List nr 5 - Jak to jest z tą teorią systemów?
1. Ponieważ pytania o teorię systemów spodziewałem się od dawna, długo zastanawiałem się od czego zacząć, bo przecież mamy mówić o teorii systemów w aspekcie religijnym i w końcu zdecydowałem, że zaczniemy od prawa własności.
Czy wiesz czyją własnością jest Ziemia? Czy zastanawiałeś się kiedyś nad tym?
Czy posiadasz ciało, czy duszę, inaczej mówiąc jesteś duchem któremu dano do dyspozycji ciało, czy też jesteś osobą, którą poinformowano, że posiada coś takiego jak duszę?
Odpowiedzi na te pytania zależą od tego w co wierzysz a nie od tego co wiesz. Teoria systemów jest teorią elitarną i niektórzy będą ją dobrze znać ale zupełnie nie będą jej czuć, bo teoria systemów mówi o oddziaływaniach, a jak wiesz, kto w duchy nie wierzy, nie czuje ich obecności. To tak jak w muzuce - masz słuch, lub go nie masz. Wiara, ta prawdziwa, jest darem i można ją mieć lub nie. Systemy, które oddziałują na siebie siłami mierzalnymi przy pomocy przyrządów będą istniały obiektywnie, te drugie - nie, chociaż będą istniały ponad wszelkie wątpliwości. Gdy ktoś spyta, kto jest twoim ojcem, może okazać się, że co innego powiedzą dokumenty, co innego badania genetyczne a co innego Twoje serce. Oddziaływania wywołane przez dokumenty zależą jedynie od tego w co wierzysz.
Nasza wiara mówi nam, że świat został stworzony jako miejsce próby, egzaminu dla tych, którzy chcą dostać się do Nieba. Jezus wielokrotnie powtarza, że panem tego świata jest Szatan a On sam jedynie wykrada mu dusze. Powtarza, że wszyscy jesteśmy Jego dziećmi a zatem jesteśmy braćmi. To słowo, jeżeli chcesz znaleźć się we właściwym systemie musisz rozumieć dosłownie: drugi człowiek jest dla Ciebie bratem. Jeżeli tego nie czujesz to znaczy, że nie wierzysz, że Jezus jest Twoim Ojcem.
Nie przejmuj się tym, że moje stwierdzenia są takie kategoryczne, podczas gdy Ty tego zupełnie nie czujesz - pełne zrozumienie przyjdzie z czasem tak jak z czasem, a nie w jednej chwili zostaje się człowiekiem dorosłym. Gdy Jezus był jeszcze na ziemi powtarzał wielokrotnie uczniom i apostołom, że nie dorośli do pewnych prawd, że dopiero z czasem i oni i cały Kościół, będą w stanie je zrozumieć. Z teorią systemów jest podobnie: nawet jeśli ktoś jest pełen wiary i chęci zrozumienia jej, może okazać się nie być w stanie jej przyjąć z uwagi na wiedzę, którą posiada. Mówimy o takich ludziach, że mają oczy na uwięzi. I to wcale nie jest zabawne, bo trzeba wielkiej cierpliwości by nasza podświadomość przyjęła do wiadomości to, w co my sami świadomie wierzymy już ochoczo i całym sercem.
W czasach gdy Jezus był jeszcze na ziemi, czyli dwa tysiące lat temu, mówienie ludziom, że mają duszę było wielką rewolucją. Dla wielu ludzi wierzących w jakiegoś boga, informacja, iż posiadają w sobie boski pierwiastek uprawniający ich do nazywania się dziećmi Boga, była prawdziwym objawieniem. Ale ta sama informacja głoszona dzisiaj z ambon w formie: "masz duszę, która czyni cię dzieckiem Bożym", jest anachronizmem (choć jest najprawdziwszą prawdą), bo bardzo wielu ludzi wie już iż można wyjść poza ciało i przekonać się o autentycznie duchowym bycie, tylko że Kościół nie potrafi wytłumaczyć jak się ma dusza o jakiej mówił Jezus do bytu bezcielesnego jakiego doświadczamy będąc poza ciałem. A to niestety nie ta sama dusza... Zatem powiedzenie: "człowieku, bycie duchowy, posiadasz ciało i Duszę, różną od twej duszy" jest współczesną wersją tego co mówił Jezus, jednak Kościół nauczający, tego nie powie bo, jak wiemy o tym z objawień, ma oczy na uwięzi. Jednak świadomość naszego bytu duchowego nieodwołalnie zmienia perspektywę światopoglądową i czyni nas automatycznie niejako świadomymi naszego braterstwa. Człowiekowi, który wyszedł poza ciało nie musisz tłumaczyć, że każdy człowiek jest w duchu jego bratem - on to wie.
Już to co zostało powiedziane powinno wzbudzić Twoją czujność - to jak jest z tą obiektywnością, czy teoria systemów jest naukowo potwierdzona, czy też nie? Odpowiedź jest trudna, jest bardzo trudna: jeżeli chcesz się rozwijać to musisz porzucić dotychczasowe rozumienie Nauki, bo TS (teoria systemów) jest nienaukowa w tradycyjnym pojmowaniu Nauki. Nauka jest systemem dedukcyjnym. Kropka! Jeżeli ktoś twierdzi inaczej to nie wie o czym mówi a w każdym razie nie rozumie o czym mówi. Rozwój nauki to przyjmowanie kolejnych hipotez, teorii, które są potem weryfikowane doświadczalnie, a jeżeli nie da się ich zweryfikować, to taka hipoteza jest porzucana przez naukowców (lecz niekoniecznie przez twórców, zakochanych w swoich teoriach). Szkopuł w tym, że przyjmowanie nowych hipotez to po prostu zmiana systemu. Rozumiesz teraz, że hipoteza, która została potwierdzona bez wyjątku i która przez Naukę została nazwana prawem, z puntu widzenia TS jest delikatnie mówiąc nieporozumieniem? Prawo zachowania energii już dawno rozumiane jest inaczej niż większość Prawdziwych Naukowców wykłada to na Wyższych Uczelniach, ale oni nie przyjmują do wiadomości, że może istnieć coś, czego nie da się uchwycić "obiektywną" metodą weryfikacji. (Zupełnie inną sprawą jest oficjalna obrona przez naukowców pewnych poglądów, w imię utrzymania "godności", stanowiska lub dochodów i tymi sprawami oczywiście nie zajmujemy się.)
Jak widzisz nie da się obiektywnie należeć do jakiegoś systemu, gdy w grę wchodzi wola i wiara, jedynie na materię nieożywioną mogą działać siły obiektywne. W tym świetle zauważysz jak zupełnie zmieni Ci się spojrzenie na świat gdy zaczniesz zdawać sobie sprawę z względności punktu widzenia. Wszystko jest względne w zależności od systemu do którego należy, bo w każdym systemie działają jego własne prawa i każdy jest światem sam dla siebie. W zależności od tego jaka siła przeważy będziesz przechodził z jednego systemu do drugiego i sam będziesz używając woli tworzył nowe systemy. Jak pan Jourdain zobaczysz, że nie istnieje nic co by nie należało do jakiegoś systemu.
Chyba pierwszą wielką zmianą systemu, jaką robi młody człowiek jest odkrycie własnego ciała. Każdy młody patrzy w lustro i obserwuje siebie: "...kto ja jestem, kto to jest ten gość co patrzy na mnie - podoba mi się (albo i nie)". Ale pewnego dnia pojawia się refleksja: "MOJE ciało". I zaraz potem pytanie: "a kto JA jestem"? Niestety wielu młodych zatrzymuje się na tym pytaniu i nie próbuje go zgłębić, nie próbuje głębiej zbadać problemu: "no bo jaśli nie jestem ciałem, to czym"? A przecież tutaj jest wejście do nowego systemu, do zupełnie innego świata. Również Kościół nie mówi wyraźnie, że młody człowiek jest bytem duchowym a jedynie, że ma duszę.
Już Kurt Gödel uświadomił nam, że tak naprawdę system ocenić i zrozumieć można dopiero wychodząc z niego, znajdując się poza nim. A zatem nie zrozumiesz tego świata dopóki nie uświadomisz sobie, że jesteś bytem duchowym, który ma ciało i tym ciałem działając może na tym świecie coś osiągnąć. Dopóki będziesz utożsamiał się z ciałem (które ma duszę) niczego dobrze nie zrozumiesz, bo będziesz "wewnątrz". I w ten oto sposób TS pokazuje jaki trzeba przyjąć punkt widzenia żeby widzieć lepiej.
2. Jak pamiętasz z definicji wymyślonej jeszcze przez Ludwiga Bertalanffiego, system musi wchłaniać energię, aby mógł żyć. Energię, czyli co? Żeby było ciekawie od razu na wstępie, to powiem Ci coś o czym wiemy od naszych kosmicznych braci: nasza Ziemia żywi się nami, ludźmi, ale my zamiast żyć z Ziemią w symbiozie - pasożytujemy na niej i dlatego będziemy mieli w najbliższym czasie dużo problemów z tego powodu. Ale temat Ziemi jako bardzo trudny musimy odłożyć na później a teraz zajmiemy się tylko sprawami przyziemnymi.
Człowiek żywi się chlebem. Czy aby na pewno? Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. To zdanie dobitnie uświadamia nam, że żyjemy i uczestniczymy równocześnie w wielu systemach, a ogłupieni przez panią Naukę zajmującą się tylko tym co da się naszym ograniczonym umysłem ogarnąć, zapominamy, że potrzebujemy na codzień nie tylko chleba i gazet ale jeszcze strawy duchowej. Nie byłbym taki sarkastyczny, gdyby nie fakt, że jak się wyraził Alec Newald (autor "Koewolucji"), największym skażeniem na Ziemi i trucizną, jest nasz system edukacji. Naukę i Edukację postrzegam jako dwie siostry, które ze służących przeobraziły się w dwie władczynie utrzymujące nas podstępnie w niewoli, posługując się magią racjonalizmu. Mówiąc o racjonalizmie mam na myśli nie tylko treści jakie przekazujemy ucząc innych, ale przede wszystkim fakt, iż jest on potężną bronią kształtującą człowieka, powodującą takie wykrzywienie w poglądach jakie prowadzi do duchowego zagłodzenia na śmierć.
Teraz, gdy już wiemy, że nie samym chlebem odżywiamy się, wróćmy do chleba: czy chleb wystarczyłby do życia systemu? Mówiąc inaczej: czy system jest czymś żywym? Czy system można skonstruować mechanicznie? Odpowiedź na to pytanie jest trudna tylko z powodu naszej ślepoty lub jak kto woli niewiedzy. Dzielimy materię na organiczną i nieorganiczną, a systemy na ożywione i nieożywione bo nie dostrzegamy energii subtelnych. To są te wszystkie energie o jakich mówią ezoterycy ale jakich istnieniu zaprzecza Nauka. Dlatego to mówimy, że bakteria żyje, a Ziemia jako twór nieorganiczny nie jest żywa. Ale znowu tę część rozważań musimy odłożyć na później jako materiał dla zaawansowanych. Zacznijmy więc od bakterii. Wiemy o nich bardzo wiele, na tyle dużo by sformułować pierwsze spostrzeżenia dotyczące systemów żywych. Bakteria co innego ze środowiska bierze a co innego do niego oddaje. Można to również powiedzieć o każdym systemie, że inną energię czerpie ze środowiska a inną do niego oddaje. To samo dotyczy podsystemów, jeżeli system składa się z większej ich liczby, tyle tylko, że dla podsystemu środowiskiem jest sąsiadujący z nim inny podsystem a nie to co uznajemy za otoczenie całego systemu. Każdy podsystem prowadzi gospodarkę zgodnie z zasadą: bliższa ciału koszula. Jest jednak coś, co pozwala nam powiedzieć, że dany obiekt jest podsystemem większego systemu a nie systemem samodzielnym, a tym czymś jest właśnie wzajemna wymiana. Jeżeli systemy coś wymieniają to są podsystemami większego systemu, jeśli zaś konkurują o coś, to właśnie o energię w systemie. A więc wzajemna wymiana jest siłą spajającą podsystemy w system i nie ważne co się wymienia, grunt żeby cyrkulowało.
3. Kiedy mówimy o wartości zaraz myślimy o złocie lub pieniądzu. Przecież wartość trzeba w czymś wyrazić, w jakiejś wspólnej jednostce. Ale jak wycenić wartość złota kiedy ten, kto go pragnie ma go dużo, a ten kto był głodny ma chleba pod dostatkiem? Sprawa nie jest trywialna: ten, kto jest syty nie ceni chleba, a ten kto ma złoto, ceni je tym bardziej im więcej go posiada (apetyt na złoto rośnie w miarę jedzenia!). Nasuwa się więc wniosek, że nie istnieje obiektywna skala wartości, a potrzeby bywają różne. Czy to oznacza, że nie ma sposobu na wyrażenia wartości energii pobieranej przez system? Istnieje sposób, ale nie da się go zmierzyć - można go jedynie wyrazić: zadowolenie z zaspokojenia potrzeby czyli po prostu wdzięczność. Wdzięczność można czuć lub nie, wdzięczność można wyrazić lub nie, ale pozostaje jedynie zaspokojenie potrzeby biorcy i świadomość (lub nie) zaspokojenia tej potrzeby przez dawcę, nie istnieje inna wartość wymienna. W systemie nie płaci się "za coś", w systemie tylko zaspokaja się potrzeby.
Wiem, że to co napisałem w pierwszej chwili wydaje się niezrozumiałe ale spróbuj wyobrazić sobie wolny, taki naprawdę wolny rynek. Przecież cena jaką płacisz na takim rynku nie jest niczym innym jak Twoją wdzięcznością za zaspokojenie Twoich potrzeb (wyrażoną w pieniądzu). Idealna firma nie dostaje pieniędzy za towary lub usługi tylko za zaspokajanie potrzeb klientów. Jednak system tym różni się od rynku, że zaspakaja się potrzeby niejako przy okazji, po prostu istniejąc. Twoje nerki lub wątroba nie płacą sercu za to, że tłoczy ono krew - po prostu każdy podsystem robi swoje. "Rób każdy w swym kółku co każe Duch Boży, a całość sama się złoży" pisał Stanisław Jachowicz.
Czy to oznacza, że w systemie nie można stosować żadnej "ekonomii"? Można, tylko w każdej transakcji tak naprawdę bierze udział nie para dawca-biorca, ale cały system i to muszą odzwierciedlać rachunki. Zrozumiesz to od razu gdy spojrzysz pod tym kątem na system słoneczny - zaburzenie ruchu jednej planety rzutuje na cały system. Gdy zaspokaja się potrzebę w systemie, koszt w tradycyjnym pojęciu nie istnieje.
4. Obserwacja środowiska doprowadziła do powstania określenia "kolejność dziobania". A było to tak: w połowie zeszłego wieku obserwowano zagrodę kurzą w której do karmnika miała dostęp za każdym razem tylko jedna kura, czyli posilały się po kolei. Ale co było zadziwiające, zawsze robiły to w tej samej kolejności. Po zbadaniu okazało się, że kolejność dziobania wynikała z poziomu testosteronu (a więc męskiego hormonu) u każdej z nich. Zatem "kolejność dziobania" stała się synonimem kolejności zaspokajania potrzeb w naturalnym środowisku czyli w dziczy. Człowiek od zwierząt różni się tym, że ma potrzeby nie tylko naturalne. Niestety. Ale w pogoni za środkami do zaspokojenia swych potrzeb często natrafia na konkurenta do tych środków i dochodzi do konfliktu. Zwierzęta rozstrzygają takie sytuacje w sposób naturalny, za to człowiek na tę okoliczność wymyślił sędziego. (Zdajesz sobie chyba sprawę, że od najdawniejszych czasów dwóch zainteresowanych szukało takiej osoby do rozstrzygnięcia sporu, która była jak najmniej zaineresowana w przesądzeniu z góry na korzyść jednej ze stron. Tu odzywa się nasza naturalna znajomość praw systemowych.)
Jeżeli myślisz, że mając uczciwego sędziego usłyszysz sprawiedliwy wyrok to się po prostu mylisz. Istnieją dwie sprawiedliwości i to zupełnie różne: ta, którą nazywamy sprawiedliwością potocznie i sprawiedliwość systemowa. Sprawiedliwość systemowa jest zawsze tylko jedna - ma na względzie dobro systemu. Podsystem nie liczy się. Liczy się tylko system, a właściwie funkcja, której służy. Show must go on!
Sprawiedliwość, którą znamy, to osądzanie zgodne z prawem. Ale musisz wiedzieć, że sytuacje nigdy nie są modelowe, kazuistyka bywa przebogata, sędziowie mają swoje punkty widzenia, a władza i różne grupy interesów nie śpią... Zatem sprawiedliwość zawsze wydaje wyroki w imię czegoś, ale nie jest to wyrok w imię dobra ogółu. No, chyba, że rzecz rozgrywa się w wyizolowanej społeczności, w której sędzia nie będzie śmiał wydać wyroku inaczej jak dla dobra całego systemu.
5. Mimo, że powstanie systemu - z punktu widzenia naszej codzienności - jest zjawiskiem banalnym, w pewnych sytuacjach jest czarem lub magią, a opis matematyczny (oficjalnie) nie jest znany. System jest nową jakością w dotychczasowej sytuacji, jest z punktu widzenia wcześniejszego opisu - katastrofą. Mówimy, że lawiny zaczynają się od płatka śniegu, a tornada od jednego machnięcia skrzydła motyla... Aby przybliżyć Ci nieco charakter tego zjawiska proponuję wykonanie prostego doświadczenia. Zrób kółko z drutu o średnicy kilkunastu centymetrów i zanurz je w mydlinach. Gdy wyjmiesz je, zobaczysz błonę mydlaną, ale nie wydmuchuj bańki tylko spróbuj wygiąć brzegi koła tak, by otrzymać ósemkę, a potem nałożyć dwa małe kółka na siebie. Jednak nie rób ich po kolei tylko staraj się robić te dwa ruchy jednocześnie. Zauważysz dziwne zjawisko. Ta wykrzywiona mydlinowa powierzchnia w pewnym momencie przeskoczy i z kółka otrzymasz wstęgę Möbiusa rozpiętą na drucie. Cofając ruch wstęga powtórnie przeskoczy i zmieni się w kółko. Musisz wiedzieć, że wstęga Möbiusa jest powierzchnią jednostronną a więc tworem jakościowo innym od koła, a przejście z koła we wstęgę jest prawdziwą "katastrofą".
A teraz przypomnij sobie doświadczenie Stanleya Millera dobitnie ukazujące pewną zasadę: środowisko wywiera presję. Pod wpływem presji związki chemiczne mają dwa wyjścia - albo przyjmują energię i komplikują budowę, albo rozpadają się. Na wyższym etapie rozwoju historia się powtarza: albo obiekt przyjmuje energię i przystosowuje się do środowiska, albo ginie. Potem środowisko zmienia się ale zasada stosowana przez Panią Naturę zostaje: albo system przyjmuje energię ze środowisk i ewoluuje, albo przestaje istnieć.
I tak oto doszliśmy do słowa ewolucja. W tym miejscu muszę przypomnieć Ci ewolucję w interpretacji Konrada Lorenza, bo jest to zupełnie inna ewolucja niż zaproponował to Darwin. Nowa jakość zawsze pojawia się skokowo, a ciągłość ewolucyjną widać dopiero z pewnej perspektywy. Lorenz pisząc o ewolucji na etapie bakterii przypomniał Pantofelka, który nie wiedzieć dlaczego zamiast pożreć Euglenę zatrzymał ją w swym wnętrzu na stałe. Moim zdaniem prawdziwa przemiana nie zachodzi wraz z przemianą łowcy w hodowcę, przemiana następuje w chwili uzależnienia. Nie jest ważne, że Pantofelek nie pożarł Eugleny tylko to, że po pewnym czasie już bez niej nie mógł żyć: stali się symbiontami!
Kobieta i mężczyzna z jednej strony są samodzielnymi systemami ale a drugiej są gotowymi do połączenia połówkami systemu rodzina. Ich dzieci są składnikami systemu rodzina, ale z drugiej strony może okazać się, że poza biologią, dokumentami i majątkiem nic ich z rodzicami nie łączy. Ale zazwyczaj niech no zaistnieje zagrożenie: i rodzice i dzieci będą walczyć we wzajemnej obronie bo nagle obudzą się uśpione siły, które ewolucja wykształciła właśnie dla opanowania takich sytuacji. Bo system jest odpowiedzią na potrzebę chwili.
Siły działające na Ciebie mogą tak bardzo różnić się od siebie jak puszczenie oczka przez dziewczynę, lub jak porażenie prądem, ale to czy weźmiesz udział w powstaniu nowego systemu zależy od tego, czy dla Ciebie będzie to grom z jasnego nieba, czy propozycja nie do odrzucenia.
6. Kiedy system coś w siebie wchłania i coś z siebie oddaje na zewnątrz, to są to zawsze dwa jakościowo różne strumienie energii (nie będziemy zajmowali się systemami zwyrodniałymi np. takimi, które wchłaniają i wydalają z siebie pieniądze). To jest cecha charakterystyczna systemu, że potencjał wewnętrzny i zewnętrzny są nieporównywalne. Jeżeli systemem jest komórka tłuszczowa organizmu - odpowiednik banku w społeczeństwie - to idzie ona pierwsza "pod nóż" w razie potrzeby, bo sprawny system jest ze swej natury systemem dynamiczny i chociaż ma funkcje trzymania zapasu, to tezauryzacja jest czysto ludzkim pomysłem.
Kiedy coś bierzesz, lub dajesz, to jest to zawsz czynność prosta. Nie wiem czy dobrze wyrażę się, ale podsystem z drugim podsystemem zawsze uskutecznia prosty akt dania, wzięcia lub wymiany. Tymczasem kiedy na system patrzy się z zewnątrz to zawsze widzimy w nim krążenie, obieg, cyrkulację - zawsze. Jest to najbardziej charakterystyczna cecha systemu: żyje on dzięki krążeniu w nim energii. Nasi kosmiczni bracia twierdzą, że nasz system słoneczny istnieje dzięki temu, iż Słońce otrzymuje energię z centrum Galaktyki, którą potem przekazuje Ziemi. Energia ta nie jest energią kinetyczną - ona powoduje wirowanie.
Nasze obiegi konstruowane w urządzeniach technicznych charakteryzują się zawsze stałością przepływu. Mówimy, że przez przekrój przepływa stały strumień, stałe natężenie, stały wolumen... To wynika z naszych praw zachowania: energii, pędu, masy itd. Jeżeli zakładamy, że do energii i materii w trzywymiarowej przestrzeni nie można wprowadzić materii i energii z przestrzeni czterowymiarowej, to nie poznamy korzyści płynących z zastosowania wolnej energi - kto w cuda nie wierzy, nie może poznać ich dobrodziejstwa.
7. To, czy organizm (system żywy) żyje w środowisku (czyli w dziczy) czy też w jakimś systemie, można rozpoznać zasadniczo po jednym: czy energię dostaje, czy też ją zabiera. Jeżeli u dawcy jest niewymuszona zgoda na oddanie energii to mamy do czynienia z systemem, w innym wypadku jest to "walka o przetrwanie" w środowisku. I w środowisku i w systemie istnieje hierarchia władzy, ale w środowisku każdy system troszczy się o siebie, w systemie zaś władza troszczy się o funkcję systemu. Nasi kosmiczni bracia życie w środowisku nazywają służeniem sobie a życie w systemie, służeniem innym. Innymi słowy w środowisku władza tak ustawia oddziaływania aby nie było energetycznych sprzężeń zwrotnych, czyli by podwładni nie mogli oddziaływać na władzę. Oczywiście służą temy wszystkie metody i wszystkie środki bo władza służy sobie. Cała hierarchia władzy w takim "systemie" służy tylko utrzymaniu władzy (w sensie otrzymywania korzyści, energii) - reszta to pozory.
Komu lub czemu służy prawdziwy system, wie każdy element składowy systemu. Czasami ta wiedza nie jest pełna, ale jest zawsze wystarczająca do służenia systemowi. Chyba teraz rozumiesz dlaczego każda (no, prawie każda) komórka organizmu wyższego ma komplet informacji o całym organiźmie - w swoim jądrze. Każdy podsystem wie komu służy. Systemem rządzi świadomość celu.
Kiedy człowiek zaczyna naprawdę wierzyć w Boga, zaczyna się jego zdobywanie wiedzy o tym systemie. Stara się zdobyć informacje JAK pastępować, a kiedy jego wiedza staje się odpowiednio duża i zaczyna wierzyć i ufać Bogu, wtedy przechodzi pod bezpośrednie prowadzenie sumienia, które dyktuje mu CO ma robić. Taki człowiek pozornie żyje na Ziemi ale tak naprawdę jest już podystemem zupełnie innego systemu...
8. O każdym żywym stworzeniu mówimy, że po urodzeniu dojrzewa, po czym starzeje się i umiera. O pojedyńczym osobniku nigdy nie mówimy, że ewoluuje. Ewolucja to inność na tle reszty osobników. Dotyczy to zresztą nie tylko pojedyńczego organizmu ale całych społeczeństw. Po czym możemy poznać, że organizm uległ ewolucji lub że cała społeczność ewoluowała względem reszy, a nie po prostu rozrosła się (to znaczy rozwinęła ilościowo a nie jakościowo)? Co jest kryterium zmiany jakościowej, a nie ilościowej, względnie upływu czasu? To bardzo trudne zagadnienie i aby na nie odpowiedzieć trzeba przypomnieć znowu Kurta Gödla: nie da się tego właściwie ocenić dopóki nie będzie się samemu na wyższym etapie ewolucji (czyli poza ocenianym systemem). O ewolucji człowieka można mówić tylko w aspekcie duchowym, w przeciwnym razie będzie to wypowiedź wieprza o perłach.
Tym, co najbardziej różni nas od zwierząt jest rozumienie pojęcia siły wyższej, którą określiliśmy jako boga. Bogowie to "istoty wyższe". Czujemy różnicę jakościową między najpotężniejszym nawet człowiekiem a małym i słabym bogiem, istotą spoza systmu, która ma prawo na człowieka oddziaływać. Jednak aż do czasu Izraela w całej wczesnej historii ludzkości nie pojawił się bóg, który by objawił siebie w historii jako Boga stworzyciela Wszechświata i oznajmił, że wyróżnia określony naród jako wybrany. To właśnie wydarzenie uczyniło z narodu żydowskiego naród, który w sensie TS miał docelowo stać się narodem wzorcowym. Bóg przekazał Izraelitom, że wzorcowy ma być nie sam naród, ale stosunek każdego izraelity do Boga i do drugiego człowieka - bliźniego. Jak wiemy wola Boga nie została spełniona, bo pośrednicy między Bogiem i narodem, kapłani, wybór warunkowy przedstawili jako wybór bezwarunkowy, a to sprawiło, że w momencie krytycznym naród izraelski (jako całość) zawiódł.
Wszystkie społeczności na przestrzeni dziejów zauważyły oddziaływanie sił wyższych ale bardzo różnie je interpretowały. Naszą wiedzę o różnych religich i różnym stosunku człowieka do religii lub Boga poprawnie uporządkował dopiero historyk Feliks Koneczny. Pokazał, że w sumie sprowadza się ona zawsze do jednego: jak człowiek traktuje władzę, siłę wyższą. W wyniku rozwoju człowiek rozróżnia władzę fizyczną od władzy duchowej, ale władza fizyczna z tą duchową nie zawsze się liczy i rodzą się dylematy. Koneczny pokazał, że właściwie wszystkie warianty wspomnianego problemu można sprowadzić do kilku podstawowych konfiguracji i nazwał je cywilizacjami. Cywilizacja to system, i chociaż uczestniczą w niej różne kultury to jednak istotne siły rozwojowe w każdej cywilizacji działają tak samo. Zatem walka na świecie nie przebiega między społeczeństwami lub kulturami - istota walki to zmaganie cywilizacji.
9. Mówiłem Ci, że z punktu widzenia początków teorii systemów, pojecie systemu to opis z uwzględnieniem sił, a układ to opis uwzględniający ruch, ale jak pewnie zauważyłeś dwa odmienne sposoby jakie stosujemy do opisu rzeczywistości nie są jedynie odmiennymi sposobami; my naprawdę żyjemy w systemach lub w układach, a właściwie w stanach mieszanych systemu i układu. W teorii systemów to co na początku wydawało się jedynie innym sposobem opisu, wraz z upływem czasu okazało się zupełnie innym światem. Wnętrze systemu i jego otoczenie to dwa zupełnie różne światy. System to nie teoria, system to nasz wybór sił którym pozwolimy na nas oddziaływać.
Aby wprowadzić pewien porządek w nazewnictwie musimy teraz spojrzeć na świat z pewnej konkretnej perspektywy, mianowicie człowieka. Nie będę już mówił o podsystemach typu: system nerwowy, system krwionośny itd, a jedynie o ludziach, którzy są podsystemami różnych systemów: rodziny, partii, drużyny piłkarskiej, cywilizacji, itd. Każdy pojedyńczy system, o jakim mówimy z tej perspektywy to system tworzony przez ludzi, by zaspokoić jakieś ich potrzeby. Jeżeli na przykład mówimy o jakimś amerykańskim szpiegu w Polsce, to choć wszystko może wskazywać, iż jest to dobry Polak, jednak należy on do systemu "Amerykanie", bo faktycznie słyży innemu krajowi. Zatem, jak widzisz, o przynależności do systemu mówi to, komu dany człowiek służy. A Prawda jest jeszcze inna, bo Bóg patrzy w nasze serca i nie ważny jest dla Niego fakt, że jeden człowiek zabił drugiego - ważny jest powód dla jakiego to uczynił, intencja jaka nim kierowała gdy dany czyn popełniał.
Mamy więc granicę największego SYSTEMU, a jest nim przynależność do Bożej Rodziny. Ile razy starasz się postępować tak jak wydaje Ci się, że pragnie tego Bóg, tyle razy żyjesz i uczestniczysz w Bożym systemie - nawet jeżeli ktoś będzie myślał coś zupełnie przeciwnego. Jeżeli masz dobre intencje, jesteś rozgrzeszony. Niech jednak nie wydaje Ci się, że sama intencja wystarczy by Cię rozgrzeszyć, bo powinieneś pamiętać jeszcze o Bożym kierownictwie, Bożym prowadzeniu. Jeżeli nie pytasz w swym sercu (a pytanie musi być szczere) co powinieneś robić, to jesteś jak żołnierz co nie słucha rozkazów, tylko po swojemu prowadzi wojnę. Taki żołnierz zdradza Boga i kłamie modląc się ...bądź wola Twoja.
Jednak nie wszyscy należą do tego największego SYSTEMU, nawet nie większość ludzi. Większość zapomniała lub po prostu nie wie, że Ziemia jest własnością Szatana, że to tutaj został strącony i tego właśnie świata jest księciem. Bardzo pomaga mu sprawować rządy i po swojemu organizować systemy to, że jest duchem. Bo musisz wiedzieć, że są systemy gdzie służy się z własnej woli, ale są i takie, w których służba jest wymuszona - w nich organizacja i hierarchia działają nieco inaczej. Są to systemy gdzie czynione jest zło, choć nie zawsze z pełną aprobatą istniejącego stanu rzeczy. Ale najgorsze są te systemy, w których Szatan rządzi za pomocą kłamstwa, bo są to systemy w których dobro zostało zastąpione pozorami dobra. Człowiek jest za głupi by zorientować się na czym polega Prawda i dlatego to takie właśnie systemy stanowią większość na Ziemi. Są to systemy w których wmawia się człowiekowi, że on, człowiek i jego rozwój jest najważniejszy na świecie, i że wszystko musi być organizowane dla jego dobra tu, na Ziemi.
Zatem żyć zgodnie z prawami systemowymi, to dla katolika przede wszystkim kierować się zawsze dwoma siłami: głosem sumienia, i miłością bliźniego. Ale to jest baza, a oprócz niej istnieje mnóstwo innych sił oddziałujących na nas i ukierunkowujących nasze działanie. Wiele z nich ma swój początek w talentach jakie otrzymaliśmy w darze. Inne wynikają ze zobowiązań jakie na siebie przyjęliśmy a jeszcze inne to konieczność reagowania na sytuacje będące wynikiem działania sił zła. Najsmutniejsze jest, gdy człowiek od małego wychwywany w pozorach dobra, za główny motyw swego działania wybiera (choć nie zawsze świadomie) walkę z Bogiem.
10. Zostawmy na boku ludzi których głównym imperatywem działania jest miłość Boga i bliźniego, i przyjrzyjmy się reszcie. Prawie każdy człowiek odczuwa potrzebę przebywania z kimś mu bliskim: małżonkiem, dzieckiem, przyjacielem, partnerem, krewnym... Każdy człowiek chciałby dzielić życie z kimś, kto by go rozumiał i kochał. To mógłby być wymarzony system utworzony przez miłość, ale rzeczywistość jest inna. Żyjemy w lepszym lub gorszym systemie "rodzinnym" a na zewnątrz, w środowisku w jakim obracamy się, trwa walka o środki do życia, o miejsce, o wolność, o życie. W środowisku jak w dżungli trwa walka. Zatem od tej chwili gdy będę mówił o przeciwieństwie systemu - czyli o tym co jest "na zewnątrz" - będę mówił o dziczy. Jednym słowem żyjemy w "środowisku", które jest zawsze jakimś stanem mieszanym oddziaływania różnych systemów w dziczy. W systemie wzrost energii powoduje cyrkulację, a w dziczy przyrost "szybkości". I teraz już pewnie rozumiesz dlaczego naszej Nauce nie udaje się przeliczyć parametrów zewnetrznych (czyli w dziczy) na wewnątrzsystemowe: one są nieporównywalne bo jedne wyrażane są w jednostkach liniowych a drugie w dwuliniowych. (To tak jak porównywać linię z powierzchnią.)
Jeżeli obserwujemy w przyrodzie jakieś naturalne środowisko, które zawsze jest środowiskiem skończonym i ograniczonym, to widzimy iż organizmy zdobywając pożywienie i przestrzeń życiową, wyczerpują je. Procesy jakie wówczas zachodzą określamy jako procesy zachodzące w dziczy - jest to walka o przestrzeń, energię i możliwość prokreacji. Walka w dziczy narasta wraz ze wzrostem ograniczeń. Wśród etologów mówi się, że takie bardzo zubożone środowiska to "bagno behawioralne" i wierz mi - jest to bardzo dobra nazwa...
11. W dziczy czyli w środowisku, samorzutnie lub pod wpływem wyraźnych sił, tworzy się hierarchia - po prostu informacja i energia nie przepływają gdy nie ma gradientu. Z momentem powstania różnicy potencjałów następuje ruch, przepływ, zaczyna się toczyć życie. Gdy nie ma ustalonej hierarchii, w dziczy trwa walka, zaś system z braku hierarchii zamiera. Ale w środowisku, w formacji przejściowej miedzy chaosem a systemem, gdy nie ma ustalonej "kolejności dziobania", dzieją się ciekawe rzeczy bo mogą istnieć najróżniejsze formy sprawowania władzy. Chcę opowiedzieć szczególnie o jednej formie sprawowania władzy, bo ona nas interesuje ze względów ustrojowych.
Demokracja jest taką formą sprawowania władzy, w której każdy podwładny nominalnie ma na władzę wpływ. Każdy czuje potrzebę sprawnego przebiegu wszystkich funkcji życiowych społeczeństwa, a zarazem każdy chce mieć możliwość sprzeciwienia się działaniom odbieranym jako niesprawiedliwe. Nie jest ważna forma demokracji dla podwładnego o ile tylko odczuwa, że te dwa wymienione warunki są spełnione. Kłopot z demokracją zaczyna się gdy grupa stanowiąca środowisko, enklawę, jest niewielka (lub władza słaba). Gdy nie ma warunków na powstanie hierarchii w grupie, czyli gdy nie może ustalić się "kolejność dziobania" grupa wybiera władzę. I pół biedy gdy jest to jedna osoba, bo jedna osoba ustanawia w rzeczywistości normalną hierarchię, nawet wtedy, gdy ta osoba sprawuje władzę tak delikatnie jakby jej nie było. Kłopot zaczyna się gdy jest ustanawiana "rada", czyli władza sprawowana jest grupowo.
Tak się dobrze składa, że polskie prawo (i w teorii i w praktyce) bardzo wyraźnie rozróżnia władzę sprawowaną przez radę i przez jednostkę. Praktycznie wygląda to tak, że mówimy, iż rada podejmuje uchwały a jednostka decyzje, a skutkiem tego jest rozróżnienie ponoszonych konsekwencji: za decyzję winę ponosi się, a za uchwałę nie. Dlaczego? Bo w naszym poczuciu moralności nie istnieje odpowiedzialność zbiorowa. Jest to nie do końca rozumiane przez większość "demokratów", że nie można odpowiadać za swe czyny, gdy nie ma swobody działania (bez wolności nie ma odpowiedzialności). Ale przede wszystkim jest to informacja systemowa: tam gdzie nie ma suwerenności, tam nie można oczekiwać odpowiedzialności od władzy, a system nie może rozwijać się prawidłowo.
A już na marginesie: teoria systemów stawia w zupełnie nowym świetle potępienie koncyliarności przez Vaticanum II. (Koncyliarność to wyższość soboru nad papieżem.)
12. Jeżeli chcesz dobrze zrozumieć na czym polega stosunek do posiadania w systemie, przyjrzyj się rodzicom i dzieciom w zdrowej rodzinie. Warunek by była to rodzina zdrowa jest bardzo ważny, bo wielka liczba naszych rodzin jest po prostu zwyrodniała. Rodzic w takiej zdrowej rodzinie nie chce mieć nic dla siebie, chce wszystko oddać dziecku. Natomiast dziecko chce posiadać wszystko, zupełnie jak małe stworzonko z dziczy; dopiero z czasem zmienia się pod wpływem rodziców. Nasze Słońce też karmi swoje planety ale na ten temat nasza Nauka nic nie wie. Im system stoi niżej w hierarchii systemów, tym bardziej jest uzależniony od dostarczania energii przez systemy wyżej zorganizowane.
W sensie własności dobrze oddają ideę posiadania w systemie pierwsze gminy chrześcijańskie, gdzie wszystko należało do wszystkich, a rozdzielane było przez najlepszych. Nikt nie posiadał "wiecej", bo każdy otrzymywał tyle ile potrzebował: duży dostawał więcej a mały mniej. Ale w takich gminach wszyscy wiedzieli wszystko o potrzebach innych; gdy przepływ informacji szwankował, zaczynały się nierówności.
Zupełnie odwrotnie wygląda sytuacja w środowisku z deficytem energii, czyli w dziczy lub w systemach zarządzanych z użyciem siły. Hierarchia służy tu nie do zarządzania w interesie zarządzanych a tylko do zdobywania energii. Im jednostkowy system stoi wyżej w hierarchii tym więcej systemów podległych na niego pracuje lub jest przez niego ograbianych. Systemy zorganizowane na zasadzie przymusu tym sprawniej działają im sprawniej stosowane jest w nich oszustwo. Pozory dobra zastępują tam stosowanie siły zgodnie z zasadą najmniejszego działania: po co stosować siłę, gdy wystarczy okłamać. W takich systemach, egzekwowanie prawa jest sprawą pierwszoplanową, a prawo własności jest egzekwowane szczególnie, a to dlatego, że łatwiej operować informacją niż energią. W "państwie prawa" nie trzeba używać siły by ograbić z energii cały naród - do denominacji pieniądza wystarczy jeden podpis władcy. Ale najgorsze są konsekwencje moralne pozornie dobrego prawa, bo człowiek łamiący prawo, każde prawo, z definicji jest człowiekiem złym. Ale o prawie jako takim, jeszcze pomówimy osobno.
13. Pojęcie kary jest nierozerwalnie związane z pojęciem systemu, bo kara jest konsekwencją błędu i tym bardziej jest "bolesna" im bardziej świadoma. W Niebie nie było potrzeby karania, pojęcie kary narodziło się wraz z nieposłuszeństwem i grzechem. System Boży został stworzony po zdradzie aniołów jako szansa zasłużenia na Niebo, jako szkoła prawdziwej miłości. Jest to zatem systemem zdobywania wiedzy, ale nie wiedzy o materii tylko o miłości. Bóg dał człowiekowi wolną wolę ale równocześnie umieścił go w takich warunkach, w jakich ta wolna wola może pracować dla dobra człowieka. Kluczem do zrozumienia wolnej woli jest pojęcie wolności. Wolność w rozumienu Boga to dowolne działanie niesprzeczne z Jego wolą. Zastanów się nad tym zdaniem, bo wolność jak my ją rozumiemy, my, postępowi ludzie XXI wieku to wolność taka, jaką dla nas wymyślił sam Szatan. Jest to wolność w rozumieniu swobody, nieskrępowania, braku odczucia ograniczeń. To właśnie jest największe osiągnięcie Szatana: wolność jako pobyt w dziczy! (brak odczucia sił, brak przynależności do jakiegokolwiek systemu). Tak więc wolność w systemie to taka dowolna działalność, która nie łamie Bożych praw.
Drugim kluczowym pojęciem związanym z karą jest cierpienie. Dla bytu duchowego istota cierpienia to nieoglądanie Boga. Szatan i inni aniołowie zgrzeszyli tylko dlatego, że jeszcze nie oglądali Boga - gdyby Go widzieli nie byliby w stanie zgrzeszyć. Wygnanie Szatana sprzed oblicza Boga stało się dla niego największym cierpieniem i takie samo cierpienie chce "zafundować" tym, którzy otrzymali obietnicę zajęcia jego miejsca. Jednak istoty żyjące na Ziemi nie są bytami duchowymi i cierpienie Duszy jest przez nie słabo odczuwane, choć mogą za to bardzo cierpieć fizycznie, emocjonalnie, psychicznie i moralnie. Cierpienie psychiczne tylko wtedy jest cierpieniem duchowym gdy powiązane jest z wyrzutami sumienia czyli z cierpieniem moralnym, bo cierpienie z fizycznego staje się coraz bardziej duchowe wraz z rozwojem.
W systemie nie stosuje się kar, w systemie stosuje się nauczkę. Jeżeli członek systemu (samodzielny podsystem) zrozumie swój błąd to jego jedynym zmartwieniem jest naprawienie błędu, czyli mówiąc naszym współczesnym językiem, zadośćuczunienie. Nie może być karany. Cała Ewangelia uczy nas tego właśnie, że w języku miłości nie istnieje kara. Ale my nie rozumiemy języka miłości, nie rozumiemy, że każdy człowiek jest naszym bratem, że jesteśmy za niego współodpowiedzialni - mówimy: każdy sam odpowiada za swoje czyny. Dlatego odpowiedzialność zbiorowa wydaje nam się barbarzyństwem. Dlatego oburza nas przypowieść w której razem z dłużnikiem sprzedawana jest jego żona i dzieci. Datego nie rozumiemy, dlaczego Bóg karze dzieci za grzechy ojców. Współodpowiedzialność w naszej dziczy jest odczuwana jako niemoralny odwet.
14. Jak pamiętasz, w układzie (w środowisku i w dziczy) można mówić o przyczynie i skutku. Można badać kolejne kroki wzajemnego wpływu czynników na siebie, w sensie następstw. Jednak to nie dotyczy systemu. W systemie z założenia nie da się mówić o przyczynie i skutku, bo w systemie wszystko ze wszystkim jest powiązane. W układzie wszystko jest od siebie oddzielone, każdy osobnik, każdy system żyje na swój własny rachunek. Nawet jeżeli jednego do drugiego ciągnie, to nie znaczy, że tego drugiego do pierwszego też. Dlatego systemy aby utworzyć wiekszy system, albo nie dopuścić do rozpadu systemu - stosują oszustwo.
Aby to było jasne od samego początku tego tematu, chcę podkreślić: w systemie kłamstwo jest niedopuszczalne - jest siłą niszczącą system. Jeżeli w małżeństwie jedno z dwojga kłamie, to oznacza zdradę interesów małżeństwa; co nie zmienia faktu, że w dziczy naszego świata taka strategia bywa czasami użyteczna dla uratowania małżeństwa.
W systemie zawsze obowiązuje prawda, co nie oznacza jawności (właśnie tu ujawnia się rola hierarchii). Z prawdą wiąże się reakcja na ekspresję. Jeżeli jedna strona oferuje szczerość, ujawnia bolesną prawdę - to druga strona nie może reagować agresją. Chcę przez to powiedzieć, że reagowanie agresją na ból prawdy, zadawany przez drugą osobę w systemie jest jak uderzenie dziecka przez matkę, "bo ono było pierwsze"! Gdy druga osoba mówiąc prawdę zada mi w rodzinie ból, nie wolno mi odpowiadać agresją i mówić: "sprawiłeś mi ból" - należy powiedzieć "bardzo mnie to zabolało". Co wiecej, zdolność znoszenia bólu w systemie jest miernikiem dojrzałości. (Czy nie pomyślałeś w tym momencie o rytuałach inicjacyjnych wojowników?) W końcu stopień znoszonego dobrowolnie bólu, w systemie mówi o stponiu miłości (Golgota).
Mówienie prawdy boli, dlatego wolno informację zataić, ale nie wolno kłamać. W systemie znosi się ból nieporozumień - w układzie dochodzi do obrażenia się lub innych ostrych reakcji. W dziczy szczerość traktowana jest jak obrażanie.
Prawdziwe małżeństwa, o których mówimy że oparte są na miłości, z punktu widzenia systemów oparte są na szczerości i zaufaniu. Obca osoba, nawet niesłychanie atrakcyjna, jest "obca", a zbliżenie wymaga pokonania bariery tej obcości, co w środowisku naszej dzikiej codzienności wcale nie jest łatwe i co jest potężnym czynnikiem umacniającym trwałość związku. Jak pamiętasz, co cię nie zabije, to cię wzmocni.
15. Niedawno wyświetlano Gladiatora Ridleya Scotta i przyszło mi do głowy porównanie postawy Maximusa i Jezusa z filmu Pasja Mela Gibsona. Jeden jest wzorem zachowania człowieka walczącego w dziczy, a drugi wzorem walki o słuszną sprawę w rodzinie. Przez dzicz oczywiście rozumiem środowisko, a przez rodzinę System, natomiast do walki dochodzi zawsze gdy oponent uważa, że ma rację i nie może odpuścić.
Maximus jest człowiekiem honoru i dodatkowo człowiekiem, którego nie pociąga władza. Prośba jego ukochanego wodza, by przejął władzę w Rzymie dla wprowadzenia republikańskiej praworządności jest dla niego trudną decyzją, bo polityki "nie czuje" i boi się jej bardziej niż wroga w polu, jednak gotów jest spełnić prośbę w imię miłości do wodza i Rzymu. Gdy po śmierci żony i syna zostaje na siłę przywrócony do życia, nie chce walczyć - szuka śmierci, chociaż jej nie prowokuje. Dopiero gdy dostrzega aplauz tłumu i uświadamia sobie, że w ten sposób będzie mógł zbliżyć się do cezara Komodusa widzi sens dalszej egzystencji, lecz naprawdę wraca do życia dopiero po rozmowie z dawnym adiutantem, który uświadamia mu, że wierne mu oddziały umożliwiają spełnienie prośby jego ukochanego wodza. Film na długo zostaje w pamięci, bo pokazuje jak można połączyć wszystkie prawa rodzinne, systemowe, z koniecznością walki z wrogiem zewnętrznym, z człowiekiem z dziczy, który prawie cały świat ma na swe usługi. Pokazuje jak (mówiąc słowami Jana Pawła II), zachować godność w walce.
Jednak Jezus zostawił nam inne przesłanie. Jezus pokazał, że choćby naszym przeciwnikiem był sam Szatan i miał cały świat pod sobą, to i tak możemy wygrać, ale nie wolno nam zapominać, że walczymy nie o życie, tylko o życie wieczne czyli o prawo wejścia do Nieba. Zachowanie życia w tej walce nie liczy się, liczy się jedynie wola naszego ukochanego Wodza, a On prosi by nikogo z własnej woli nie zabijać. Jeśli jesteś żołnierzem to może zdarzyć się, że dostaniesz w walce rozkaz zabicia przeciwnika, ale jeżeli nikt nie wyda ci takiego rozkazu, to nie wolno ci tego uczynić, choćbyś nawet widział śmierć swych najbliższych. Gdy nadejdą czasy walki z ludźmi Bestii mamy dać świadectwo swą śmiercią lub UCIEKAĆ, a nie zabijać.
16. Jak już wiesz uczestniczymy w niezliczonych systemach i zawsze od naszej woli zależy czy dany system traktujemy jako:
- system dwuliniowy (Jezusowy), oparty na służeniu i uzyskiwaniu posługi, a wszystko po to by okazać miłość i jej doświadczyć, czy
- system liniowy (Szatański), układ, w którym służba oparta na przemocy i kłamstwie, gdzie wszystko służy temu, kto stoi na szczycie hierarchii.
Lucyfer, ten największy i najpiękniejszy z aniołów miał wszystko, jednak pozazdrościł Bogu Jego boskiej czci. Bóg Ojciec nie pozbawił go życia a jedynie usunął z Nieba do piekła, a cześć boską pozwolił mu odbierać na Ziemi, jeśli jej mieszkańców uda mu się oszukać. Jednocześnie mieszkańcy Ziemi dostali szansę zajęcia miejsc opuszczonych w Niebie przez Lucyfera i jego towarzyszy. Organizacja królestwa na Ziemi (nie tylko na naszej), początkowo zawsze opiera się na sile a potem na wykorzystaniu rozumu i zawsze wskazuje jako cel dobro podwładnych. Nasi kosmiczni bracia mówią, że potem nie mówi się już o "dobru", tylko o nieograniczonym rozwoju i szczęściu - na Ziemi! A potem jest czwarta gęstość przestrzeni, następnie piąta i szósta... a rozwój i wzrost szczęścia nie ma końca! I tylko ten (jednoosobowy) bóg nie chce się objawić ani podać swego imienia...
Za każdym razem o przynależności do takiego lub innego systemu decyduje Twoja wola: jeżeli Twoje intencje są czyste, a wola mocna, to nie liczą się pomyłki, potknięcia i upadki. Pamiętaj, że grzech to świadome i dobrowolne przekroczenie Prawa Bożego w rzeczach ważnych, czyli prawdziwe odwrócenie się od Boga, zdrada Boga. Bóg, jak najlepszy z ojców nie zwraca uwagi na drobiazgi i sprawy nieistotne - liczy się tylko, czy chcesz być Mu wierny. Jeżeli będziesz o tym pamiętać to w każdym, nawet najgorszym systemie zorganizowanym przez ludzi, będziesz wiedział co robić by równocześnie być w SYSTEMIE, czyli nie zdradzić Ojca.