści. Pociesz się, że starsi, z wyjątkiem tych obdarzonych szczególną łaską, w ogóle nie chcą słuchać.

Od zawsze wiedza o sobie samym była najtrudniejszą do zdobycia. Z wielkimi świętymi nie było inaczej. Na przykład Ojciec Pio widział reinkarnację, obce cywilizacje i pewne obrazy z przyszłości, ale Jezus nie powiedział mu, czy to co widzi to rzeczywisty obraz przyszłości czy też to co stanie się z Ziemią, jeśli ludzie nie zmienią się. Co więcej, Ojciec Pio posiadł możliwość manipulowania energią jak czwartogęstościowiec, ale czy posiadł wiedzę o naturze człowieka - śmiem wątpić. To właśnie jest nasze zadanie, nauczyć się być kochającym człowiekiem. A człowiek w każdej gęstości kocha inaczej, coraz trudniej (chociaż żyje mu się coraz łatwiej). Problem wynika z wiedzy - im więcej wiemy tym trudniej wierzymy.

Najlepszą literaturą do poznania podstaw na temat naszej pod i nadświadomości są książki Roberta Monroe i Bruce Moena, ale brak w nich wiedzy o "esencji" człowieka i o strukturze Uniwersum (przestrzeniach równoległych i alternatywnych). Opowieści RA, Plejadan i Kasjopean rzucają na to trochę więcej światła, ale i wzbudzają najwyższy niepokój. Jezus informuje nas o reinkarnacji jako o innym sposobie nauki dla Duszy, a ja dodam, że chyba chodzi o dusze, czyli te które muszą przejść cały cykl nauki, a więc od zera do anioła. To co widzą różne byty bezcielesne to nie Dusze tylko dusze, czyli różne odmiany "niematerialnych" ciał o jakich mówił RA. Wydaje mi się, że Dusza od początku do końca nie jest widziana, ale może mylę się... Nie mogę uwolnić się od przeczucia, że największa tajemnica jest jeszcze nadal ukryta przed nami wszystkimi bytującymi "wewnątrz".

Tym co mnie utwierdza, że Dusza to nie dusza, jest efekt porównania opowieści naszych zmarłych z informacjami z subprzestrzeni, czyli z fokusów w przestrzeni piątej gęstości otaczającej Ziemię. W Świadkach Bożego Miłosierdzia wielokrotnie pojawia się informacja, że mieszkańcy czyśćca już czują się w niebie. Wiedzą, że jeszcze krótką chwilę i będą z tymi, którzy już cieszą się możliwością oglądania Jezusa twarzą w twarz. W przyszłości będzie jeszcze Sąd Ostateczny, ale oni już mają swoje zwycięstwo "w kieszeni". Natomiast dusza ucząca się w ten drugi sposób musi tak długo upadać i podnosić się, wcielać, umierać i znów wcielać - aż w pełni przyswoi wszystkie lekcje. Czas jest nieograniczony, ale nie ma "zmiłuj się". I żadnej nauki w świadomościach grupowych; Bóg kocha każde Swoje dziecko indywidualnie.

I na koniec jeszcze jedno pytanie: koniec czasów to moment, gdy zostanie zamknięte pierwsze niebo, to w którym teraz przebywają święci; za chwilę to niebo przeminie i święci otrzymają ciała, których obecnie nie mają. A gdy Jezus zgromadzi "doskonałą liczbę" i Sąd Ostateczny zapełni drugie niebo, to co stanie się z resztą dusz, które są w obiegu? Czy to dla nich będzie to trzecie niebo o którym wspominał św. Paweł (2 Kor. 12,1-2)?