List nr 43 - Co sądzisz o nagrodzie Templetona dla księdza Michała Hellera?

Spodziewałem się tego pytania, dlatego przejrzałem pobieżnie co w sieci znajdę jego pióra, ale to co znalazłem mówi, że nic się nie zmieniło. Jak dobrze wiesz Hellerem interesowałem się już dawniej. Kiedy wiele lat temu pierwszy raz kupiłem jego książkę, prawie ją połknąłem i... prawie ją zrozumiałem. Szukałem wówczas nowych pomysłów matematycznych i ksiądz-astrofizyk wydał mi się czymś prawie niewyobrażalnym, czymś jak egipski kapłan, czyli uosobieniem mądrości. Ale książka mnie rozczarowała - z tego co pamiętam była błyskotliwa lecz standardowa, nieoryginalna, godna dydaktyka lecz nie naukowca. Po pewnym czasie kupiłem drugą, to był już ciężki zawód, a po trzeciej byłem tak wściekły, że wyrzuciłem wszystkie trzy. Po latach kupiłem jeszcze jedną, już na zimno i tą, Początek jest wszędzie, mam do dzisiaj.

Jestem Hellerem głęboko rozczarowany, potrójnie rozczarowany. Po pierwsze rozczarował mnie jako naukowiec. Zacząć trzeba od jego wybitnego talentu matematycznego, jego swobody wyrażania tego co ma na myśli, i to nie tylko w zakresie słownego opisu zjawisk, ale i doboru narzędzi jakimi operuje. Jego erudycja idzie w parze talentem matematycznym, a łatwość pisania pozwala to wszystko efektownie sprzedać. I tu go mam. On jest jak tygrys, który tak jest zafascynowany swymi pazurami i kłami, że zapomina używać głowy. Heller ma wielką fantazję naukową, ale brak mu wyobraźni - nie jest systemowcem. Zastanawiałem się nieraz, czy jego brak wyobraźni jest efektem nadmiaru talentów analitycznych czy też błędu zawinionego, i dzisiaj jestem już pewien, że Heller po prostu zgrzeszył pychą. Mówi, że bardzo się denerwuje, gdy widzi w księgarni swoje książki o astronomii obok astrologicznych fantazji. Tak może wyrazić się tylko ambitny naukowiec, a nie człowiek pokorny. Oprócz talentów matematycznych Heller ma doskonałe przygotowanie teologiczno-filozoficzne, o niebo lepsze od niejednego filozofa. W jego pismach czuje się, że na własny rachunek odkrył w astrofizyce to, co w językoznawstwie odkrył Whorf, mianowicie, że myślimy słowami. Jego aparat matematyczno-pojęciowy jest dostosowany do tego co chce wyrazić, co więcej, analizując struktury matematyczne cudzych prac potrafi wykazać, z jakich ukrytych założeń nie zdaje sobie sprawy autor, bo gdyby zdawał, to użyłby innego formalizmu. Ale równocześnie krytykując ideę światów równoległych (artykuł w Concepts of Physics) oparł się nie na analizie aparatu matematyczno-pojęciowego tylko na braku empirycznej kontroli - i to właśnie wtedy, gdy sam pomysł światów równoległych wziął się z próby wyjaśnienia eksperymentów! W udzielonym niedawno wywiadzie zwierzył się, że miał okres gdy trudno było mu przeskakiwać z roli księdza w rolę naukowca i na odwrót, dzisiaj już się przyzwyczaił. Otóż sądzę, że nie. Heller stał się naukowcem-konformistą a rolę kapłana traktuje jako drugorzędną. Heller dał się uwieść.

Jesteś zaskoczony tymi słowami bo niby co złego w tym, że jakiś kapłan jest dobrym naukowcem? Ano, dużo złego. Kiedyś rozmawialiśmy o talentach jakie każdy z nas otrzymał od Boga. Heller jest klasycznym wręcz przypadkiem człowieka, który mówi: Panie Boże, dałeś mi te talenty więc teraz już pozwól, że sam będę nimi obracał, a Ty kiedyś ocenisz ile Ci przysporzyłem profitu. Niestety Pan Bóg równocześnie nauczył nas modlitwy: ...i nie wódź nas na pokuszenie... A nasz największy talent jest największą pokusą jaka może być nam "podłożona". Bóg chce, byśmy jak Albert Chmielowski pytali Go czy mamy ten talent używać, czy iść tam gdzie On nas skieruje. O wiele więcej dobrego zrobiłby Heller-ksiądz, który jest fizykiem. Problemem dzisiejszego świata jest niewyobrażalny brak Prawdy. Kto nam powie prawdę o Wszechświecie, jeśli nie ma ani jednego kapłana równocześnie: odważnego i dobrze poinformowanego (wykształconego)? Kto nam powie, że Model Standardowy i Teoria Względności są fałszywe, i że lansowane są właśnie dlatego! Kto nam powie o ukrywaniu wiedzy o innych cywilizacjach i o wolnej, dostępnej dla każdego energii? Kto nam powie, że Watykan wie o tym, że żyjemy w końcu czasów, i że ma specjalne dwa obserwatoria śledzące nadejście Niszczyciela (poczytaj astrofizyka Jamesa McCanney'a)? Oczywiście nie mówię tu o obserwatorium Watykańskim, które prowadzi głównie obserwacje związane z czasem. Heller mógłby to zrobić wykorzystując swoją wenę. W wywiadzie o rehabilitacji Galileusza, którą zainicjował JP2, opowiedział o manipulacjach Watykanu, które właściwie można nazwać zakneblowaniem ust Papieżowi. My domyślamy się tego, a tu Heller niedwuznacznie potwierdza te doniesienia. I taki Heller, "demaskator" mógłby zrobić wielką dobrą robotę, ale to przysporzyłoby mu wrogów, a nie splendoru. Heller wybrał drogę sławy zapominając, że wielkość mieści się w ofierze a nie w zaszczytach. Wielkość dla Boga to nie wielkość dla świata. I z tym wiąże się mój drugi zawód związany z Hellerem-kapłanem.

Trzeci to błąd przyjęcia nagrody Templetona. Kiedy zacząłem przeglądać w sieci materiały na temat pochodzenia tej nagrody zdumiałem się, co za ludzie są z nią związani. To kwiat masonerii. Zdumiało mnie również kogo wybierają jako laureatów: ludzi, którzy nobilitują. Na pierwszym miejscu wielka święta i wielka naiwna, Matka Teresa z Kalkuty. Co ciekawe, otrzymała również nagrodę (pokojową) Nobla. Dla mnie to są pieniądze pochodzące z handlu śmiercią - nie sądzisz chyba, że Nobel dorobił się ich na produkcji dynamitu dla kopalń? A ostatnio głośno o innym pokojowo-noblowskim laureacie, Gorbaczowie; odkryto, że widnieje jego podpis na poleceniu jakie w listopadzie 1979 r. wydali członkowie sekretariatu KC KPZR swoim podwładnym z KGB, dotyczącym "zlikwidowania problemu JP2". Nie wiem co ludzie pomyślą o komisji przyznającej nagrody, ale przecież pecunia non olet...

Chwała tego świata przemija, ale w krytycznych momentach ludzie kierują uwagę ku autorytetom i od nich oczekują podpowiedzi jaką podjąć decyzję. Złoto Templetona jest gorsze od złota Nobla bo to pieniądze masonerii, jednak jego etykietka "nauka i religia podają sobie ręce" dodaje splendoru laureatowi czyniąc go nieskazitelnym. A ksiądz Michał Heller nobilitując masońską nagrodę i dodając jej splendoru, bardzo mnie zawiódł jako katolik.