Anna – BOŻE WYCHOWANIE –

 

XI

ROK 1991

 

Szukanie współpracowników

3 I 1991 r.

Modlimy się we czworo (Anna, Grażyna, Grzegorz, Szczepan). Po wyrażeniu przez nas prośby o „wyciągnięcie z tłumu” ludzi wartościowych, żeby się (wreszcie) ujawnili, Pan odpowiada:

– Już to robię. Wy zaś pomagajcie jedni drugim, wciągajcie do współpracy odpowiednich ludzi, których znacie.

Anna:

– Dawno już uważałam, że Polsce potrzebni są „święci” fachowcy.

Grzegorz ma wyjechać za granicę na ponad pół roku i pyta w związku z tym:

– Czy chciałbyś, Panie, zwrócić mi na coś uwagę przed moim wyjazdem?

Pan:

– Czegóż to, synu, spodziewasz się po Mnie?

Grzegorz:

– Nie wiem, co teraz, przed wyjazdem, jest szczególnie pilne? Potrzebuję światła do odczytywania „okazji”, które stwarzasz.

Pan:

– Powiedziałeś. Otrzymasz pomoc na dany moment.

W domu będziesz jeszcze tylko kilka dni i Ja nie będę Cię przynaglał. Zrobisz to, co możesz bez zbytniego wysiłku. Dokończ to, co masz w domu (chodzi o uporządkowanie tekstów). Z materiałów, które masz, wybierz te, które sam uważasz za przydatne ci. Nie ilością tekstów nawraca się ludzi. Pomóc im w otwieraniu się mogę tylko Ja – i nigdy tego nie zaniedbuję. (...) Ja jestem gotów dawać każdemu z was jak najwięcej szans wejścia we współpracę ze Mną, ale reszta zależy od waszego „fiat”.

Anna:

– Pan mówi „fiat”, a nie „chcę”, bo „fiat” oznacza, że Maryja zgadza się na wolę Bożą.

Pan:

– To była najpiękniejsza odpowiedź człowieka. Zauważ, jak pełna gotowości jest odpowiedź Maryi, kiedy mówi: „Oto Ja, służebnica Pańska...”.

Anna:

– Jest w niej uznanie swojej pozycji wobec Stwórcy, gotowość pełnienia Jego woli, a nie postawa niewolnicza.

Po chwili Pan mówi:

– Dzieci, a może Ja mógłbym wam teraz coś powiedzieć...

Jesteście wspólnotą, bo Ja chciałem was tu mieć. Mówiłem ostatnio Annie, że TERAZ dla waszego narodu jest czasem ofiary, postu i pokuty. Wiecie, że pokuta jest to odwrócenie się od zła, odmiana sposobu swojego życia. Dlatego proszę was, abyście wszystko, cokolwiek robicie, oddawali w tym duchu Mnie.

Anna:

– Także np. trud pracy, nie tylko cierpienie. Ma to być ofiarowane w intencji Polski, może być w intencji bardziej konkretnej, np. za młodzież.

Pan:

– Ty, Grzegorzu, również możesz w tym uczestniczyć. Każdy z was ma Mi mnóstwo do ofiarowania, tylko na ogół nie myśli o tym. Proponuję więc wam, abyście na początku każdego dnia ofiarowywali Mi w tej intencji wszystko, co was w danym dniu spotka. Mówię tu o „negatywach”. A wtedy Ja zbiorę od was plony tego dnia. Godzicie się na tę propozycję?

– Tak.

Pan:

– Tak. Trzeba wyrabiać w sobie odpowiedzialność za dane słowo, za przyrzeczenie. Jeśli znacie ludzi, którzy podzielają moje poglądy, szerzcie je wśród nich – nie wykluczając młodzieży.

Zaczynamy rozmawiać o wojnie, o zagrożeniach...

– Moje dzieci, ciągle niepokoicie się. Brak wam poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. A Ja wam mówię: „Nie lękajcie się”, bo Ja jestem z wami i nie dopuszczę, aby stała się wam krzywda (poważna krzywda). Dlatego proszę, abyście zawierzając Mi spokojnie pracowali, każdy wedle swoich zainteresowań i możliwości (także fizycznych). Nie poddawajcie się nerwowości i napięciu w swoich środowiskach, bo świadectwem waszego zawierzenia Mi jest wasz spokój, pogoda ducha i systematyczne i wytrwałe realizowanie swoich zadań. Ja z wami będę.

Proszę was, bądźcie świadkami moimi. Niech wasza postawa duchowa wyróżnia was wśród ludzi skłonnych do narzekań, pesymizmu i jątrzenia. Mówiłem wam kiedyś, że ziarno musi długo leżeć w ziemi, zanim zakiełkuje. Czyż widzieliście rolnika, który by zaraz po zabronowaniu roli płakał i lamentował, że nic mu nie wyrośnie, że ziarno zginęło, „bo go nie widać”? Jeżeli wy siejecie zdrowe ziarno, a Ja jestem panem pogody, jak mogłyby (z takiej współpracy) nie wyrosnąć nowe i obfite kłosy? Nie bądźcie niecierpliwi, bo dookoła was trudzą się i inni, a nad krajem waszym czuwa wasza Matka i Królowa.

Anna:

– Panie, Ty wiesz, o co nam chodzi. My się nie możemy doczekać pomocy i współpracy.

Pan:

– A czy to przypadkiem nie jest cierpienie...?

– Pan mówi to z uśmiechem, sugerując, że w takiej sytuacji mam co ofiarować – w duchu zadośćuczynienia – tłumaczy Anna.

Wdajemy się w dyskusję, i gdy to po chwili zauważamy, przepraszamy Pana.

– Ja się nie „gniewam”, kiedy się przede Mną wykłada swoje plany, bo jak sądzę, życzycie sobie mojej pomocy, skoro to przy Mnie mówicie, czyż nie jest tak?

Anna:

– Widzisz, Panie, że jesteśmy bezradni. Czyli... tylko Ty.

Pan:

– Chciałbym, żebyście w przyszłości zawsze Mi mówili o swoich troskach, przy czym, Szczepanie, możesz się do Mnie zwracać w każdej chwili, nie tylko tutaj. I pragnę, żebyś rzeczywiście liczył na Mnie. Powiedziałem przecież, że chcę cię odciążyć.

Teraz, dzieci, uklęknijcie. Przyjmijcie moje błogosławieństwo. Niech ono spocznie na was, doda wam siły, energii, nadziei. Kocham was, dzieci. Polegajcie na Mnie. Uczcie się tego zawczasu, bo już nadchodzi pora, w której pozostanę wam tylko Ja jako ostatnia Nadzieja, jedyny Obrońca, jedyna „deska ratunku”. Wtedy, chciałbym, abyście byli już mocno o Mnie oparci, tak aby stawać się przykładem dla innych i nie ulec ogólnej panice i poczuciu zguby (przeświadczeniu, że zguba jest pewna). A przecież w waszym życiu, Grażyno i Szczepanie, w tym roku wypełniły się moje obietnice. Czyż nie macie podstaw, ażeby Mi zawierzyć w przyszłości...? Staję przed wami jak w waszej rzeźbie i znowu powtarzam: „Sursum corda”. (Anna widzi posąg Chrystusa sprzed kościoła Św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu – taki, jaki był po Powstaniu Warszawskim, leżący na gruzach i wskazujący ręką w niebo... Pod posągiem jest napis „Sursum Corda”). Trwajcie ze Mną, dzieci, w jedności i ufności, a Ja Ojcem waszym będę. Niech błogosławieństwo Boga Najwyższego spocznie na was i pozostanie na zawsze +


Zabiegam o waszą przyjaźń i zawierzenie

5 I 1991 r. Anna, Grażyna, Grzegorz

Rozpoczynając spotkanie Anna mówi:

– Zauważyłam, że prowadzisz nas, Panie, nie przez informacje i wskazówki, ale przez pogłębianie zawierzenia Tobie. I widzę w nas owoce tego.

Pan:

– Bo widzicie, dzieci, że zawierzyć naprawdę można dopiero wtedy i temu, kogo się uważa za przyjaciela. Dlatego tak wytrwale zabiegam o waszą przyjaźń. Z drugiej stony, czy moglibyście uważać za przyjaciela tego, komu nie dowierzacie...? Dlatego objawiam wam Siebie, jakim jestem.

– Chrystus Pan chce nam objawić swoją Bosko-ludzką naturę – tłumaczy Anna i zwraca się do Pana:

– Chyba Ci się, Panie, udało. I chcemy Ci powiedzieć, że od Ciebie nie mielibyśmy już do kogo pójść. Nie ma przecież nikogo bardziej wspaniałego, zachwycającego...

Pan:

– A wiecie, dlaczego tak Mnie pojmujecie? Bo Ja was stworzyłem i wy wszystkimi waszymi władzami pragniecie nade wszystko powrotu do Mnie. Dlatego tak bardzo was boli i rani wszystko, co się Mnie sprzeciwia (złość, grubiaństwo, chamstwo ... itd.). Im bliżej Mnie jest ktoś z was, tym silniej odczuwa brak prawidłowości w świecie (w samym sobie, w ludziach, w świecie...) – i tym goręcej pragnie te nieprawidłowości naprawiać. Każdy z was wedle swoich zainteresowań, uzdolnień i możliwości. Czy to wydaje się wam proste...?

– Tak, wydaje się bardzo proste – odpowiadamy.

– Wobec tego chciałbym wam coś zaproponować. Zastosujcie ten program do innych ludzi. Nie musicie mówić im od razu o Mnie. Mówcie o wyborze wolą i sercem tego, co uznajecie za najpotrzebniejsze w waszym życiu społecznym i w czym potraficie dokonać ulepszeń. Nie dla waszej wygody, lecz dla umożliwienia innym głębszego rozwoju – przede wszystkim duchowego – i szerszego zrozumienia wielorakich potrzeb innych ludzi (aby móc je lepiej zaspokajać). To wam proponuję ze względu na tak różne postawy osób, z którymi się spotykacie.

Mówię to tobie, Grzegorzu, bo w Anglii trudno ci będzie spotkać ludzi głęboko wierzących, ale możesz mówić o potrzebach człowieka wynikających z podobieństwa do Mnie. Kilka ci wymienię:

potrzeba ulepszania stosunków międzyludzkich, praw, obyczajów... aż do spraw pozornie tak prozaicznych, jak ulepszanie i usprawnianie sprzętów i narzędzi, których używacie;

potrzeba uszlachetniania, poczynając od gatunków roślin oraz zwierząt, swojego otoczenia (urbanistyka, architektura, parki, ogrody...), aż do kształtowania charakterów ludzkich (m.in. wychowanie), a przede wszystkim was samych;

potrzeba upiększania otoczenia, w którym żyjecie (poprzez sztukę, ale także przez codzienną estetykę, zwyczajne czynności, jak dbałość o dobieranie odpowiedniego ubioru, uczesania ... aż do mody);potrzeba upiększania waszych umysłów (przez dobrą literaturą, poezję, teatr, a także muzykę, koncerty, muzea, wycieczki i podróże), rozwoju wrażliwości odczuwania piękna, rozwoju mądrości (umiłowania prawdy) i piękna charakterów.

Przemyśl sobie, ile jeszcze znajdziesz potrzeb wynikających z podobieństwa do Mnie.

Zastanawiamy się krótko nad dalszymi, wymieniając potrzebę, bycia pożytecznym. Pan wskazuje na błogosławieństwa z „Kazania na górze” (potrzeba bycia miłosiernym, współczującym i wiele innych).

A wasza potrzeba bycia kochanymi czyż nie płynie z głębokiego przekonania, że istnieje Miłość absolutna, która pragnie ogarnąć was (nie „pochłonąć”, ale osłonić od niebezpieczeństw, przygarnąć) i nasycić sobą. Daję to wam, zwłaszcza tobie, Grzegorzu, do przemyślenia i rozbudowania. Możesz też opracować sobie ten temat. Także i ty, Grażyno, ale oddzielnie.

– Dziękujemy Ci, Panie.

– Jeżeli byś opracował artykuł na ten temat... – Anna zwraca się do Grzegorza

– ...nie musisz wyliczać w tej samej kolejności... – dodaje z uśmiechem Pan.

Anna:

– ...może wydrukowano by taki tekst np. w londyńskiej Gazecie Niedzielnej...?

Zaczynamy rozmawiać o dostrzeganych zagrożeniach. Pan uspokaja nas:

– Moje dzieci, jeszcze raz pragnę was zapewnić, że na terenie waszego kraju Matka moja nie dopuści do wojny wewnętrznej, rozruchów (na większą skalę) czy przewrotu, czego ty się, Anno, ostatnio obawiasz (chodzi o przewrót, który mógłby nastąpić w ślad za ewentualnym przewrotem w ZSRR) – chyba że nastąpi w was wybuch wzajemnej nienawiści.

Anna:

– Jestem przekonana, że Kościół do tego nie dopuści. A właściwie przecież Kościół to my...

Pan:

– Pytasz Mnie w myśli, Anno, czy taki przewrót będzie w Rosji? W Rosji będzie wiele przewrotów, a nie jeden jednoczesny. Litwa nadal jest zagrożona... Moje dzieci, zbliża się okres zamętu, zamieszek wciąż narastających i narodowych powstań w coraz to innych republikach. (...) Wcześniej nastąpi wojna na Bliskim Wschodzie, której Ja powstrzymywał nie będę, ponieważ tam w imię Allacha wzywa się szatana (ze zrozumienia: nie chodzi o samo wzywanie Allacha, ponieważ Pan traktuje imię Allacha jako imię Boga, jakby drugie swoje imię; tu natomiast chodzi o w złym celu wzywanie imienia Allacha – do zbrodni – będące nadużyciem, podobnie jak nadużyciem, a właściwie świętokradztwem było np. głoszone przez Niemców hasło: „Gott mit uns”). Szatan zaś niezawodnie nienawiść podsyci. Kiedyś mówiono wam, że Afryka stanie w ogniu. Zobaczcie, jak płomień się rozszerza. Wieści ze świata będą coraz gorsze.

Nie dozwólcie, aby w was zapanował strach paraliżujący wolę działania, podważający sens wszelkich działań społecznych. Lecz Ja, a właściwie My: Maryja i Ja, znamy was i wiemy, że mobilizują was właśnie przeciwności, a jednoczy was ku obronie wspólne zagrożenie. Dlatego spodziewam się po was w tym czasie większej mobilizacji duchowej, większego zrozumienia hierarchii wartości i powszechnego poczucia odpowiedzialności za wspólne dobro, największe jakie macie – wolność i niepodległość waszego kraju. Na tym się skupcie, dzieci, a szybko wyłonią się jednostki wybitne, które dadzą się poznać w efektywnym i bezinteresownym działaniu. Na nich w przyszłości się oprzecie. (...)

Niczego nie przewidujcie, działajcie w teraźniejszości, robiąc jak najlepiej to, co możecie. I bądźcie spokojni, Ja nie dozwolę wam przeoczyć czasu przemian, a niebo moje będzie z wami.

W odpowiedzi na myśli Anny, że niczego podobnego nie było w historii Kościoła, Pan mówi coś, co w przybliżeniu może być oddane za pomocą słów: „Nie było tego jeszcze, ale nie było też takiego natężenia zła jak u was (na ziemi) w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Ja w każdym czasie daję mojemu Kościołowi coś nowego. Lecz moje sprawy odbywają się zwyczajnie (bez sensacji)”.

Pragnę, abyś ty, Anno, przestała się martwić przyszłością. Dzieci, tulę was do serca, błogosławię, i pamiętajcie, że jestem z wami. Teraz uklęknijcie.

Nakładam na was ręce. Daję wam specjalne moje błogosławieństwo. Czynię was świadkami, czyli apostołami moimi, przyjaciółmi i współpracownikami w naszym wspólnym dziele uświęcenia waszej ojczyzny – mojej przyszłej stolicy (ze zrozumienia: pierwszego kraju w którym rozpocznie się nowy sposób życia społecznego w oparciu o prawa Boże i we współpracy z Panem). Daję wam moją moc i pomoc całego mojego królestwa. Błogosławię was troje, dzieci. Nie lękajcie się, bo moje dary zawsze mnożą się i rozrastają w ludziach, którzy je przyjmą (czyli będą się poszerzały o ludzi zdolnych do współpracy z Panem i ufających Mu).

Błogosławię was mocą Boga w Trójcy Jedynego, Wszechmocnego i Najwyższego +


Pomagajcie sobie wzajemnie

15 I 1991 r. Anna

Przed spotkaniem w domu Grażyny i Grzegorza pytam Pana, czy chce nam dzisiaj powiedzieć coś ważnego. Pan odpowiada:

– Widzisz, Anno, wszystko to, co wam mówię, jest ważne. Dzisiaj pragnę dać wam kilka wskazówek i rad. Chciałbym też, abyście sobie wzajemnie pomagali w tym, w czym możecie. Dlatego dobrze, gdy swoje troski powierzacie Mnie wobec swoich bliskich, tak jak to zrobił Szczepan, a czego Ja oczekiwałem.

Przed kilkoma dniami po zakończeniu modlitwy i błogosławieństwie Szczepan otworzył się przed nami i opowiedział o swoich dużych kłopotach i zmartwieniach. Wówczas okazało się, że każdy z nas może mu dopomóc, a przynajmniej prosić Pana. Tu Pan dodaje:

– Przecież to wy jesteście moimi rękoma.

– Tak, ale nie możemy pomóc na przykład w najważniejszej sprawie – znalezienia dwóch fachowców do współpracy z nim.

– Niekoniecznie, córko, wymagam tego od ciebie, ale ty proś, a znajdą się tacy.


Czy rzeczywiście pragniecie pomagać tym ludziom – nieszczęśliwym i obolałym?

17 I 1991 r. Anna, Grażyna, Bogdan, Wojtek

Anna:

– Panie, mówiłeś, że powiesz Bogdanowi i Wojtkowi, co powinni czynić dla więźniów, których odwiedzają.

Pan:

– Przede wszystkim chciałbym was zapytać, czy rzeczywiście pragniecie pomagać tym ludziom, nieszczęśliwym i obolałym.

Bogdan:

– Chcemy, tylko nie wiemy jak.

Pan:

– Dla Mnie najważniejsze jest, czy traktujecie tych ludzi poważnie, czy jako chwilowy kaprys.

Bogdan:

– Sądzę, że są to chorzy na duchu.

Pan:

– Ty to przypuszczasz, Ja to wiem.

Posłuchajcie Mnie, dzieci. Jeżeli Ja stawiam przed wami jakiś problem, to pragnę, abyście odczuli potrzebę zaradzenia mu, czyli widząc jego rozmiary i wagę (wielkie ilości dusz ludzkich na poły zagubionych) zapragnęli zrobić wszystko, co możecie, celem ratowania ludzi, a jeśli się da – to naprawę całego systemu więziennego. To jest zadanie na całe życie. Powiedziałem wam wielokrotnie, że idę przede wszystkim tam, gdzie jest największy brak. I zawsze zabieram ze sobą swoich przyjaciół, gdyż współpraca nasza polega na tym, że wy angażujecie się całą swoją osobą, działacie fizycznie, a Ja jestem waszą mocą, światłem i Mnie, czyli Miłość, niesiecie w darze tym, którzy jej łakną.

Chciałem ci powiedzieć, Wojciechu, że wszystkie moje dzieła powstawały z mojej miłości do was, którą wy przyjmowaliście w swoje serca i pragnęli, aby ona się udzielała. I nigdy nie było inaczej, tylko poprzez uparty wysiłek jednej lub kilku osób rozpoczynało się dzieło, które w miarę lat rosło i rozszerzało się. Na pociechę powiem ci, że w waszych czasach wszystko ulega przyspieszeniu. Ponieważ potrzeby są tak wielkie, a ludzi pragnących im zaradzić – tak mało, Ja zwiększam moją pomoc i to, co ongiś rozwijało się przez lat kilkadziesiąt lub kilkaset, obecnie potrzebuje zaledwie kilkunastu lub niewiele więcej (Pan wskazuje na dzieło Matki Teresy z Kalkuty). Na początku jest zawsze człowiek, który potrafi pokochać potrzebującego bliźniego i przystępuje do pomocy zawierzając mojej wierności. Początki są zawsze trudne, bo w każdym przypadku rozpoczynacie wraz ze Mną coś nowego, czego jeszcze na świecie nie było. Dlatego, jeżeli nawet w pragnieniach wyobraźni widzicie cały wasz kraj przemieniony i uświęcony, to możecie zaczynać od nikłej pomocy, jakiej potraficie udzielić jednej, kilku lub kilkunastu osobom.

Wojtek:

– Wiem, że trzeba działać, ale czuję się jak mały koliberek – i to bez skrzydełek i bez piórek.

Pan:

– Bardzo dobrze, synu, że tak się czujesz, jak jest naprawdę. Gdybyś uważał, że jesteś dość dobry, aby nawrócić co najmniej jedno istnienie, nie mógłbym z tobą pracować (pycha). Najważniejsza, synu, jest prawda – prawda o sobie, o swoim stanie słabości, zmienności, nieustannej chwiejności emocji i zamiarów – słowem, że beze Mnie nic zrobić nie możesz. Z drugiej jednak strony – staję przy tobie Ja, niezmienny, zawsze kochający, nigdy nie rezygnujący. Ja, który nikim się nie zrażam, a szczególnie umiłowałem biednych na duszy i ciele. Wszystko, czego nie ma w tobie, posiadam Ja, a przecież do tej walki o ratowanie dusz stajemy razem.

Umówmy się, synu, że ty będziesz Mi przedkładał wszystkie twoje problemy (przypominam, że możesz to robić nawet w drodze), a Ja przejmę je na siebie. Bądź ich orędownikiem, skoro sami za siebie prosić nie potrafią. A w tym zajęciu (orędownictwie) proś o współudział moją Matkę. Chcę dać wam kilka rad, jak to obiecałem.

1. Pójdźcie lub pójdź sam, Wojciechu, do jednego z moich ukrytych zgromadzeń (chodzi o zakony zamknięte), przedstaw matce przełożonej swoją sprawę, mówiąc, że jest to moja rada. Zapytaj też, czy możesz liczyć na stałą współpracę, bo praca wasza jest trudna, i są to początki – tym bardziej liczycie na pomoc Pana i Jego Kościoła.

2. Drugą radą będzie to: róbcie, ile możecie dobra i jak możecie, wedle swojej osobowości. Bo jeśli Ja was wybrałem do tej pracy, to widocznie widzę w was takie cechy, jakie są w tej służbie potrzebne – u każdego inne.

3. Im mniej będziecie myśleli, jak wyglądacie, jakimi was widzą i jak was oceniają – tym lepiej. Robicie to przecież dlatego, że wspólnie pragniemy dopomóc potrzebującym.

Zaczynamy sobie przypominać sytuacje, w których działanie Pana było jasno widoczne, i dziękować za nie. Nasuwają się nam też pytania, na które Pan odpowiada. Po pewnym czasie Pan mówi:

– Moje dzieci, już jest późno. Na razie przyjmijcie do serca moje rady, wkrótce, kiedy zbierzecie więcej doświadczeń, porozmawiamy znowu. Ale na twoje pytanie, Wojciechu, odpowiem ci. Jeżeli widzisz potrzebę zorganizowania jakiejś pracy zarobkowej, z której część dochodów poświęcicie na pomoc dla waszych podopiecznych, próbujcie, stale pamiętając o tym, że was kocham, troszczę się o was i pragnę pomagać wam we wszystkim, co zawiera w sobie miłość bliźniego. Jeśli nie jeden, to drugi plan uda się wam zrealizować. Tym bardziej że w przyszłości potrzebna będzie stała pomoc opuszczającym zamknięte mury. (...) Proście Mnie, dzieci, o towarzyszy pracy.

Uklęknijcie, przyjmijcie moje błogosławieństwo. Pragnę dodać wam sił, energii, optymizmu, płynących ze zrozumienia tego, że Ja stoję „jak mur” za każdym, kto pragnie ulżyć bliźniemu swemu. Błogosławię was wszystkich w tych zamierzeniach, umacniam w sobie i przyciskam do serca. Pamiętajcie, że to Mnie niesiecie braciom.


Śmierć to powrót dzieci do stęsknionego Ojca

25 I 1991 r. Anna, Grażyna

– Panie, czy chciałbyś jeszcze coś powiedzieć Grażynie?

– Owszem, chciałbym jej powiedzieć to samo, co tobie: że kocham was, cieszę się każdym dobrem, które od was pochodzi; pomagam wam, gdyż coraz mocniej ugruntowana, coraz silniejsza jest w was zgoda (na moje prowadzenie), coraz więcej zrozumienia i pragnienia pełnienia woli mojej.

Anna:

– Dziękujemy. Ale ile w nas zaniedbań!

– Ja liczę tylko na wzrost dobra w was. Reszta jest ludzką glebą (tj. jedną dla nas wszystkich zwykłą ziemską glebą – materią biologiczną i naturą fizyczną), z której kiełkuje, wyrasta i dojrzewa człowiek – wedle mojego upodobania. Same widzicie, ile czasu potrzebuje jeden kłos pszenicy, aby stał się dojrzałym do żniwa. Czyż nie wspaniały i bogaty mam ogród?

Pamiętajcie, że gdy spotkacie się ze Mną, będzie to spotkanie stęsknionego Ojca, który wybiega przed dom, gdyż nie może się doczekać chwili spotkania z powracającymi do domu dziećmi. A kiedy te dzieci wracają sterane i zmęczone z długiej, ciężkiej podróży, czyż radość Ojca nie jest większa? (Pan powołuje się. tu na przypowieść o synu marnotrawnym – Łk 15,11-32, a sam przyrównuje się do ojca z tej przypowieści).

Ziemia w tej chwili jest polem bitwy. Wy nie znacie pokoju, odpoczynku, harmonii; zauważ, że prawie nie umiecie się już śmiać. I tak mało macie radości. Czy sądzisz, że Mnie to nie martwi? Czyż Bóg nie chciałby swojemu dziecku „nieba przychylić”? (Gdy Pan mówi te słowa, czujemy, że chce nas rozweselić). Ale pamiętajcie, że Ojciec wasz zawsze jest przy was: chroni i osłania przed wszystkim, co nie jest wam niezbędne. Bo widzisz, córko, waszemu pokoleniu przeznaczone jest zdobyć (dla waszego narodu) hart, męstwo, wytrwałość i wierność, zachowując gorącość serca (stałą zdolność do kochania tych wartości, które wybrało się samemu jako godne miłości). A jeszcze chciałbym widzieć w was więcej współczucia, miłosierdzia i wyrozumiałości, bo to już zasiew pod pracę następnych pokoleń Każdy naród rośnie w pokoleniach, tak jak ludzie w latach.

Grażyna pyta:

– A co nam, Panie, będzie potrzebne dla młodzieży?

– To, co przejmą od was i rozbudują w sobie, dodając szacunek dla praw moich i praw każdego człowieka: prawa do wolności wyboru, prawa do szacunku dla godności ludzkiej, prawa do sprawiedliwości i miłosierdzia oraz prawa do czynnego uczestniczenia w życiu społecznym wspólnoty polskiej i obowiązek wnoszenia w jej życie wszystkiego, co w każdym z was jest najlepsze – wiedzy, zdolności, talentów, zdolności osobistej i poczucia odpowiedzialności za wspólne dobro.

To pokolenie i następne żyć będą już w wolnym kraju i nie wolno im igrać z ofiarą poprzednich pokoleń. Muszą podjąć idee, za które tamci walczyli i umierali, i realizować je, uszlachetniając wedle całej swojej wiedzy, uczciwości i umiłowania wspólnego dobra, jakim jest wasza ojczyzna. Muszą więc szanować ją i bardziej myśleć o tym, co stanowi dobro was wszystkich, niż o swoim osobistym.

Ale Ja wam zawsze pomagać będę. Wasz naród już zawarł ze Mną przymierze w ofierze krwi, a teraz pragnę, aby je budował na opoce moich praw – bo tylko one trwają wiecznie.

Teraz, dzieci, uklęknijcie. Przytulam was do serca. Przyjmijcie mój pokój, uciszenie i radość z tego, co do was nadchodzi. Błogosławimy was. +


Zadanie Polski

31 I 1991 r.

Pan zwraca się do Anny:

– Pytasz, co jest istotą waszego zadania. To aby naród wasz wysławiał Mnie przed światem, oddał Mi chwałę jako swemu Stwórcy, Zbawicielowi i Ojcu. Bo jestem Nim. Lecz cała ludzkość zapomniała o tym i odrzuciła miłość moją, pomoc i opiekę. Wy jedni wciąż trwacie przy Mnie i nawet w niezawinionej śmierci nie odrzucaliście Mnie, a właśnie ku Mnie zwracaliście serca. Teraz pragnę wobec całej ludzkości oddać wam sprawiedliwość ukazując przed światem waszą wierność. Przyznam się do was i staniecie się moim „synem pierworodnym” – odrodzicielem wiary i sumienia, dawcą wolności i praw należnych człowiekowi – dla tych, co szukać będą powrotu ku Mnie.

W odpowiedzi na myśl Anny, Pan dodaje:

Nie widzisz, jak moglibyście dokonać tego sami... Lecz królestwo moje już nadchodzi z wielką mocą i miłością braterską, pod wodzą Maryi. Któż im się oprze?


Wskazania dla kapłana na rekolekcje

2 II 1991 r. Święto Ofiarowania Pańskiego. Anna, Grażyna, o. Jan

– Kiedy mówię „już czas”, to znaczy, że rozpoczynam mój sąd nad narodami. Ale modlitwy wasze nie są bezpłodne, gdyż mogą wpłynąć na stan duszy umierających, a wielu ludzi uratować od śmierci. Modlitwą osłaniacie ich przed sprawiedliwością moją, gdyż modlitwa bezinteresowna jest aktem miłosierdzia i odwołuje się do mego miłosierdzia.

Ojciec Jan pyta o rekolekcje: jak znaleźć wolę Bożą i według niej uporządkować swoje życie.

– Powiedziałem ci na początku, co jest moją wolą: przygotuj się do współpracy. Słowa, które przeczytały ci moje córki, przemyśl sobie – tym bardziej że użyczają ci materiału na czas rekolekcji. To, co mówię o cechach, jakie każdy z was wypracowuje swoim życiem dla uszlachetnienia swojego narodu, obowiązuje wszystkich, a – przede wszystkim – moich kapłanów (ludzi oddających swe życie Mnie). Więc potraktuj poważnie to, co mówię o waszej młodzieży, gdyż nie pragnę, by moi klerycy wyróżniali się negatywnie wśród niej.

Pomyśl, jak dostosować wasze metody wychowawcze do moich wymagań. Pomyśl też, ilu z was (kapłanów i zakonników) – tych, którzy przeżyli II wojnę i okupację rosyjską – osiągnęło cechy, które powinno w sobie wyrobić, zwłaszcza wytrwałość, wierność i pełną miłości żarliwą służbę Mnie, bez wahań, załamań, znudzenia i rutyny pozbawionej miłości. To powinniście szybko nadrobić – wy sami, aby na barki młodego pokolenia nie zwalać ciężarów, które wy sami dźwigać powinniście. Ponadto wy jesteście dla nich wzorem, nie tylko w sensie zawodowym, lecz przede wszystkim jako wzorce postępowania godnego człowieka i chrześcijanina. Czy to mały temat do rekolekcji?

Gdy rozważywszy swoje życie, zauważysz niedociągnięcia lub brak zrównoważonej i jednolitej linii postępowania – przeproś Mnie i przyrzeknij poprawę. Za niedociągnięcia wszystkich innych twoich współbraci także Mnie przepraszaj, a tych, których uważasz za niedbałych kapłanów, stawiaj pod moim Krzyżem prosząc o miłosierdzie i szybki ich powrót ku godniejszemu wypełnianiu powołania.

Masz w tym moją pomoc, synu, bo stale powinniście się wstawiać – jedni za drugimi.

Uklęknijcie, przyjmijcie moje błogosławieństwo, dzieci. I wszystko, co teraz przechodzicie, ofiarujcie za waszą ojczyznę i w intencji tych ludzi, których wam dam do współpracy. Błogosławię was. +


Nie ma człowieka, któremu bym nie zapragnął ofiarować przyjaźni swojej

8 II 1991 r. Anna, Bogna

Pan odpowiada na problemy Bogny:

– Czy możesz przypuścić, żebym Ja zlekceważył, odrzucił lub zapomniał tego, kto swoje życie powierzył mojej opiece? Wiesz przecież, że każdego z was powołuję do istnienia z miłości, dlatego z góry obdarzam go tym wszystkim, co będzie mu niezbędne w takiej służbie, do której Ja zapragnąłem go przeznaczyć – w takiej, w której przyniesie Mi najwięcej pożytku, a sobie najwięcej radości (wynikającej ze świadomości, że jest się użytecznym).

Każdego z was przeznaczam do walki o zbliżenie ku ziemi królestwa Bożego. Każdego z was widzę swoim żołnierzem, sprawnym, radosnym i wytrwałym. Chociaż większość z was odmawia Mi swojej współpracy, Ja jednak nigdy się nie zrażam, i dlatego nie ma człowieka, któremu bym nie zapragnął ofiarować przyjaźni swojej.

Czy to wszystko, co ci powiedziałem, moje dziecko, jest dla ciebie zrozumiałe? Anna ci przed chwilą mówiła, że dla Polski TERAZ jest czasem ofiary, postu i pokuty. Dlatego wszystko, co cię spotyka, ofiarowuj za nawrócenie swego narodu, zwłaszcza zaś wszystko to, co uważasz za „złe”, tj. przykrości, trudy, zmęczenie, niepowodzenia.

Bogna:

– W jaki sposób powinnam pościć?

Pan:

– Post jest bardzo różny. Dla wielu ludzi ograniczenie się do chleba i wody nie jest konieczne, bo i tak mają mało składników odżywczych. Post to odmówienie sobie przyjemności; może to być taniec, film, oglądanie telewizji, czytanie sensacyjnej książki. Jeżeli zaś związany będzie z obdarzeniem jakąś przyjemnością innej osoby, sprawicie Mi tym, dzieci, specjalną radość. Ten rodzaj postu jest jak przysposobienie rekruta do służby dzielnego żołnierza. A przecież cały wasz naród ma walczyć o wprowadzenie w wasze życie społeczne moich praw...


Koło ratunkowe”

13 II 1991 r. Anna, o. Jan

Po wizycie ojca Jana u osoby utrzymującej, że ma dar przekazywania słów Pana, Pan odpowiada na jego wątpliwości:

– Chciałbym, żebyś poprosił ją o jedno opracowanie, proste i jasne, bo tak mówię Ja. Pamiętaj, że cechą naszych słów jest zawsze prostota. Najlepszym dowodem jest to, jak często Matka moja wybiera dzieci jako swych rozmówców. Moje wezwania to nie są traktaty. (...)

Nie są to jedyne słowa. W wielu krajach ostrzegam i mówię: przygotujcie się, zawierzcie Mi, przebaczcie sobie winy, pokochajcie się, okazujcie sobie miłosierdzie, a wtedy zyskacie u Mnie pomoc i opiekę.

Lecz nigdzie, zwłaszcza u głów mojego Kościoła, nie znajduję jeszcze zrozumienia. Za to coraz jaśniejsze staje się dla was, moi przyjaciele, że lęk o życie, groza i przerażenie są ostatecznym lekarstwem, jakie miłość moja może wam zaofiarować. Jest to ostatnie moje koło ratunkowe.

Teraz, dzieci, uklęknijcie i przyjmijcie błogosławieństwo, ponieważ ty, Janie, musisz się spieszyć. Nakładam na was ręce i – żebyś nie czuł się, synu, „pokrzywdzony” – potwierdzam, że ty też będziesz świadkiem moim. Pragnę, żebyście odczuli moją miłość do was. Kocham was, dzieci, i błogosławię – Ja, Pan w całym majestacie. +


Pan umacnia obrońców życia dzieci nie narodzonych

14 II 1991 r. Anna, o. Krzysztof, o. Paulin, Zbyszek

Pytamy, czy Pan chce z nami rozmawiać. Pan odpowiada:

– Jakżeż bym nie chciał, moje dzieci, mówić z wami, ale proszę was, powiedzcie Mi, co najbardziej każdego z was trapi.

Ojciec Krzysztof mówi o trosce i walce o ochronę, życia dzieci poczętych. Tyle jest na niego ataków – nawet jego konfratrzy zarzucają mu manię prześladowczą na tle seksualnym – może więc powinien porzucić ten temat? Może Pan też tego nie chce?

– Synu, czy rzeczywiście uważasz, że przykazanie moje (NIE ZABIJAJ) traci swoje znaczenie? Nie! Nie tak, synu. Im więcej prowokuje was ku zbrodniom wasz nieprzyjaciel, tym bardziej powinniście przeciwstawiać się jego naporowi. W moich oczach w tych czasach, które nadchodzą i w których śmierć poniosą miliony ludzi, każde pojedyncze wywalczone życie (zwłaszcza tak niewinne i bezbronne) jest większym zwycięstwem, niż w czasach pokoju i pojednania, które potem nastąpią. Lecz nastąpią one wtedy i dlatego, że każdy z was zrobi teraz wszystko, co może dla przybliżenia mojego panowania (tj. okresu, w którym będą przez ludzkość szanowane prawa Boże).

Krzysztofie, jesteś przecież synem Maryi (jako zakonnik). Jesteś moim bratem w kapłaństwie. To i tylko to powinno cię obowiązywać, bo śluby składałeś Bogu. Niech cię nie uraża i nie wpływa na twoje postępowanie żadna złośliwa opinia ludzka, gdyż postępujesz za Mną, Ja byłem przez całe życie szkalowany, wyszydzany i oszczerstwa na Mnie rzucali przede wszystkim słudzy świątyni. Naśladowanie Mnie nie jest lekkie, ale dopiero taka droga (pełna kamieni i cierni) świadczy o tym, kogo naśladujesz.

Naprawdę ważą się teraz losy waszego narodu. Nie macie bezpieczeństwa, silnej armii ani broni. Za to macie Matkę niezwyciężoną, ale Ona musi mieć przy sobie dzieci – jednomyślne z Sobą (ze zrozumienia: mając wolną wolę, możemy współdziałać z Bogiem w realizacji Jego planów, ale także jesteśmy w stanie im się przeciwstawiać, a przy masowej odmowie współdziałania z Bogiem – nawet zniweczyć; tak więc wybór każdego z nas ma ogromne znaczenie). Dlatego proszę was: nie załamujcie się i starajcie się każdego dnia uczynić tyle dobra, ile możecie, składając je na ręce Maryi.

Uklęknijcie do błogosławieństwa...


Potrzebni Mi są współbracia - samarytanie

23 II 1991 r., Anna, Grażyna

Mówi Pan:

– Sytuacja światowa będzie się stale pogarszać. Nie wierzcie w obietnice pokoju, a zarazem nie lękajcie się tych wydarzeń, które nastąpią na terenie ZSRR, bo opieka Matki mojej wciąż potężnieje. Na terenach Rosji, tam gdzie panowało chrześcijaństwo, będę teraz poszukiwał wyznawców wśród młodzieży. Od nich pragnę rozpocząć budowę mojego odnowionego Kościoła – jednego dla wszystkich, otwartego i miłującego.

Przekaż znajomemu księdzu, że waszym zadaniem jest akcentować i podkreślać (w seminariach) wymiar społeczny chrześcijaństwa, gdyż prawosławie nie znało go i nie rozumiało. Jeżeli zamierzacie wprowadzać tam (głównie na Białorusi) małe grupy zakonne, zwracajcie uwagę na charyzmaty własne zakonów. Potrzebni Mi są współbracia – samarytanie, bo cała Rosja jest w tej chwili okaleczona, poraniona, chora i wymaga troskliwej opieki. We wszystkich działaniach starajcie się współpracować z tymi, którzy już przebywają na terenach dawniej waszych i dalej (Kazachstan, Syberia). Weźcie sobie do serca tę współpracę.

Przekaż, córko, zaprzyjaźnionym zakonnikom, żeby przemyśleli i ewentualnie przekazali innym zakonom propozycję zapraszania i włączania dzieci polskich z tych terenów w obozy letnie. Harcerstwo niech pomyśli o włączeniu starszej młodzieży w obozy wędrowne. Niech zakony posiadające własne seminaria spróbują organizować pobyty letnie, połączone ze zwiedzaniem kraju, w oparciu o grupy kleryków, które by się tego podjęły. To samo powiedzcie ode Mnie siostrze Ewelinie, abyście w czasie rekolekcji zakonnych dla nowicjuszek nie zapominali o włączaniu w nie kilku dziewcząt świeckich z tamtych terenów.

To jest najważniejsza sprawa, jaką chciałem wam dzisiaj powierzyć. Wydaje Mi się, że sama znajdziesz wiele środowisk, w których będziesz mogła wolę moją przekazać. (...) Spróbuj zaproponować zaproszenie seminarzystów z seminarium w Grodnie na grupowe przyjazdy do Polski, dla których można by wykorzystać puste w czasie wakacji seminaria zakonne i diecezjalne. Tu też powinni ochotniczo włączyć się do pomocy klerycy, zwłaszcza starszych roczników. Całą resztę pozostawiam inwencji waszych rozmówców. Dotyczy to również wspólnot ekumenicznych, np z Łotwy.

Jak widzisz, moja kochana mała córeczko, wykorzystuję cię wedle swojej obietnicy. Czy bardzo czujesz się tym obciążona?

Anna:

– Nie.

Pan:

– Czy macie jeszcze jakieś pytania?

Grażyna:

– Może prosiłabym o słowo dla Grzegorza.

Pan:

– Młodzież polonijna powinna poznawać swój kraj. Mówcie o tym, a zwłaszcza zachęcajcie do przyjazdu do Częstochowy w sierpniu na międzynarodowe spotkanie Papieża z młodzieżą. Wskazujcie zawody, w których będą potrzebni uczciwi i rzetelni fachowcy. Dotyczy to zwłaszcza nauczycielstwa, ale również ludzie wszelkich innych zawodów wymagających wyższego wykształcenia (w znaczeniu: np. ekonomiści, inżynierowie różnych specjalności, prawnicy, lekarze, zwłaszcza specjaliści w zakresie nowych metod leczenia) potrzebni są Polsce, aby uczyć swoją umiejętnością i ludzką postawą przyszłe kadry naukowców. Chciałbym, aby wiedzieli o tym wcześniej, niż wygna ich z Anglii lęk i bieda. Polsce potrzebne są wzorce osobowościowe – uczciwi, dobrzy fachowcy wszelkich zawodów.

Proszę, przepiszcie część ogólną (dzisiejszego spotkania) możliwie szybko, wobec czego dodaję też sił twemu synowi, Grażyno.

Błogosławię was, obdarzam was miłością. Pragnę, aby rosło i pogłębiało się w was umiłowanie moich planów, gdyż jest to jedyny ratunek dla ludzkości.


Duch Święty, Duch prawdy, mocy i łaski stanie pośród was

7 III 1991 r.

Mówi Maryja:

– Powierzam ci, Anno, tajemnicę, której nikt do przyjazdu Jana znać nie może:

Otóż Jezus, Pan mój i Syn mój, wybrał już czas wylania Ducha Świętego na wasz naród. Nastąpi to w czasie Mszy św. odprawionej przez Papieża Jana Pawła II tu, w waszej stolicy – aby uświęcić ją i przemienić was w rzeczywistych świadków Pana. Duch Święty, Duch prawdy, mocy i łaski stanie pośród was. Ale nie tylko w Warszawie – wszędzie, gdzie w tym czasie ludzie będą towarzyszyć modlitwie i prosić Boga o odrodzenie narodu, patrząc na obraz w telewizji lub słuchając radia.

Kiedy powiesz to Janowi, módlcie się i dziękujcie, a My powiemy wam więcej. Ty dziękuj już teraz, moja córko. Chciałabym, abyś była wśród ludzi na Agrykoli.

Byliśmy – ojciec Jan, Bogdan i ja – i uczestniczyliśmy w Ofierze Mszy świętej sprawowanej przez Papieża Jana Pawia II (dopisek późniejszy).


Twoim obowiązkiem jest dawanie świadectwa prawdzie

18 III 1991 r. Anna, o. Jan

Ojciec Jan przeczytał słowa Maryi zapisane 7 marca i nie miał do nich zastrzeżeń, nie znalazłszy w nich nic fałszywego ani szkodliwego. Zwracamy się do naszej Matki. Maryja mówi:

– Chciałabym, moje dzieci, aby to, co już macie (na temat misji), trafiło do rąk Kościoła przede wszystkim tutaj, w Polsce. Uważam, że propozycja Jana jest bardzo dobra. Niech on da swoją opinię na temat zbioru, który zatytułowaliście „Misja Samarytanina”. Z Grażyną porozmawiamy później. W ten sposób wszyscy się włączycie. Grzegorz jest Mi tu potrzebny, wobec czego, a także na skutek waszych próśb, spowoduję jego przyjazd (na święta wielkanocne).

Na zapytanie ojca Jana w sprawie opracowanej przez niego krytyki teologicznej dwóch tekstów Maryja odpowiada:

– Podoba się Mnie i podoba się Ignacemu, ponieważ ty przejąłeś się czystością jego nauki i dobrego imienia zakonu. (...) Niczego się nie bój, nie denerwuj się, bo twoim obowiązkiem jest dawanie świadectwa prawdzie, i czyniąc to postępujesz słusznie. Trudno, nie ma epoki ani miejsca, w którym jest zbyteczne dawanie świadectwa, chociaż ono nie jest już tak straszne w skutkach, jak w pierwszych trzech wiekach, kiedy wymagało męczeństwa. A jednak tysiące ludzi – kobiet, dziewcząt, dzieci i starców – dawało wtedy świadectwo prawdzie, a nie tylko żołnierze Jezusowi (czyli jezuici – Maryja mówi to z uśmiechem).

Maryja nawiązuje do swoich słów z 7 marca:

– Dzieci, wróćmy do sprawy istotnej. Powiedziałam wam, co się wydarzy. W czasie poprzedniej wizyty papieskiej przymierze zostało potencjalnie zawarte. Taka była wola Boga. Teraz Bóg pragnie waszej odpowiedzi.

Jest jeszcze czas, ale pragnę, aby syn mój, Papież wasz, był uprzedzony z góry. O tym pomyślimy, synu, w piątek, bo spodziewam się tu ciebie. Teraz, dzieci, oboje jesteście bardzo zmęczeni. Dlatego skracam naszą rozmowę. Oczekuję cię, Janie, w piątek i, o ile to będzie możliwe, oczekuję także Grażyny, gdyż pragnę przekazać wam więcej na ten temat, co zrobić, gdzie pójść.

Tajemnica nasza nie po to jest dana, aby nikt więcej o niej nie wiedział. Przeciwnie, będą potrzebne modlitwy (nowenna do Ducha Świętego), potrzebne będzie przygotowanie ogólnonarodowe i do tego potrzebne są twoje, Janie, wskazówki dla Grażyny i Anny.

Jesteście tak zmęczeni, że nawet nie potraficie się cieszyć tym, co wam powiedziałam. A przecież jeszcze nie było na świecie takiego wydarzenia. Jeszcze żaden naród jako całość nie zaznał mocy działania Ducha Świętego; a znacie je jedynie z relacji apostolskiej (tych dwunastu ludzi). Dziękujcie więc, cieszcie się, dzieci.

Kończąc rozmowę Maryja mówi:

– Dzieci, moje kochane zmęczone dzieci, tulę was do serca, obejmuję miłością Pana i dodaję wam sił na najbliższe dni.


To już czas, aby ożywić wszystko, co leżało i czekało

21 III 1991 r. Anna

Anna:

– Panie, czy jestem Ci potrzebna? Odczuwam ogromny niepokój, a nie wiem, czy to nerwica, choroba, czy zmiana pogody? Czy też (może) Ty chcesz powiedzieć coś na temat jutrzejszego dnia lub przekazać wskazówki? A może to nieprzyjaciel powoduje? Nie wiem. Odpowiedz mi.

– Moje biedne dziecko, na pewno ci odpowiem. Nieprzyjaciel wywołuje niepokój po to tylko, by nie dopuścić do naszej rozmowy. Mówiłaś Mi (w duchu), że pragniesz, abym cię wołał głośno, tak jak wołałem Samuela. Ja jednak tak nie postępuję z tobą właśnie dlatego, że chorujesz i jesteś bardzo wyczerpana. Nie pragnę cię więc przymuszać. Ale gdy sama zwracasz się do Mnie, odpowiadam ci. Owszem, pragnę dać ci kilka rad, bo jutro możesz być bardzo zmęczona i na wszystko nie będziesz miała sił ani czasu. (...) Wiedzcie, że to już czas, aby ożywić wszystko, co leżało i czekało. Dlatego wybór: „Pan mówi nam”, moje „Słowa”, ostrzeżenia (jak podawałem) i tekst: „Czytamy Księgę Izajasza z Panem”, przeznaczony zwłaszcza dla kręgów biblijnych, powinny już iść do ludzi umiejących własnymi słowami przekazać je innym, ale nie rozdawać masowo.

Pan udziela jeszcze kilku wskazówek i kończy rozmowę słowami:

– Trochę wyjaśniłem ci, prawda?

Błogosławię ci, córko. Cieszę się, że nie prosisz Mnie o zabranie ci twojego krzyża. +


W moich sprawach ma się zawsze kłopoty, bo świat jest nadal przeciw Mnie

22 III 1991 r. Anna, Grażyna, o. Jan

Czytamy słowa Maryi powierzone Annie 7 marca (zapowiadające wylanie Ducha Świętego na nasz naród). Potem zwracamy się do Pana:

Anna:

– Słuchamy Cię, Panie!

Pan:

– To, co teraz chcę wam przekazać, powinno być również znane mojemu synowi Janowi Pawłowi II. Chciałbym, aby w czasie Mszy św. odprawianej przez niego w Warszawie odśpiewany był hymn „Veni Creator”.

Pamiętajcie, że w czasie tej Mszy przybędzie do was całe niebo jako asysta Królowej waszej i Orędowniczki. Dlatego przygotujcie się tak, aby jak najwięcej z was było gotowych do przyjęcia Ciała i Krwi mojego Syna. Przygotujcie się przez dobrą spowiedź, a by to się stać mogło, zacznijcie już mówić o takim przygotowaniu wśród ludzi wierzących Mi, żebyście wszyscy wspólnie obejmowali swoją miłością i troską tych waszych rodaków, którzy są daleko ode Mnie. Módlcie się za nich codziennie.

Po dłuższej rozmowie (na temat Niedzieli Miłosierdzia) Pan pyta nas:

– A teraz, moi kochani, zmęczeni przyjaciele, jeśli chcecie Mnie o coś zapytać, oczekuję.

O. Jan:

– Co miałbym powiedzieć przełożonemu w sprawie wyjazdu?

Pan:

– Powiedz mu, że Ja uzależniam wysłanie ciebie w mojej misji od jego zezwolenia – wedle reguły zakonu. Jeśli zgody nie otrzymasz, jesteś z misji zwolniony.

– Już widzę, jakie będą skutki moich działań – o. Jan do nas, nieco sarkastycznie.

Pan:

– Mój synu, w moich sprawach ma się zawsze kłopoty, bo świat jest nadal przeciw Mnie. I proszę cię, nie szukaj najłatwiejszego wyjścia. Jeśli to zawiedzie, wtedy zezwalam ci na starą drogę.

O. Jan:

– Czy ojciec Ludwik mógłby mi doradzić temat referatu?

Pan:

– Dobrze, „oddaję głos” Ludwikowi.

O. Ludwik:

– Pokój z tobą, ojcze Janie. Chętnie ci pomogę wraz z moimi przyjaciółmi tutaj, ale nie chciałbym za ciebie pisać, bo to jest twój wkład.

O. Jan:

– Co pisać?

Ojciec Ludwik odpowiada:

– Oprzyj się na naszych tekstach i weź pod uwagę mój wstęp do nich i mój list. Posłuż się wszystkim, co ci się w tym referacie przyda, zajrzyj więc do tekstów o reedukacji i do uwag.

Ja chętnie w trakcie pracy ojcu pomogę. Proszę się tylko zwrócić do nas. Uważam, że najwyższy czas, aby te materiały zostały wykorzystane, i być może będzie to pierwszy krok uczyniony w naszej sprawie. Dlatego nie należy wykorzystywać dosłownych cytatów, aby nie podawać źródeł. Natomiast może się ojciec posłużyć innymi źródłami z historii Kościoła w Polsce, np. tradycją Pawła Włodkowica, itp.

Daję ci, bracie, moje błogosławieństwo w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa. +


Wezmę tę troskę na siebie

28 III 1991 r. Wielki Czwartek. Anna, Hanna, Andrzej, Jacek

Mówi Pan:

– Obdarzyłem was dzisiaj radością z tego dnia (Wielkiego Czwartku). Dzieci, rozmawiajmy ze sobą swobodnie. Przecież Ja chcę się czuć bliski wam. Nie staję przed wami jako wasz Bóg, ale jako wasz przyjaciel, który was kocha i troszczy się o was, który cieszy się z tej wspólnej rozmowy bardziej niż którekolwiek z was. Chciałbym was zapytać, co was w tym okresie najbardziej martwi? Chciałbym, abyście Mi to powierzyli.

Jacek:

– Martwi mnie niechęć mojego syna do złożenia w maju egzaminu dojrzałości.

Pan:

– Dobrze, synu, wezmę tę troskę na siebie. A ty powiedz swemu synowi, że wszystko cokolwiek robi, robi dla Mnie, aby mógł być Mi bardziej użyteczny. To Ja potrzebuję jego wykształcenia, umiejętności i uzdolnień, abym mógł z nim współpracować, bo przecież wszyscy wspólnie pracujemy nad wciąż trwającym dziełem zbawienia świata. Wiem, że on to w pełni zrozumie.

Andrzej:

– Martwi mnie postawa nauczycieli w mojej szkole, ich niewłaściwe podejście do pracy z młodzieżą.

– A tobie, Andrzeju, chciałbym odpowiedzieć, że od kiedy wprowadzasz Mnie w swoje troski, stają się one naszymi wspólnymi. Synu, wspólnie będziemy pracować. A tobie poradziłbym, abyś to robił w drodze do pracy. Oddawaj Mi imiennie te osoby, z którymi masz osobne problemy. Wspólnie uda nam się na pewno o wiele szybciej poprawić to, co nie jest prawidłowe. A Ja tak bardzo pragnę brać żywy udział w waszym życiu.

Synu, powiedz Mi, czy cieszysz się ze swego ostatniego dziecka? Pragnę, żebyś wiedział, jak Ja się cieszę, że moje kochane maleństwo oddałem w dobre ręce. Pewien jestem, że ty potrafisz go wychować dla mojej służby.

Chcemy prosić za Papieża; lękamy się zamachu na niego. Pan mówi:

– Bądźcie zupełnie spokojni. On jest w moich rękach. Wy natomiast przygotowujcie się, aby być zdolnymi do przyjęcia tych darów, które przeznaczyłem wam przez jego nauczanie.

Dzieci, uklęknijcie i przyjmijcie moje błogosławieństwo. +

 

Przyprowadzajcie Mi pod krzyż całe narody

29 III 1991 r. Wielki Piątek

Zwracamy się do Pana pytając, jak powinniśmy się modlić w tym dniu.

– Wraz ze wszystkimi swoimi rodakami obchodźcie ten moment w czasie określonym przez Kościół. Wiecie, że moja śmierć była śmiercią człowieka, w którym utajony był Bóg. Dlatego trwa w wieczności Bożej i zbawia wciąż na nowo każdego z was.

Mnie nie chodzi o wasze emocje, płacz i żal, lecz o zrozumienie znaczenia mojej śmierci za was i dla was. W wyzwoleniu emocji zawsze kryje się choćby odrobina miłości własnej człowieka. Ja zaś pragnę, abyście w tym czasie oddawali Mi siebie i wszystkich, których kochacie, szanujecie, którym pragniecie pomóc, których pragniecie uratować, o których przyszłe życie niepokoicie się. Możecie też stawiać pod moim krzyżem całe narody lub grupy ludzi i prosić o ich odkupienie. Zróbcie to, a sprawicie Mi największą radość, bo będziecie towarzyszyli moim zamiarom. Za zbawienie ludzkie poszedłem na krzyż. Ból ludzki już się skończył – był straszliwy i wydawało Mi się, że trwa bez końca, ale ciało ludzkie jest słabe i istnieje w czasie – natomiast ofiara była Ofiarą Boga-Człowieka, dlatego jej wartość zbawcza jest nieskończona i trwa w wieczności.

Życzę sobie, abyście skupili się na bezmiernej mocy zbawczej mojej ofiary i używali jej dzisiaj przez cały dzień, ilekroć o Mnie pomyślicie. Zanurzajcie w rozwartym Sercu moim tych, których obdarować pragniecie Miłością. Sami czerpcie moją Krew i chrzcijcie nią tych, których chcecie uratować, których polecam wam stawiać pod moim krzyżem.

Bądźcie moimi przyjaciółmi i sami działajcie. Przyprowadzajcie Mi pod krzyż całe narody, plemiona, zakony i inne grupy ludzkie – wszystkie potrzebujące oczyszczenia w świętej Krwi i przemiany. Cała ludzkość tego potrzebuje, także wasi zmarli oczekujący zbawienia. Działajcie myślą i intencją – one są mową nieba. Nie milczcie smucąc się, a działajcie, gdyż Ja tego spodziewam się po was.

Błogosławię was i przytulam do serca. +


Powiedzcie Mi, co obecnie jest dla was najtrudniejsze

3 IV 1991 r. Anna, Jacek, Grzegorz

Dziękujemy Panu za Jego obecność przy nas, za dar wiary, za Kościół... Rozmawiamy. W pewnej chwili speszyliśmy się swoim gadulstwem (bez zwracania uwagi na Pana), ale Pan uspokaja nas:

– Kiedy Ja się cieszę (waszą swobodą przy Mnie). Masz tu, Anno, przy sobie dwóch ojców rodziny. Zapytaj ich, czy nie cieszą się, kiedy ich synowie są radośni i swobodni.

Chcieliście Mnie o coś zapytać. Chodzi wam o Bogdana (czy powinniście go zaprosić na spotkanie). W Niedzielę Miłosierdzia jestem zawsze ogromnie szczodry, ponieważ sam ten dzień wybrałem, abyście przychodzili wtedy do Mnie i otrzymywali (moje dary). Czy uważacie, że Bogdan więcej od was otrzymał...?

Nie wiedzieliśmy, co odpowiedzieć.

– A Ja chcę wam teraz powiedzieć, iż to, że jednak zwróciliście się do Mnie z zapytaniem, świadczy, że nie czuliście się dobrze w swoim pragnieniu pominięcia go. Poproście go na godzinę szóstą trzydzieści, żebyście się już poczuli swobodnie; Bogdan nie musi się z niczym oswajać. Chciałbym, żebyście od razu włączyli Mnie jako jeszcze jednego gościa.

Anna:

– Właściwie Gospodarza.

Pan:

– Nie, tutaj przychodzę jako zaproszony w tym dniu, jako Król Miłosierdzia.

Kochani, proszę was, bądźcie teraz ze Mną szczerzy. Powiedzcie Mi o tym, co obecnie jest dla was, dla waszego domu najtrudniejsze (najcięższe, najbardziej kłopotliwe). Powiedzcie, co byście chcieli w swym życiu zmienić, a może Ja będę mógł wam w tym pomóc...

Anna:

– Ja bym strasznie chciała, Panie, żeby p. Hanka wyzdrowiała.

Grzegorz:

– Ja proszę za synów, o ich właściwe dorastanie, stosunek do obowiązków...

Pan:

– Dojrzałość ludzka zawsze się wyraża w obowiązkowości, sumienności, rzetelności względem tego, czego się człowiek podejmuje. (...)

Grzegorz:

– Proszę za Grażynę. Jest taka przemęczona, choć i radosna zarazem, że swoją pracą służy dobrej sprawie. Proszę o siły dla niej.

Pan:

– Prosisz Mnie o siły dla niej. A to co innego (ten. nie chodzi o zwolnienie z obowiązków). Nie zawsze będzie tak trudno. Synu, chcę, żebyś wiedział, że wasza użyteczność dla Mnie zależy wyłącznie od waszych dobrych chęci. Ja mogę każdemu z was przydać możliwości działania i poszerzyć zakres zadań, ale robię to wtedy, kiedy wasza służba Mnie – cieszy was.

Zaczynamy rozważać, jak bardzo ludzkość (zwłaszcza Zachód) zabrnęła w zło. Pan tłumaczy nam:

– Dlatego właśnie przeznaczyłem was (cały naród) ku mojej służbie, żebyście mogli pokazać światu ustrój godny człowieka: bez strachu, bez poczucia zagrożenia, bez nędzy i bez wyzysku, bez nieograniczonego bogacenia się jednych kosztem drugich – a przede wszystkim budowany na mojej woli względem człowieka. Czy uważacie, że służąc Mi gorzej na tym wychodzicie, niż gdybyście wszystkie siły poświęcili na służenie sobie?

Próbujemy odpowiedzieć na to pytanie, choć uważamy je za retoryczne. W pewnej chwili dziękujemy Panu m.in. i za to, że „zdjął z nas tę komunę”.

Pan:

– A to już przyspieszyłem na prośbę mojej Matki.

Anna:

– To w takim razie ja proszę Cię, Panie, żebyś przyspieszył wyzwolenie Rosji. Ludzie stamtąd są tacy biedni, tacy smutni...

Pan:

– Cieszy Mnie najbardziej to, że coraz więcej ludzi na terenie Związku Radzieckiego zwraca się ku Mnie i prosi Mnie o pomoc. Gdyby nie to (tzn. gdyby liczyli tylko na siebie), już by tam na całym terenie panował mord i przerażenie. Ale ponieważ zwracają się ku Mnie, ku Zbawicielowi, i liczą na moją pomoc, wedle ich wiary i dobrej woli będę ich wspomagał.

Posłuchaj, córko, mówiłaś (o spotkanych ostatnio handlujących w Polsce Rosjanach i Ukraińcach), że tak ci ich żal. Ja odczuwam ten żal i współczucie patrząc na nich od kilkuset lat (chodzi o imperium rosyjskie: Rosjanie zniewalali inne narody, sami też będąc niewolnikami). Lecz teraz otwierają im się oczy na wolność życia w innych narodach, w którą przedtem mało kto z nich wierzył. Ponadto coraz więcej czytają, słuchają radia, oglądają telewizję i filmy zagraniczne.

Kiedy ludzie są tak biedni (fizycznie) jak oni, ich marzenia koncentrują się na polepszeniu warunków życia. Ale ponad wszystkim zaczyna w nich rosnąć pragnienie wolności od lęku, od przemocy państwa nad każdym jego obywatelem. I to pragnienie przeważy. A wtedy będę mógł ich wspomóc – ponieważ Ja uczyniłem człowieka wolnym i wolność wyborów jest prawem człowieka. A ze względu na to, że zaznali tyle krzywd i cierpienia, pochylam się nad nimi jak lekarz i zrobię wszystko, na co tylko pozwolą (Pan zaznacza, że nie wszędzie jednakowo wzywają Jego pomocy), aby uzyskali swoje naturalne prawo. Nie będzie to łatwe i nie wszędzie będzie przebiegać spokojnie. Wystąpią zamieszki, strajki i rozszerzy się chaos i rozpad – gdzieniegdzie krwawo. Ale taka będzie wola człowieka, szczególnie tych, którzy poczują się zagrożeni w swoich przywilejach, karierze i władzy.

Wy się nie bójcie, bo do was nie dojdzie żadne zło (np. przewrót komunistyczny, działania wojenne przeciw nam). Jak wam wielokrotnie powtarzałem, będziecie azylem pokoju i bezpieczeństwa, wyspą pośród innych narodów. Jacku, czekam na ciebie, bo robi się późno.

Jacek:

– Dziękuję Ci, Panie, za łaski, którymi nas obdarzyłeś. Proszę o siły do pracy, do podołania obowiązkom. Proszę o zdrowie dla Hani. Chciałbym bardzo, aby w rodzinie Bogdana zmieniło się na lepsze, żeby nie był taki samotny.

Pan mówi to z uśmiechem:

– Przecież ma ciebie.

Jacek:

– Ale nie codziennie i nie zawsze.

(W rodzinie Bogdana jest tak duża różnica charakterów, spojrzenia na świat, hierarchii wartości, że osiągnięcie prawdziwej harmonii jest trudne).

Pan:

– Sam zobaczysz, jak powoli wszystko będzie się zmieniać. Bo widzisz, Bogdan służąc Mi chętnie i gorliwie, zobowiązuje Mnie do zajęcia się tymi, których kocha, o których się martwi i przez których cierpi. To on „zarabia” na nawrócenie reszty rodziny. Dlatego nie martw się, bo nigdy nie zapominam o tych, którzy Mi służą z serca (szczerze i bezinteresownie).

Co jeszcze, synu?

Jacek:

– Martwi mnie brak obowiązkowości u syna.

Pan:

– Więc prosisz Mnie, abym w jego wychowaniu zwrócił na to specjalną uwagę, czyż nie tak? Obaj jesteśmy jego ojcami. Dlatego nie obawiaj się, abym Ja swoje dziecko opuścił. A wy kochajcie go i delikatnie uczcie swoim przykładem, wciągając go do pomocy.

Mój synu, a o co prosisz dla siebie?

Jacek:

– Już mówiłem, o siły do pracy.

Pan:

– No to Ja ci pomogę. Czy nie zauważyłeś, że cię wciągam do bliskiej współpracy ze Mną?

Jacek:

– Cieszę się, chciałbym więcej czasu móc poświęcić... ale to dopiero gdy przejdę na emeryturę.

Pan:

– Wtedy już będziesz miał inną robotę: będziesz musiał więcej przekazywać ludziom.

Jacek:

– Nie mam daru mówienia.

Pan:

– Synu, jeżeli Ja czegoś wymagam, to daję odpowiednie narzędzie. Pragnę, abyś uczył się rozmowy ze Mną. Chciałbym, abyś Mnie słyszał i pomogę ci w tym. Tak samo tobie, Grzegorzu. Dlatego proszę was, w czasie Mszy świętej wyznaczonej (podczas wizyty Papieża w czerwcu) proście Ducha Świętego o dar słyszenia Mnie. Proście też o wszystko, co potrzebne jest całemu waszemu narodowi, co przyczynić się może do waszego uświęcenia.

Czy oddajecie Mi, dzieci, w opiekę wszystkich swoich bliskich?

Jacek:

– Tak, tak.

Pan:

– Pragnę, abyście stale, już, teraz, wzywali Ducha Świętego, prosząc Go o objęcie całego narodu swoją mocą, mądrością i światłem rozumu. (...)

Teraz, dzieci, uklęknijcie i przyjmijcie moje błogosławieństwo. Tulę was do serca. Proszę, przyjmijcie moją miłość, moją łaskawość dla was, moją przystępność i miłość ojcowską. Niech was ogarnie i nasyci, abyście mogli przenieść moje błogosławieństwo do waszych domów. I tobie, Anno, pozostawiam je w naszym domu.

Kocham was, dzieci. Błogosławię mocą Boga w Trójcy Jedynego. Niech błogosławieństwo moje spocznie i pozostanie z wami. +


Pan uczy modlitwy do Miłosierdzia Bożego

5 IV 1991 r.

Mówi Pan:

– Moja córko! Pragnę przygotować was do dnia wylania Miłosierdzia Bożego (Niedzieli Miłosierdzia). Zależy Mi na tym, abyście wysłuchali Mnie, dlatego – tym razem – chcę, abyście rozpoczęli spotkanie odmówieniem Koronki do mojego Miłosierdzia, zanurzając w nim kolejno: 1. Kościół mój, 2. wasz naród, 3. narody sąsiednie, gdyż wszystkie wymagają nawrócenia, 4. wszystkich moich i waszych wrogów, tych ludzi, którzy żyją w nienawiści i popełniają zbrodnie przeciw miłości bliźniego, wreszcie 5. całą ludzkość Ziemi, specjalnie zaś tych, którzy są zniewoleni, chorzy, cierpią głód i prześladowania, mających wkrótce zginąć oraz konających.

Przed Bogiem ważna jest wasza troska, współczucie i orędownictwo, nie zaś dobitne wypowiadanie słów. Módlcie się wraz z siostrą Faustyną i wszystkimi świętymi Nieba, prosząc przez Serce Maryi Współzbawicielki ludzkości. Zapraszajcie też do tej modlitwy braci waszych w czyśćcu.

Pragnę, abyście tą modlitwą otworzyli się sami na przyjęcie łask, które dać wam zamierzam, a równocześnie wraz z Matką moją, z Jej współmodlitwą wypełnili wasz obowiązek względem bliźnich waszych. W obrębie każdej części koronki możecie – każdy w duszy swojej – dodawać imiennie tych, których nawrócenie specjalnie leży wam na sercu. Potem zaś skupcie się i wysłuchajcie Mnie.

Błogosławię cię, Anno. +