Gabriela Bossis, "ON i ja"



Życiorys Gabrieli Bossis



Lata dziecięce.
Gabriela Bossis, autorka "Lui et moi" - "On i ja", przyszła na świat 26 II 1874 roku w Nantes, we Francji, jako ostatnia z czworga dzieci zamożnej mieszczańskiej rodziny. Mała, cicha dziewczynka zdaje się jak gdyby przestraszona życiem, lubi samotność, ucieka od hałaśliwych zabaw i zebrań. Już wówczas, we wczesnym dzieciństwie ma swoje ukryte życie wewnętrzne, z którego sama nie zdaje sobie sprawy i którego niczym nie zdradza.

Dorastająca panienka.
Oddana do szkoły klasztornej w Nantes odznacza się inteligencją i zdolnościami. W czerwcu 1886 roku przystępuje do I Komunii św., którą bardzo głęboko przeżywa.

W klasztorze bierze czynny udział w życiu szkolnym. Jest prezydentką Kongregacji św. Agnieszki, a następnie zostaje przyjęta do Sodalicji Mariańskiej.

Młoda panna.
Po ukończeniu przez nią nauk, przełożeni i spowiednik, bojąc się wpływu świata na duszę tak bogato wyposażoną, usiłują ją nakłonić do wstąpienia do klasztoru. Przez 4 lata Gabriela waha się, lecz w końcu opiera się namowom i wybiera zwyczajne życie w kole rodzinnym.

W tym czasie następuje w niej gruntowna przemiana. Z cichej, nieśmiałej dziewczyny rozkwita olśniewająca młoda panna, wysoka i smukła, o wspaniałych złoto-blond włosach, tryskająca życiem i wesołością. Nie jest pięknością klasyczną, lecz posiada coś więcej - tę rzecz nieuchwytną i czarującą, która zowie się wdziękiem. Uprawia sport, jazdę konną, tańczy, odbywa pieszo długie spacery, utrzymuje żywe i liczne stosunki towarzyskie. Można by powiedzieć, że zaprawia się do przyszłej swojej roli, która wymaga od niej nie lada sprawności i wytrzymałości fizycznej.

Ma świetną orientację, jest szybka w decyzji, w działaniu jest spontaniczna i niecierpliwa. Nie umie na nic czekać bezczynnie, może być istotą ilustrującą powiedzenie: nie ma chwili do stracenia. Bije od niej radość i zapał. W każdą sprawę do jakiej się weźmie, wnosi entuzjazm, który się wszystkim udziela. To jakby zapowiedź tego, czym potem zabłyśnie w latach swej kariery scenicznej (a grać będzie do końca życia).

Zjednoczona z Bogiem.
Nikt się nie domyśla, że jednocześnie rozwija się w niej głębokie życie wewnętrzne, które otacza czujną dyskrecją. Po śmierci matki i starszej siostry, pozbawiona życia rodzinnego, zapełnia samotność studiami i licznymi zajęciami.

Mieszka już to w Nantes, już to na wsi we Fresne w starym domu rodzinnym nad Loarą. Studiuje muzykę, maluje, nawet rzeźbi. Zajmuje się robotami ręcznymi. Prowadzi pracownię szat liturgicznych dla misji. Zdobywa dyplom pielęgniarki. Uprawia i pielęgnuje ogród w ukochanym Fresne. Gościnny jej dom jest przytułkiem dla rodziny i przyjaciół będących w potrzebie.

Obejście jej cechuje niezwykła uprzejmość i gościnność dla wszystkich, a czarujący uśmiech zniewala każdego. Czynnie wspomaga misje, w czasie wojny 1914-1918 przez 4 lata jest pielęgniarką zrazu w szpitalu, a potem na froncie pod Verdun.

Pod tak czynnym i ruchliwym życiem płynie ukryty nurt życia mistycznego, głęboka spójnia z Bogiem, która trwa od dzieciństwa, a która rozwijać się będzie nadal przez wszystkie lata, podczas których nic jej nie wyróżni spośród innych. Cnotę miłosierdzia i pokory ukrywa pod zasłoną wesołości i humoru. Wszystko co czyni, jest jakby samo przez się zrozumiałe. Nic na zewnątrz nie zdradza nieustannej pracy wewnętrznej, nieustannego dojrzewania do przyszłej roli. "Byłaś ściśle pod moim kierownictwem" - usłyszy kiedyś z Jego ust...

Autorka scenicznych dzieł.
Pewnego dnia w 1923 roku otworzył się nowy rozdział w życiu Gabrieli. Proboszcz z Fresne, ks. Olive, znając jej liczne uzdolnienia, zwrócił się do niej z prośbą o napisanie komedyjki, która by mogła być zagrana przez parafialne siły amatorskie. Tak powstało jej pierwsze dzieło sceniczne "Czar", które z wielkim sukcesem zostało odegrane we Fresne, a następnie w sąsiednich parafiach. Pisze potem wiele innych utworów, w których dowcipna i wesoła treść łączy się z moralno-religijnym podkładem.

Wybitny talent aktorski.
Budzi się w niej podwójne powołanie: autorki i aktorki - gdyż nie tylko inscenizuje i reżyseruje swoje sztuki, lecz także gra w nich główne role z wybitnym aktorskim talentem. Ma piękny głos, na scenie porusza się i tańczy jak młoda dziewczyna, a uśmiech jej jest tak fascynujący i zaraźliwy, że udziela się całej widowni. Występom jej towarzyszy niesłychane powodzenie. Wkrótce staje się sławna w całej Francji.

Nieustanne podróże.
Życie Gabrieli przekształca się teraz w nieustanną podróż. Ze sztukami swymi objeżdża nie tylko całą Francję, ale i inne kraje na kontynencie. Wkrótce przekracza granice Europy. Wyjeżdża na występy do Płn. Afryki, do Jerozolimy, wreszcie do Płn. Ameryki i Kanady. Wszędzie swą sztuką budzi entuzjazm, wszędzie odnosi ogromne sukcesy. Wszelkie trudy tak forsownego życia znosi bez znużenia, a ma już przeszło 60 lat.

Tajemniczy plan Boży.
I wtedy to, w czasie podróży kanadyjskiej, podjętej w sierpniu 1936 roku na statku "Ile de France" słyszy po raz pierwszy "głos", tajemniczy głos wewnętrzny.

Od tej chwili głos ten towarzyszyć będzie Gabrieli na wszystkich jej drogach, we wszystkich okolicznościach: w pociągu, na statku, w kościele, w domu, w ogrodzie, przy każdej pracy umysłowej czy fizycznej, nawet w teatrze czy kawiarni. Słowa te notowane skrzętnie przez Gabrielę, przyjmowane przez nią jako pochodzące od Zbawiciela, mają wszelkie cechy posłannictwa.

Z początku są to słowa wielkiej czułości i apel o większe ukochanie Pana Boga. Potem wymagania Pana wobec duszy stają się coraz większe i bardziej przynaglające do pogłębiania z dnia na dzień życia wewnętrznego, do zupełnego wyrzeczenia się siebie, swej woli i świata, wreszcie do zupełnego, bez reszty, oddania się Jego miłości.

Dzieje się to poza światem zmysłów, w najgłębszych rejonach duszy. Bezmierną litością dla świata rozbrzmiewają mówione do Gabrieli słowa. Notuje je posłusznie, pokornie, nie opuszczając nic z tego co słyszy, pozostawiając Panu pełną odpowiedzialność za Jego słowa.

Uroczysty akt poświęcenia się.
W Kanadzie, w Montrealu, w dniu 25.10.1936 roku, czyni w kościele uroczysty akt poświęcenia się zupełnie Boskiemu Oblubieńcowi. Na Jego też rozkaz od 28.06.1939 roku praktykuje w każdy czwartek Godzinę świętą. W 11 lat później, w czerwcu 1950 roku, odejdzie na wieki po odprawieniu swej Godziny św. w nocy po czwartku Bożego Ciała.

Wątpliwości, czy to głos Jezusa.
Nieraz nachodzą ją wątpliwości, czy nie ulega złudzeniu, czy to naprawdę On do niej przemawia. Dostaje wtedy odpowiedź o uderzającej mądrości i logice: "Wątpisz, czy to Ja jestem. Czyń tak, jakby to była prawda. Czy dlatego, że jestem Bogiem, nie mam prawa mówić do swego stworzenia? Wątpisz, bo czujesz swą niegodność. Gdyby nawet te słowa wypływały tylko z głębi twej ludzkiej natury, czyż to nie Ja jestem Twórcą tej natury?" Ten cudowny dialog trwa przez 13 lat i wypełnia 10 grubych zeszytów.

Pierwszy tomik "On i ja".
Już w 1944 r. Gabriela - jak to powinna była uczynić - przedstawia swe notatki Ks. Biskupowi Villepelet, który ją znał z jej działalności - i zapewne - z konfesjonału. Za jego namową zaczynają się pierwsze starania o wydanie drukiem jej pism z zachowaniem ścisłego incognito autorki. Różne okoliczności sprawiły, że pierwszy tomik, stanowiący wybór zapisków dokonany przez samą Gabrielę, ukazał się dopiero z początkiem 1948 r. Spotkał się z tak entuzjastycznym przyjęciem ze strony katolików Francji, że trzeba było pomyśleć o wydaniu dalszych tomików. Wszak On powiedział: "Ta mała książeczka rozejdzie się po całym świecie..." - i jeszcze: "Czy wiesz, co czynimy pisząc te strony? Usuwamy przesąd, że zażyłość duszy z Bogiem to rzecz możliwa tylko dla zakonnika w klasztorze, gdy w rzeczywistości moja mistyczna i czuła miłość przeznaczona jest dla każdej duszy na świecie. Wymagam od ciebie tylko jednego: abyś pisała. To nie trudno. Jestem z tobą. Bądź mi wierna. Ja jestem przy tobie - moja ty uprzewilejowana".

Jakże wyraźnie zostaje określone pełnomocnictwo tej, która przez tyle lat była Jego wierną sekretarką.

Dotknięta ciężką chorobą.
W połowie roku 1949 zdrowie Gabrieli dotąd wspaniałe zaczyna nie dopisywać. We wrześniu poddaje się krótkiej szpitalnej kuracji (usunięcie guza piersi) i zaraz wraca do czynnego życia, tym bardziej, że ma się ukazać kolejny, drugi tomik "On i ja" - co oczywiście wymaga jej współpracy redakcyjnej.

Lecz zbliża się już koniec wiernej służby. Zadanie wypełnione. W marcu 1950 r. Gabriela definitywnie zapada na raka. Nie zdaje sobie sprawy z powagi swej choroby. Zresztą nie wie co to jest, lekceważy swoje cierpienie i myśli tylko o wyrwaniu się z łóżka i o powrocie do czynnego życia. Kiedy wreszcie spostrzega, że już z tego łóżka nie wstanie, nie martwi się wcale, wszak to zbliża się upragniona chwila połączenia się z Nim na zawsze. Tylko, gdy choroba przedłuża się, ze zwykłą sobie żywością woła: - jeśli śmierć jest zdecydowana, niechże się wreszcie zdecyduje.

Cierpienia wzmagają się, znosi je z uległością. Nie chce odejść ani godziny wcześniej niż On zechce. Głos Jego słyszy - towarzyszy jej do końca. Ostatnia notatka nosi datę 23 V 1950 r. Ona: "Gdzie jesteś umiłowana obecności? A potem co będzie?"

"To będę Ja... na zawsze będę Ja".

Odlot do Umiłowanego.
Zbliża się godzina odlotu. Do ostatniej chwili życia Gabriela ma myśl jasną, ruchy żywe, chociaż choroba przytłumiła jej tak piękny głos. Prosi, by ją pochować w habicie franciszkańskim. Od dawna należy do III Zakonu św. Franciszka pod imieniem siostry Marii od Serca Jezusowego. Tłumaczy się w żartobliwym tonie, strzegąc nadal z czujną wstydliwością głębi swego wewnętrznego życia: "Ja zawsze lubiłam się przebierać".

Zgasła z 8 na 9 czerwca 1950 roku w nocy po święcie Bożego Ciała, w wigilię rocznicy swojej I Komunii św. Nikt nie zakłócił, ani też nie podglądał chwili spotkania twarzą w twarz z Bogiem. On przyszedł, by zabrać ostatnie z najsłodszych jej westchnień.

Gabriela Bossis nie miała ekstaz ani wizji, nie była jasnowidzącą ani stygmatyczką. Jedno jest rzeczą pewną, że była to dusza żyjąca pełnią życia wewnętrznego, całkowicie zjednoczona już za życia z Bogiem.


* * *


16 listopada 1944. - Niech moje Miłosierdzie będzie dla ciebie upewnieniem, że w tej samej mierze, w jakiej dusze korzystać będą z twoich pism, ty sama będziesz przepełniona radością.

- I każdy czytelnik będzie obdarzony tą łaską.

- Wszyscy będą tworzyć jedną, wspólną rodzinę, której członkowie będą się czuć ściśle ze sobą związani: rodzinę moich poufnych przyjaciół.


* * *