ANNA DĄMBSKA - Bóg zaprasza do przyjaźni




Bóg zaprasza do przyjaźni

Jest to druga część orędzia.
Wersja bez przypisów. Dodatkowe informacje tutaj




31

Pan mówi:

Stworzyłem was jako istoty społeczne. Przechodziliście kolejne etapy historyczne, poczynając od grup rodzinnych przez coraz to nowe formy współżycia społecznego, starając się, aby służyły one coraz lepiej waszemu wszechstronnemu rozwojowi. Obalaliście te formy, które was ograniczały i dzieliły, np. niewolnictwo, znosiliście podziały na stany, obejmowaliście jednakowymi prawami coraz szersze grupy społeczeństwa, wreszcie te same prawa objęły całość narodu. Długo walczyliście o wolność wyznania. O wolność bytu narodowego w takiej formie, jaka wam najbardziej odpowiada, walczycie do tej pory.

Cokolwiek ulepszaliście w ciągu wieków waszego istnienia, miało na celu dobro tak duchowe, jak i fizyczne całych grup społecznych, a później każdego obywatela danego kraju, aby każdy mógł swobodnie wybierać kierunek swojego rozwoju. Zapomnieliście jednak o tym, że wolność znaczy odpowiedzialność. Bez odpowiedzialności wolność przekształca się w nadużycie wolności, a co za tym idzie, taka wolność zagraża lub niszczy wolność innych ludzi. Jeśli nie strzeże państwa silna, niezawisła, uczciwa służba prawa, grozi mu rozpad i upadek.

W swojej walce o „postęp społeczny” zapomnieliście o najważniejszym – o waszym odniesieniu do Mnie, rzeczywistego Prawodawcy świata. Zlekceważyliście etykę, odrzuciliście normy moralne i teraz nic już was nie broni przed nadużyciem władzy, bezprawiem, przejęciem władzy przez grupy kapitału lub grupy wyższych dowódców wojskowych, często zresztą sprzymierzone ze sobą. Dla jednostek lub grup stawiających się ponad prawem liberalizm jest wspaniałym kamuflażem, którego używają, aby ujarzmić własne społeczeństwa.

Ponieważ w nadmiarze pewności siebie, opartej na zasobach złota i broni, zapomnieliście o człowieczeństwie, o waszej prawdziwej godności, wypływającej z przynależności do Mnie jako Ojca i Zbawiciela całej ludzkości, powróciliście do form zniewolenia całych narodów równie nieludzkich jak najgorsze przykłady z waszej historii starożytnej. Obecnie w sposób „wysoce cywilizowany” przeprowadzacie gwałt na narodach, podporządkowując je anonimowej grupie finansjery światowej, władającej pieniądzem świata. Bądźcie pewni, że nie kieruje nimi miłość społeczna ani starania o wasza wolność, o godziwe prawa, tym bardziej nie chodzi im o dobrobyt i rozwój poszczególnych narodów.

Obecni władcy świata, przeważnie przez was samych wybrani, są zaprzeczeniem mądrości, dojrzałości, odpowiedzialności i troski o wasze prawdziwe dobro. Będzie nim zawsze to samo prawo miłości społecznej: „abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” (J 15, 12). Potrzeba, abyście wspomagali się, dóbr udzielali sobie wzajemnie, bronili słabych, chronili wszystkich waszych braci potrzebujących opieki i służyli jedni drugim wedle posiadanych darów.

Uratować was może tylko powrót do wartości prawdziwych, podanych wam przeze Mnie w przykazaniach moich, w błogosławieństwach Jezusa z Kazania na Górze, w uczynkach miłosierdzia wymienianych w opisie Sądu Ostatecznego oraz w najpiękniejszych dziełach społecznych mojego Kościoła, powstałych z miłości do Mnie i do człowieka skazanego na nędzę, chorobę lub niewolę.

32

Ja jestem Miłością, dlatego najbardziej zależy Mi na poszerzeniu waszych serc. Spodziewam się, że wszyscy, którzy Mnie słuchacie i dążycie do królestwa niebieskiego, wejdziecie do niego. A wtedy czeka was życie w świecie mojej miłości. Jakże moglibyście w nim istnieć mając jej w sobie zbyt mało? Zatem przygotowuję was wyrabiając w was uzdolnienia do dzielenia się moją miłością – miłością bezinteresowną, obdarzającą.

Proszę, chciejcie poddawać się moim staraniom. Pragnijcie kochać razem ze Mną wszystko to, co miłości potrzebuje.

Początki nauki są łatwe pod warunkiem, że macie kochającą rodzinę, bo we wzajemnej ludzkiej miłości już się rozwija moja miłość, która coraz bardziej łączy rodziców i dzieci z bliższymi i dalszymi krewnymi, sąsiadami, kolegami i koleżankami i całym otoczeniem, w którym żyją. Jeżeli jednak nie mieliście takiej współdziałającej ze Mną rodziny, trudno wam o wyjście naprzeciw biedom ludzkim, o pokochanie potrzebujących, samotnych, chorych, nieszczęśliwych, skoro wy sami nie czujecie się dostatecznie kochani. A prawda jest taka, że każdy z was jest bezgranicznie kochany. Musicie zatem uwierzyć w moją miłość do was. I to jest początek nauki.

Moja miłość ogarnia was i osłania. Nigdy nie zmniejsza się ani od was nie oddala. Taką samą bezgraniczną miłością otaczam wszystko, co z nicości powołałem do istnienia.

Kiedy już poczujecie się bezpieczni, „zadomowieni” w mojej miłości, zrozumiecie, że – tak samo jak was – kocham każdego człowieka, całą przyrodę, wszystko, co żyje i rozwija się.

Oceany i skały, żyzne ziemie i pustynie – to wszystko dałem wam z miłości: czyli w każdym z moich darów zawarta jest moja miłość do was.

Uczyniłem was włodarzami tej małej, bezbronnej i jakże zagrożonej obecnie planety. Potrzeba jej waszej miłości, jeżeli bowiem podobieństwo do Mnie ma się w was uwidocznić, będzie to przede wszystkim podobieństwo w miłości – w miłości tak jak moja, darzącej, bezinteresownej, cierpliwej i pełnej troski.

Podstawą takiego rozwoju miłości w was jest ugruntowanie waszej pewności, że jesteście kochani, że możecie na Mnie zawsze polegać. Należy tylko przemieniać tę pewność w czyny miłości.

Sami rozumiecie, że czegokolwiek nie zrobilibyście, moja miłość nie porzuci was. Byłoby jednak niegodne dzieci moich, którymi jesteście, gdybyście ją wykorzystywali tylko dla siebie.

Pragnę, aby miłość moja przepływała przez wasze serca i ręce do tych, którzy nie wiedzą jeszcze, jak bardzo są kochani. Czyńcie z nich świadome swej godności dzieci moje i wspólnie obejmujcie opieką nie tylko ludzi, lecz także całą przyrodę – wasz dom, który wam dałem na czas życia w hojności mojej. Widzicie, jak obecnie jest niszczony, rabowany, jak brakuje mu mądrych i zapobiegliwych opiekunów i gospodarzy.

Mówię wam to dlatego, że pragnę mieć w was synów i córki dorosłe, trudzące się wraz ze Mną i pochylające nad potrzebami i chorobami ziemi. Macie całą moją miłość, wykorzystujcie ją, aby naprawiać krzywdy i leczyć rany, jakie rodzaj ludzki zadał sam sobie.

Nie jesteście ani słabi, ani bezradni, ani opuszczeni. Pracuję z każdym z was, który trudzi się dla dobra wspólnego. Wspomogę was zawsze, gdy potrzebować tego będziecie. Przecież czyniąc dobro pełnicie wolę moją. Mówiłem: „abyście się wzajemnie miłowali”. „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 35). Cała ludzkość, a z nią cała ziemia oczekują objawienia się synów Bożych. Wy nimi jesteście, dzieci.

33

Mówiłem wam poprzednio, że obecnie cały wasz świat potrzebuje ratunku. Ale tylko wy, ludzie, jesteście tego świadomi i macie możność wyboru: albo nadal będziecie niszczyć, albo będziecie zapobiegać niszczeniu i tworzyć ład pośród chaosu. Ja zaś mówię wam: żadne organizacje, ruchy, partie nie są w stanie zapobiec postępującemu rozpadowi. Sami, nawet przy dobrej woli, nie zdołacie powstrzymać zorganizowanych sił międzynarodowego kapitału, które dążą do osiągania w jak najkrótszym czasie maksymalnych zysków. Teraz toczy się walka o dalsze istnienie ziemi, a wy wciąż nie zdajecie sobie z tego sprawy.

Zło jest zawsze krótkowzroczne. W swoich planach liczy tylko na doraźne korzyści. Dlatego nie widzi zagrożeń i nie przewiduje tego, że rozmiary zamierzonych zniszczeń mogą być tak duże, że ich skutki obejmą również samych sprawców.

Obecnie nie możecie liczyć na żadną pomoc oprócz mojej. A Ja udzielę jej wam, bo nadal pomimo całego zła, które czynicie, kocham was. Kocham do tego stopnia, że nie tylko pragnę uratować ludzkość, ale ponadto dać jej nowe życie w bezpieczeństwie, pokoju i współpracy wzajemnej. Uczynić to jednak mogę tylko za waszą zgodą – wedle waszych gorących pragnień i ofiarnej służby. Przecież wy, moje dzieci, mój Kościele – wy powinniście być współpracownikami moimi.

Tylko od zrozumienia waszego i chętnej ze Mną współpracy zależy los świata. Wzywam więc do przyjaźni ze Mną wszystkich, którzy rozumieją, że ludzkość, odrzuciwszy prawa moje, stacza się ku zagładzie, tych, którzy pragną nie tylko uratowania, ale i odrodzenia świata, przede wszystkim zaś odrodzenia się człowieczeństwa w sobie. Tylko przyjaciele rozumieją się naprawdę, ufają sobie, polegają na sobie i potrafią, każdy na swoim odcinku pracy, budować wspólnie jedno dzieło.

Ja jestem przyjacielem wiernym, bezinteresownym, jedynym, który potrafił oddać swoje życie dla uratowania was wszystkich. Od was nie wymagam aż tyle. Pragnę tylko tego, abyście uwierzyli, że wszystko, co czynię, czynię tylko i wyłącznie dla waszego dobra – dobra całej ludzkości.

Członków Kościoła mojego wzywam, by – jako przyjaciele – współpracowali ze Mną i byli moimi świadkami i apostołami.

34

Współpraca ze Mną, to współpraca z waszym Stwórcą, Bogiem po trzykroć Świętym, który dopuszcza do bliskości z Sobą byty przez siebie stworzone, traktując je tak jak Ojciec dzieci swoje. Jednakowoż sami rozumiecie, że powołanie was do służby światu wymaga od was samych oczyszczenia się. Na czym ono polega? Otóż pragnę, aby wasze intencje, plany życiowe i dążenia podporządkowane zostały woli służenia sobą wszystkim tym, którzy potrzebują pomocy. Pragnę widzieć w was czystość intencji, ponadto wierność Mnie i wytrwałość.

Pragnę, abyście pokochali Mnie żyjącego w Kościele moim, którego cząstkę stanowicie. Inaczej mówiąc, zrozumcie, że Ja jestem obecny w Kościele, czyli żyję wśród was, i wzywam was do wspólnej ze Mną służby reszcie ludzkości i tym, którzy sprzeniewierzyli się prawom moim lub traktują swoją obecność w Kościele obojętnie – słowem tym wszystkim, którym wydaję się niepotrzebny. Jednakże wobec „wydarzeń losowych” stają oni bezradni i potrzebują Mnie. Dlatego łatwiej im będzie przyjąć Mnie ukrytego w was.

Naprawdę jesteście jedną rodziną i nieszczęście bliźniego nie powinno być przez was lekceważone. Dlatego nie pragnę wyprowadzać was na pustynię; przeciwnie, pragnę zamieszkać w waszych domach i żyć obok was, tak abyście mogli liczyć zawsze na moją pomoc.

Wchodzę w środowisko każdego z was, aby uświęcić wasze codzienne życie, napełnić radością monotonię dni i otwierać wasze oczy, abyście coraz lepiej dostrzegać mogli potrzeby ludzkie dookoła was. Jak już wam mówiłem, pragnę poszerzać serca wasze, tak abym mógł szczodrzej udzielać się przez was zbłąkanym, smutnym i głodnym Mnie. W następnym rozdziale powiem wam, jak należy przygotować się do współpracy ze Mną.

35

Jeżeli chcecie służyć Mi naprawdę skutecznie, to musicie zadbać o to, aby życie wasze było uporządkowane. Trzeba zacząć od uporządkowania miłości wedle waszej sytuacji rodzinnej. Macie obowiązki względem tych, którym winiliście opiekę, i tych, którym winniście wdzięczność, korzystacie bowiem z miłości, troski i opieki waszych rodziców i krewnych. To ostatnie dotyczy dzieci i młodzieży. Ludzie dorośli zawiązując rodzinę podejmują obowiązki względem współmałżonka i dzieci. Mają także obowiązek opieki nad starymi rodzicami lub krewnymi, wypływający wprost z mojego przykazania: „Czcij ojca swego i matkę swoją”.

Wśród moich przyjaciół szanuje się wszystkich ludzi starych, tak jakby byli bliskimi krewnymi. Szanuje się też i otacza opieką wszystkie dzieci, jak gdyby były własnymi. Jeżeli wiecie, że Ja was wszystkich szanuję aż do dania wam pełnej wolności wyboru, że macie miłość, pomoc, podtrzymanie, oparcie i możecie zawsze polegać na Mnie, jak moglibyście postępować inaczej względem innych, których kocham równie gorąco?

Sądzę, że rozumiemy się i wiecie, że żadna wasza, nawet najgorliwsza, służba nie będzie dostatecznie czysta i bezinteresowna, jeśli nieuporządkowane pozostaną wasze osobiste sprawy w rodzinie, wśród sąsiadów, znajomych, w pracy. Bo gdyby tak było, powstałaby ogromna dysharmonia pomiędzy waszym życiem osobistym a służbą, którą chcecie pełnić, a przez którą Ja chcę was uszczęśliwić. Przez dwulicowość, fałsz i obłudę kompromitowalibyście się w oczach tych, którzy z wami współpracują, a co gorsza – także w oczach waszych przeciwników; tym samym źle świadczylibyście o Mnie.

Jeżeli wy w swoim życiu osobistym będziecie postępować sprawiedliwie, z radością zaproszę was do współpracy, dając wam szerszy udział w moich planach. Lecz wtedy musicie pamiętać o tym, że świadczycie o Mnie, a wasze świadectwo ma być prawdziwe. Świadczyć macie sobą żem jest dobry, że kocham was i zawsze jestem gotów przebaczyć wam, gdyż miłość moja jest miłosierna.

Pawłowy Hymn o miłości (l Kor 13) mówi wam, jakim jestem, wy zaś, przyjaciele moi, nosicie w sobie żar mojej miłości. Ja pragnę ukształtować w was podobieństwo moje; za waszą zgodą, dzieci, nigdy inaczej.

36

Jeszcze raz pragnę ukazać wam Matkę Teresę jako wzór prawidłowej postawy względem ludzi potrzebujących pomocy. Ona rozumiała, że Ja żyję w każdym z nich i starała się jak mogła stworzyć im lepsze życie, a jeśli byli umierający, to przynajmniej okazać im szacunek – na który każdy z nich zasługiwał jako moje dziecko – i otoczyć ich miłością, i staraniem, aby chociaż śmierć mieli godną.

Ja w życiu na ziemi okazywałem szacunek każdej osobie, czy był to żebrak, kaleka, cudzoziemiec czy kobieta, którą traktowano wtedy gorzej niż mężczyznę. Pragnę, abyście naśladowali Mnie w każdej chwili waszego codziennego życia, i to nie tylko wtedy, gdy przestajecie z ludźmi, ale także wówczas, gdy o nich mówicie i myślicie. Jeżeli traktujecie kogoś z pogardą, lekceważąco, opryskliwie, niecierpliwie lub wręcz niegrzecznie, ten sam stosunek przenosicie na Mnie, który w nich żyję. Od iluż z was otrzymuję w ten sposób pogardę i lekceważenie!

Bardzo was proszę, uważajcie, aby nigdy nie urazić drugiego człowieka. Potrzebna Mi jest wasza delikatność, grzeczność, uwaga, z jaką wysłuchujecie innych, wasza życzliwość, cierpliwość i dobroć. Spójrzcie dookoła siebie. Otaczają was ludzie poranieni, którzy w następstwie odniesionych ran sami ranią innych. Ja jestem lekarzem dusz, a pragnę mieć w was szeregi pomocników w tym dziele.

Świat dzisiejszy jest niesłychanie brutalny i całkowicie lekceważy godność ludzką. W żadnym stuleciu nie „wdeptano w ziemie” tylu milionów ludzi. Jak może nastąpić rzeczywiste odrodzenie ludzkości, jeżeli nie przez zupełne odwrócenie się od nieludzkich wzorców.

Pragnę, abyście wy właśnie byli tymi, którzy przywrócą człowieczeństwu jego prawdziwą godność dziecięctwa Bożego. Nie stanowisko, pieniądze, sława i władza, lecz wspólne pochodzenie od tego samego Ojca, miłującego, wybaczającego, towarzyszącego wam i zawsze obecnego, zobowiązuje was do okazywania szacunku każdemu.

Wydaje się, że to, o co was proszę, jest błahe. A jednak zależy Mi na tym, gdyż chciałbym być z was dumny. Pragnę, aby przyjaciele moi wyróżniali się ludzkim stosunkiem do bliźnich. Nie chciałbym się za was wstydzić wobec reszty świata. Przecież Ja wam wstydu nie przyniosłem...

37

W poprzednim rozdziale mówiłem wam o tym, jakimi chciałbym was widzieć. Pragnę, abyście poznawali siebie: swoje zalety i niedoskonałości. Każdy z was został przeze Mnie obdarowany, lecz niektóre z darów ujawnić się mogą dopiero wtedy, gdy rozpoczniecie służbę dla Mnie. Wówczas Ja sam zwrócę wam uwagę na potrzeby ludzkie i wskażę wam miejsce pracy, w którym okażecie się najbardziej użyteczni i najpotrzebniejsi. Jednakże możecie też całe życie przeżyć służąc tylko sobie i nie domyślając się nawet, na co was stać.

Wszystkie sytuacje, przez jakie przechodzicie w życiu, wykazują poprzez wasze potknięcia, błędy, porażki, czego wam nie dostaje; a wasze dobre czyny i dobre rady, wasza życzliwość i bezinteresowna pomoc wskazują wam, ile dobra jesteście w stanie dać z siebie innym ludziom będącym w potrzebie.

Ja jestem dobrym Ojcem. Wychowuję was ucząc cierpliwie, nie przynaglając, nie przestając was kochać, ufając, że prędzej czy później podobieństwo wasze do Mnie ujawni się i wtedy zapragniecie udzielać się innym. Zapragniecie nieść pomoc zamiast liczyć na nią. Bo zrozumcie, moje kochane dzieci, wedle mego pragnienia to wy macie być moją pomocą dla reszty świata, a że zawsze idziemy razem i oczy moje z was nie schodzą, możecie być pewni, że wasze ręce zawsze będą pełne moich darów i nie zabraknie wam moich dóbr. Uwierzcie Mi, że są nieocenione.

Dla przykładu podam wam, że nawet najbardziej niedbały kapłan w najcięższej sytuacji, np. w obozie koncentracyjnym, może udzielać odpuszczenia grzechów, sakramentu chorych i chrztu. Każdy zaś z przyjaciół moich może budzić nadzieję w ludziach zagubionych i zrozpaczonych, świadczyć sobą o mojej miłości, podtrzymywać innych na duchu, wspomagać w biedzie, chorobie lub nieszczęściu. A ci, którzy zrozumieją, jakie jest to ważne, szukają stałej służby czy to w zakonach czynnych, czy w dziełach miłosierdzia, pracując np. w szpitalach, hospicjach, sanatoriach, domach małego dziecka czy domach dla przewlekłe chorych albo odwiedzając chorych w domach i więźniów w więzieniach.

Nie ma, dzieci, miejsca służby, w którym nie moglibyście pracować jako moi najbliżsi przyjaciele, działając tak, jak Ja bym działał, i polegając na mojej pomocy.

38

Nikt z was nie jest doskonały, lecz Ja nie szukam w was doskonałości, tylko odpowiadam na waszą potrzebę bycia kochanym, na wasz głód prawdziwej miłości. Możecie Mi wierzyć, dzieci, że taki głód jest najcięższy do zniesienia, więc brak miłości przywołuje Mnie. Przybywam wtedy z pośpiechem, aby wypełnić pustkę serca ludzkiego – Ja, który jestem Miłością.

Moje odniesienie do wszelkich bytów duchowych, które powołałem do istnienia, zawiera się w miłości, którą je otaczam. Poza jej obrębem istnieją tylko te duchy, które odmówiły Mi służby i które usilnie starają się zwerbować was do służby im samym. Duchy kłamstwa zabiegają o to, abyście waszą wolę skierowali ku adoracji i miłości siebie samych, a wam tak trudno zrozumieć, że ten, kto czyni siebie jedynym obiektem swojej miłości, tym samym odmawia jej Mnie. Wtedy zrywa się więź miłości pomiędzy nami.

Podniosłem was tak wysoko, że możecie stać się partnerami waszego Stwórcy i Ojca – wszelako jedynie w relacji miłości. Lecz jako niewolnicy nie moglibyście stać się współpracownikami moimi, i dlatego obdarzyłem was wolnością wyboru. Dopuszcza ona to, że możecie błądzić, ale wasze błędy nie stanowią dla Mnie przeszkody w niesieniu wam pomocy; przeciwnie, tym głośniej wzywają Mnie.

W tej rzeczywistości potrzeba miłości, jej głód jest równoznaczny z wezwaniem Mnie. Człowiek, który cierpi z powodu głodu miłości, nie stawia siebie w miejscu należnym Bogu, nie uznaje się za obiekt jedynie godny czci i siłą rzeczy nie może i nie chce uwielbić siebie, świadomy będąc mniej lub bardziej swoich niedostatków. Wtedy szuka Mnie – najczęściej Mnie ukrytego w prawdzie, pięknie, dobru – a Ja czuwam i wspomagam go w tych poszukiwaniach. Bo moja miłość do każdego z was jest bezgraniczna i pragnę jak najszybciej dać się poznać szukającemu, aby przywrócić harmonię w stosunku Bóg–Człowiek, taką, jakiej zapragnąłem stwarzając człowieka.

Choćbyście wiele lat trwali w oddaleniu ode Mnie, nigdy wam tego nie wypomnę, gdyż znam wielość przyczyn, które was powstrzymywały. Najważniejszą z nich jest zły przykład otoczenia i nacisk błędnych teorii filozoficznych, których wiele przypada na każde stulecie. Do całych społeczeństw przesiąkają one, zatruwając wasze umysły. Obecnie jest to liberalizm, cześć dla „postępu”, New Age, filozofie i sekty wschodnie, herezje, ezoteryzm, okultyzm, satanizm i wiele innych, a także ogromna a niczym nie uzasadniona pycha poszczególnych ludzi, którzy widzą swój cel w posiadaniu i realizują go uparcie, a często bezwzględnie.

To dobre mniemanie o sobie ogarnia całe narody, szczególnie te, które osiągnęły bogactwo i potęgę militarną i szczycą się nimi wobec narodów ubogich i głodujących. A przecież choroby, jak rak czy AIDS, zbierają obfite żniwo, szerzy się narkomania i pijaństwo, choroby weneryczne i głód. Wynaleźliście i produkujecie broń masowej zagłady nie mając środków do przeciwdziałania skutkom jej użycia. Nic dziwnego, że wzrasta ilość chorób psychicznych i samobójstw, a wciąż zmniejsza się ilość ludzi szczęśliwych.

Nie rozumiecie, że zerwaliście więź miłości pomiędzy Mną a wami, a skutkiem tego jest wasze poczucie zagrożenia, osamotnienia i brak nadziei, które wciąż wzrastają. W wielu krajach trwa nieustająca wojna lub konflikty wewnętrzne, rządy terroru, przemoc władz nad własnymi społeczeństwami – niosące ubezwłasnowolnienie człowieka. Powiedzcie, dzieci, czy to wszystko naprawdę zwiastuje wam wspaniałe początki III tysiąclecia i z czego właściwie jesteście dumni.

39

Teraz możecie zrozumieć, dlaczego ludzkość jest nadal, a może bardziej niż poprzednio, nieszczęśliwa, pomimo że Ja wciąż darzę was i otaczam opieką i miłością. Nie jesteście już niemowlętami ani małymi dziećmi, które nie wiedzą, co robią. Jesteście jak ludzie młodzi, ale już zepsuci i wykolejeni. Jesteście też odpowiedzialni za czynione zło, ponieważ świadomie planujecie i przeprowadzacie akty ludobójstwa i inne zbrodnie przeciw ludziom i narodom wzywające mojej sprawiedliwości i nigdy się ich nie wstydzicie. W waszych oczach liczy się tylko osiągnięcie zamierzonego sukcesu. Na drodze do niego życie ludzkie jest niczym.

W takim postępowaniu prym wiodą państwa najbardziej uprzemysłowione, najbogatsze, najsilniej uzbrojone, a wciąż nienasycone w swoim zachłannym pożądaniu dalszych korzyści. W tej sytuacji nie ma mowy o Mnie jako Stwórcy, Prawodawcy i Sędzim. Tymczasem dojrzeliście do tego, aby się ze Mną – takim właśnie – spotkać. Staraliście się usilnie i długo o odsunięcie Mnie od tych, którzy jeszcze wierzyli Mi i kochali Mnie. I nadal nad tym intensywnie a pospiesznie pracujecie, bo pan wasz, duch kłamstwa i zabójstwa wie, że mało ma czasu.

Dlatego dopuszczę, aby spadła na was sprawiedliwość moja po to, by zniweczyć pychę waszą i przywrócić wam zrozumienie waszej prawdziwej sytuacji – sytuacji dziecka Bożego, zbuntowanego, pysznego, a bezradnego i ginącego bez mojej pomocy. Zagrożenie i lęk są moimi darami dla was w tej sytuacji. Pomogą wam one zrozumieć, co zrobiliście z daną wam wolnością, wciąż zuchwale przeciwstawiając się miłości mojej i niszcząc jej świadomość w sercach ludzi wierzących.

W tym czasie wzywam tych, którzy wierzą we Mnie i ufają Mi, aby otworzyli się na miłość moją i starali się nawiązać ze Mną więź miłości wzajemnej. Niech się budzą z martwoty praktykowania religii oschle i rutynowo.

Ja jestem stale przy was – żywy i kochający. Oczekuję odpowiedzi miłości, aby przemienić was w przyjaciół swoich. Pragnę, abyście prosili w imieniu swoim, swoich społeczeństw, a także tych, którzy odrzucili Mnie lub zapomnieli o Mnie – abyście prosili o miłosierdzie dla świata i uznając swoje wspólne winy prosili o przebaczenie ich, obiecując poprawę i zadośćuczynienie.

Czym ono ma być? Jak najpełniejszym zwróceniem się ku Mnie i służbą światu wraz ze Mną. Bo Ja chcę odnowić świat, ale tylko przy waszej wolnej współpracy, dla waszych próśb i zawierzenia Mi.

Ludzkość jest jedną rodziną i aby zyskać przebaczenie dla winnych zbrodni, prosić o to muszą ich bracia w człowieczeństwie. Czy zrozumieliście to, dzieci?

40

Moi kochani, musiałem powiedzieć to, co konieczne. Mówiłem wam prawdę. Ale prawdą jest również to, że kocham was bezgranicznie, ufam waszej miłości do Mnie i polegam na niej. Dlatego traktuję jak przyjaciół – potencjalnych – tych, którzy przejrzawszy nawracać się będą. I proszę was, bądźcie dla nich miłosierni.

Co to znaczy być przyjacielem Boga?

Moje działanie jest powolne i łagodne. Jeżeli poddacie się mu, w życiu waszym nie zaczną dziać się żadne „nadzwyczajności”. Fizycznie gwałtownie nic się nie zmienia. Nadal jesteście słabi, chwiejni, podlegli chorobom, podatni na napięcia i załamania, skłonni do obaw i lęków, cierpiący z powodu przeciwności losu – ale Ja wchodzę w wasze życie i wobec tego wszystkiego nie jesteście już sami. To pierwsza wasza radość.

Wiecie już, że kocham was zawsze, cokolwiek zrobicie, że wiem o wszystkim, co was dotyczy, ale nigdy nie osądzam was ani nie krytykuję. Jestem świadomy tego, że cierpicie nad swoimi słabościami, i współczuję wam.

Odsuńcie od siebie jak najdalej obraz Boga jako surowego Sędziego. Ja, Jezus, jestem waszym Przyjacielem, czyniącym dla was wszystko, abyście nie spotkali się ze sprawiedliwością Boga. Po to zawiązuję przyjaźń z wami, aby doprowadzić was wprost do domu Ojca. Jeżeli będziecie trwać w przyjaźni ze Mną, wszystko, co w was było niegodne dziecka Bożego, powoli zacznie zanikać. Chcę, abyście chodzili wyprostowani, zrzuciwszy z siebie garb waszych ułomności. W tym działaniu również wspomagać was będę. Wsparci o Mnie poczujecie się silniejsi, bezpieczniejsi, chronieni i kochani, a przede wszystkim nigdy już nie będziecie samotni.

Jestem nie tylko waszym przyjacielem, ale też przewodnikiem i mistrzem. Czytajcie Ewangelię. Chodząc ze Mną po Galilei i Judei, uczycie się mojego spojrzenia na świat, mojego stosunku do ludzi, zwłaszcza do ubogich, chorych, upośledzonych i cierpiących. Oglądacie, jak reaguję na wołanie o pomoc i widzicie, jak uzdrawiam chorych, a nawet wskrzeszam umarłych. Zaczynacie rozumieć, że nie ma dla Mnie nic niemożliwego, że jestem prawdziwie Panem świata.

Rozpoznajecie, że w życiu waszym jestem tym samym Jezusem, którego poznaliście z kart Ewangelii, a który – zawsze żyjący – działa nadal w waszym życiu i w życiu tych wszystkich, którzy zechcieli przyjąć przyjaźń moją i są jej wierni.

Zrozumcie Mnie dobrze, dzieci. Kocham was wszystkich jednakowo bezmierną miłością. Opiekuję się i czuwam nad wami; inaczej nikt z was nie dożyłby wieku dojrzałego. Ale tam, gdzie nie ma zrozumienia, zaufania i miłości pomiędzy nami, nie ma gruntu do rozwoju przyjaźni.

Przyjaźń jest wymianą miłości. Dlatego długo prowadziłem moich uczniów ze sobą, by dobrze poznali Mnie, a kochając – chcieli Mnie naśladować. Nauczyciel nie naśladuje uczniów. To oni powinni starać się jak najlepiej naśladować mistrza.

Moim pragnieniem jest, aby ci, którzy chcą być przyjaciółmi moimi, pokochali to wszystko, co Ja kocham. Ale miłość wyraża się czynem. Ja nie tylko kocham cała ludzkość. Ja staram się służyć światu, na ile on na to pozwala. Czyż wy nie powinniście pragnąć tego samego co Ja...?

41

Nauczyłem was modlitwy do Ojca: „świeć się Imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja”. Kościół mój przez wieki modli się o to i usiłuje przybliżać królestwo Boże. Lecz szatan też działa, gdyż uważa się za pana całej ziemi, a przede wszystkim was. Wasza uległość grzechowi, a co więcej, zasmakowanie w nim, powoduje, że często przystępujecie świadomie do współpracy z nieprzyjacielem.

Dlatego na jedno moje dzieło zbudowane przez was przypada wiele działań niszczących już istniejące dzieła, wiele rzezi, zniszczeń i wojen. Na przykład Matka Teresa zajęła się opuszczonymi, głodującymi, bezdomnymi, często już umierającymi ludźmi. Odczuła i zrozumiała moją miłość do nich. Ale spójrzcie, co się dzieje: efektem wojen domowych i rzezi w Afryce są nowe setki tysięcy uciekinierów ginących z głodu i chorób.

Wciąż nowe wojny to wynik nienawiści szatana do ludzi, którą to nienawiść podziela tyle tysięcy z was. Na całym świecie powstają coraz to nowe ogniska nienawiści – Kaukaz, Bałkany, Indonezja, Korea Północna, Irak, gdzie tkwią zarzewia przyszłej wojny. Nienawiść do chrześcijaństwa zapełnia niebo nowymi męczennikami: w Afryce, Indiach, Ameryce Południowej. Serce Mi rozdziera płacz skrzywdzonych, osieroconych i cierpiących. Jakże łatwo przychodzi szatanowi budzenie wśród was nienawiści wzajemnej poprzez swoje sługi. A iluż wśród nich jest chrześcijanami!

Zło, dzieci, nie trwa w bezruchu. Gdy jest bezkarne, rozbestwia się, i wtedy szatan może niszczyć was rękoma waszych braci. Poznaliście z doświadczenia działanie gestapo, SS i NKWD. Iluż z ich członków potępiło się na wieczność! (Pan mówi to z bólem).

Na ziemi trwa nieustająca walka o wasze dusze. Dlaczego tak się dzieje? Wciąż nie rozumiecie, że walczycie z niewidzialnym złem, które jest o wiele potężniejsze od was. Zbyt słabi jesteście, aby sami z nim walczyć. Jednakże macie wolny wybór. Dopóki swoją wolą nie zwrócicie się ku Mnie, nie zawołacie Mnie na pomoc, nie zapragniecie mojej opieki, niewiele mogę dla was uczynić. Tymczasem natura wasza, tak osłabiona przez grzech pierworodny, łakomie chwyta przynęty podsuwane wam przez nieprzyjaciela.

Wybór pomiędzy miską soczewicy a błogosławieństwem ojcowskim jest nadal waszym głównym problemem. To co przyziemne, materialne, nadające się do natychmiastowego skonsumowania przesłania wam dobra trwałe, duchowe i niewymierne. Za taką uważam wszelką korzyść egoistyczną, która wynieść was może w oczach własnych i w oczach innych ludzi, takie jak kariera, sława, władza, bogactwo. Gotowi jesteście oddać swoją godność, aby zdobyć to wszystko. A szatan czuwa, bo pragnie waszej duszy. W tym celu na przykład rozbudza w was poczucie bezkarności, władzy nad innymi, pogardy, zwłaszcza dla pokonanych i słabych. Rośnie w was satysfakcja z poniżania tych, których uznacie za swoich przeciwników, a później także z poniżania ich bliskich. Stąd gwałty, mordy kobiet, starców i dzieci, palenie ich domów. Zbrodnie się mnożą, a wy sami przestajecie być ludźmi, gdyż stajecie się niewolnikami nieprzyjaciela lubującymi się w czynieniu zła.

U początków stoi zawsze miłość własna przewyższająca miłość do Mnie i moich praw. Nie wierzcie, dzieci, że po odrzuceniu Mnie uda się wam pozostać uczciwymi ludźmi. Przede wszystkim zaczniecie żyć w kłamstwie – i wówczas duchowi kłamstwa otwieracie drzwi duszy. Dlatego winy tych, którzy Mnie znają, a odrzucają z powodów egoistycznych, większe są niż tych, którzy o Mnie nie słyszeli.

Dlaczego więc w modlitwie „Ojcze nasz” zachęcałem was do prośby: „przyjdź królestwo Twoje”? Królestwo Boga jest królestwem pokoju i miłości, ale aby je przyjąć, trzeba przede wszystkim uznać Boga tym, Kim jest. Mówcie zatem rozumiejąc, co mówicie:

„Ojcze nasz, któryś jest w niebie, świeć się imię Twoje. Stworzycielu, Prawodawco, Ojcze miłosierny, uwielbiamy Cię, czcimy, szanujemy i kochamy, bo Ty jesteś miłością i pragniesz, abyśmy się wzajemnie miłowali. Jeżeli wola Twoja będzie przez nas uszanowana, przybędziesz i zamieszkasz wśród nas. A wtedy ziemia stanie się królestwem pokoju a ludzkość, dotąd wroga sobie, stanie się jedną rodziną, tak jak zamierzyłeś to powołując ją do istnienia”.

Dzieło odnowienia świata wymaga przemiany wewnętrznej każdego z was. Aby wam to ułatwić, wzywam was po imieniu: Przyjacielu, przyjdź. Zaufaj Mi. Oprzyj się na Mnie. Wspólnie dokonamy tego, co tobie samemu wydaje się niemożliwe. Staniesz się synem Bożym prawdziwie. Pragnę być z tobą na zawsze, bo kocham cię tak bezgranicznie, jak kochać może tylko Bóg.

42

Dzieci moje, stoicie wobec najważniejszego wyboru w dziejach ludzkości, która teraz, odrzuciwszy Mnie, rozkłada się i gnije. Może dwa... trzy pokolenia dzielą was od nicości.

Opanowała was wielka schizma, upadla was i deprawuje. Jednakże wielu wśród was nadal uznaje Mnie swym Bogiem. Ze względu na nich pragnę was uratować. Moja miłość mogłaby w jednym momencie unicestwić nieprzyjaciela, ale gdzież jest wasza wola? Czas bierności skończył się. Wasza wolna wola musi zadecydować, czy chcecie służyć Mnie, czy nadal tylko sobie. A wola wyraża się czynem.

Macie przeciwstawić się niewidzialnemu złu, które już i w was zapuszcza korzenie. Wasza bierność, gnuśność, pesymizm, rezygnacja z walki są tego dowodem. Sami nie dacie sobie rady. Dlatego przychodzę Ja z moją nieskończoną mocą, aby służyć wam – ale tylko tym z was, którzy decydują się walczyć o godność dzieci Bożych: swoją i swoich współbraci. Konieczne jest wam wzbudzenie w sobie żywej miłości do Mnie, gdyż dopiero wymiana miłości pomiędzy wami a Mną, bo moją miłość macie – ta wymiana sprawia, że stajecie się moimi przyjaciółmi. A wtedy będę mógł przemieniać was. Wtedy też wszystko co moje, stanie się i waszym, gdyż z przyjaciółmi dzielę się wszystkim, czego potrzebować będą w walce o odrodzenia świata. Walczyć zaś będziemy wspólnie. Dlatego, o ile wy nie zawiedziecie, zwycięstwo będzie wasze. Pomyślcie, dzieci, ile zależy od waszej dobrej woli.

Czy rozumiecie teraz, jak ważna jest wasza wierność temu, co sami wybraliście:
– wierność Stwórcy waszemu i Ojcu;
– wierność ojczyźnie, której zawdzięczacie świadomość tego, kim jesteście na ziemi i co dziedziczycie po ojcach waszych;
– wierność wybranej przez was hierarchii wartości, która określa, z kim żyjecie w braterstwie: ze Mną czy ze światem, którym włada nieprzyjaciel?

Czyż te trzy zasady nie są ze sobą zgodne? Czy nie powinniście według nich kształtować swego życia? Proszę was, rozważcie to sobie.

43

Dzisiaj chciałbym z wami rozmawiać o wierności. Wiele można przejąć od swoich rodziców, dziadków, krewnych, wychowawców, którzy ukazują wam przykłady godne naśladowania i sami są wzorcami, zatem imponują wam i budzą pragnienie naśladowania.

Wybieracie spośród wielu wzorców, które przed wami roztacza świat. Szczęśliwie należycie do mojego Kościoła, który stawia przed wami wzorzec podstawowy: Pismo Święte, a w nim obraz Boga Ojca – Stwórcy i Prawodawcy, Syna Bożego – Zbawiciela waszego, i Ducha Świętego, który gromadzi was, prowadzi, umacnia i broni.

W Kościele moim macie niezliczone wzorce męstwa męczenników, wzorce wytrwałości, miłości, zaparcia się siebie, wzorce mądrości Ojców Kościoła. Wychowawcami młodych ludów Europy były zakony. Ich założyciele wnosili roztropność, rozum i naukę w dzieło budowania cywilizacji opartej na Bogu, jako jej kamieniu węgielnym. Miłośnicy Boga tworzyli coraz to nowe dzieła miłosierdzia, takie jak szpitale, opieka nad pielgrzymami, wykup niewolników, opieka nad trędowatymi, misje, szkoły, uniwersytety. Ku czci Boga rozwijały się sztuki: architektura, rzeźba, malarstwo, muzyka, misteria (teatr), literatura. Setki tysięcy ludzi, wybrawszy Mnie jako wartość najwyższą, służyło Mi wedle swoich możliwości i talentów całą wolą, rozumem i uczuciem.

Macie ogromną ilość wzorców ludzi, którzy pokochawszy Mnie z całego serca, wiernie służyli Mi. Z każdym z nich wspólnie ubogacaliśmy, upiększaliśmy, porządkowaliśmy świat. Każdy, kto wybrał Mnie jako Dobro Najwyższe i służył Mi, stawał się pożyteczny wam wszystkim, ludzkości.

Tak więc Kościół mój jest skarbcem wzorców i nie ma wśród was (chrześcijan) nikogo, kto by nie znalazł w nim bliskich i oddanych sobie przyjaciół z mojego królestwa. Oni wszyscy stanowią wspólnie z wami jedną rodzinę i pragną wam pomagać. Czynią to z radością, gdy się do nich zwracacie.

Każdy z was ma swoją ojczyznę, która dostarcza mu wielu wzorców odwagi, poświęcenia, mądrości, wierności i gorliwej, bezinteresownej służby. Wśród waszego otoczenia powinniście mieć wzorce dobroci, ofiarności, szlachetności, odwagi cywilnej, prawdomówności, rzetelności, pracowitości, gospodarności i służenia pomocą innym. Możecie się na nich wzorować, bo tacy ludzie nigdy nie zawodzą i zawsze można na nich liczyć. Naprawdę macie z czego wybierać.

Jednakże głównym i zasadniczym wyborem jest to, kogo postawicie na pierwszym miejscu: Mnie czy siebie. Jeżeli wybierzecie siebie, to wszystkie wasze następne wybory będą błędne, gdyż żaden człowiek nigdy nie jest i nie będzie stanowił centrum świata. W centrum całego wszechświata jest jego Stwórca – Stwórca każdego istniejącego bytu, Stwórca, który jest miłością. Dlatego zbliżyć się doń można jedynie przez miłość. Lecz w każdym człowieku – stworzonym z miłości, nie inaczej – istnieje niezbywalna potrzeba bycia miłowanym prawdziwie. Człowieka, który szuka prawdziwej miłości, nie zadowolą żadne namiastki. Wciąż szuka i potrzebuje prawdy: prawdy o tym, dlaczego istnieje, jaki cel i sens ma jego życie. We wszystkim, co mu się przydarza, szuka wytłumaczenia zgodnego z logiką. Pragnie rozumieć siebie i innych ludzi, zrozumieć sens dziejów świata i poszukuje swojego w nim miejsca.

Na wszystkie pytania odpowiedź ma we Mnie. Gdy to zrozumie, wybiera Mnie jako wartość najwyższą i wtedy poznaje, że dla Mnie był zawsze ukochanym dzieckiem i że we Mnie ma nie tylko Ojca i Zbawiciela, lecz także najbliższego Przyjaciela, który go kocha i wspomaga, uczy i prowadzi. A jeśli z kolei człowiek pokocha Boga i pozostaje swojej miłości wiemy – zostaje zapraszany do współpracy dla ratowania świata. Teraz jest to dla was wszystkich, ukochani moi, wezwanie naglące, bowiem istnienie ziemi jest zagrożone. Zżera ją trąd grzechu...

Bóg nie „kocha siebie”. Bóg jest miłością, która pragnie uszczęśliwiać wszelkie byty powołane do istnienia. Bóg zawsze troszczy się o was, dzieci. Waszego szczęścia pragnie i czuwa nad wami, abyście nie stracili przyobiecanego wam miejsca w Jego domu.

44

Obiecałem wam rozmowę o wierności. Wierność domaga się odpowiedzi na pytanie: „komu” lub „czemu”. Tylko Bóg może powiedzieć, że wierny jest samemu sobie. Ale co to oznacza?

Otóż wierność moja polega na tym, że każdy byt, który powołałem do istnienia, otaczam opieka, podtrzymuję jego życie, dbam o jego rozwój i wspomagam we wszystkich jego słusznych wyborach. To mówię o rodzinie ludzkiej.

Jestem wierny swojej miłości do was bez względu na wasz stosunek do Mnie. Moja wierność przejawia się w tym, że skoro przygotowałem wam miejsce w moim domu wieczystego szczęścia, to staram się doprowadzić was do niego. Gdyby wasza wola była zgodna z moimi zamierzeniami, nie mielibyście żadnych trudności.

Wzorem dla was jest postawa mojej ukochanej córki Miriam – Maryi, którą ze względu na Jej przyszłą godność Matki Boga–Człowieka uczyniłem wolną od grzechu pierworodnego, lecz nie odebrałem Jej wolności woli. Ona ukazuje wam, co oznaczają słowa: „bądź woła Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”.

Dlatego poprzez Jej zgodę mogłem przeprowadzić mój plan Odkupienia ludzkości. Dlatego też Ona jest pierwowzorem wytrwałej wierności w służbie mojej i w przyjaźni ze Mną.

Pomyślcie tylko, od bezinteresownej zgody Maryi zależało Odkupienie ludzkości. Odkupienie obejmuje całą ludzkość aż do końca czasów, gdyż jest to dzieło Boga, a Ja żyję w wieczności. Współpracowałem z Maryją jako z Przyjaciółką moją. Życie Jej było ofiarą; nikt z was nie może powiedzieć, że było łatwe lub „przyjemne”, co nie znaczy, że było nieszczęśliwe. Przeciwnie, było pełne radości wewnętrznej, płynącej z Jej nieustającej akceptacji mojej woli. Najwyższym wyrazem poddania się Maryi woli Boga była Jej obecność pod Krzyżem, a owocem Ofiary krzyżowej – Zmartwychwstanie Jezusa, Odkupiciela waszego, i powstanie mojego Kościoła.

U początków dzieła Odkupienia ludzkości stało fiat Maryi: „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego”. Proście Ją, aby towarzyszyła wam na waszej drodze wierności i oddawajcie się Jej wstawiennictwu. Bo zaiste nie macie matki o większej niż Ona miłości i czulszej dbałości o każdego z was – a próśb Jej wysłuchuję z radością.

45

Mówiąc wam (Polakom) o wierności powołuję się na wasze sztandary, na których widnieje hasło: „Bóg–Honor–Ojczyzna”. Ja jestem gwarantem honoru każdego z was i honoru waszej ojczyzny, przejawiającego się w wielopokoleniowej służbie Mnie całego narodu. Wasza osobista godność jest godnością ukochanego dziecka Bożego. Wszystko inne jest przemijającą wartością. Tylko we Mnie trwa wiecznie wasza godność, wasz honor.

Wierna służba Mnie wyraża się w bezinteresownej, wytrwałej i owocnej służbie społeczeństwu, w którym żyjecie, inaczej mówiąc w służbie ojczyźnie w obecnie żyjących pokoleniach. Jakże inaczej możecie służyć Mnie, jeśli nie odnajdziecie w sobie dość miłości do waszych potrzebujących pomocy bliźnich? Przecież Ja im chcę służyć i pragnę waszej współpracy. Cóż dałyby Mi wasze posty, długie modlitwy, różańce i procesje, gdyby w waszych sercach nie było miłości bliźniego – w którym Ja żyję i potrzebuję pomocy, a często ratunku? Nie potrzeba Mi waszych ofiar, jeśli nie ma w was miłosierdzia.

Wzywam was do służby światu, przede wszystkim do służby ludzkości, która odrzuciwszy Mnie, współdziała z szatanem dla swojej zguby poprzez ślepą miłość siebie i pychę.

Dlatego potrzebuję tych z was, którzy uznają Mnie Ojcem dobrym i miłosiernym, aby gromadzili się przy Mnie i zaufali Mi. A o ile będziecie Mi wierni, dam wam służbę na każdego z was oczekującą, do której was przeznaczyłem i przygotowałem.

Nikt nie jest Mi zbędny. Z każdym z was współpracować pragnę wedle jego zamiłowania i umiejętności i wedle mojej mocy. Odpowiedzcie Mi, dzieci, czy chcecie być Mi wierni...

46

To już będzie 46 rozdział, nieprawdaż? Dziś chciałbym z wami porozmawiać. Powiedzcie Mi, jakie cechy są teraz wam, Polakom, najbardziej potrzebne.

– Mówimy, że najważniejsze jest poznanie Boga, zachwycenie się Nim, życie w bliskiej więzi z Nim oraz kierowanie się Jego wolą.

– Potrzebne jest nam pragnienie poznania prawdy oraz celu i sensu naszego życia.

– Potrzebne jest też pragnienie poznawania naszej religii i nauki Kościoła.

– Potrzebujemy umocnienia naszej wiary, naszej ufności i zawierzenia Bogu.

– Boże Przykazania i naukę Kościoła powinniśmy przyjmować jako drogowskazy i rady kochającego nas Ojca.

– Niezbędne jest umocnienie naszej miłości, byśmy chcieli kierować się wolą Boga w naszych wyborach, byśmy byli w tym wytrwali i starali się Go nie zasmucać.

– Powinniśmy w innych ludziach dostrzegać braci – dzieci tego samego Ojca, tak samo przez Niego kochane.

– Widzimy potrzebę Bożej pomocy naszemu narodowi we wszystkich dziedzinach.

– Stwierdzamy, że szczególnie potrzebne jest nam kierowanie się rozumem i prawym sumieniem, kształtowanym w oparciu o Przykazania Boże.

– Powinniśmy odnosić do Boga tworzone prawa i wszelkie działania, starając się wybierać prawdziwe dobro.

– Chcemy w świetle prawa Bożego oceniać wszelkie propagowane ideologie, np. liberalizm, ruchy, jak New Age, style życia lansowane przez „świat”, nie ulegając im tak bezkrytycznie, jak ma to miejsce obecnie.

Stwierdzamy, że jeśli zrozumiemy miłość Boga do każdego człowieka, to ta świadomość w konsekwencji nakaże nam szacunek dla ludzkiej godności i zapragniemy służenia bliźnim w ich potrzebach.

Bardzo potrzebujemy jedności, której nam brakuje, i pokoju.

– Potrzebna jest nam rzetelność w pracy i wytrwałość w podejmowanych działaniach dla dobra wspólnego.

– Wyrażamy nadzieję, że jako naród docenimy pomoc, jaką Bóg daje nam w Kościele poprzez nauczanie i sakramenty, i że umocni się nasza więź z Kościołem.

– Usiłujemy podsumować nasze dotychczasowe rozważania, mówiąc o potrzebie odbudowania więzi synowskiej z Bogiem i więzi braterskiej z ludźmi.

Pan mówi wówczas:

– Wysłuchałem was, dzieci, i jestem wzruszony waszym stosunkiem do mojego pytania. Otóż na wszystkie braki patrzycie jako na przeszkody w wiernej służbie waszego narodu, służbie Mnie i moim planom. Pozwólcie, że jeszcze dodam. Wy widzicie, że najbardziej pożądana przyszłość Polski leży w wypełnianiu mojej woli. I macie rację. Przecież Ja pragnę waszego(!) szczęścia i nad tym się trudzę. Zrozumieliście, że wespół ze Mną – i tylko tak – uda wam się utworzyć państwo będące królestwem pokoju, wolności i miłości społecznej, państwo dynamiczne, dążące do usprawnienia rządów, do sprawiedliwości prawa, do powszechnego braterstwa i radości. W takim państwie nastąpi spontaniczny zryw twórczy we wszystkich dziedzinach wiedzy, kultury, sztuki, gospodarki. Wzrośnie szacunek dla tradycji, historii, dla własnej ziemi i jej zasobów. Wszystko, co czynione będzie w Imię moje, błogosławić będę, bo wy macie być przykładem współpracy Boga z całym narodem pragnącym żyć w miłości i przyjaźni ze swoim Stwórcą.

Ponieważ sami określiliście, czego wam brak, abyście mogli służyć Mi gorąco, sprawnie, wydajnie, wytrwale, z energią wielu milionów spośród was, nie będę szerzej omawiał tego tematu, a tylko zaznaczę, że nie ma narodu, którego bym nie powołał do współpracy, lecz każdy z nich ma inne przeszkody na drodze do niej.

Na razie tylko wy pragniecie tej służby, a to dlatego, że przez dwieście lat doświadczania złego kierownictwa obcych i wrogich wam mocarstw zaznaliście ogromu krzywd, niesprawiedliwości, prześladowań i ciągłej eliminacji warstw najaktywniejszych, najlepiej wykształconych, najzdolniejszych, obdarzonych poczuciem odpowiedzialności. Ciągłe stykanie się z kłamstwem, korupcją, pogardą i przemocą, z narzucaniem obcych wam metod postępowania, sprzecznych z przyjętą przez wasz naród hierarchią wartości, jakie zawierała w sobie wasza cywilizacja łacińska, przesiąknięta chrześcijaństwem mojego Kościoła – wszystko to wywoływało w was stały opór i skłaniało do większych lub mniejszych aktów protestu aż do ostatnich lat.

Ja nikogo do służby mojej nie przymuszam. Współpraca ze Mną jest dla człowieka najwyższym zaszczytem, a chwałą w wieczności. Jednakże jest to praca dla ludzi dojrzałych, którzy wiedzą, co wybierają, i rozumieją, że takiej służby nie można pogodzić z umiłowaniem siebie. Ci którzy zrozumieją, że wszelkie inne wybory poza współpracą ze Mną prowadzą do „bylejakości” waszego życia, wybiorą Mnie jako wartość najwyższą, która wydobędzie z nich najlepsze ich cechy, ujawni dary, które w nich umieściłem, i uwielokrotni ich możliwości darzenia dobrem.

Ufam, że w waszym narodzie znajdę wielu przyjaciół. Dlatego mówię wam o tym najpierw.

47

Mówiłem wam o wierności i o odpowiedzialności za każde działanie, którego się podejmujecie. Teraz uzupełnię, iż powinniście zrozumieć, że za wasze czyny odpowiadacie przede wszystkim przede Mną. Musicie więc posiadać rozeznanie, co jest dobrem, a co złem.

Wszystkie potrzebne ku temu pomoce ofiarowuje wam Kościół mój. Lecz wy nie korzystacie z tych darów, nie pragniecie poznania hierarchii wartości, jakie wam ukazuje wybrana przez was religia. Czyli brak wam rzetelności w staraniach o poznanie waszej własnej wiary.

Na szczęście hierarchia wartości waszego narodu oparta jest na moich prawach. Jednakże i ją lekceważycie. Zastanówcie się, co może wam dać „zjednoczona Europa”, do której tak bardzo pragniecie się włączyć. Jakie duchowe wartości prezentuje wam? Żadne. Natomiast pragnie wam narzucić mnóstwo cech niegodnych człowieka, dziecka Bożego: nastawienie na zysk, rywalizacja, bezwzględność, chciwość, lekceważenie i wyzyskiwanie słabych, szybkie dalsze bogacenie się już bogatych – wszystkie te cechy natury ludzkiej skażonej grzechem wy sami określacie jako zwierzęce. Umożliwiają one człowiekowi wygodne życie, skłaniają do używania go bezwzględnie i egoistycznie, niszczą więc wszelką jedność, także wspólnotę ludzką. Nie wynika z nich odpowiedź na zasadnicze pytania: „Skąd pochodzę? Kim jestem? Dokąd zmierzam? Po co żyję? Jaki sens ma życie w społeczności?” A przecież po to dałem wam rozum, abyście szukali odpowiedzi na pytania zasadnicze dla człowieka – uznającego siebie za homo sapiens!

Wy przekreślacie mądrość, którą ludzkość osiągnęła przez kilka tysięcy lat wysiłku umysłowego, w dążeniu do poznania siebie. Jak łatwo was skusić! Szatan nigdy nie zaproponuje wam trudności, samozaparcia, pracy dla dobra innych ludzi, słabszych lub starszych od was. Przeciwnie, on sprzyja waszym zachciankom. On usiłuje skłócić i rozbić wszelkie większe społeczności i środowiska, zaczynając od najmniejszej komórki – rodziny, a kończąc na partiach politycznych, sejmie, senacie i innych władzach państwowych. Przy nim ostaną się tylko sekty, mafie i inne grupy przestępcze, zjednoczone wizją korzyści materialnych.

Ja gromadzę swoich w imię miłości społecznej i miłosierdzia, w imię darzenia, a nie brania, w imię udzielania się sobie wzajemnie, a nie wykorzystywania jednych przez drugich metodą wyzysku materialnego lub przemocy.

Moja droga prowadzi ku uszlachetnianiu natury ludzkiej; metoda szatana – ku upodleniu jej. Czy tego nie widzicie?

48

Wrażliwsi z was odczuwają niepokój i niepewność wobec osiągnięć cywilizacji. Miejsce upojenia i zachwytu zajmuje rozczarowanie. Okazuje się, że nawet najwspanialsze osiągnięcia techniki nie zwiększają waszej radości, a przeciwnie, wzbudzają podejrzenia, że wasza cywilizacja techniczna, odrzuciwszy etykę, a następnie humanizm, zbliża się do katastrofy.

Zasadnicze potrzeby natury ludzkiej: głód poznania prawdy i sensu istnienia – pozostają niezaspokojone. Pytania: „Ku czemu rodzaj ludzki zmierza?” i „Dlaczego w taki jednostronny sposób?” – nie znajdują odpowiedzi.

Dusze wasze, dzieci, cierpią dotkliwy głód. Niezaspokojone zostały ich potrzeby. Rozwiązania podsuwane w waszej cywilizacji przez kulturę masową, jak ucieczka w narkotyki, odurzanie się hałaśliwą muzyką, nadużywanie alkoholu, rozwiązłość i dewiacje seksualne, pogoń za używaniem życia, bogactwem, władzą i sławą za wszelką cenę – wszystko to prowadzi do degradacji człowieczeństwa w was.

Jest ktoś, komu o to właśnie chodzi. Szatan, dzieci, nie tylko istnieje, ale osiągnął ogromną władzę, gdyż popiera wszelkie ludzkie słabości i proteguje tych, którzy dla własnych korzyści służą mu w tych działaniach. W celu zagarnięcia jeszcze większych zdobyczy wiążą się w grupy, związki, koncerny i monopole oraz wszelkiego rodzaju mafie. Wobec ogromu środków i braku jakichkolwiek zahamowań wszystkie te organizacje są tak potężne, że często władają rządami państw.

Widzicie to i jesteście przerażeni, bo pojedynczy człowiek jest bezradny i bezbronny. Naprawdę przeciwstawia się temu jedynie mój Kościół i tylko on jest traktowany przez szatana jako niebezpieczny przeciwnik. Szatan robi wiec, co może, aby rozbić jedność Kościoła, osłabić go i ośmieszyć, tak by zniechęcić jego wyznawców i powodować masowe odstępstwa ode Mnie, bo o odstępstwa właśnie mu chodzi.

Hierarchia kościelna jest szczególnie atakowana. Dlatego potrzeba jej waszego wsparcia. Proszę, módlcie się usilnie za kapłanów i brońcie ich dobrego imienia. Brońcie jedności Kościoła i uczestniczcie aktywnie w jego życiu.

Coniedzielna Msza święta to jest minimum, a Ja pragnę, abyście byli chrześcijanami zawsze, w każdej minucie waszego życia. Co to znaczy być naprawdę chrześcijaninem? Zobaczcie przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (Łk 10, 30–37). On zauważył bliźniego w potrzebie i zareagował na to.

A wy... ? Przecież dookoła was na skutek złych ustaw i braku egzekwowania dobrych zło się rozplenia i wciąż wzrasta ogrom krzywd ludzkich. A Ja ciągle mówię wam o poszerzeniu serc. Tak mało ludzi obejmujecie swoją miłością. Często przez całe swoje życie widzicie tylko „swoich” i „obcych” – całą resztę, kilka miliardów ludzi!

Ja mówiłem i postępowałem inaczej. Przez wieki istnienia Kościoła stale miałem wokół siebie przyjaciół moich, którzy kochali bliźnich i służyli im tak jak Ja. Naśladowali Mnie, często aż do przelania krwi.

A wy, czy często pełnicie wolę Bożą? Pełnić ją to znaczy czynić! Nie od czasu do czasu, lecz stale; nie wtedy, kiedy macie ochotę, czas i pieniądze, a zawsze, kiedy możecie zapobiec czyjejś krzywdzie, naprawić zło, zmniejszyć cierpienie, zanieść potrzebującym chleb i słowa moje budzące nadzieję.

Czy Ja kiedykolwiek powiedziałem przyprowadzanym do Mnie ludziom: „Przyjdźcie jutro, bo jestem zmęczony” lub też „Dzisiaj uzdrowię tylko pięciu”, albo „W szabat odpoczywam. Dajcie Mi spokój”? Jak Ja byłem zawsze gotów do pomocy, tak pragnę widzieć was zawsze gotowymi do służby. Życie jest krótkie, dzieci, a potem pozostaje żal za niewykorzystanymi okazjami niesienia pomocy.

Otwieram wam, dzieci, oczy i serca, lecz wy jakże często wolicie nie widzieć potrzeb, nie starać się kochać, aby się zbytnio nie utrudzić. Czyż takich z was mogę uważać za przyjaciół moich...?

49

Tak bardzo pragnę, aby w was rozkwitało podobieństwo do Ojca. Dlatego stwarzam wam coraz to nowe okazje do sprawdzenia się. Chcę bowiem, abyście sami mogli ocenić, czego wam brak, co się wam w was samych nie podoba, co jesteście w stanie zdziałać, a na co w żaden sposób zdobyć się nie możecie. Terenem tych prób jest ciągła walka pomiędzy miłością siebie, a miłością do waszych bliźnich. Dlatego spotykam was z potrzebami ludzkimi licząc, że na którąś z nich zareagujecie.

Chciałbym, abyście od poszczególnych aktów niesienia pomocy przechodzili do stałego niesienia miłosierdzia w tym dziele, które sobie sami wybierzecie, szczególnie je sobie upodobawszy. Nie chodzi o to, abyście zakładali nowe zakony i inne wielkie dzieła miłosierdzia, lecz abyście byli otwarci na braki w życiu społecznym, powodujące cierpienia i krzywdy wielu ludzi i starali się temu zaradzić.

Tylko ślepiec duchowy nie zauważa niczego poza sobą samym. Ale Ja z miłości do was – abyście mogli wzrastać – pragnę was wyciągnąć ze skorupy egoizmu, w której skostnielibyście bez możliwości dalszego rozwoju. Nawet najbardziej opornym staram się stworzyć takie warunki, aby dostrzegli wokół siebie innych ludzi, często o wiele bardziej od nich poranionych i bardziej potrzebujących pomocy.

Zapamiętajcie, dzieci, jedno: nikt z was nie wystarcza sam sobie. Zaczyna istnieć z woli Boga i z Jego woli umiera w wyznaczonym mu czasie. Przez całe dzieciństwo, młodość, a i później, korzysta z pomocy innych. A przecież nie jesteście pasożytami, musicie więc oddać otrzymane dobro, dając je tym, którzy go potrzebują. Powinniście dzielić się z bliźnimi, ofiarowując im to, czego oni naprawdę potrzebują, nie zaś pozbywać się tego, co jest wam zbędne.

Mnie nie chodzi o poszczególne wasze ofiary, a o wyrobienie w was takiej postawy, która umożliwi wam zaciągnięcie się do stałej służby na rzecz potrzebujących. Sądzę, że rozumiecie Mnie, dzieci. Ja pragnę przygotować was do służby światu wraz ze Mną.

50

Gdybyście, kochani moi, zechcieli popatrzeć moimi oczyma na waszych bliźnich, zrozumielibyście, dlaczego tak bardzo kocham was wszystkich. Wszyscy odczuwacie dotkliwie brak miłości, brak zrozumienia, brak prawdziwej przyjaźni, jesteście poranieni. Wielu z was czuje się odrzuconymi przez otoczenie, a nawet przez rodzinę. Tak niewielu z was miało prawdziwych ojców: wyrozumiałych, mądrych, prawych i dobrych – takich, którzy byliby wzorcami dla was. A potrzeba wam wzorców, które pociągałyby was i pobudzały do naśladownictwa. Tak naprawdę bardzo niewielu z waszego otoczenia można określić jako ludzi dojrzałych. Jakże więc trudno jest wam samym stawać się dojrzałymi, odpowiedzialnymi, zdolnymi do rezygnacji z własnego egoizmu dla dobra bliskich. Czy pomyśleliście chwilę nad tym, dlaczego Jezus ucząc was modlitwy mówił „Ojcze nasz”? Bo właśnie to imię jest Mi najbliższe.

Jestem Stwórcą wszystkiego, co istnieje, a to wszystko posiada moją miłość, która nieustannie podtrzymuje jego trwanie. Darząc istnieniem każdy byt duchowy obejmowałem go jednocześnie miłością na wieczność. To samo dotyczy was, moje dzieci, moja mała ludzka rodzino.

Dałem wam piękną, bogatą planetę, pełną życia. Dałem wam wszelkie potrzebne instrumenty, niezbędne wam do poszukiwania i odkrywania moich praw, tak fizycznych, jak i duchowych. Wyposażyłem was w naturę fizyczną posługującą się zmysłami, w dociekliwy rozum, w sumienie i w wolę zdolną do dokonywania wyborów. Chciałem, abyście posługując się nimi odnaleźli Mnie i zrozumieli, że jestem wieczystym Ojcem, kochającym, łagodnym, wyrozumiałym, opiekuńczym, wciąż was szczodrze obdarowującym, dbającym o wasz właściwy rozwój, przede wszystkim duchowy.

Stworzyłem was na swój obraz i podobieństwo. Dlatego życie wasze rozpoczyna się na ziemi, a rozciąga na wieczność. Ziemia jest tylko terenem ostatecznego wyboru dalszego istnienia ze Mną lub poza Mną, wyboru czynionego przez rozum w pełnej wolności woli.

Życie wasze na ziemi przebiega w czasie. Dlatego macie go tak wiele na próby, poszukiwania, pomyłki i powroty. Jakimże jednak byłbym Ojcem, gdybym nie był przy was nieustannie obecny! Każdego z was kocham bezwarunkowo i na wieczność. Kocham tak bardzo, że Syna swego dałem wam, aby świadczył o Mnie. Świadectwo Jego było tak bezgranicznie miłujące i ofiarne, że Syn Boży świadcząc o Ojcu pozwolił się zabić. Jego Krew stała się okupem za was i fundamentem Kościoła – mojego Kościoła; zamieszkał w nim Duch Święty, który was oświeca, prowadzi i wspomaga.

Tak rozpoczęła się nowa era w dziejach ludzkości. Kościół mój usiłuje was przeprowadzić możliwie bezpiecznie przez wszystkie epoki, coraz pełniej ukazując prawdę o moim ojcostwie i mojej nieogarnionej miłości do moich dzieci – ludzi. Czy nie widzicie, dzieci, że pomimo przeciwności, krzywd i cierpień Kościół mój z uporem i godnością niesie moje wiecznie żywe wezwanie do miłości: „Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego jak siebie samego” (por. Mt 22, 34–40; Mk 12, 28–34)?

Modlitwą Jezusa zwracacie się do Mnie: Ojcze nasz, bądź uwielbiony za Twoją miłość do nas. Prosicie też, aby stała się na ziemi wola moja, tak jak włada ona niebem, i rozumiecie, że gdybyście żyli wedle mojej woli, sprowadzilibyście niebo na ziemię.

Ziemia nie jest końcem waszej egzystencji. Jest zaledwie początkiem, ale jakże trudnym. Dlaczego? Bo panuje na niej wasza wola niezgodna z moją, zaprzeczająca miłości pomiędzy wami.

Wielu z was rozumie już, że obowiązkiem człowieka dojrzałego, odpowiedzialnego, zwłaszcza tego, który jest chrześcijaninem, jest szykowanie następnym pokoleniom łatwiejszych dróg ku Mnie. Czymże one mają być, jeśli nie drogami miłości, skoro macie wszyscy dojść nimi do Mnie, który jestem Miłością? Dlatego właśnie życie każdego z was nie będzie zmarnowane, jeśli rozumiejąc moją miłość do was pójdziecie moim śladem służyć światu. Niechaj wasze ręce usuną choćby jeden kamień z drogi, którą będą szły ku Mnie następne pokolenia.

Nie żądam od was wiele: tylko tyle, na ile was stać. We wszystkim, co czynicie z miłością darzącą, Ja jestem i zawsze wspomagam was. Pomyślcie, jak możecie odpłacić Ojcu niebieskiemu za Jego miłość do każdego z was, za dar istnienia, za wszelkie dobro otrzymane, za to, że was rozumie, i za dobroć, z jaką was usprawiedliwia, przebacza i prowadzi – jeżeli nie przez oddanie bliźnim choćby odrobiny tego ojcowskiego dobra.

Dzieci moje, jest was tak wielu. Wystarczyłoby was do sprowadzenia królestwa Bożego na ziemię, gdybyście tylko chcieli. A jeśli nie na całą ziemię, to chociaż na waszą ojczyznę, na miasto, ulicę, dom, w którym żyjecie...

Proszę, próbujcie, dzieci. Czyńcie wysiłki. Wszystko to, co uczynione jest z miłości darzącej, bezinteresownej, nie przemija bezowocnie, lecz wzbogaca i uświęca ziemię. Posila was i umacnia. Zachęca też do naśladowania.

51

Zachęcam was, dzieci, do udzielania się sobie, do życzliwości, do niesienia sobie wzajemnie pomocy i wsparcia, bo tak przejawia się postawa miłości bliźniego. Ci z was, którzy zrozumieli, jak wielu ludziom niezbędna jest pomoc i opieka, postanawiają poświęcić temu zadaniu całe życie, służąc czy to w zakonach lub instytutach świeckich, czy jako wolontariusze. Ja czuwam nad wami i kiedy widzę wasze współczucie i chęć pomocy, wspomagam was obdarzając specjalnym zamiłowaniem dla tych lub innych form niesienia zorganizowanej pomocy. W ten sposób powstały wszystkie moje zakony i dzieła charytatywne.

Jednakże potrzeby ludzkie wciąż rosną. Przybywa alkoholików, narkomanów, chorych na AIDS, na nowotwory; wielu jest upośledzonych od urodzenia, ogromna ilość ludzi cierpi głód i nędzę. Świat odchodząc ode Mnie odchodzi od miłości i coraz bardziej cierpi. Najgorszym zaś cierpieniem jest brak nadziei. Tacy ludzie cierpiąc nie rozumieją sensu życia i nie chcą dalej żyć. Świat znalazł na to radę wedle sugestii szatana: jest nią eutanazja.

Takich „lekarstw” wciąż wam przybywa. Ludzie niezdolni do odpowiedzialności, wychowani w kulcie używania życia rozwiązują swoje „problemy z niechcianą ciążą” przy pomocy zabójstwa. Nazywacie to aborcją. Inni preferują zboczenia seksualne, których ilość wciąż wzrasta. Wzrasta również ilość rozbitych rodzin. Natomiast pojawiają się próby nadawania statusu prawnego parom homoseksualnym (parom osób tej samej płci). Stają się one wówczas uprawnione do adopcji dzieci. Kim staną się te biedne dzieci!

Objawy takie – znane już w starożytności – zwiastowały zawsze koniec danej cywilizacji. „Cywilizacja śmierci”, jak nazywa ja Jan Paweł II, pogrążająca się w rozkładzie duchowym, którym zaraża już całą ludzkość, nie może liczyć na to, że będę podtrzymywał jej istnienie.

Nadzieją świata jest mój Kościół i wszyscy ludzie dobrej woli, jeśli zwrócą się ku prawom moim, realizując je w życiu społecznym i przeciwstawiając się czynnie cywilizacji śmierci z jej nienawiścią do człowieka. Musicie rozumieć, z czym walczycie, po co i co chcecie ratować. A przede wszystkim musicie mieć nadzieję opartą na wierze w wierność moją i w ojcowską miłość moją do was.

Najważniejsze z praw moich jest takie: „Będziesz miłował Pana Boga swego z całego serca swego, z całej duszy swojej i ze wszystkich sił swoich, a bliźniego swego jak siebie samego”. Prawo to jest dane wam na wszystkie wieki aż do końca świata. Ale aby ten koniec nie nastąpił już teraz, moje Prawo Miłości musi stać się najwyższym celem waszego życia. Od waszej wierności Mnie i miłości bliźniego zależy obecnie dalsze istnienie ludzkości.

52

Przez cały czas naszych rozmów, moi kochani, mówiłem wam o tym, jak łatwo jest wam zostać moimi przyjaciółmi. Jeżeli obawiacie się, że nie będziecie mieli na to dość siły, uspokoję was. Wasze siły nie mają żadnego znaczenia, ponieważ Ja przyjaciołom udzielam swoich sił wedle ich potrzeb, a moje siły są niewyczerpane. Ponadto nigdy nie pozostawiam was samych wobec problemów, trudności i niebezpieczeństw świata. Zawsze jestem z wami.

Mówiłem, że wy jesteście moimi rękoma, moimi palcami. Jakże mógłby człowiek oddzielić swoje ręce od siebie? Ratując świat, chociażby najmniejszą jego drobinę, stajecie się powoli jednością ze Mną. Nic nas nie dzieli, bo służymy tym samym celom i kochamy to samo. Ja i wy pragniemy równie gorąco uratować jak najwięcej z dóbr mojego Ojca – ze wszystkiego, co powołał do istnienia, ponieważ wszystko to jest znakiem Jego twórczej, darzącej miłości.

Jednego wam potrzeba: zawierzyć Mi w zupełności. A to jest akt waszej wolnej woli.

Musicie, dzieci, dokonać wyboru raz i trwać w nim aż do końca waszej próby (tj. życia na ziemi). Jeżeli przyznajecie się do Mnie, to nie do jednej spośród wielu wartości, a do jedynej, fundamentalnej Prawdy wszechświata.

Świat rządzony przez szatana nęci was poprzez wasze zmysły, uczucia, emocje, żądze. Jeżeli dozwolicie, aby wasze serce przylgnęło do pożądanych dóbr świata a rozum zgodził się uwierzyć w to wszystko, co uważacie za korzystne dla siebie, i to właśnie uznał za najwyższy cel waszego życia, to prędzej czy później usuniecie Mnie z niego.

Ponieważ ostateczny wybór wasz decyduje o waszym losie na wieczność, wybór ten jest wolny i zależny tylko od was samych. Ja pozostawiam wam wolność i nie interweniuję. Każdy z was wybierać musi: albo Ja – teraz i w wieczności tylko Ja – albo życie na ziemi wedle waszej woli i pożądań, a potem wieczność beze Mnie, bez miłości, bez przyjaźni, bez możliwości dalszego rozwoju; jest to istnienie w nieustającym głodzie, pustce, w pełni nienawiści, przede wszystkim do siebie.

Pan zwraca się do nas:
– A teraz, dzieci, porozmawiajmy chwilę. Gdybyście wiedzieli, jak bardzo cieszę się wami, waszym rozwojem, dojrzewaniem... – każdego z was.

Gdy nie bardzo wiemy, co odpowiedzieć, Pan zachęca:
– Czekam, co Mi powiecie...

Dziękując Panu w imieniu własnym i innych ludzi za wszystko, co otrzymaliśmy, dziękujemy także za trudności i braki, jako że one nas kształtują, i dochodzimy do tego, że cierpienie należy do bogactwa życia ludzkiego. Pan odpowiada:

– Słusznie powiedzieliście „bogactwo”. Przecież życie to surowy egzaminator. Sprawdza, czego nauczyliście się, co przeżyliście, co zrozumieliście i jakie z tego wyciągacie wnioski. Czego nauczyć się może owieczka pasąca się bezpiecznie w zielonej dolinie, przez całe życie nie zaznawszy głodu, lęku, niepokoju... ?

Powołaniem waszym jest życie w domu Ojca – życie ze Mną samym. Jak byłoby to możliwe, gdybyście wy, byty rozumne, nie mieli dokonać wyboru, poczynając od dania odpowiedzi na podstawowe pytania: „Kim jestem? Skąd się wziąłem? Po co żyję? Jaki jest prawdziwy sens i cel mojego życia?”. Kiedy wedle waszego zrozumienia odpowiecie na te pytania, dalsze będzie: „Jak dojść do osiągnięcia wybranego celu?”.

Całe bogactwo życia: ból i radość, szczęście i jego brak, cierpienie, choroby, osiągnięcia, uznanie, niepowodzenia, klęski – wszystko to jest wam potrzebne dla dokonywania wyborów, które wreszcie podsumowują się. Tworzą z was człowieka dojrzałego, odpowiedzialnego za siebie i innych, zdolnego do bezinteresownej służby. Ale jeżeli odrzucicie wszystkie moje dary, które wydają się wam niepotrzebne, niemiłe, kłopotliwe, utrudniające wam wasze plany życiowe, a nawet bolesne, to pozostaniecie na zawsze egoistyczni, wygodni, powierzchowni, niezdolni do wzięcia odpowiedzialności za cokolwiek i za kogokolwiek. Wtedy zamykacie się w kokonie miłości własnej i do końca swoich dni będziecie żyć bezmyślnie, wygodnie i bezpiecznie.

Z perspektywy końca życia można to tak podsumować: jedni i drudzy z was mieli podobne próby i przeciwności do pokonania. Jedni wyciągnęli z nich wnioski twórcze, prostując swoje wyobrażenia o sensie życia, kształtując własną hierarchię wartości i starając się unikać błędów i bronić przed nimi innych. Drudzy wszelkie przeszkody oceniają jako zło i unikają ich za wszelką cenę. Uznają tylko to, co przyjemne, a dla uzyskania celów pożądanych gotowi są do ustępstw moralnych. Z innymi ludźmi nie przyjaźnią się, lecz wykorzystują ich, i nie pospieszą nigdy z bezinteresowną pomocą.

Pomyślcie tylko: obie grupy spotkał podobny los. Jedni potrafili wykorzystać go jako naukę i wyszli z prób bardziej zahartowani, mężni, utwierdzeni w dokonanych wyborach. Drudzy zmarnowali okazje. Nauczyli się jedynie dokonywać uników i omijać przeszkody. Świetnie potrafili lawirować w życiu, szukając przede wszystkim osobistych korzyści. Normy moralne nie miały dla nich żadnego znaczenia.

Z której grupy powinienem wybierać sobie przyjaciół?

53

Największą pomocą, jaką mogłem wam dać, jest mój Kościół, z którego każdy z was czerpać może to, co jest mu potrzebne. A Ja stoję w drzwiach i oczekuję. Nie narzucam się wam, aby nie krępować waszej woli. Ale tak bardzo tęsknię do miłości każdego z was, a jeszcze bardziej do tego, abyście zechcieli przyjąć moje wsparcie, abym mógł stale być wam pomocny w trudach waszego życia.

Prawie nikt z was nie dostrzega Mnie. Widzicie tylko mury gmachu Kościoła i boicie się wejść, aby was nie uwięziły i nie skrępowały. A przecież ten gmach pełen jest łaski, pełen moich uczniów i przyjaciół. Zaś stale otwarte bramy mówią wam o tym, że przyjmuję każdego, choćby najbardziej skażonego i poranionego przez świat. I nikt z was nie jest dla Mnie zbyt zepsuty lub zbyt odrażający. Każdego pragnę objąć ramionami i sprawić, aby stał się zdrowy. Przecież Ja, dzieci, jestem najlepszym lekarzem waszych dusz i ciał.

Wzywam was, przychodźcie. Stoły już zastawione, uczta czeka i dla każdego znajdzie się miejsce i szaty godne Pana tego domu. Tak mało was przychodzi, że rozesłałem sługi moje: „Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście wszystkich, których spotkacie” (Mt 22, 9).

Człowiek skażony grzechem pierworodnym – czyli mający osłabione władze duszy, poznający niejasno, stawiający siebie ponad wszystko, nawet ponad Boga, skłócony z prawdą, a więc nieposłuszny sumieniu, „dziedzicznie obciążony” nieufnością i podejrzliwością wobec Boga – taki człowiek stawia swoje dobro jako główny cel życia. Dlatego obdarowałem go pragnieniem życia we wspólnocie. Dzięki temu może on – powoli i z trudem – wyrabiać w sobie umiejętność współżycia i współdziałania z innymi. Wynikała z tego konieczność dzielenia się, tworzenia więzów przyjaźni i dbałości o wspólne dobro.

Tak zaczynało się tworzyć poczucie odpowiedzialności za rodzinę, ród, plemię. Wzrastało poczucie odpowiedzialności mężczyzn za bezpieczeństwo dzieci, starców i kobiet, kobiet za opiekę nad małymi dziećmi i nad gospodarstwem. Słowem takie były początki tworzenia się rodziny ludzkiej.

Teraz budujecie wielomilionowe miasta, tworzycie potężne państwa, ale wciąż walczy w was egoizm jednostkowy lub grupowy z potrzebą tworzenia szerszej wspólnoty. Jest to potrzeba dzielenia się posiadanymi dobrami z tymi, którzy ich nie mają. Dotyczy to także dóbr wyższego rzędu, jak wolność, bezpieczeństwo i zdrowie.

Jako ludzkość dojrzewacie powoli do zrozumienia jedności rodziny ludzkiej. Rozważcie, ile wam pomógł w tym Kościół mój.

Na progu trzeciego tysiąclecia nadal kierują waszym postępowaniem dwie sprzeczne siły. Pierwszą jest indywidualny i grupowy egoizm, który owocuje wojnami, podbojami, terrorem, wyzyskiem, pogardą dla tzw. „obcych”, czyli ludzi innej rasy, religii, języka, obyczajów. Drugą siłą – twórczą, a nie destrukcyjną – jest poczucie wspólnoty z całą rodziną ludzką. Skutkiem tego jest spieszenie z pomocą wszystkim ludziom i narodom słabszym, biedniejszym, głodującym. Różne organizacje i indywidualni ochotnicy niosą pomoc chorym, głodującym, uchodźcom skrzywdzonym przez wojnę, prześladowania lub kataklizmy. Znowu wzorcem jest tu mój Kościół, który od założenia wspierał potrzebujących, a przez dwa tysiąclecia tworzył wciąż nowe dzieła miłosierdzia. Ich ilość wciąż wzrasta. Pomimo to nie są w stanie sprostać potrzebom ludzkim w tworzonym przez was – beze Mnie – „nowym wspaniałym świecie” utopii.

Dlatego każdego człowieka dobrej woli, a wiec opierającego się na miłości bliźniego, wzywam do współpracy ze Mną.

54

Kościół mój jest wytrwałym i doświadczonym przewodnikiem na waszych drogach życia. Tak często zdarza się wam, że dostrzegacie tylko jego ludzkie błędy i niedostatki, a nie zauważacie mojej obecności w nim. Tymczasem Ja sam działam nieustannie i wspomagam wasze wysiłki w budowaniu Kościoła i utrzymaniu jego jedności, wysiłki z natury słabe, niedołężne, skażone brakiem bezinteresowności. Przyjmuję je i przemieniam w moją pomoc: silną i pełną mocy Ducha Świętego, który bezustannie czuwa nad waszą jednością i wiernością oraz pobudza was do większej ofiarności, rozpalając w was swój ogień.

Wielu z was uważa, że dogmaty Kościoła krępują was. Tymczasem są one jak koła ratunkowe rzucane przeze Mnie dla ratowania was, tonących w mętnych i wzburzonych wodach waszego wieku. Jeżeli ich się uchwycicie, zdobędziecie pewne oparcie, które pozwoli wam utrzymać się na powierzchni.

Historia Kościoła jest nieustającym wędrowaniem pokoleń ludzkich dążących do domu Ojca. Ale kto ją pozna, zauważy moją stałą obecność i pomoc. Są to ci wasi bracia i siostry, którzy przyjęli Mnie za towarzysza życia i mistrza. Oni właśnie, zrozumiawszy miłość moją do każdego człowieka, zapragnęli dzielić ją wraz ze Mną. Wszyscy oni uświęcają świat, usprawiedliwiają grzeszną ludzkość wobec sprawiedliwości Ojca i bronią was przed ostatecznym pogrążeniem się w topieli grzechu.

Kościół mój sięga daleko poza swoje fizyczne granice. Przynależą doń wszyscy ludzie dobrej woli służący potrzebującym pomocy, kochający ich i pragnący dla nich takiego dobra, jakiego pragną dla siebie – szczęścia nieprzemijającego, wieczystej więzi przyjaźni i miłości ze Mną, swoim Stwórcą, Zbawicielem i Uświęcicielem.

Dzieci, Bóg sam, Miłość nieogarniona, wzywa każdego z was:

Przychodźcie! Nie obawiajcie się własnej niedoskonałości, bo Ja ją znam i pomimo niej, właśnie ze względu na nią pragnę zawrzeć przyjaźń, zapewnić bezpieczeństwo, wspomagać, obdarzać i uczynić swoim przyjacielem każdego człowieka.

Pragnę uczynić was podobnymi Sobie: kochającymi, pragnącymi obdarzać, służyć światu i ratować go.

Pragnę, abyście tak pokochali słabego człowieka, jak Ja go kocham, abyście posiadaniem miłości mojej dzielili się z innymi – abyśmy razem ratowali świat.

Każdego z was wzywam do zawarcia przyjaźni ze Mną – teraz i w wieczności.


***

Tymi słowami Pan kończy książkę. Pełni wdzięczności za ten wspaniały dar odmawiamy hymn z niedzielnej Mszy świętej.

Wtedy Pan mówi:
– Tę modlitwę Kościoła umieśćcie na zakończenie:

Chwała na wysokości Bogu,
a na ziemi pokój ludziom dobrej woli.
Chwalimy Cię.
Błogosławimy Cię.
Wielbimy Cię.
Wysławiamy Cię.
Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja.
Panie Boże, Królu nieba, Boże Ojcze wszechmogący.
Panie, Synu Jednorodzony, Jezu Chryste.
Panie Boże, Baranku Boży, Synu Ojca.
Który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami.
Który gładzisz grzechy świata, przyjm błaganie nasze.
Który siedzisz po prawicy Ojca, zmiłuj się nad nami.
Albowiem tylko Tyś jest Święty.
Tylko Tyś jest Panem.
Tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste.
Z Duchem Świętym w chwale Boga Ojca. Amen.



Dodatki:

stopka redakcyjna
Anna – Boża łączniczka
Przedmowa
Wprowadzenie


Redakcja: Grzegorz Płoszajski, ks. Sylwester Łącki CSMA
Korekta: ks. Sylwester Łącki CSMA
Redakcja techniczna: Małgorzata Słońska
Projekt okładki: Robert Szubierajski
Imprimi potest: Marki, z dnia 9.01.2012 r., L.dz. 3/WYMIC/12
Przełożony Generalny: ks. Kazimierz Radzik CSMA
ISBN 978-83-932184-0-0
Fundacja Żywe Słowo,  www.zyweslowo.pl

ISBN 978-83-7019-523-6
Wydawnictwo Michalineum, ul. J. Piłsudskiego 248/252, 05–261 Marki
tel. (22) 781-14-20, faks: (22) 771-36-15, e-mail: wydawnictwo@michalineum.pl
www.michalineum.pl



Anna – Boża łączniczka

Anna Dąmbska w czasie wojny brała udział w konspiracji, a następnie walczyła w szeregach Armii Krajowej jako sanitariuszka i łączniczka. W1944 r. na ponad rok trafiła do sowieckich łagrów w Ostaszkowie i Kałudze. Tam, w nieludzkich warunkach, nie poddając się zwątpieniu i rozpaczy, modliła się, by Bóg pozwolił jej nadal służyć Ojczyźnie.

Wróciła do Polski. Ukończyła Akademię Sztuk Plastycznych. Nie założyła rodziny. Miała na utrzymaniu matkę. W swej pracy zawodowej ceniła najbardziej okres, gdy pisała artykuły o sztuce sakralnej i świeckiej, ale nawet wówczas nie miała poczucia służby Ojczyźnie, a przynajmniej nie takiej służby, jakiej by chciała.

W wieku dojrzałym odkryła u siebie charyzmat słyszenia Bożego głosu. Zaczęła słowa Pana zapisywać (pierwsze w roku 1967, usłyszane podczas modlitwy po Komunii św.). Pan odpowiadał na jej myśli i sam zadawał jej pytania, więc notowała także swoje słowa. „Rozmowy z Panem” nabrały bardziej systematycznego charakteru od roku 1982. Anna początkowo zapisywała je sama, lecz później, z powodu postępu choroby stawów, coraz częściej korzystała z pomocy innych osób. Z czasem i one stawały się uczestnikami tych rozmów. W spotkaniach modlitewnych brało udział niekiedy kilka osób.

Od 1985 roku oceny poprawności teologicznej tekstów „rozmów z Panem”, za pozwoleniem swoich przełożonych, dokonywał jezuita ks. prof. Jan Sieg, który także w niektórych spotkaniach uczestniczył. Po dłuższym czasie Anna odkryła, że zapisywanie słów Pana nabrało charakteru służby, i że tym darem Pan odpowiedział na jej modlitwy z czasów wojny.

Część „rozmów” została już wydana. Gdy Anna poprosiła Pana o słowa skierowane do innych, powstała książka „Pozwólcie ogarnąć się miłości” (Michalineum 1988). Pseudonimu „Anna” zaczęła używać po pierwszym jej wydaniu. Wydane później książki, m.in. „Świadkowie Bożego Miłosierdzia”, „Boże Wychowanie”, „Zaufajcie Maryi”, zawierały teksty rozmów, które traktowała jako osobiste, nie przeznaczone do publikowania, ale zgodziła się je udostępnić, gdy została przekonana, że mogą pomóc innym w pełniejszym otwarciu się na Boga i na Jego miłość. Książka niniejsza „Bóg zaprasza do przyjaźni” jest odrębnym dziełem, stanowiącym kontynuację książki „Pozwólcie ogarnąć się miłości”.

Znana większości swych Czytelników jedynie z pseudonimu „Anna” – Anna Dąmbska – zmarła 15 września 2007 roku. Mianowana na stopień oficerski, została pochowana z honorami wojskowymi.



Przedmowa

Bóg, który jest miłością, stwarza człowieka z miłości jako istotę wolną i rozumną, by mógł poznać miłość Stwórcy, całą siłą swej wolności wybrać Boga jako najwyższe dobro i odwzajemnić się miłością przez posłuszeństwo Jego przykazaniom.

Kościół, prowadzony przez Ducha Świętego, przekazuje wiernie naukę swego Mistrza i zapewnia wierzącym dostęp do sakramentów, w których sam Bóg wchodzi w bliską więź z człowiekiem i umacnia go. Misja prowadzona przez Kościół zgodnie z nakazem Chrystusa sprawiła, że w ciągu wieków wiele narodów otworzyło się na Dobrą Nowinę i tak organizowało swoje życie i kształtowało prawa, że zasłużyło na miano narodów chrześcijańskich.

W czasach nowożytnych wybitni filozofowie uznali rozum ludzki za niezdolny do poznania Boga i odrzucili przykazania Boże jako ograniczające wolność człowieka. Dali oni początek dechrystianizacji w narodach o dawnej tradycji chrześcijańskiej (Jan Paweł II, enc. Christifideles laici – „O powołaniu i misji świeckich w Kościele i w świecie”, 30 XII 1988, nr 4). Równocześnie w krajach bogatych rozszerzyła się ateistyczna cywilizacja materialistyczna, którą Jan Paweł II określił jako kulturowy grzech bluźnierstwa przeciw Duchowi Świętemu. Grzech ten „nie pozwala człowiekowi wyjść z samozamknięcia i otworzyć się w kierunku Boskich źródeł oczyszczenia sumień i odpuszczenia grzechów” (Jan Paweł II, enc. Dominum et vivificantem – „O Duchu Świętym w życiu Kościoła i świata”, 18 V 1986, nr 56 i 46).

Tym samym w społeczeństwach zlaicyzowanych zapanował szatan, nieprzyjaciel Boga i człowieka, dążący do tego, by nienawidzące się rasy, narody i mocarstwa wyniszczyły się wzajemnie, a dusze ludzkie potępiły się na wieki.

W tej sytuacji dziejowej Bóg, który jest Ojcem miłosiernym wszystkich ludzi, powziął nadzwyczajny plan ratowania ludzkości przed zagładą. Wyciągnięciem Jego pomocnej dłoni jest książka „Bóg zaprasza do przyjaźni”. Pan sam mówi, w jaki sposób dzisiaj może realizować się Jego przyjaźń z człowiekiem. Zarazem sprawdzają się słowa z Ewangelii św. Jana, że Bóg wyjawia przyjaciołom swoje zamiary: „nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15, 15).

Do współpracy w zamierzonym dziele ratowania świata pogrążonego w grzechu Bóg szuka ludzi dobrej woli, którzy w przyjaźni z Nim dojrzeją do odpowiedzialności za ludzkość i chętnie podejmą służbę bliźnim wedle Jego wskazań. Wezwanie Boże dotyczy nie tylko pojedynczych osób, lecz również całych narodów, zwłaszcza tych skrzywdzonych i wyzyskiwanych.

Bóg pierwszy zaprasza każdego człowieka dobrej woli do przyjaźni. Aby do niej przygotować, miłość Boga, miłosierna i darząca, pragnie najpierw nauczyć go zawierzenia. Przez nie człowiek nie liczy na własne zasługi wobec Boga, lecz na Jego hojną miłość, i poszerza swoje serce na przyjęcie Bożych darów. Przyjacielowi Bóg oddaje do dyspozycji całą swą mądrość, moc i nieogarnione miłosierdzie. Ta przyjacielska współpraca odbywa się w duchu, prawdzie i miłości: człowiek przynosi Zbawicielowi świata swoją wolność otwartą na przyjęcie miłosiernej miłości Bożej, Bóg zaś ogarnia swoją miłością zbawczą przyjaciela, by razem z nim, przez jego serce i przez jego ręce, pełne darów Bożych, pomagać ludziom ku zbawieniu wiecznemu.

Jestem przekonany, że wiele osób pod wpływem tej książki zapragnie odpowiedzieć na Boże zaproszenie do przyjaźni i podejmie służbę miłości społecznej, taką jaką Bóg im wskaże. Nie ma człowieka i nie ma narodu, który nie byłby wezwany. Jak robotników ostatniej godziny, Pan zaprasza dzisiaj każdego do pracy w swojej winnicy. Zaprasza, gdyż pragnie nas uszczęśliwić. A czyż jest większe szczęście i zaszczyt niż współpraca z Bogiem w ratowaniu świata?

Chrystus Pan sam tłumaczy, uczy, przygotowuje i zachęca do współpracy każdego, kto Mu zaufa. Przyjaźń z Nim wydaje się prosta i łatwa, jednak stawia nam wymagania. Nie tylko powinniśmy uporządkować swoje życie, ale przede wszystkim musimy postawić plany Boże ponad swoimi osobistymi w przekonaniu, że tak jest słusznie, gdyż plany Boga wszechmogącego bez wątpienia są mądrzejsze od ludzkich, bardziej dalekosiężne i przyniosą więcej dobra rodzinie ludzkiej.

Pan ukazuje błędy, wypaczenia i cierpienia świata, byśmy zapragnęli im zaradzić, podejmując służbę wedle Jego zamierzeń. Każdy powinien wybrać taką służbę, jaka pociąga go najbardziej, w której może stać się najbardziej pożyteczny – wedle otrzymanych od Boga darów. Nie ma człowieka, który dzięki nim nie mógłby darzyć innych dobrem.

Wielką radością dla mnie jest odkrycie wewnętrznej zgodności między medytacjami i metodą Ćwiczeń Duchownych św. Ignacego – mających kilkuwiekową tradycję w Kościele – a wymaganiami przyjaźni apostolskiej, o których Pan mówi w książce „Bóg zaprasza do przyjaźni”. Jestem przekonany, że w szkole Ćwiczeń Duchownych, znajdujących się w żywym sercu Kościoła, człowiek dobrej woli znajdzie wszechstronną pomoc, by stać się dojrzałym do przyjaźni z Chrystusem Zbawicielem świata i by rozpoznać dary uzdalniające go do służby. Uważam, że książka „Bóg zaprasza do przyjaźni” będzie również pomocna do przeżywania rekolekcji według wymagań soborowej Konstytucji duszpasterskiej „Gaudium et spes” – o Kościele w świecie współczesnym.

Ćwiczenia Duchowne są szkołą mądrych i odpowiedzialnych decyzji dla osób, które pragną doskonalszej służby w przyjaźni z Jezusem i pragną pozostać Mu wierne również w dniach próby i cierpienia. Przyjaźń wymaga, by codziennie pozwalać Jezusowi działać dla dobra bliźnich. Uczą tego kontemplacje ewangeliczne, które stanowią większą część Ćwiczeń Duchownych. Na końcu Ćwiczeń znajduje się „Kontemplacja dla otrzymania miłości”. W książce „Bóg zaprasza do przyjaźni” Pan czyni nam wyrzut, że mało prosimy o największy dar Boży – o dar miłości. Otóż ta kontemplacja ukazuje miłość Bożą czynną w życiu człowieka i w przyrodzie oraz uczy prosić o dar miłości następującymi słowami (Ćw. Duch. n. 234): „Zabierz, Panie, i przyjmij całą wolność moją, pamięć moją i rozum, i wolę mą całą, cokolwiek mam i posiadam. Ty mi to wszystko dałeś – Tobie to, Panie, oddaję. Twoje jest wszystko. Rozporządzaj tym w pełni wedle swojej woli. Daj mi jedynie miłość Twą i łaskę, albowiem to mi wystarcza”.

Kraków, 19 III 1999 r.
Ks. prof. dr hab. Jan Sieg T J



Wprowadzenie

Wielu Czytelników „Pozwólcie ogarnąć się miłości” pytało mnie o dalszy ciąg tej książki. Odpowiadałam, że stanowi ona (zamkniętą) całość, ale z upływem czasu coraz częściej przychodziło mi na myśl, że może Pan ma inne plany. Kiedy poznaje się Pana i Jego miłość do ludzi, zaczyna w nas wzrastać pragnienie zbliżenia się do Niego i tęsknota za głębszą przyjaźnią z Nim. W roku 1998, 3 lipca, Pan sam mówił o swoim pragnieniu zawarcia przyjaźni z ludźmi. Kiedy spotkaliśmy się, aby zapisać Jego słowa, powiedział do nas:

– Moi drodzy przyjaciele, długo starałem się o wzrost naszego wzajemnego zrozumienia i o pozyskanie waszego zaufania. Tak bardzo pragnąłem pełni waszego zawierzenia.

Taka jest moja miłość do każdego człowieka, ale powiedzcie sami, ilu z was pragnie zrozumieć Mnie i pogłębiać naszą wzajemną zażyłość, a ilu odrzuca Mnie z niechęcią lub pogardą.

Tak, Panie. I Ty się stale na takie odrzucenie narażasz, jak gdyby nie wystarczało to, że dałeś za nas życie – odpowiedzieliśmy.

Moi kochani. Prawdziwa miłość nie zna granic, a jednocześnie pożąda wzajemności, zrozumienia, pragnie obecności ukochanej osoby. Zwłaszcza dotyczy to Mnie, który chcę stale osłaniać was, bronić, wspomagać. Tak bardzo pragnę waszej radości, pokoju wewnętrznego, waszej świadomości, że nic wam nie może zagrozić, bo macie „obrońcę Boga” (Pan posłużył się znanym wyrażeniem z psalmu w tłumaczeniu Kochanowskiego).

Dziękujemy Ci, Panie, za to wszystko, co mówisz.

A Ja dziękuję wam, dzieci, za to, że rozmowy nasze zapisujecie, tak aby stały się własnością wielu innych, o których przyjaźń zabiegam i staram się ich ośmielać słowami, które kieruję do was. Chyba nie jesteście zazdrośni...?

– Szczęśliwi, że Twoje słowa „wypowiadane” do nas ogrzeją także innych, zwłaszcza samotnych, nieszczęśliwych, stęsknionych za prawdziwą miłością – za Miłością; a szczęśliwi także ze względu na Ciebie, gdyż spodziewamy się, że Twoja miłość będzie częściej przyjmowana i odwzajemniana.

– Kochani, nasza przyjaźń wciąż rośnie. Przecież to, co mówicie, oznacza, że stajecie się moimi świadkami: pragniecie dzielić się Mną – czyli światłem, prawdą, miłością i życiem.

Cieszyłam się tymi słowami i żałowałam, że inni ludzie ich nie poznają (prędko). Kiedy po kilku dniach rozważałam je ponownie, uświadomiłam sobie, że „Pozwólcie ogarnąć się miłości” jest jak gdyby początkiem nawiązywania relacji pomiędzy Chrystusem Panem a nami. Zastanawiałam się czy by nie poprosić Pana, aby dał nam dla wszystkich, którzy Go poszukują, wskazania, jak nawiązywać przyjaźń z Nim i rozwijać ją tak, jak On sobie tego życzy. Postanowiłam zapytać Pana. Jednak ja sama z powodu choroby od wielu lat nie zapisuję przekazywanych słów, i musi to czynić inna osoba. Najczęściej czyni to jeden z moich przyjaciół. Zdecydowałam więc najpierw zapytać go o zgodę, bo tu wchodziłby w grę także jego czas. Przy najbliższym spotkaniu (6 lipca), gdy on się zgodził, Pan sam rozpoczął rozmowę:

– Witam was, dzieci, moi przyjaciele. Przeczytałaś, Anno, przed chwilą to, co wam ostatnio mówiłem (3 VII 1998). Odczytałaś to jako odpowiedź na twoje rodzące się pytanie (o dalszy ciąg „Pozwólcie ogarnąć się miłości”).

Otóż „Tak”. Najgorętszym moim pragnieniem jest przygarniać do serca każdego człowieka, zwłaszcza zaś tych, którzy nie śmią podejść do Mnie, a jednocześnie są tak głodni miłości, bo czują się samotni, opuszczeni, niezrozumiani, odrzuceni i nie widzą sensu i celu swojego życia.

Wasza potrzeba mojej bliskości jest tak samo silna jak potrzeba bycia kochanymi. Widzisz, dziecko, we Mnie spełniają się wszelkie potrzeby i pragnienia ludzkie. Ale aby to mogło nastąpić, konieczne jest zbliżenie w pełni zaufania i zrozumienia wzajemnego.

Zrozumiałam, że Pan wskazuje na przykład Matkę Teresy z Kalkuty, której dał pragnienie służby najuboższym. Matka Teresa zrozumiała miłość Pana do nich i podzieliła ją, a Pan rozwijał powstające dzieło. Czyż Matka Teresa była nieszczęśliwa lub kiedykolwiek żałowała, że poszła taką drogą? Przeciwnie, jej szczęście udzielało się innym. Pan zaś spełniał jej pragnienia i potrzeby jej serca w nadmiarze. Jednakże wcześniej w zakonie Matka Teresa zdobyła zawierzenie i zaufała Panu.

– Ja wciąż pracuję nad zdobyciem zaufania i miłości człowieka. Moja miłość do was zawsze jest bezwarunkowa i bezgraniczna. Nigdy też nikogo z niej nie wyłączam. Jednakże moja miłość oczekuje na wasz wolny, samodzielny wybór, kierowany usilnym pragnieniem rozpoznania jej – oraz odnalezienia Mnie i przylgnięcia do Mnie, który wciąż czekam z niewyobrażalną tęsknotą.

Gdybyście oboje zechcieli dopomóc Mi, ulżyć w cierpieniu mojego Serca, wciąż głodnego ludzkiej przyjaźni i zaufania, powiedziałbym wam, jak łatwo jest zawrzeć ze Mną przyjaźń. Chciałbym nauczyć was tego, że jestem wciąż blisko i ręce moje wyciągają się ku wam, aby was darzyć, uzdrawiać, ratować. Nie pragnę dyktować wam grubych ksiąg, jednak potrzeba będzie na to zapisywanie trochę waszego czasu i sił. Sami zadecydujecie.

Odpowiedzieliśmy, że bardzo się cieszymy z tego, że możemy przyczynić się do powstania książki o przyjaźni z Bogiem, która tylu ludziom powinna pomóc w zbliżeniu do Pana jako do Przyjaciela. Systematyczna praca była jednak możliwa po zaplanowanych wyjazdach.

Zaczęliśmy rozważać nasz własny stosunek do Pana po tylu latach obcowania z Nim i zauważyliśmy, że nasze pytania do Niego, a jeszcze bardziej odpowiedzi na pytania Pana do nas świadczą o tym, iż nie ma w nas lęku przed Nim: odpowiadamy szczerze, naturalnie, z szacunkiem. Pan włączył się wówczas:

– To przecież naturalne: tak odnoszą się dzieci do Ojca. W największej przyjaźni Boga i człowieka zawsze istnieje Stwórca i stworzenie – Jego dziecko powołane do istnienia z miłości Ojca, pragnącego obdarzać szczęściem istnienia coraz to nowe byty.

Gdy wracałam później myślą do tej rozmowy, zrozumiałam ogrom delikatności Pana i Jego cierpliwe oczekiwanie na naszą decyzję, a także oczekiwanie aż dojrzejemy do zrozumienia pragnień Jego Serca (od czasu napisania „Pozwólcie ogarnąć się miłości” minęło 13 lat).

Na spotkaniu 21 sierpnia Pan zapowiedział:
– Teraz przystąpimy do nowej pracy. Wiem, że waszą intencją było pragnienie ukazania ludziom drogi do przyjaźni ze Mną, powiedzenie im, że Ja jestem i chcę być przyjacielem każdego człowieka – bo nie ma wśród was nikogo, kto nie byłby moim stworzeniem, moim ukochanym dzieckiem.

Zastanawiałam się nad niezwykłością przyjaźni z Przyjacielem, który ma i może wszystko. Gdy powiedziałam, że Pan tak bardzo cieszy się, gdy prosimy Go o wiele, Pan dodał:

– Teraz właśnie, dzieci, prosicie o wiele, bo tym jest pomoc w zbliżeniu do Mnie każdego, kto z tej pomocy zechce skorzystać. Zaczynamy więc dalszy ciąg mojej księgi miłości.

Mianem „księgi miłości” Pan kilkakrotnie określał książkę „Pozwólcie ogarnąć się miłości”. Do systematycznej pracy przystąpiliśmy 26 sierpnia 1998 r., w uroczystość. Matki Bożej Częstochowskiej. Zapisywanie słów Pana trwało do 10 lutego 1999 r. Zazwyczaj spotykaliśmy się w tym celu we dwoje, kilka razy zdarzyło się jednak, że Pan mówił o zasadach przyjaźni z Nim podczas spotkań, w których brało udział więcej osób i to nie tylko mówił, bo także wciągał wszystkich obecnych w rozmowę, zadając pytania.

Gdy przy rozpoczęciu pracy, 26 sierpnia 1988 r., powiedziałam Panu, że oddajemy Mu nasze siły, rozum, oczy, ręce, aby mógł się nami posłużyć w tym, co chce powiedzieć dla innych, Pan odpowiedział:

– Dzieci, nie obawiajcie się niczego. Ta praca nie będzie trudniejsza niż wszystko, cośmy mówili. Ponadto Ja sam strzegę swoich słów i na pewno zwrócę wam uwagę, gdyby były jakieś pomyłki czy błędy. Znowu mówimy do wszystkich ludzi, którzy zechcą moje słowa przyjąć do serca.

Anna