Anna - BOŻE WYCHOWANIE -
WSTĘP
Uznaj swym sercem,
że jak wychowuje człowiek swego syna,
tak twój Bóg, Jahwe, wychowuje ciebie.
(Pwt 8, 5)
Do decyzji o przygotowaniu zbioru rozmów z Panem „Wychowanie Boże do współpracy w dziele zbawiania świata” przyczyniła się moja znajoma pytając, kiedy ukaże się dalszy ciąg „Pozwólcie ogarnąć się Miłości”. Odpowiedziałam, że nigdy, bo to była całość przeznaczona dla wszystkich poszukujących Boga; reszta jest moimi prywatnymi rozmowami z Panem. Uprzednio (od 1967 r.) rozmawiałam z Matką, przyjaciółmi, ojcem duchownym i wieloma innymi osobami, o które mnie pytano lub ja pytałam chcąc im dopomóc zaraz po śmierci, o ile to będzie potrzebne. Nie myślałam o wydaniu tych rozmów, natomiast dzieliłam się nimi z najbliższymi: robiono odpisy i wiele osób chciało mieć te teksty, które je szczególnie zainteresowały.
Teraz zastanowiliśmy się i zapytaliśmy Pana o Jego życzenia. Pan nasz odpowiedział, że nigdy nie mówił na próżno, że to, co mnie pomaga,może dopomóc również innym osobom. Bóg bowiem chce objąć swoją opieką i pomocą każdego człowieka, który tego zapragnie. Dotyczy to również tych wcześniejszych rozmów ze „zmarłymi”, gdyż one są świadectwem Jego miłosierdzia i usuwają lęk przed śmiercią, sądem i surowością Boga. To było przyczyną przygotowania do druku zarówno tej książki, jak i zbioru rozmów z bliskimi przebywającymi z Panem pt. „Świadkowie Bożego miłosierdzia”.
W „rozmowach z Panem”, które trwają do dzisiaj, Chrystus Pan życzył sobie, żeby zachowany został porządek chronologiczny, gdyż jego wychowanie ma swoją planowość i metodę nauczania, które rozwijają się w czasie.
Początkowo były to nie tyle rozmowy, ile usłyszane słowa, najczęściej po Komunii; zapisywałam je nieregularnie (rozdz. I). Dopiero po latach (od 1982 r.) nabrały bardziej systematycznego charakteru. Przedstawione są tu zapisy rozmów do roku 1985, podzielone na rozdziały według lat (rozdz. II–V). W tym okresie powstała też książka „Pozwólcie ogarnąć się Miłości”, wydana w 1988 r.
W okresie późniejszym, po 1985 r., „rozmowy z Panem” prowadzone były coraz częściej w grupie kilku osób, m.in. ze względu na moje ograniczone przez chorobę możliwości pisania. Zmienił się trochę ich charakter. Poszerzyło się też grono osób uczestniczących w „rozmowach” od czasu do czasu. Można mówić o „wychowaniu Bożym” w stosunku do każdej z tych osób, niezależnie od jej wieku, wykształcenia i statusu społecznego. Każdy z nas jest i pozostanie na zawsze dzieckiem Bożym, ale dorastając w rozumieniu planów Bożych względem ludzkości staramy się wedle sił i możliwości współpracować z Panem dla pomocy światu. Te wspólne rozmowy zebrane są w następnym, drugim tomie „Wychowania Bożego”.
Zamieszczona w niniejszej książce część rozmów z Panem to żywy dowód nieskończonej cierpliwości naszego Zbawiciela, który nie zrażał się moją nieufnością, podejrzliwością, gwałtownością i mnóstwem innych wad i niestrudzenie zabiegał o moje zaufanie. Chwilami zachowywałam się jak dzikie zwierzątko broniące się przed „oswojeniem”. Przy tym przekonana byłam, że Pan wreszcie będzie „miał mnie dosyć”. Nie wierzyłam w stałość miłości Boga i długo jeszcze numerowałam rozmowy, jak gdyby każda z nich miała być ostatnią.
Ale Pan był niezmienny i w końcu musiałam uwierzyć, że jestem kochana bezgranicznie, pomimo wszystko i na wieczność. Zaczęłam rozumieć, że Bóg nie może kochać mało, czasami i jednego człowieka bardziej, drugiego zaś mniej. Teraz wiem, że Bóg jest nieskończonością miłości, że jest naszym rzeczywistym Ojcem i pragnie nas chronić, osłaniać i prowadzić ku sobie – z wielkodusznością tak ogromną, jak niezmierna jest Jego pokora, gdy zabiega o zaufanie drobiny człowieczej.
Jeżeli jednak Pan nasz zdobędzie wreszcie zaufanie człowieka, człowiek „zagnieżdża się” w Jego miłości i wtedy świat traci nad nim swoją władzę. Żadne okoliczności, opinie ludzkie, nieszczęścia czy presje nie oddzielą już dziecka Bożego od jego Ojca. Człowiek, który wie, że jest kochany taki, jakim jest dzisiaj: słaby, chwiejny, pełen przywar, na pewno nie „święty”, nie da się już oddzielić od Miłości. I to jest pierwsze zwycięstwo Pana. Takie „dziecko Boże raczkujące ku wieczności”, jak niedawno Przyjaciel nasz określił człowieka, pozwoli się prowadzić Jego drogami i będzie się starać wedle sił, aby dopomóc swoim braciom w poznaniu i zaprzyjaźnieniu się z Miłującym. Taki cel ma wydanie „Wychowania Bożego”.
Drogi Boga nie są naszymi drogami. Bóg – Miłość darząca – wrażliwy jest na głód człowieka. Im bardziej człowiek potrzebuje prawdziwej miłości i przyjaźni, im bardziej jest opuszczony i samotny, tym pośpieszniej przybywa Pan, aby swoją obecnością nasycić smutną pustkę ducha człowieczego.
Wtedy Bóg pragnie stać się wszystkim dla swojego tęskniącego dziecka. Nie przyciągnie Go obfitość darów ani samowystarczalność i zadowolenie człowieka, lecz brak, potrzeba, niedostatek. A kiedy biedne stworzenie, mało jeszcze rozumiejące, nie odrzuci Pana swego, Ów nie odstąpi, dopóki słabego człowieka nie przemieni w swojego przyjaciela.
Bóg nie działa połowicznie. On pragnie uszczęśliwiać ponad miarę pragnień i wyobrażeń człowieka. Dlatego cierpliwy jest i niczym się nie zraża.
Poznawanie metod wychowawczych Pana oszałamia człowieka, budzi w nim zachwyt, uwielbienie i cześć dla Boga. Początkowo mówi: „Odejdź ode mnie, Panie, bom jest człowiek grzeszny”, ale Bóg tym mocniej stoi przy nim. Potem człowiek zaczyna rozumieć, że Bóg nie jest jak człowiek: zmienny, niestały, obraźliwy i gniewny. Bóg jest samą delikatnością, wyrozumiałością, miłością ojca i matki zarazem. Bóg kocha i tą wytrwałą miłością zdobywa sobie miłość człowieka już na wieczność.
Bóg zawsze wychodzi pierwszy do człowieka: pochyla się nad swoim dzieckiem jak matka nad niemowlęciem. Człowiek ogarnięty miłością Boga wzrasta w niej i powoli dorasta do tego, by ją dostrzec i na nią odpowiedzieć. Odpowiedź człowieka nie jest nigdy „wymuszona” przez Boga, jest jego własnym wyborem, nie tylko wolnym, ale i radosnym.
Bóg sam mu mówi o swoich planach i ukazuje swoją troskę o ludzi i o cale narody. Dla człowieka powoli staje się ważne nie to, czego on sam pragnie, ale to, czego pragnie jego Przyjaciel – bo zamiary Boga są zawsze większe, wspanialsze, przynoszące ludziom dobro. Rozumiejąc to człowiek przestawia się z tego, co jest przyjemne, na to, co jest prawdziwe, słuszne i dobre.
Wtedy Bóg ukazuje mu jego miejsce w swoich planach. Miejsce z dawna przygotowane. Bo Bóg zawsze spodziewa się, że jego dziecko Go nie zawiedzie. I mówi, że potrzebuje człowieka, i to samego człowieka bardziej niż jego dokonań. Prawdziwym zamiarem Boga jest uszczęśliwienie istoty ludzkiej na wieczność. Dlatego szanując godność swojego dziecka proponuje mu współpracę. I odtąd Bóg i człowiek, zjednoczeni w przyjaźni, idą już razem przez świat, służąc mu.
Anna