ROK 1997
15 lutego 1997 r. Pierwsza Sobota Wielkiego Postu Jezus: Widzisz jestem Dobrem, Jasnością, Pokojem, więc oddaję Ci się cały i wlewam w twoją duszę, serce, te właśnie odczucia. To zaledwie rąbek tego, czego doznasz w wieczności. Powiedz Mi dziecko, co w takich chwilach czujesz? Powiedz ty sama, co czujesz? Anna: Mam świadomość gdzie jestem, w jakim miejscu, a jednocześnie czuję bliskie złączenie z wielką miłością i to co się dzieje wokół mnie (ludzie, otoczenie itd.) jest bardzo dalekie i pragnę, by ten stan trwał jak najdłużej. Tego wielkiego odczucia doznałam ostatnio podczas mojej piątkowej adoracji 15.00-18.00 w kaplicy Pallotynów przy ul. Skaryszewskiej na Pradze. Kiedyś również kilkakrotnie u Chrystusa Króla na Targówku po przyjęciu Pana Jezusa do serca. Wierzę, że te chwile otrzymuję od Jezusa Chrystusa. Wiem, że to Ty Panie rozpalasz w mym sercu ogień potężny, którego ja zagasić nie potrafię, nawet przez swój egoizm. Moja miłość do Ciebie zwiększa się z dnia na dzień. Czasami idąc ulicą krzyczeć chcę ze szczęścia. Kocham Cię, kocham Panie!!! Jezus: 15 marca 1997 r. Źle się czułam, musiałam ugotować, sprzątnąć. Nic mi nie szło. Wszystko z rąk leciało, dreptałam w miejscu. Złościłam się bardzo na swoje nieudolności. Chciało mi się już umrzeć. Przepraszałam Pana Jezusa za te złości. Wieczorem leżąc w łóżku po raz pierwszy usłyszałam głos Matki Najświętszej. Głos był bardzo dostojny, jak Królowej, ale i ciepły, dźwięczny. Maryja: Głos Maryi słyszałam, jakby dochodził z wielkiego zamku, jakby unosił się echem, bardzo dostojny. Wszystkie prezenty dostaję od Matki zawsze w soboty. Na Jasnej
Górze w
październiku ubiegłego roku chciałam być blisko Matki, (zrezygnowałam z
przyjęcia imieninowego u siostry). Za Jej przyczyną brałam udział we
Mszy świętej tuż przy głównym Ołtarzu Cudownego Obrazu, pomimo, że było
bardzo dużo ludzi. Maryja wszystko może. 13 kwietnia 1997 r. - Wieczorem po Apelu Jasnogórskim Jezus: Anna: Jezus: Przebywam cały czas w domu, bo od dłuższego czasu choruję. Wychodzę jedynie na Mszę św. i po konieczne zakupy. Jezus: Dziecko, lenistwo cielesne pokonuje się pracą, pracą, pracą. Ty masz bardziej pogłębiać swoją wiarę przez Pismo Święte i materiały, które masz w domu. Czy nie szkoda ci czasu na zatruwanie swej duszy błahostkami. Wyjdź z tego świata, wejdź w świat duchowy, ty dziecko masz ku temu doskonałe warunki. Ja ci daję czas na to, nie marnuj go. Nie jesteś sama. Jesteśmy z Maryją Oboje i Duch Św. działa w tobie, tylko nie opieraj się. Teraz masz odpowiedni czas. Nie rozmyślaj o rzeczach nieistotnych. Skup się raczej na prawdzie, bo ona zaprowadzi cię do Mnie, a te rzeczy, które ci zaśmiecają głowę to błahostki, które wraz ze światem przeminą. To słabości ludzkie, które tkwią i w tobie. Nie bądź dozorcą - jeśli już, to swojego sumienia. Nad tym głębiej pracuj i analizuj swoje duchowe niedomagania. Inne, ludzkie zostaw Mnie. Anna: Jezus: 19 maja 1997 r. Jezus: Przeżyłam szok w noc Zesłania Ducha Św. podczas modlitw neokatechumenatu. Ich gry na elektrycznych organach, kastaniety, perkusja i tańce w kościele, głośne rozmowy, piski, krzyki oraz cała ich muzyka w stylu „country". Jezus: Grupy modlitewne przy kościołach niech skupiają się, niech tworzą nowy, wielki Kościół. Ja je ożywie lub zniszczę. Ja jestem Panem, a ty dziecko czyń to, co Ja ci nakazuję mocą Ducha Świętego. Już ci mówiłem, twoja droga jest inna. Ty ich nie rozumiesz, oni - ciebie, ale to nie oznacza, że jesteście odmienni. Wy wszyscy musicie mieć jednego ducha, bo Ja wam go daję. Jeden jest Bóg, jedna wiara, jeden Kościół niepodzielny, a drogi są różne. Ty ich nie potępiaj, oni są w moim Kościele. Jeden duch. Dziecko, czemu stale potępiasz swoich braci? Czy już nie pamiętasz, ile ci długu darowałem? Skreśliłem go, nie pamiętam, więc i ty nie pamiętaj swoim braciom ich słabości, módl się za nich, ale ich nie potępiaj, bo Ja ciebie nie potępiam dawną. Ty tym bardziej musisz tak uczynić, jeśli chcesz Mnie się podobać. Nie poddawaj się buntowi, to zły duch chce cię omotać i wyprowadzić daleko ode Mnie, ale Ja nie pozwolę, a ty musisz walczyć z mocą ciemności. Idź za światłem. Jeżeli oddajesz Mnie się cała; czemu trwoży się serce twoje i lęk narasta? Jam jest Jezus, twój Zbawiciel, twój Pan jest z tobą. Nie lękaj się niczego. Nic złego ci się nie przytrafi. Więcej wiary i ufności dziecko we Mnie. Wiosna cię rozbudziła do życia cielesnego, kochasz słońce, wypoczynek, a Ja pokazuję ci stale, ile trzeba jeszcze włożyć pracy, by zasiew przyniósł plony. Pracuj dziecko, bo dużo od twojej pracy zależy, dużo biednych ludzi potrzebuje twojej pracy. Nie bój się, Ja pomyślę i o twoim wypoczynku, ale teraz musisz pracować. Liczę na ciebie, tobie posyłam moje zastępy, oni tobie pomagają, a ty musisz innym nieść słońce, jasność, dzień, bo noc boi się dnia, a dzień nocy. Ktoś zawsze musi czuwać, by inni nie zginęli w przepaści mroku nocy. Widziałaś w nocy, ile młodzieży prowadzi zgubne życie. Oni potrzebują twojej modlitwy, bo ich rodzice uśpieni, w mroku dzieci giną. Oni wszyscy są moimi dziećmi, Ja posyłam im pomoc, rozumiesz? Tam, gdzie cię posyłam trzeba dużo modlitwy, nie marnuj tych chwil. To okazja byś ratowała dusze zagubione, taka twoja droga. Idź i módl się za nich, ale nie potępiaj. Sędzią jestem Ja Jezus... Prywatna rozmowa. 31 maja 1992 r. - Godz 15.15 Jezus: Anna: Jezus: Anna: Jezus:
8 czerwca 1997 r. Siostra Eulalia prosiła mnie, bym poprosiła Pana Jezusa o radę. W dwóch grupach adoracyjnych Najświętszego Sakramentu, doszło do nieporozumień. Nie wiedziałam, w jaki sposób mam prosić Pana o to. Nigdy przedtem nie pytałam Jezusa o wskazówki dla innych ludzi. Nie zdążyłam poprosić, a Pan Jezus sam wieczorem odpowiedział mi. Jezus: Uczcie się dzieci ode Mnie. Jestem pokornego Serca, ale i w uniżeniu przed Ojcem moim staję zawsze. A wy kimże jesteście, jeśli przed obliczem Boga wzniecacie spory. Nie miła taka ofiara memu Ojcu. Pokój niech zapanuje między wami, a miłość niech wypełni wasze serca. Jestem Bogiem wszystkich, nie dzielcie Mnie i nie rozrywajcie na kawałki, bo nadal będę cierpiał moje dzieci. Wspólnie w miłości padnijcie przed swym Panem, w uniżeniu. Niech się nikt nie wywyższa, bo tylko Bóg może wywyższyć grzesznika i podnieść do świętości, a nie on sam. Sama z siebie nic uczynić grzeszna dusza nie może. A wy dzieci, macie dusze skażone grzechem, więc nie ulegajcie pokusom szatana, bo nikt z was się nie ostoi. Pamiętajcie, miłujcie się wzajemnie, tego od was oczekuję i nie zapominajcie, że Ja jestem waszym sędzią, a nie wy będziecie sądzić. Kto się uniża będzie wywyższony. Więcej wam nic innego nie powiem. Kto ma uszy niechaj słucha. Błogosławię zawsze pokornym i maluczkim. Jezus. Dodaj jeszcze dziecko, żeby nikt się nie wywyższał, mają być
jedno.
Amen. 9 czerwca 1997 r. Na ponowną prośbę siostry Eulalii: „Jak mają przeprosić Pana Jezusa". Jezus: Powiedziałem, co miałem do powiedzenia, czy uczynili to? Cóż. Pycha, próżność, zaślepienie, a Ja was wszystkich jednakowo kocham. Nie wyróżniam nikogo żadnej z grup. A wy dzieci, dlaczego się dzielicie. Macie być jedno, abyście się wzajemnie miłowali. Miłości żądam, a nie ofiary, czy to tak trudne, żeby pytać o to jeszcze? Módlcie się wspólnie w uniżeniu jeden przed drugim. Ja wywyższam i poniżam, bo tak chcę, a wy dzieci kimże jesteście? Zagubione owieczki, jednego macie Pasterza i jednemu Bogu razem służyć macie usługując sobie nawzajem. Ja nogi swoim uczniom umyłem, a wy? Po co tyle wyniosłości. Po co tyle pytań? Nic więcej wam nie powiem poza tym, że żądam wzajemnej miłości i szacunku jeden dla drugiego. Błogosławię tylko pokornym, pysznych poniżę. Zapamiętajcie, już wkrótce poniżę. Czy tego chcecie? Módlcie się więcej o pokorę dla każdego z was. Jezus ten sam wczoraj i dziś. Amen. Około trzy, cztery dni później jedna z sióstr po dziesięciu
latach
prowadzenia grupy adorującej nie zrozumiała słów Jezusa. Została
odsunięta, ksiądz proboszcz w tamtej parafii zamknął kościół. Nie
wszyscy pojęli i przyjęli do serca te słowa: „Zapamiętajcie, już
wkrótce poniżę". 13 czerwca 1997 r. - W ciągu dnia Miałam wyrzuty sumienia, że położyłam się na leżaku, na balkonie (lubię bardzo słońce). Tego dnia południowy różaniec odłożyłam na późniejsze godziny, a Koronkę do Miłosierdzia Bożego o godz. 15.00 odmówiłam w pośpiechu. Pan Jezus powiedział mi, żebym skupiła się na tym, co czynię
aktualnie
i w miłości oddawała tę chwilę Panu, odpoczynek na słońcu też. 20 czerwca 1997 r. -
Piątek, godz. 15.00 Prosiłam Maryję, by poprowadziła mnie Drogą Krzyżową Pana Jezusa. Usłyszałam głos Pana Jezusa. Nie miałam nic do pisania, przy trzeciej stacji pożyczyłam kartkę i pióro, wróciłam do ławki, patrząc na Eucharystię pisałam. Niestety dopiero od trzeciej stacji. Stacja trzecia - Jezus upada pod krzyżem. Jezus: Stacja czwarta - Jezus spotyka swoją Matkę. Jezus: Stacja piąta - Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi. Jezus: Stacja szósta - Weronika ociera twarz Jezusowi. Jezus: Stacja siódma - Jezus po raz drugi upada Jezus: Stacja ósma - Jezus spotyka płaczące niewiasty. Jezus: Stacja dziewiąta - Jezus upada pod krzyżem po raz trzeci. Jezus: Stacja dziesiąta - Jezus z szat obnażony. (Pisz dziecko) Jezus: Nie czyń tego drugim, co tobie niemiłe. Nie sądźcie, nie będziecie sądzeni. Stacja jedenasta - Jezus do krzyża przybity. Jezus: Stacja dwunasta - Jezus na krzyżu umiera. Jezus: Stacja trzynasta - Ciało Jezusa z krzyża zdjęte. Jezus: Stacja czternasta - Ciało Jezusa złożone do grobu. Jezus: 28 czerwca 1997 r. -
Godz. 15.00 Stacja I - Pan Jezus na śmierć skazany. Jezus: Stacja II - Jezus bierze krzyż na ramiona. Jezus: Stacja III - Jezus pod krzyżem upada. Jezus: Stacja IV - Jezus spotyka swoją Matkę. Maryja: Stacja V - Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi. Jezus: Stacja VI - Weronika ociera twarz Jezusowi. Jezus: Stacja VII - Jezus po raz drugi upada. Jezus: Stacja VIII - Jezus spotyka płaczące niewiasty. Jezus: Stacja IX - Jezus upada pod krzyżem po raz trzeci. Jezus: Stacja X - Jezus z szat obniżony. Jezus: Stacja XI - Jezus do krzyża przybity. Jezus: Stacja XII - Jezus na krzyżu umiera. Jezus: Stacja XIII - Ciało Jezusa z krzyża zdjęte. Jezus: Stacja XIV - Ciało Jezusa złożone do grobu. Jezus: Lipiec 1997 r. Przesłanie dla Zosi, bo ją polecałam Panu Jezusowi. Jezus:- Możesz jej to powiedzieć dziecko. Zofia przejdzie przez to cierpienie zwycięsko i to cierpienie jej owoc wyda dziesięciokrotny. Powiedz jej, że to Ja Jezus do niej to przesłanie kieruję. To ona w swojej rodzinie ma ponieść krzyż za swoich ziomków, bo oni są do tego ciężaru jeszcze niegotowi. Zosia będzie tą, która ich przeprowadzi zwycięsko, ale zwycięstwo to opłaci jej cierpienie. Taka wola moja, a dla niej to wielka chwała i wyróżnienie. Ja jej sił swoich użyczam, ona jest miła memu Sercu, bo dużo w niej pokory i cichości, a do takich należy Królestwo, ich Sobie wybrałem i w nich Zosię. Powiedz jej to moje dziecko, że ją wybrałem i przez nią będę
jej
ziomków nawracał. Czy ona to zrozumie, to zależy od jej stopnia miłości
do Mnie, a wiem, że gorliwa jest, choć trochę za szybko się zniechęca.
Niech trwa uparcie w miłości, cierpieniu, taka jej droga. Ja jej te
ziemskie cierpienia wynagrodzę. Niech zaufa memu Sercu. Ja ją osobiście
będę za rękę prowadził, bo długa droga ją czeka. Powiedz jej, że Ja jej
co wieczór błogosławię, niech łączy się zawsze po godz. 21-ej z moim
Sercem. Tego od niej żądam, bo moje Serce szczególnie dla niej bije. A
ty dziecko nie zniechęcaj się w zabieganiu dobrego, bo stracisz to co
cenne, a co ci dałem. Podtrzymuj dobro. Ja sam wam błogosławię z Serca.
Jezus. 28 lipca 1997 r. Jezus: Zostaw bardziej swój czas dla siebie samej, by być więcej ze Mną, a o twoje sprawy Ja sam będę się troszczył. Po co tyle kłopotu sama sobie przysparzasz poprzez tyle daremnej krzątaniny wokół stołu i ludzi. Ja czekam ciągle na twój gest i uśmiech. Mnie oddaj się bez reszty. Miłość nie znosi ułomności. Miłość musi być doskonała sama w sobie, moje dziecko. Nie martw się zbytnio o sprawy doczesne, one zbyt wiele czasu ci zabierają, a ten czas jest cenny. Ogranicz się do konieczności, bo nie znasz dnia ani godziny. Nie marnuj swojego czasu, który jest ci darowany. Pisz dziecko. Nie marnuj cennych chwil na ziemskie sprawy nieistotne, które nic nie wnoszą w twe życie i nie zaowocują. Oddawaj się sprawom, które owoc przynoszą tj. modlitwa, więcej modlitwy, więcej miłości, więcej rozmyślań nad Słowem Bożym. Czytaj Pismo Św. Mów różaniec bardziej skupiona. Jak pościsz nie opowiadaj o tym wszystkim, bo to nie daje dobrego rezultatu. Ludzie z tego powodu nie będą ci schlebiać, a wprost przeciwnie znienawidzą cię za doskonałość. To jest tak jak z lustrzanym odbiciem; każdy chce wyglądać ładnie, będą patrzeć na ciebie, zobaczą swoją niedoskonałość i to zakiełkuje w ich sercach nienawiścią do ciebie. Niech nie wie lewica, co robi prawica. Wystarczy dziecko, że Ja wszystko widzę, nie dbaj o względy ludzkie, dbaj o czystość duszy i serca. Ja jestem sędzią. Sądy na ziemi są fałszywe. Nie ufaj tym, co ci schlebiają, bo kłamią. Są po prostu niedoskonali. Ufaj swemu Stwórcy. Dziecko, skupiaj się bardziej na modlitwie. Musisz więcej
poświęcić
czasu i uwagi modlitwie. Ona jest lekarstwem na wszystkie niedomogi
tego świata. A świat dzisiaj,
podkreśl, dzisiaj wyjątkowo choruje i
potrzebuje modlitwy. Módl się więcej, to twoje zadanie na ten
czas na
ziemi. Nie rozmyślaj o tym co puste. Napełniaj naczynia modlitwą, a
staną się pokarmem dla zbłąkanego ludu. Módl się dziecko więcej, bo
dużo potrzeba modlitwy. Amen. Wrzesień 1997 r. Jezus: Anna: Jezus: Tak też i z tobą jest, prawda? Widzisz więc, że trudno pozbierać i odnaleźć to, co się zgubiło. Jedyna droga to modlitwa, wytrwała modlitwa: „Proście, a będzie wam dane". Raz utracona łaska może powrócić do człowieka poprzez ponowne modlitwy, pokutę i skruchę, bez pychy i chęci żądzy. Poddać się całkowicie woli Ojca i prosić, a Pan Bóg nie zostawia spraw nie wysłuchanych. Wszystkie dzieci wysłuchuje. Trzeba zatem wzmóc modlitwy również w kościele górnym podczas różańca przed Mszą św. w tych wiadomych wam intencjach, a z księdzem proboszczem rozmawiać delikatne i z miłością, a nie przestawać w modlitwach. Przyjdzie czas, że kościoły będą otwarte dla wszystkich wiernych, przyjdzie dzieci taki czas. Teraz musicie wytrwać w prześladowaniach i cierpliwie znosić wszystkie upokorzenia, to dla oczyszczenia waszego i całego Kościoła. Znosić ... bez szemrania i ofiarować te cierpienia za jedność w Kościele. Kościół będzie przechodził oczyszczenia, a to ściśle wiąże się z cierpieniem. A zatem wszystko przyjmujcie z miłością i ofiarą za Kościół, by moce piekielne go nie przemogły. Wy jesteście solą ziemi, a czymże jest sól, jak smak utraci? Te doświadczenia będą spadać na wszystkich chrześcijan i nie tylko. Zatem kto się ostoi? Wytrwajcie w wierze, nadziei i miłości. Jezus, Ja zawsze ten sam. Błogosławię specjalnie siostrze Eulalii i całej tej grupce moich wiernych owieczek, które kocham i specjalne mieszkanie dla nich przygotowuję.Jezus. Jezus: Anna: Po przykrej dla obu stron rozmowie z panią z administracji. Chciałam wyegzekwować pewną sprawę z pozycji lokatora, ale niestety nic nie załatwiłam. Jezus od razu mnie pouczył: Jezus: Ochraniaj ludzi przez miłość, a walcz z wrogiem mądrze, pokojowo. Nie zrażaj się trudnościami, bo one cię szybko zniechęcają. W ten sposób nie osiągniesz zamierzonego celu. Pojmujesz? Pamiętaj dziecko powoli przed każdą sprawą pomyśl, rozważ czy nie przerasta możliwości człowieka, do którego się zwracasz? Anna: Jezus: Wrzesień 1997 r. W mojej parafii drugi dzień czterdziestogodzinnego nabożeństwa adoracji Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Kościół prawie pusty. Taki duży i pusty, może pięć, sześć osób. To jest straszne. Parafia liczy około dwadzieścia tysięcy ludzi. Samiutki Pan Jezus. Jak musi być Ci Panie smutno. W poprzedniej mojej parafii podczas tego nabożeństwa prowadziłam adorację z s. Eulalią, w Licheniu również, a tu w milczeniu mogę Cię przepraszać Panie za tak wielką obojętność ludzką. Oddaję Ci Panie ich wszystkich, ulecz te chore dusze. Jezus: Mija czwarty rok cierpień i doświadczeń, które staram się przyjmować z miłością i ufnością zdając sobie sprawę, że co Bóg dopuszcza jest zawsze najlepszym podarunkiem dla człowieka. Ofiarowuję wszystko jako zadośćuczynienie dziękując, że zostało mi to dane jeszcze tu na ziemi. Jestem znakiem sprzeciwu dla wielu, a to kosztuje. Myślę, że Pan Bóg obdarzył mnie łaską odwagi. Nie ma we mnie tchórzostwa, jeśli idzie o obronę mej wiary - prawdy Chrystusowej. Oczywiście upadam, miewam lęki przed wrogiem, jednakże unikam bierności i tzw. umycia rąk. Nie zabiegam o względy ludzkie, by się przypodobać człowiekowi i cały czas staram się pokojowo walczyć ze złem. Paweł wraz ze swym synkiem odwiedza mnie bardzo rzadko i to na
krótko.
Nasze spotkania są bardzo chłodne. Nie jestem w stanie otworzyć drzwi
do swego domu Magdzie - nie mogę uznać tego związku za małżeństwo. Nie
potrafię jej wybaczyć strasznego bólu, który pożerał moje serce na
strzępy. Powiedziałam Pawłowi: „módl się do św. Józefa i oddaj Matce
Bożej tę trudną sytuację". Sakrament pokuty jest warunkiem mojego
przebaczenia. Po ludzku jest to bardzo trudne, ale Bóg wszystko może,
ja doświadczyłam tej łaski. 6 października 1997 r. Nie przypadkowo tego wieczoru obejrzałam u swojej siostry w TV
Niepokalanów program s. Emanueli z Medjugoria. Wysłuchałam wydarzenia o
Albercie. Wieczorem biegłam ulicą do domu, upadłam na kolana przed
Maryją. Powiedziałam: „ja też chcę być Albertem; Tobie oddaję cały mój
ból i cierpienie Matko, a ja będę się modlić, zwiększę ilość modlitw w
Twoich intencjach, tak jak sobie życzysz". Jeśli Paweł pojedna się w
sakramencie pokuty z Chrystusem, obiecuję, że wszędzie będę głosić o
tym nawróceniu. 8 października 1997 r. Zadzwoniła Zofia i wspomniała, że dobrze by było gdybym otworzyła drzwi swego domu Magdzie. Zofia opierała się na cytatach z Pisma Św. Powiedziałam jej, że 13 października pojadę do kościoła „Chrystusa Króla", odprawię nowennę do Miłosierdzia Bożego i poproszę Pana Jezusa o wskazówki w tej trudnej i bolesnej dla mnie sprawie. Zosia jeszcze wspomniała: „a w ogóle to masz taki wielki dar, więc sama spytaj Pana Jezusa, jak powinnaś dalej postępować". Powróciłam do mycia okna w pokoju. Zaczęłam płakać, moja dusza krzyczała: nie, nie, nie! Tyle lat cierpienia i teraz mam się poniżyć? Przecież będę wykpiona, niezrozumiana, i znów nowe cierpienie? Nie Panie Jezu, to jaki sens miałyby te lata cierpienia, które Ci oddałam za ich nawrócenie, za ich sakrament pokuty. Nie, Zosia się myli. Ona zupełnie mnie nie rozumie. Dlaczego teraz o tym mi powiedziała? Przecież zna powód mojej decyzji. Tak sobie rozmyślałam płacząc z rozdzierającą się moją umęczoną duszą... i nagle usłyszałam łagodny, ciepły pełen miłości głos Pana Jezusa: Myj okna, a Ja będę do ciebie mówił. Odpowiedziałam: „nie zapamiętam Twoich słów Panie Jezu". Zostawiłam otwarte okno, upadłam przed obliczem Pana Jezusa „Jezu, ufam Tobie!" w zakątku mojego mieszkania. Całe moje ciało szlochało, zdruzgotana prosiłam przytul mnie, przytul, taka samotna jestem, otul mnie swym płaszczem, obejmij mnie bym poczuła Twoją obecność. Odczułam ciepło, pokój, miłość, Pan Jezus zaczął do mnie mówić. Jezus: A teraz odpowiem ci na pytanie, które cię dręczy. Dziecko, twoje cztery lata cierpienia nie poszły na marne. Twoje cierpienie to podwalina budowli, na której oni zaczną budować nowe swoje życie. W tamtym czasie ty po prostu nie byłaś przygotowana na rozmowy z Pawłem i Magdą. Teraz już jesteś w stanie nieść Mnie do ludzi w duchu mojej miłości i pokoju. Ja ci dziecko odpowiem, kiedy nadejdzie czas i twoje ręce i nogi poprowadzę, by budowały dzieło miłości. W ten sposób zaczną spełniać się słowa prorocze „scalę twoją rodzinę", ale ty musisz w tym dziele cały czas pomagać. Maryja z Medjugoria prowadzi cię dziecko. Słuchaj Jej, bo bardzo dużo Jej zawdzięczasz. Pamiętaj, co Jej obiecałaś, nie zawiedź. A teraz cię pobłogosławię, idź myj dalej okno. Jezus. Anna: 17 października 1997 r. - Godz.: 15.00 - 18.00 Księża Pallotyni, Warszawa. Adoracja przed Najświętszym Sakramentem. Żaliłam się Panu Jezusowi, że przychodzę do Niego z pustką w sercu, chłodem, z oschłością. Z uczuciami, które doznaję od tych, których tak bardzo kocham - obojętnością. Pytałam: „Jak mam Cię Panie adorować z tymi przykrymi odczuciami w sercu. Mój ból tak bardzo mnie przygniata i oddala od Ciebie, przeszywa mnie całą. Nie czuję Twojej obecności. Jestem cała zanurzona w swoim cierpieniu, ja jedna i nic więcej. Sama siebie już znieść nie mogę. Jak mam Cię przyjąć do swego serca w tym stanie ducha. Jestem tak bardzo słaba". Jezus: Wróciłam wieczorem do domu. Mechanicznie wzięłam do ręki książkę: „Słowa z Nieba" - orędzia z Medjugoria. Mój wzrok padł na słowa Maryi: „Drogie dzieci! W swym życiu doświadczyliście światła i ciemności... Ja wzywam was do światłości, którą powinniście nieść wszystkim ludziom, którzy pozostają w ciemności. Codziennie do waszych domów przychodzą ludzie, którzy są w ciemności, dajcie im drogie dzieci światło!" Pomóż mi Matko, bo to jest bardzo trudne, w zamian otrzymuję obojętność. Choć bywa i tak, że doznaję wielkiej radości. Najgorzej boli obojętność i brak czasu tych, których bardzo kocham i za których tak bardzo zamęczam Pana Jezusa. To moje największe cierpienie do chwili obecnej i wiele, wiele łez wylanych. Moją samotność z Twoją Jezu Chryste łączę. Rozumiem, co znaczy stać u drzwi i prosić o miłość. To straszne! A ty doznajesz tej niewdzięczności w każdej sekundzie od ludzkości na całym globie ziemskim. Dziękuję, że zechciałeś dzielić się ze mną swoim bólem. „czym jest człowiek, że o nim pamiętasz"? i ciągle kochasz? i mimo wszystko kochasz! Maryjo, naucz mnie kochać Twoją miłością!!! 21 października 1997 r. Jezus: Nie pamiętam dokładnie, ale chyba powiedziałam to, iż niektórzy z nas mają dużo zła w sobie. Jezus: Weź Magdę, Wiktora, Pawła, Teresę, Andrzeja, Martę, siostrę Eulalię, Zofię i jej całą rodzinę. Niech ona również zaprosi swoich bliskich. Anna: Jezus: Ja Jezus bardzo cierpię z jego powodu, gdyż jego Sobie upodobałem, ba, ale łaski zostały zniszczone przez matkę, podobnie jak u ciebie dziecko. Pomóż mu, niech on odszuka miłość zagubioną w Medjugoriu, a może jego mama też? Pomyśl, nauczaj, zbliżaj ich do Maryi, wszystkich, którzy staną na drodze twojej, bo ich wszystkich kocham. Niech nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz. Tylko się śpiesz, bo czasu mało dziecko. A przy tym bądź pełna miłości. Niech uczą się od Ciebie, a ty od Maryi. Tylko dziecko, niech twojego zamiaru nie zgasi płomień szatański. Jedźcie wszyscy do Medjugoria. Tam zdrój łask na was będzie wylany. Zaufaj Matce Najświętszej. Weź ze sobą dużo modlitw i wspieraj ich wszystkich w podróży. Zobaczysz, jak Maryja ucieszy się i wynagrodzi obficie za wasz trud. Tylko nie zwlekaj, jak najszybciej, bo czasu macie dzieci mało, bardzo mało. Nie wszyscy zdążą, a szkoda, śpieszcie się, później zrozumiecie, że trzeba było Mnie was ponaglać. Dziecko, co powiesz siostrze Eulalii? Nie prosiłaś, nie pytałaś. Jeśli cię ktoś prosi o odpowiedź przeze Mnie to nie zwlekaj, tylko śpiesz. Ja nie lekceważę żadnego pytania. Czekam z gorącym sercem, by dzieci swoje pouczać. Powiesz siostrze Eulalii, że obraz, który został zawieszony w zakrystii nie jest może najwłaściwszym miejscem dla mojej Matki, ale skoro moja Matka czekała tyle lat na swój ołtarz to znaczy, że Jej pokora została uwieńczona obecnymi pracami w kościele, więc niech wszystkie dzieci Maryjne uczą się tej właściwej pokory w milczeniu na modlitwie. One przyniosą obfitsze łaski, niż waśnie i wieczne wojny. Uciszcie wasze serca, a zostaną napełnione pokojem Bożym. Więcej ufajcie Panu Bogu, niż sobie. Sami z siebie nic nie możecie uczynić, a bardziej zaszkodzić Kościołowi. Tę sprawę zostawiam w rękach księdza proboszcza. On jest moim pasterzem, jego słuchajcie i niech pokój i miłość zapanuje w waszych sercach. Nie wdawajcie się w waśnie w sprawach, które należą do Kościoła. Błogosławię cichym i pokornym. Każdy niech służy, jak potrafi, ale w miłości, a nie w dążeniu do swego celu. Dobro ogólne i miłość moje dzieci, są ważniejsze od każdego najmniejszego pomysłu. Kierujcie się zawsze miłością do drugiego człowieka, to pokonacie swoje własne, może niekiedy błędne poglądy we wszystkich dziedzinach życia. Błogosławię wam wszystkim, którzy wybierzecie się w tę piękną drogę do Maryi. Wasz Nauczyciel - Pawła, Andrzeja, Wandy, Marii, Eleny, Mirosława, Katarzyny i wszystkich, którzy jeszcze do Mnie wrócą. Wasz Nauczyciel. Nigdy nie organizowałam pielgrzymek, a w dodatku poza
granicami kraju.
Jak mam temu zadaniu podołać? Wiedziałam, że nie udam się do biur
pielgrzymkowych, bo są bardzo wysokie koszty. Nie miałam żadnych
informacji ani doświadczenia w tym kierunku. „Jezu, ufam Tobie!"
Postawił Jezus na mojej drodze wszystkie środki, które miały
zaprowadzić mnie i 47 osób do celu, wskazanego mi przez mojego
Nauczyciela. Tylko jeszcze brakowało mi tych 47 osób poza jedną mną. 22 października 1997 r. Spytałam Pana Jezusa o powód oschłości i przykrego zachowania Pawła wobec mnie. Jezus: Otóż, Paweł nie bardzo ufa sobie i tobie, a nie ufa już absolutnie Mnie - Jezusowi. Jest zalękniony, wystraszony i jego praca utwierdza w nim stałe lęki, dlatego chciałby w tobie znaleźć oparcie, ale nie znajduje. Nie rozumie twojego krzyża i cierpienia, które niesiesz. Chciałby cię widzieć zawsze uśmiechniętą, pewną siebie, jak w młodości, ale ty dziecko już tej pewności nie masz, bo ci ją zabrałem. Paweł boi się prawdy. Siła i potęga choć są fałszywe i słabe, w które to moce on wierzy, dodaje mu odwagi, bo sam jest bardzo słaby wewnętrznie, więc szuka pozorów siły zewnętrznej. Będzie szukał dotąd, aż potknie się i upadnie i gdy go nikt nie podniesie zacznie wyciągać rękę do Mnie. Zawsze tak wracają grzesznicy do Ojca. Ty dziecko, bądź bardziej ciepła dla niego, ale nie zwracaj uwagi na jego chimery. Kiedyś i on zacznie nieść krzyż, to sam zrozumie, że głos człowieka nie świadczy o jego złych intencjach. A czy on dziecko ciebie w ogóle rozumie? Zbyt wielka przepaść dzieli was. Zbyt wielka. Nie ma miłości. Jego „ego" nie pozwala mu żyć twoim życiem, a twoja duma nie pozwala przyznać się do porażek i tak to trwa koło zamknięte. Trzeba więcej miłości. Wiem i rozumiem twoje zniechęcenie, ale bądź cierpliwa. Krzyż zawsze wydaje się być ciężkim. Powiedz Pawłowi, że nie polepsza sytuacji ani u ciebie, ani u siebie w domu wulgarnymi wyrazami, to jest przykre dla uszu bliskich, których rzekomo kocha, a dziecko małe, jego syn, którego on karmi takimi wyrazami. Czy jego syn ma uszy zatkane watą? Kiedyś mu odpowie w tym samym słownictwie i będzie dziecko, cierpiał tak jak ty teraz. Tylko żeby on zechciał to zrozumieć! Wulgarność zawsze Mnie napawała wstrętem, bo człowiek stworzony jest na obraz i podobieństwo Boga. Pawle, nie karm rodziny swojej tymi nazwami, których Ja Bóg nie uznaję. Zacznij myśleć o swoim zachowaniu względem ludzi. Czy chciałbyś, by tobie czyniono to, co ty czynisz bliskim? Nawróć się i to szybko, bo koniec będzie dla ciebie przykry, a Ja ciebie kocham, stoję u twych drzwi i tak długo już czekam. Kiedy Mi je otworzysz? Nie cierp sam, oddaj mi to co cię boli, a Ja cię uzdrowię. Razem pójdziemy prostować ścieżki, ale otwórz mi drzwi, bo zmarzłem na dworze. Wyjrzyj czasami przez okno w ciemność. Ja tam czekam na ciebie, chcę się ogrzać. Zaproś Mnie do swego domu, będę z tobą wieczerzał. I słuchaj bardziej mego głosu niż tych, których uważasz za swych przyjaciół. Oni się przeważnie mylą. Mylne nauki ci podają i już sam się w tym wszystkim pogubiłeś. Czasami posłuchaj Anny, ona nie mówi ci prawdy, którą widzi, ale mówi sercem, a nikt bardziej nie kocha cię, jak ona. Choć i ona też często może się mylić. To ja zostawiłem ci Matkę moją. Ona bardzo cierpi z twojego powodu, bo tak bardzo za tobą prosi, a ty utrudniasz swoje nawrócenie, bo odrzucasz Jej łaski. Oboje na ciebie czekamy. Powiedz nam, co cię boli. Zacznij się modlić dużo, o wiele więcej niż do tej pory, a Ja cię przeprowadzę przez tę rzekę kłamstw do krainy prawdy. Czy otworzysz Mi drzwi, popatrz już jesień, a na dworze zimno? Otwórz Mi dziecko drzwi, a będziemy wieczerzać. Twój Jezus. Amen. Anno, ratuj Pawła, on potrzebuje twojej pomocy, modlitwy,
miłości.
Pomóż mu i ty. 25 października 1997 r.
Sobota Jezus: Anna: Pan Jezus prosił mnie o pomoc dla dziewięćdziesięcioletniej staruszki, którą kiedyś spotkałam na ulicy i przez rok odwiedzałam ją. Mieszkała w slumsach, bez żadnej opieki ze strony państwa. Czekała na mnie i na ten jeden w tygodniu gorący posiłek, który jej wiozłam. Mieszkała w odległej dzielnicy ode mnie. Szukałam domu opieki dla niej, ale wszędzie mi odmawiano. Był bardzo duży mróz, a ona nie miała ogrzewanego pokoju. Sama byłam pełna obaw, gdyż u tej staruszki posuwała się bardzo miażdżyca. Pan Jezus przyciągnął mnie do niej swoją miłością, choć trudno było mi przebywać w jej mieszkaniu ze względu na robactwo, nieprzyjemne zapachy i ten straszny slums, w którym mieszkają tzw. ludzie z poza marginesu. Jedyne ostatnie dobro, łaska, której nie zmarnowałam, to sakrament chorych i Komunia święta. Był bardzo duży mróz. Pobiegłam do mojej byłej parafii -
Chrystusa
Króla. Wspaniały młody kapłan ks. Bogusław Kowalski (znany z
warszawskich pieszych pielgrzymek) biegł z Panem Jezusem i ze mną do
tej staruszki. Spytałam czy ksiądz nie boi się tam iść, to jest dom
slums. Ksiądz Bogusław odpowiedział mi, że widział gorsze warunki. 31 października 1997 -
Piątek, godz. 15.00 Zupełna oschłość w duszy, znowu brak miłości do Pana Jezusa, zniechęcenie do Drogi Krzyżowej i do wszelkich modlitw, aż się przeraziłam tej zmiany wewnętrznej. Przy tym senność i słabość ciała. Jezus: Ćwiczyć trzeba więcej. Rób tak, jak zaczęłaś: na 24 godz. ofiaruj każde wyrzeczenie, które cię kosztuje - Maryi, tylko nie poprzestawaj na wzniosłości. W tym ćwiczeniu trzeba pracować powoli, ale aż do skutku, gdzie będziesz kochać i czynić wszystko w miłości, chociażby cię biczowano i raniono. W miłości dziecko, bo z tego będę sądził na sądzie ostatecznym. Ile miłości, tyle nagrody w niebie. Pojmujesz?... Właśnie widzisz dziecko, jak to jest, wielki żal, życie z dala od Boga, to czują grzesznicy już tu na ziemi, tylko nie łączą tego odczucia z moją miłością. Ty czujesz to teraz, bo Ja tak chcę. Ofiaruj to Ojcu memu za grzeszników, za ich powrót do Kościoła i módl się zawsze, nawet, jak przychodzą na ciebie doświadczenia w oschłości. Módl się za tych co źle czynią. Taka twoja droga na ziemi. Podkreśl to dziecko. Ja cię błogosławię. Trwaj w cierpliwości. Jezus. Przykrości nie opuszczają mnie. Prosiłam o pomoc, by Jezus
mnie zabrał
stąd, jak najszybciej. Pan mi odpowiedział: List do Rzymian, 12. 5 listopada 1997 r. Jezus: Dziecko otwórz serce, uczyń to szybko, nie zastanawiaj się, nie układaj słów, które masz przekazać tej kobiecie. Przywitaj ją z uśmiechem, uściśnij, pocałuj i otwórz swoje serce, a Ja sam będę działał, zostaw to Mnie, bo to moje dzieło. Moja wola. Kłamstwo tu nie może mieć miejsca. Ja jestem drogą, prawdą i życiem i kieruj się według tej zasady zawsze, a Ja wykończę to dzieło. Pamiętaj: prawda, ale w miłości. Pycha i twój ból nie mogą
przyćmić
tego spotkania. Ty masz być Mną, a Ja jestem miłością nieskończoną.
Trwajcie we Mnie, a resztę zostaw Mnie, o nic się nie lękaj. Módl się i
proś Maryję o łaskę miłości do tej kobiety. Maryja jest moją Matką, a
więc pełną miłości do wszystkich matek, Jej zawierz całe spotkanie, Jej
zawierz całe swoje życie. Kochaj Mnie i powiedz innym, że czekam na
każdy gest z ich strony. 7 listopada 1997 r. Pierwszy piątek miesiąca W drodze do kaplicy księży Pallotynów obawiałam się ponownej oschłości duszy, senności itp., że nie odprawię Drogi Krzyżowej gorącym, współczującym sercem Panu Jezusowi. Lecz Nauczyciel mój napełnił mnie swoim pokojem i miłością i już bez większych trudności mogłam zatopić się cała w miłości Chrystusa. W sercu swoim od kilku już dni czuję wielką radość i zdolność kochania wszystkich ludzi, których spotykam. Co za wspaniałe uczucie, gdyby tak trwało ono we mnie zawsze. Wieczorem prosiłam Pana Jezusa, żeby zechciał mi odpowiedzieć przez bł. s. Faustynę (Jej Dzienniczek), jak mam się zachować podczas mojego pierwszego spotkania z Magdą, bo w głowie mam zupełną pustkę. Ucałowałam dzienniczek w miejscu, w którym otworzyłam; nr 1354 „Kiedy się w czym waham, jak postąpić, pytam się zawsze miłości, ona najlepiej doradza". Następnie wzięłam Pismo Święte, prosiłam Pana Jezusa, by mnie
wzmocnił,
upewnił, abym dobrze rozeznała czy Jego wolą jest, bym weszła w pewne
środowisko dość trudne. Po ludzku obawiałam się, czy dam sobie radę.
Mój Nauczyciel odpowiedział mi: Dzieje Apostolskie 26, 17-18: „ Obronię
cię przed ludem i przed poganami, do których cię posyłam, abyś otworzył
im oczy i odwrócił od ciemności do światła, od władzy szatana do Boga.
Aby przez wiarę we Mnie otrzymali odpuszczenie grzechów i dziedzictwo
ze świętymi". 25 listopada 1997 r. Jezus: Ja Jezus nie godzę się, by ludzie, którzy żyją w celibacie oszukiwali swój lud, który im powierzyłem. Są kapłanami moimi z mojej woli namaszczeni świętymi olejami. Powiedz dziecko temu kapłanowi, do którego nogi twoje skieruję, żeby więcej nie obrażał Mnie i ludu, dla którego moją ofiarę sprawuje. Nikt nie jest godzien trzymać mego Ciała i Krwi w swych dłoniach, jedynie po uświęceniu, jakie Ja nadaję. Jeśli z tego tytułu nadużywana jest władza w parafii, w której prowadzę moje owieczki tzn., że wcześniej czy później Ja tych kapłanów zacznę karać. Oni wiedzą dziecko, co czynią źle, a czego nie wykonują w ogóle, bo sumienia ich są letnie, nie czują bicia serca Kościoła. Wielu wiernych traci całe morze łask, jeśli się nie opamiętają będę ich karał. Nie może być tak, by wierni jednego Kościoła byli podzieleni przez to, że wprowadza się własne zarządzenia przyjmowania mego Ciała w różnych pozycjach i miejscach nie określonych przez Kościół. Pisz dalej, nie bój się. Nie może być tak, żeby wierni w jednym Kościele przyjmowali Mnie w postawie klęczącej, w innym stojącej, a jeszcze gdzie indziej na rękę. Ja Jezus zawsze jestem Ten sam wczoraj, dziś, jutro. Kto dał takie przyzwolenie kapłanom? To rozbija właśnie Kościół, a nie wierni, którzy zaczynają sami się w obrzędach gubić i waśnie wśród nich powstają, a więc następuje rozłam w Kościele, osłabienie autorytetu Kościoła. To prowadzi do rozbicia jedności i utraty posłuchu pośród kapłaństwa (dop. red.: słowa Ojca św. z homilii wygłoszonej w kościele rzym. kat. p.w. Najśw. Imienia Maryi w Rzymie dnia l marca 1989 roku: „Nie odwołuję tego, co powiedział jeden z moich poprzedników: <dzieje się to na waszą odpowiedzialność. Drodzy biskupi zagranicznych biskupstw, modlę się za was, abyście na czas zrozumieli, że droga którą obraliście jest niewłaściwa>. W tym miejscu, moi umiłowani kapłani, umiłowani bracia i siostry, dozwolone jest przyjmowanie Komunii na język i w postawie klęczącej. Wszystko, co zostało wprowadzone i jest rozpowszechniane przez obcych jest niedozwolone"). Kapłani swoim życiem muszą dawać przykład wiernym, bo to rzutuje na całość Kościoła. Nie pozwolę, by moje owieczki spierały się stale w zagubieniu, w jakiej postawie mają przyjmować do serca swego Pana. Kościół zna wytyczne i zna Pismo Święte, przez które Ja przemawiam i pouczam. Czyż już tak daleko ręce i kolana przestały służyć Bogu, by bardziej ludziom się podobać i własnej wygodzie? Jestem Bogiem pełnym miłości i miłosierdzia, dla nędzy ludzkiej, ale cały czas jestem Bogiem swego ludu. Ile miłości w narodzie, poranionej, zagubionej, a do tego wygodnictwa? Te sprawy trzeba szybko zmienić. Ludu Mój, cóżem ci uczynił, że zapominasz o oddaniu Mi należytej czci, czy tak wiele wymagam? Ja nic od was dzieci nie żądam. Ja proszę odnówcie wasze serca, przyobleczcie je w miłość Chrystusową i niech znikną podziały w Kościele. Zaniesiesz dziecko moje słowa do kapłana, do którego Ja cię
zaprowadzę
i o nic się nie bój. Wręczysz mu tę kartkę, dalej Ja będę działał przez
mego pasterza. On pozna, że przez ciebie słowa Jezusa przyjmuje, o nic
ty się nie bój. Będziesz tylko narzędziem w ręku moim. Ta sprawa
dziecko nie dotyczy ludzi, a kapłanów, przez których sprawuję moją
Świętą Ofiarę i wymagam, by z czcią i miłością Mnie podawano wiernym.
Ja tobie i kapłanowi, który przyjmie to moje polecenie specjalnie
pobłogosławię. Jezus wczoraj, dziś i jutro zawsze Ten Sam. Ja kocham
was całym Sobą, bo życie za was oddałem. Amen. 3 grudnia 1997 r.
Adwent Po powrocie z Mszy św. otrzymałam zaraz wewnętrzne światło,
któremu
kapłanowi mam wręczyć „testament" Jezusa. Zaczęłam rozważać reżyserię
Chrystusa w stosunku do mnie, bo to ja miałam być przekaźnikiem,
narzędziem Pana. W tej parafii uczestniczyłam we Mszy świętej
kilkanaście lat temu, wówczas jeszcze jako niedzielna katoliczka. Jest
to miejscowość położona w odległym województwie od warszawskiego. Tę
parafię objęłam szczególną modlitwą do dnia dzisiejszego. 4 grudnia 1997 r. Jezus: Ja wykorzystuję talenty przez księdza proboszcza, jest on moim wysłannikiem, by pasł owieczki moje i troszczył się o mój dom. Same dzieci widzicie, że czyni to bardzo dobrze, choć głowa jego cierpi z powodu finansów, bo wszystko to kosztuje, wiec niech moje kochane dziecko Eulalia będzie roztropna, pomocna w parafii, ale nie krępuje księdza proboszcza swoimi uwagami. Wspieraj go raczej w formie pochwał i zachęcaj, bo jest to dobry człowiek i mimo, że do was dzieci uśmiecha się, jest bardzo, bardzo zmęczony. Lepiej niech droga memu Sercu Eulalia upiecze dobry, smaczny placek i zaniesie księdzu do parafii, to bardzo się ucieszy. Ja was wszystkich kocham, lecz moje dzieci niech czynią, co każdemu dane w dobrym wychowaniu i zawsze w duchu miłości, a Ja Chrystus Król z Serca wam będę błogosławił. Amen. Jezus. A czy ty dziecko o nic Mnie nie zapytasz? Anna: Jezus: 6 grudnia 1997 r. Pierwszy piątek miesiąca Po adoracji Pana Jezusa u Księży Pallotynów i Mszy świętej
pojechałam
do Pawła do miejsca jego pracy. Powiedział mi, że Magda wkrótce
zadzwoni do mnie i wybiera się na pierwszą rozmowę ze mną. Uklęknęłam w
radości i wielbiłam Pana, a Pan Jezus znów przemówił do mnie tym razem
przez wieczorne czytania: „jeden dzień u Pana jest, jak tysiąc lat, a
tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy -
bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka... Nie chce bowiem niektórych
zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia" (2p. 3, 8-9). 21 grudnia 1997 r. Spytałam Pana Jezusa, czy Zofia nie jest czasami atakowana przez szatana. Zauważyłam u niej wewnętrzny chaos i chęć atakowania mnie we wszystkim, co wydawało mi się, że czynię dla jej dobra. Jezus: Powiedz Zosi, że walka ze złem jest trudna i droga za Mną jest trudna i wymaga pracy i samozaparcia. W tym jej całodniowym krzątaniu za mało modlitwy sercem. Jej serce za bardzo skłania się do świata ludzi, za mało bije dla Mnie poprzez modlitwę. Mniej czasu niech poświęci na wieczną krzątaninę, z której trudno się wyplątać, bo za mało modlitwy - ta wzmacnia siły duchowe i fizyczne i wyprostuje jej drogę i da siły. Ja jej z serca błogosławię w nowych ćwiczeniach. Więcej modlitwy dla Jezusa Zosiu. Amen. Wieczorem Jezus: Jeśli to jest dla ciebie tak bardzo przykre, to zostań w swoim domu. Ja przyjdę do ciebie z Maryją na pewno. Zapal świeczkę i czekaj. My Oboje do ciebie przyjdziemy i napełnimy twoje serce w ten wieczór wielką radością. Nie martw się, Ja zabiorę ci ból z twego serca na tę noc, a ześlę ci pokój. Nie martw się, a serca lodowate będą również kiedyś samotne i pozostawię ich samych sobie. Ten ból ich też dotknie. Wiem dziecko, co znaczy oschłość duszy i egoizm od tych, co się kocha. Nie martw się. Zostaw ich Mnie. Ja napełnię ich goryczą w chwilach ich uniesień. Każdemu oddam to, na co zasłużył. Wszystkich samotnych do serca swego przytulę, bo są mi matką, ojcem i bratem. Ja o nich się troszczę, a nagrodą będę im sam w niebie. Jutro dziecko, kończysz lata. Maryja przygotowała ci łaskę, prezent dla ciebie. Tylko nie zmarnuj tego cennego podarunku, dobrze? Anna: Jezus: Błogosławię cię w imię Trójcy Przenajświętszej. Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty i namaszczam cię olejem pokoju i miłości, idź między ludzi. Spytałam kapłana, co oznacza olej pokoju. Potwierdził, że jest
taki
używany. 24 grudnia 1997 r. Zgodnie z obietnicą Pana Jezusa otrzymałam prezent od Najświętszej Panienki. W wigilię Bożego Narodzenia byłam bardzo radosna. Przygotowałam sobie skromny posiłek. W dzień poszłam na grób moich rodziców, by pomodlić się za nich i wszystkie dusze. Całe życie spędzałam każdy wigilijny wieczór z mamą i tatą, więc jakżeby bez nich - to niemożliwe. Było mi dobrze przy ich grobie, zostałam do zmierzchu. Modląc się czułam ich duchową obecność ze mną. I choć po ludzku ten wieczór spędziłam sama, to dusza moja została napełniona wielką radością. Śpiewałam kolędy, patrzyłam na wizerunek Matki Najświętszej, przywołałam moich bliskich, których Pan wezwał do Siebie. Czułam ich obecność w szczególny sposób. Po kolacji poszłam do kościółka, by pomodlić się w ciszy przed Pasterką. Jednakże w sercu była tęsknota za wszystkimi wigiliami, za tą
wielką
radością przy dużym okrągłym stole w domu moich rodziców z trzymetrową
pachnącą jodłą, śpiewem kolęd, gorącym kaflowym piecem, górą prezentów
pod choinką. Zawsze byliśmy wszyscy razem. Mama szczególnie dbała o
różnorodność i dobry smak potraw. 28 grudnia 1997 r. Spytałam, czy miłe będzie Panu Jezusowi moje spotkanie z ojcem Zdzisławem Pałubickim? Jezus: Anna: Jezus: Wyśmiana będziesz i przez tych, co serca nie biją dla Mnie, ale dla własnego egoizmu. Idź za Mną, zanieś Moje słowa kapłanom, których stawiam na twojej drodze. Ja chcę być Nauczycielem wszystkich. Małe cierpienia nie ominą i ciebie z mojego powodu, to dla ciebie dziecko wielki dar, który przyjmiesz z poszanowaniem, bo sam Bóg cierpi. Jest w każdy dzień wykpiony, wyśmiany i uniżony nawet przez tych, co najbardziej ukochał i wywyższył. Jeśli nie zrozumieją - nie martw się, to Ja Jezus będę troszczył się o swoje dzieło. Ty tylko oddaj te zeszyty kapłanowi, który chętnie się zajmie twoim kierownictwem duchowym. Czekaj, już niedługo sam otworzy swe serce przed tobą i poznasz, że to Ja Jezus do ciebie po raz wtóry przychodzę, by zbawić świat poprzez ludzi. Wasz udział musi być w moim zbawieniu. Maluczcy o gorących sercach, nieście orędzia dla tych, co czekają na głos Pana. Jam jest Prawda i tam gdzie Ja jestem ona nigdy się nie zachwieje, zawsze się ostoi. Idź do ojca Pałubickiego, on ci pomoże, utoruje drogę. Moje miłosierdzie dziecko ponad wszelką waszą nędzę wznosi się wysoko i będzie trwać na wieki. Już teraz będę błogosławił wszystkim duszom gorącym, które pomieści dom siostry Eulalii. Nie bójcie się moje dzieci poniżeń. Wszystko weźcie na siebie, a Ja was poniosę z tym ciężarem ponad was samych. Ulecicie niby ptaki z lekkością wiatru, powiewu wiosennego. Moje jarzmo słodkie, a ciężar lekki, bo Ja was niosę na swych ramionach. Odwagi, więcej odwagi moje ukochane dzieci. Mój Ojciec jest waszym Ojcem. Amen. Dziecko, dodałem ci odwagi, byś się nie bała, nie ukrywaj tych orędzi przed światem. One muszą być wydane w formie nauki, w postaci książki. Ta książka pokrzepi wiele serc szukających pomocy i Boga. Amen. Pochyl głowę, z serca będę ci błogosławił. Niech będzie uwielbiony Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty w tej, którą wybrałem. Amen. |